Na 100 rocznicę urodzin pisarza marynisty Karola Olgierda Borchardta

Promocja „Utworów zebranych” na żaglowcu „Dar Młodzieży”

25 marca br. minęła 100 rocznica urodzin znanego i poczytnego pisarza marynisty, kapitana żeglugi wielkiej Karola Olgierda Borchardta (1905-1986). Z tej okazji w Gdyni, mieście jak żadne inne związanym blisko z Borchardtem, odbyły się okolicznościowe imprezy. Jedną z nich była promocja 5-tomowej edycji „Utworów zebranych”. Złożyły się na nią wszystkie książki pisarza: „Znaczy kapitan”, „Krążownik spod Samosierry”, „Szaman morski”, „Kolebka nawigatorów” oraz „Pod czerwoną różą”. Do zbioru dołączona została płyta kompaktowa z nagraniem głosu autora. „Utwory zebrane” ukazały się nakładem 1000 egzemplarzy, a ich wydania podjęła się asystentka Karola Olgierda Borchardta, opiekunka jego spuścizny literackiej pani Ewa Ostrowska. Do tej pory nikt nie zebrał wszystkich utworów pisarza w jedno wydanie. Niektóre nie ukazały się dotąd w wersji książkowej, czytelnicy mogli je znaleźć jedynie na łamach starych czasopism. Tak więc dzięki pani Ewie Ostrowskiej miłośnicy książek K. O. Borchardta mają możliwość zapoznać się ze wszystkimi jego utworami.

Karol Olgierd Borchardt jest najbardziej znanym i cenionym polskim pisarzem marynistą. Popularność swoich utworów zawdzięcza lekkiej formie opowiadań, zabarwionych delikatnym humorem i wzbogaconych dużą dawką wiedzy historycznej, znajomością tradycji i zwyczajów morskich, umiejętnością narracji właściwej mistrzom gawędy staropolskiej.

Pisarz urodził się w Moskwie, dokąd w 1905 roku z rodzinnej Wileńszczyzny wyjechał jego ojciec, dr Hilary Borchardt, podejmując pracę w tamtejszej klinice, a za nim podążyła żona, Maria, z domu Raczkiewiczówna. Karol miał niespełna rok, kiedy matka odeszła od męża i wyjechała z synem do Paryża. Przebywali tam do 1912 roku, po czym wrócili do Wilna. Tu Karol rozpoczął naukę, przerwaną wybuchem I wojny światowej, a w 1919 roku – wojną polsko-bolszewicką, w której ochotniczo uczestniczył, jako 15-letni harcerz został wcielony do 6. Pułku Piechoty. Egzamin dojrzałości, poprzedzony nauką w gimnazjum humanistycznym im. Adama Mickiewicza w Wilnie, zdał w 1924 roku. W tym czasie dojrzało w nim postanowienie, by zostać marynarzem. Z bardzo dobrymi ocenami w świadectwie wyruszył do Tczewa, gdzie w 1920 r. powstała Państwowa Szkoła Morska, dopiero w 1930 przeniesiona do Gdyni. Niestety, pierwsza próba dostania się do szkoły zakończyła się niepowodzeniem, z powodu rzekomej skłonności kandydata do reumatyzmu. W rzeczywistości o uniemożliwienie mu wstąpienia do tej szkoły zabiegał jego ojczym, gdyż w pojęciu osób bliskich tego rodzaju wykształcenie nie dawało szans na zatrudnienie. Wrócił więc do Wilna, gdzie podjął studia na Wydziale Prawa Uniwersytetu Stefana Batorego, ale nie porzucił swoich planów. W 1925 r. ponownie stanął przed komisją lekarską, tym razem wojskową, której obiektywne orzeczenie umożliwiło mu przyjęcie do Szkoły Morskiej, a naukę zakończył dyplomem w 1928 roku. Z Gdynią Borchardt związał się w 1930 roku, ale bywał w niej jeszcze jako uczeń Szkoły Morskiej w Tczewie.

Przez cały okres przedwojenny miasto to było macierzystym portem Borchardta, chociaż więcej czasu spędzał w morzu, niż na lądzie. Stąd wypłynął w ostatni rejs ćwiczebny „Daru Pomorza” w sierpniu 1939 roku. Tutaj powrócił w 1949 roku po latach wojny i powojennej emigracji i zamieszkał na najwyższym, trzecim piętrze willi przy ulicy Mickiewicza 16 na Kamiennej Górze.

14 kwietnia br. na cumującym przy Nabrzeżu Pomorskim w Gdyni żaglowcu szkolnym „Dar Młodzieży” odbyła się promocja „Utworów zebranych” K. O. Borchardta. Salon kapitański ledwie zmieścił przybyłych na tę uroczystość wychowanków, kolegów i miłośników twórczości pisarza. W promocji wzięła udział i przyrodnia siostra Borchardta.

Uroczystość zainaugurowała pani Ewa Ostrowska, która krótko przedstawiła życiorys pisarza, podkreślając, że Karol Borchardt miał wielkie zasługi we wzbudzaniu świadomości morskiej Polaków. Obecny na uroczystości wiceprzewodniczący Rady Miejskiej Gdyni Jerzy Miotke życzył zebranym rozsmakowania się w dziełach Borchardta. Kpt. ż. w. prof. dr hab. Daniel Duda, prezes Polskiego Towarzystwa Nautologicznego poinformował zebranych, że PTN poświęciło K. O. Borchardtowi specjalne wydanie. Rektor Akademii Morskiej w Gdyni prof. dr hab. Józef Lisowski wyraził nadzieję, że „Karol Borchardt na długie lata pozostanie wzorem dla naszej młodzieży, a postawy, które promował, stają się coraz bardziej potrzebne”.

Bardzo interesujące były wspomnienia kpt. ż. w. Tomasza Sobieszczańskiego. W latach 60., jako uczeń liceum męskiego w Warszawie, zapewne pod wpływem książki Borchardta „Znaczy kapitan”, która rozbudziła w nim tęsknotę za morzem, założył w liceum koło miłośników morza. Z inicjatywy koła zaproszono kapitana Borchardta do liceum na spotkanie z młodzieżą. Dla Tomasza Sobieszczańskiego i jego rówieśników było to wielkie przeżycie... Już jako student Wyższej Szkoły Morskiej miał możliwość bliżej poznać Karola Borchardta, który wykładał astronawigację i nie tylko, na uczelni. „Był człowiekiem, za którym się szło” – tymi słowy określił wykładowcę, kapitana i pisarza jego uczeń Tomasz Sobieszczański.

O swym spotkaniu z Borchardtem opowiedział też znany pisarz Andrzej Perepeczko (rodem z Oszmiany), autor książek marynistycznych, głównie o tematyce wojenno-morskiej. W uroczystości wziął udział również kpt. ż. w. inż. Józef Szyłejko, prezes Zarządu Głównego Towarzystwa Miłośników Wilna i Ziemi Wileńskiej w Toruniu, notabene orędownik nadania imienia Karola Olgierda Borchardta którejś ze szkół Wileńszczyzny. W kuluarach o pisarzu wspominali ci, którzy poznali go osobiście. Jednym z nich był 85-letni ziomek Julian Krukowski, mieszkaniec Gdańska. Wspominał swoje wakacje w miejscowości Żurawie na Oszmiańszczyźnie, gdzie był świadkiem żartów pisarza, który też tam latem przyjeżdżał. „Pewnego razu spacerując po lesie zobaczył kobiety zbierające jagody. Podkradł się do nich na czworakach i nagle zaryczał niczym leśny zwierz. Przestraszone rzuciły się do ucieczki, porzucając wiadro z poziomkami. Tak w przeciągu paru minut Karol „uzbierał” wiadro poziomek” – opowiadał 85-letni Julian Krukowski, ziomek K. O. Borchardta.

Śladami miejsc pamięci Kapitana

Następnego dnia wraz z panem Józefem Szyłejką i panią Ewą Ostrowską pojechaliśmy na Cmentarz Witomiński na grób K. O. Borchardta i jego matki Marii Borchardt-Czyżowej. Ich grób zdobi okazały pomnik – płyta granitowa z dwoma strzelającymi w niebo krzyżami oraz rzeźba w kształcie głowy marynarza autorstwa rzeźbiarki Ireny Loroch. Złożone na grobie pisarza kwiaty oraz modlitwa „Anioł Pański” były swoistym hołdem dla Kapitana. Z cmentarza udaliśmy się na Kamienną Górę, dzielnicę z zabytkowymi willami i pensjonatami, budowanymi w latach 20., 30. XX wieku. Tam, w jednym z budynków, w dwupokojowym mieszczącym się na poddaszu, nazywanym „bocianim gniazdem” mieszkanku, mieszkał samotnie Borchardt. Z okien wychodzących na cztery strony świata miał panoramiczny widok na ukochane morze i statki oczekujące na wejście do gdyńskiego portu, a nawet na cumujący na Nabrzeżu Pomorskim „Dar Pomorza”. W tym mieszkaniu Kapitan przeżył 37 lat, tu też dokonał swojego żywota 20 maja 1986 roku. Pamiątką po pisarzu jest tablica umieszczona na frontonie budynku. Z Kamiennej Góry wraz z panem Józefem Szyłejką, moim cicerone po Gdyni, skierowaliśmy się w stronę zacumowanego na Nabrzeżu Pomorskim statku-muzeum, fregaty „Dar Pomorza”. Na statku z zainteresowaniem obejrzeliśmy kajutę, którą w latach 1938-1939 zajmował Karol Borchardt, wówczas starszy oficer. Skromne wyposażenie kajuty to łóżko, biurko z maszyną do pisania, szafka, mundur pisarza. Od przewodniczki dowiedzieliśmy się, że gościły tu nieraz wycieczki młodzieży z Wilna i Wileńszczyzny.

Z „Daru Pomorza”, wędrując śladami Kapitana, „zahaczyliśmy” o gmach Akademii Morskiej, w którym siedzibę ma jej wydział nawigacyjny. Na fasadzie gmachu widnieje umieszczona tu w 2001 roku tablica z napisem: „W tym gmachu pracował w latach 1949-1970 kpt. ż. w. Karol Olgierd Borchardt, marynarz, autor książek o tematyce morskiej, wybitny pedagog i wychowawca kilku pokoleń oficerów i kapitanów floty handlowej i rybackiej”.

Druga tablica obok „borchardtowskiej” informuje o tym, że w latach 1946-1968 mieściła się w tym gmachu szkoła rybołówstwa morskiego.

Naszą wędrówkę śladami pisarza skończyliśmy w niedużej uliczce Borchardta w pobliżu Teatru Muzycznego. Jak widać z powyższego, w Gdyni jest czczona pamięć znakomitego mieszkańca tego miasta.

Należałoby, moim zdaniem, upamiętnić Karola Borchardta, z rodowodem z Ziemi Wileńskiej, i u nas – na Wileńszczyźnie. Są na to różne sposoby, najlepszym z których byłoby nadanie Jego imienia którejś ze szkół na Wileńszczyźnie. Może warto się nad tym zastanowić?

Jan Lewicki

Wstecz