„... aby język giętkipowiedział wszystko, co pomyśli głowa”

Rozsupłać czy przeciąć węzeł gordyjski

Karygodne niedbalstwo

Kwiecień był miesiącem nietypowym nie tylko dla gazety, ale i całego świata. Nietypowym i bardzo smutnym. Zmarł Jan Paweł II. Dziennik w związku z tym miał wiele dobrych – własnych i agencyjnych – publikacji. Jedna – obszerny wywiad z księdzem Kasiukiewiczem - nie wiedzieć czemu zamieszczona była dwukrotnie. Nie ustrzeżono się jednak od wielkiej i wyjątkowo przykrej bezmyślności. Oto w dniach żałoby, a także w dniu śmierci papieża według „Kuriera” program I Telewizji Polskiej nie dawał absolutnie żadnych materiałów o papieżu, a tylko filmy amerykańskie, komedie, programy rozrywkowe. Polonia, owszem, dawała, ale Warszawa I – nie. Nawet uroczystości z pogrzebu (według „K. W.”) – nie transmitowała, dając w tym czasie cztery seriale amerykańskie, a potem Randkę w ciemno, program rozrywkowy „Śmiechu warte” itd. Program TVP I jest w Wilnie odbierany przez sieć kablową i telewidzowie są świadkami (ja również), że niemal wszystkie programy były poświęcone papieżowi. Emitowanie programów rozrywkowych byłoby po prostu świętokradztwem. Dla „Kuriera” jednak nie było. Nawet nie można ocenić tego jako wypadek przy pracy, bo się powtarzało to codziennie. Aż takie niedbalstwo?

Dziś wszyscy wiemy i pamiętamy, jak było naprawdę, ale miną lata, ktoś weźmie gazetę do ręki i co sobie pomyśli? Dziś możemy jedynie stwierdzić, że te wszystkie „Śmiechu warte”, randki w ciemno i amerykańskie seriale w dni żałoby i pogrzebu papieża – to rzecz w najwyższym stopniu niestosowna, raniąca uczucia wiernych (i nie tylko), obrażająca polską telewizję.

Polszczyzna nad Niemnem i Wilią

Nie wiem, czym należy wytłumaczyć fakt, że zazwyczaj materiały na tematy białoruskie są szczególnie źle opracowane. Oczywiście, wszyscy rozmówcy nadal mówią dla „Kuriera”, a redaktor naczelny „Głosu znad Niemna” mówi dziennikarce „K. W.”: Jestem wdzięczny całemu zespołowi za ich pracę i wydanie numeru w tak ograniczonym czasie. Inny redaktor uskarża się na niewykonywanie rozkazów przewodniczącego ZPB, na zryw pracy kolektywu. No i otrzymaliśmy nonsens. Polski zryw w odróżnieniu od rosyjskiego (niepowodzenie, załamanie się, popsucie, zniweczenie) oznacza zupełnie co innego: poderwanie się do szturmu, podjęcie jakiegoś czynu, zwiększenie wysiłku itd. Trudno na to narzekać. Dowiadujemy się też, że mają być oświecane (właśnie oświecane, a nie oświetlane) obchody 60-lecia zakończenia wojny, że redaktora będzie stać na to, by wyegzekwować porządek w organizacji, odpowiednie zasady pracy, że nie wie, o co poszło między nimi, strony będą wypełniane autorskimi tekstami itd. Być może dziennikarka te błędy i potknięcia językowe wyniosła na łamy dziennika celowo, chcąc pokazać, że rodacy z Białorusi mają gorszą od naszej polszczyznę, jednak sama również nie prezentuje najlepszego stylu. Ot zadaje pytanie: Czy wróciłby do pracy, gdyby wygrał sprawę? Tak się po polsku nie można zwracać do rozmówcy. Zabrakło tu grzecznościowego słówka pan. Jeszcze gorzej jest sformułowane następne pytanie dziennikarki: Jeśli jednak wygra Pan sprawę, wróci Pan do kierowania tytułem, podczas gdy ZPB prezesować będzie Borys, a wiceprezesem będzie Porzecki – tak jak jest teraz? Niestety, wyrażenie podczas gdy nie ma szczęścia w dzienniku. Najczęściej jest używane niewłaściwie. Zamiast podczas gdy należało tu użyć zwrotu mimo że, a przy mającym męską postać nazwisku Borys wypadało dodać zwrot grzecznościowy pani.

Kłopoty z zaimkami i imiesłowami

Bardzo często w niewłaściwym znaczeniu używany jest też spójnik zanim. Oto przykład: Polska szkoła jest w lepszej sytuacji, więc społeczność szkolna składając swe propozycje prosi, aby została odrębną placówką oświatową do czasu, zanim będzie miała wymaganą liczbę 15 uczniów w 11 klasie. W ogóle to zdanie jest nieczytelne. Z tego, co jest napisane, wynika, że nauczyciele szkół polskich w rejonie trockim chcą, by szkoły były samodzielnymi placówkami tylko do czasu uzyskania wymaganej liczby 15 uczniów w 11 klasie. Ale to jest przecież nonsens. W innym artykule na ten sam temat czytamy: Polską szkołę podstawową w Starych Trokach, licząca (!) dziś 89 uczniów, w ciągu najbliższych pięciu lat nie będą dotyczyły zmiany reorganizacyjne. W zdaniu tym błąd polega na użyciu niewłaściwego przypadku. Czasownik dotyczyć rządzi nie biernikiem, tylko dopełniaczem (dotyczyć kogo, czego). Poza tym jest to czasownik zaprzeczony, który również wymaga dopełniacza. Poprawnie więc należało napisać: nie będą dotyczyły polskiej szkoły podstawowej.

Wiadomo, że wszyscy kresowiacy mają kłopoty ze zwrotami imiesłowowymi. Widoczne są one również w dzienniku. Oto czytamy: Tylko analizując dokumenty państwowe powstaje pytanie: o co tu tak naprawdę chodzi (...). Ze zdania tego wynika, że to nie człowiek, tylko pytanie analizuje dokumenty. Tytuł Uczniowie z miastowych polskich szkół – na wieś! nie jest poprawny. Przymiotniki miejski i miastowy, mimo że utworzone od tego samego rzeczownika miasto, różnią się znaczeniowo. Miastowy – to człowiek mieszkający w mieście, albo też w mowie potocznej miejski, np. miastowe zwyczaje, miastowa dziewczyna. Miejski to związany z miastem, należący do miasta: miejski szpital, miejski urząd, miejska szkoła.

O osobach, które podchodzili i ściskali

Bardzo częstym, niemal nagminnym błędem stylistycznym jest niewłaściwe, na wzór rosyjskiej składni tworzenie zdań bezosobowych. Błąd ten muszę zilustrować nieco dłuższym tekstem: Według wymagań litewska szkoła średnia w centrum rejonowym powinna mieć 850 uczniów. Tyle samo oczekują też w szkole polskiej. W pierwszym zdaniu mowa była o szkole litewskiej, która niczego przecież nie oczekuje. Orzeczenie drugiego zdania (oczekują) wymaga podmiotu, bo nie wiadomo, kto oczekuje. Czasownik w trzeciej osobie nie tworzy formy bezosobowej. Należało napisać: oczekuje się. Ten sam błąd znajdujemy też (wśród wielu innych) w wywiadzie z „Dziewczyną „Kuriera Wileńskiego”: ...w szkole nazywali mnie kiedyś (poprawnie: nazywano mnie, albo koledzy nazywali mnie). Kardynalny błąd gramatyczny zawiera zdanie: Na korytarzu szkolnym podchodzili do mnie osoby, które znam tylko z widzenia, ściskali, mówili miłe słowa. Wyraz osoba, bez względu na to, czy oznacza mężczyznę, czy też kobietę, jest rzeczownikiem rodzaju żeńskiego i jako taki wymaga formy niemęskoosobowej: osoby podchodziły, ściskały, mówiły. Podobny błąd znajduje się też w podpisie pod zdjęciem: Dąbek pamięci Wielkiego Człowieka sadzili władze Sejmu, miasta, (!) oraz Kościoła. Zgadzam się, że władze Sejmu, miasta i Kościoła – to naprawdę grube ryby, jednakże jak dotychczas gramatyka polska nie honoruje ich formą męskoosobową. Władza jest rzeczownikiem rodzaju żeńskiego, przy tym nieosobowym, powinna więc zadowolić się formą nieosobową: władze sadziły.

Poetę też obowiązuje gramatyka

Redagowanie wierszy wymaga wielkiego taktu i delikatności. Nie można bowiem – że użyję tu metafory – cerować brabanckiej koronki grubą konopną nicią. Jednakże i dziura nie wygląda najlepiej. Dziura czyli błąd językowy. Nie poprawiony psuje wiersz, a i poecie nie dodaje splendoru. Czytamy: Rozrywam duszę,/ bo Cię nie ma. Formę enklityczną (krótką) zaimek ty ma jedynie w bierniku, np.: widzę cię, kocham cię, natomiast w dopełniaczu należy mówić, a tym bardziej pisać: nie ma ciebie, czy też ciebie nie ma. Nieco dalej czytamy: Któż powie, że czysta,/ że kochać umiem? Wiersz napisany jest od pierwszej osoby, a więc bez większego wysiłku można było poprawić na żem czysta. Można też mieć wątpliwości co do urazu zamętów z tego chociażby powodu, że zamęt występuje tylko w liczbie pojedynczej. Poza tym urazu (psychicznego czy fizycznego) może doznać raczej człowiek bądź też inna istota żywa, a nie zamęty, które nie wiadomo co oznaczają. To nie jest tak, że we współczesnej poezji wszystko jest dozwolone. Mimo całej nowoczesności czytelnik uparcie doszukuje się sensu. Ciągle uczę się z błędów – czytamy dalej. Owszem, możemy uczyć się z książki, ale jeśli idzie o błędy, to się uczymy raczej na nich, a nie z nich. Wiersze te, jak przystało na współczesną poezję, pozbawione są rymu i rytmu, więc poprawki językowe dałyby się zrobić bez żadnego trudu.

Ciamajda czy Homer?

Trudno zrozumieć, dlaczego architekt i emeryt mają na Wileńszczyźnie formę żeńską: ten architekta i ten emeryta. W tym miesiącu architekt się nie trafił, ale emeryt – tak. Czytamy: Emeryta oddał nieznajomemu 1 000 euro i kupione karty. No i proszę: mało tego, że państwo litewskie tak się po macoszemu do biednych emerytów odnosi, to jeszcze wygląda na to, że gazeta słowo emeryt kojarzy z ciamajdą, safandułą, niedołęgą i innymi tego rodzaju pejoratywnymi pojęciami. A może z poetą? Bo podobno Homer, jeśli istniał naprawdę, był stary i brodaty. Jeśli chodzi o często spotykaną formę ten architekta, podejrzewam, że jest to swoista zemsta za źle zaprojektowane mieszkania, na przykład słynne „chruszczowki” lat sześćdziesiątych.

Dość często dziennikarzom sprawia kłopot tryb warunkowy, co ilustruje taki oto przykład: Dlatego podróżni aby zdążyć na samolot, będą musieliby przybyć na lotnisko o kilka godzin wcześniej. W zdaniu tym tryb warunkowy nie ma nic do roboty. Wystarczyłoby napisać: będą musieli. W tym samym tekście razi też jezdnia przedzielona linią dzielącą. Ta przedzielająca linia dzieląca jest typowym przykładem błędu stylistycznego – tautologii, zwanej też pleonazmem, a potocznie – masłem maślanym.

O wróżbitce i złych duchach

W jednej z notatek czytamy, że „wróżbitka” (tu pada imię i nazwisko) wypędza „złych duchów”, a od jej „wróżb” ucierpiało już 7 mieszkańców miasta. Absolutnie nie można zrozumieć, dlaczego złe duchy, wróżby i wróżbitka zostały ujęte w cudzysłowy. Czy ma to oznaczać, że wróżbitka nie była prawdziwa, tylko podszywała się pod nią, bo wróżby prawdziwej to! ho! jakie są dobre! Mamy też kłopot ze złymi duchami i nie tylko dlatego, że są złe. I złe, i dobre duchy piszemy normalnie bez cudzysłowu. Poza tym jest tu błąd gramatyczny, ponieważ czasownik wypędzać nie rządzi dopełniaczem, tylko biernikiem: wypędzić owce na pastwisko, wypędzić osę z pokoju, wypędzić winowajcę, wypędzić złe duchy.

Niecne zakusy na polską szkołę

Bardzo częstym błędem jest używanie wyrazów w niewłaściwym znaczeniu. Oto czytamy, że zakusy na najstarszą w Wilnie szkołę polską - im. J. Lelewela – mieli też inni kierownicy szkół polskich. Owszem, pamiętamy o zakusach na tę szkołę. W latach pięćdziesiątych tę jedyną wówczas polską szkołę średnią w Wilnie, naszą ukochaną „piątkę” „rozcieńczono” rosyjskimi klasami, a kilkanaście lat później zabrano jej piękny gmach szkolny, przesiedlając do tandetnego „pudełka” przy ruchliwej jezdni. To były naprawdę wrogie zakusy, niestety, doprowadzone do skutku. Zakusy bowiem – pozwolę sobie przypomnieć – to: „usiłowania, próby, zamiary uzyskania, osiągnięcia, zdobycia czegoś często niezbyt uczciwymi metodami”. Jestem pewna, że autorka tekstu nie chciała posądzać kierowników polskich szkół o jakieś zakusy, co by było dla nich wysoce krzywdzące. Po prostu nie rozumiała tego słowa.

Barwniejszy codzienność i takaż interpunkcja

Świadectwem niechlujnego redagowania tekstów mogą służyć następujące zdania: Im intensywniejszym i barwniejszym staje się codzienność, tym bardziej umiarkowane wyposażenie wnętrz zalecają projektanci. Codzienność, będąca rzeczownikiem rodzaju żeńskiego, w żaden sposób nie może się stać ani intensywniejszym, ani barwniejszym. Najwyżej intensywniejszą i barwniejszą. Źle jest też zredagowane zdanie Nieszczęście się zdarzyło na 18 km szosy Wilno – Lida, na praktycznie tym samym odcinku (...) Przyimek na odnosi się nie do przysłówka praktycznie, tylko do rzeczownika odcinek i powinien stać przy nim lub przy wyrazach bezpośrednio się do niego odnoszących, w tym zdaniu – praktycznie na tym samym odcinku. Podobnie jest w poniższym zdaniu: Obecnie znaleziono u nich 41 pakietów plastikowych, 13 papierowych z, prawdopodobnie, heroiną. Z taką nieprawdopodobną interpunkcją można się zetknąć jedynie w „Kurierze”. Normalnie należało napisać: prawdopodobnie z heroiną. Niewłaściwie też został użyty wyraz pakiety. Pakiet – to jakaś paczka, plik czegoś, co się daje policzyć, np.: pakiet listów, akcji. Można też nazwać pakietem na przykład książki owinięte papierem. Narkotyki są noszone w torebkach plastikowych bądź papierowych, a nie w pakietach.

Zwracałam już uwagę na to, że czasowniki zwrotne, składające się ze słowa osobowego i zaimka się tworzą nierozerwalną całość: dziwić się, zdumiewać się, irytować się, śmiać się. Nadal jednak nie wiem, czy mam się dziwić, zdumiewać, irytować, a może śmiać, kiedy czytam w „Kurierze”: Jeśli policjanci i żołnierze mogą się „wyżyć” podczas regularnie się odbywających z racji obowiązku ćwiczeń (...). Jeśli już ma być ten cudzysłów, to należy on się również zaimkowi. To podzielenie czasownika zwrotnego na dwie części świadczy o całkowitej ignorancji językowej. Czytamy: nawyki, jak wiadomo, należy pielęgnować „za młodu”. (Nie byłabym tego taka pewna, bo jednak nie wszystkie nawyki warto pielęgnować). Kto mi powie, co robi w tym zdaniu cudzysłów? Trudno też zrozumieć, czym się kierowała dziennikarka dekorując cudzysłowem wyrazy w zdaniu Innym „tradycyjnie wiosennym” problemem każdego roku jest palenie suchej trawy. Rzeczywiście ten problem pojawia się co roku wiosną, a więc jest i tradycyjny, i wiosenny, beż żadnego cudzysłowu. Takie silenie się na rzekomy dowcip, ironię, jakiś ukryty sens, który mają niby oznaczać cudzysłowy, nie jest wcale dowcipne, tylko śmieszne. Świadczy o tym, że autor widocznie nie wie, iż wyrazy użyte w przenośnym znaczeniu nie wymagają żadnego cudzysłowu. Niepoprawnie też został użyty frazeologizm stanąć w szranki w zdaniu: W szrankach stanęli uczniowie klas 2-4.

Jako przykład niefrasobliwego redagowania tekstów autorskich muszę przytoczyć fragment opisu Tygodnia Języka Polskiego, jaki miał miejsce w jednej ze szkół wileńskich.

Klasa 1c na lekcji języka polskiego świetnie się bawiła, gdyż przenieśli się w świat frazeologii: rozwiązywali krzyżówki, układali dialogi (...) I dalej: Gra polegała na tym, aby wykonać jak najwięcej trafnych strzałów i poprawnie odpowiedzieć na pytania z literatury bądź gramatyki. Zwyciężyli: „Bermudzki trójkąt”, (dr H. Sokołowska – Wileński Uniwersytet Pedagogiczny: A. Griškevičene Szkoła Podstawowa im. Jana Pawła II; G. Berdešiute- Starynina – Szkoła Średnia im. Wł. Syrokomli); „Morskie wilki” (2b) oraz „Rekiny” (2e).

W pierwszym zdaniu mowa jest o klasie, więc nie wiadomo, dlaczego orzeczenia występują w liczbie mnogiej. W drugim – wśród wielu podmiotów nie ma żadnego męskoosobowego, więc dlaczego zwyciężyli, a nie zwyciężyły? Poza tym zgodnie z zasadą, że przydawkę klasyfikującą kładziemy po słowie określanym, a nie przed nim, należało napisać nie „Bermudzki trójkąt”, tylko „Trójkąt bermudzki”.

Zupełnie niepotrzebnie zostały użyte wielkie litery w wyrazach Minister Opieki Społecznej i Pracy. Wszystkie te wyrazy należy pisać małymi literami, tak jak piszemy minister rolnictwa, minister kultury i in. Chyba że redakcja darzy tę panią minister szczególnymi względami. Tylko za co? Chyba nie za pracę tego resortu.

Medyk czy lekarz?

Redakcja nadal uparcie trwa przy nacechowanym emocjonalnie wyrazie medyk. O lekarzach prawie się nie mówi, tylko o medykach, co może ujść w jakimś felietonie, żartobliwym tekście, ale jest nie na miejscu w tekstach poważnych. Być może ten błąd stylistyczny bierze się stąd, że w językach litewskim i rosyjskim nie jest to wyraz potoczny. Po polsku nazywanie lekarza medykiem jest nie na miejscu, a nawet obraźliwe. Prawdopodobnie pod wpływem składni rosyjskiej, gdzie zaprzeczony czasownik rządzi biernikiem, redakcja ciągle popełnia tego rodzaju błędy składniowe. W języku polskim w takich wypadkach należy używać dopełniacza. Przykłady: Nie zraził ją fakt, że po ukończeniu szkoły nie dostała się na studia za pierwszym razem. Matka o nic ją nie pytała. W obu wypadkach zaimek powinien być w dopełniaczu: nie zraził jej fakt, matka o nic jej nie pytała.

Rozsupłać czy przeciąć węzeł gordyjski?

Frazeologizmy rodem z mitologii, historii, Biblii niewątpliwie upiększają każdy tekst. Pod pewnym jednakże warunkiem: że autor wie, co oznaczają. Oto w jednym z tekstów czytamy: Prowadzący dochodzenie kryminalistycy mają więc prawdziwy „węzeł gordyjski” do rozsupłania (...). Oczywiście, kierując się własnymi zasadami interpunkcyjnymi, węzeł gordyjski – chyba dla większego splendoru - autor zatroszczył się zaopatrzyć w cudzysłów. Natomiast nad tym, co to wyrażenie oznacza, chyba się nie zastanowił, skoro pisze o rozsupłaniu węzła gordyjskiego. A tymczasem cały dowcip polega na tym, że się go nie rozsupłuje, tylko przecina, tak jak zrobił to Aleksander Wielki, dzięki czemu został królem Azji Mniejszej. Rozsupłać węzeł (mozolnie i cierpliwie dochodzić do prawdy) i przeciąć go mieczem (załatwić sprawę w sposób radykalny, śmiały, stanowczy, prosty) – to są dwie całkiem różne rzeczy. O właśnie, zatrzymajmy się chwilkę na tych różnych rzeczach.

Oby było nas takich jak najwięcej

W poprzednim przeglądzie pisząc o kilowatach i kilowatogodzinach użyłam frazeologicznego zwrotu dwie zupełnie różne rzeczy. No i właśnie w związku z tym zwrotem zwróciła się do redakcji Pani Nelly. Nasza Czytelniczka o pięknym imieniu jakby z rzymskiego eseju Tadeusza Brezy wziętym, uważa, że zwrot ten jest niepoprawny. Najpierw chciałabym Pani Nelly podziękować, że czyta te moje próby uwrażliwienia dziennikarzy na poprawność językową. Podziękować również za to, że – sądząc z telefonu do redakcji – należy Pani do osób, którym piękno i poprawność naszej polszczyzny leży na sercu. Oby było nas takich jak najwięcej. Jednakże jeśli chodzi o dwie zupełnie różne rzeczy, muszę powiedzieć, że taki zwrot frazeologiczny istnieje w języku polskim i użyty został całkiem poprawnie. Wielki słownik frazeologiczny języka polskiego pod red. Piotra Müldnera-Nieckowskiego (W-wa, 2003) jako 84. przykład rejestruje pod hasłem rzecz: to (są) dwie różne rzeczy w znaczeniu: osobne sprawy, odrębne zagadnienia. Podaje też następujący przykład: Moja postawa wobec dzieci a moje obowiązki wobec całej rodziny to są dwie różne rzeczy. Kilowaty i kilowatogodziny to są też dwie różne rzeczy. Urok języka polskiego polega między innymi na nieprzebranym bogactwie frazeologii. Pozdrawiam Panią.

Łucja Brzozowska

Wstecz