Na bieżąco

Litwa uczciła pamięć ofiar wojny

Władze Litwy, weterani wojny i społeczność kraju uczcili 8 maja pamięć ofiar II wojny światowej.

Prezydent Valdas Adamkus, przewodniczący Sejmu Arturas Paulauskas, premier Algirdas Brazauskas, ministrowie, przedstawiciele korpusu dyplomatycznego złożyli kwiaty na wileńskim Cmentarzu Antokolskim przy pomnikach żołnierzy radzieckich i obrońców wolności Litwy. Kwiaty złożono również w Ponarach, przy pomnikach ludobójstwa Żydów, ofiar nazizmu, żołnierzy litewskich z brygady gen. Plechavičiusa, a także przy pomniku żołnierzy Armii Krajowej i polskiej ludności cywilnej. W uroczystościach ponarskich udział wzięli też weterani wojny - Litwini, Rosjanie, Polacy, którzy w czasie wojny często walczyli po różnych stronach barykady, a także przedstawiciele społeczności żydowskiej i romskiej.

W czasie ostatniej wojny las w Ponarach był miejscem straceń Żydów, Polaków, Romów i jeńców sowieckich. W sumie zginęło około 100 tys. ludzi, przede wszystkim Żydzi. Polaków zamordowano ok. 2 tys. – była to głównie inteligencja wileńska – profesorowie Uniwersytetu Stefana Batorego, księża i młodzież zaangażowana w działalność konspiracyjną.

„Zakończenie wojny na Litwie obchodzimy powściągliwie, gdyż odniósłszy zwycięstwo nad nazizmem Litwa padła ofiarą stalinizmu” – powiedział premier Algirdas Brazauskas.

Obecnie na Litwie mieszka około 10 tys. weteranów, którzy walczyli po stronie koalicji antyhitlerowskiej. Premier, składając życzenia z okazji 60. rocznicy zakończenia wojny, zaapelował do wszystkich, by „ból utraty ukryli głęboko na serca dnie”. „Ta data powinna nas nie skłócać lecz konsolidować w imię wspólnej przyszłości” – zaznaczył.

Obchody zakończenia wojny na Litwie zostały zorganizowane po raz pierwszy od 15 lat niepodległości kraju.

W moskiewskich uroczystościach Dnia Zwycięstwa nikt z Litwy nie wziął udziału. Prezydent Valdas Adamkus odmówił udziału w tych uroczystościach, argumentując, że Dzień Zwycięstwa nie przyniósł dla kraju wolności.

Wilno świętowało rocznicę członkostwa w UE

Trzystumetrowy stół z potrawami państw Unii Europejskiej wzdłuż głównej wileńskiej ulicy – alei Giedymina – oraz mapa Unii o powierzchni 400 metrów kwadratowych na Placu Katedralnym były głównymi atrakcjami dwudniowego święta w Wilnie z okazji Dnia Europy i pierwszej rocznicy wejścia Litwy do UE.

„Europa przyszła do Wilna. Ci, którzy nie mają okazji odwiedzenia państw Unii, mogą się z nimi zapoznać w centrum miasta” – powiedział wicemer Wilna, Kęstutis Masiulis. Organizatorzy święta twierdzą, że celem tego projektu było też zachęcenie ludzi do aktywniejszego korzystania z zalet członkostwa w Unii Europejskiej.

Przy symbolicznym stole europejskim serwowane były dania i napoje kuchni narodowych 25 państw członkowskich UE. Kuchnię polską prezentowała jedna z kowieńskich restauracji, która oferowała bigos, gołąbki i zupę grzybową, przygotowaną ściśle według staropolskiej receptury.

Unię Europejską można było też „zwiedzić” spacerując po mapie rozłożonej na Placu Katedralnym. Na mapie zaznaczone były niektóre miasta, rzeki oraz charakterystyczne obiekty 25 państw członkowskich.

Litwini należą do grona największych eurooptymistów w UE. Członkostwo w Unii popiera ponad 77 proc. badanych.

Z wyników badań opinii społecznej opublikowanych w tygodniku „Veidas” wynika, że od członkostwa w UE obywatele Litwy oczekują przede wszystkim wzrostu gospodarczego (24,5 proc.), lepszego życia dla swych dzieci (22,1 proc.), wyższych zarobków i emerytur (19,6 proc.). Najbardziej obawiają się natomiast wzrostu cen (63,9 proc.), masowej emigracji (9,8 proc.) i imigracji (8,1 proc.).

W pierwszym roku członkostwa Litwa wpłaciła do budżetu unijnego 119 mln euro, a otrzymała 400 mln – z tego jedna trzecia to bezpośrednie dopłaty dla rolników.

USA popierają procesy demokratyczne na Białorusi

Stany Zjednoczone popierają procesy demokratyczne na Białorusi, jednakże nie zamierzają zachęcać jej mieszkańców do wychodzenia na ulice na wzór gruziński i ukraiński – oznajmiła sekretarz stanu USA Condoleezza Rice, która gościła w Wilnie pod koniec kwietnia w ramach odbywającego się tu nieformalnego spotkania szefów dyplomacji państw NATO.

Według Condoleezzy Rice, USA wspólnie z Unią Europejską mogą jedynie wspierać procesy demokratyczne na Białorusi, jak w każdym innym kraju. Jej zdaniem, zaplanowane na 2006 rok parlamentarne wybory na Białorusi będą doskonałą okazją do zjednoczenia wspólnoty międzynarodowej w celu zapewnienia wolnych i demokratycznych wyborów w tym kraju.

„Stany Zjednoczone wspierają rewolucje demokratyczne na całym świecie. Popieramy dążenia ludzi do zapewnienia wolności w swoich krajach. Uważamy, że wybory powinny być prawdziwe, a nie formalne” – zaznaczyła sekretarz stanu USA, dodając, że Białoruś powinna wiedzieć, że „wspólnota międzynarodowa obserwuje jej zachowanie, że ona nie jest izolowana, że nie może robić tego, co się jej podoba”.

Z ostrą krytyką ze strony przedstawicieli białoruskich władz spotkały się te wypowiedzi. Wiceminister spraw zagranicznych Białorusi Wiktar Hajsionak oświadczył w Mińsku, że to „naród białoruski wybiera władze i sam decyduje o swojej przyszłości i losie, a nie Condoleezza Rice”.

Podobnego zdania jest też szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow. Oświadczył on, że „demokratyczne procesy, a także proces reform nie mogą być narzucone z zewnątrz”.

W Wilnie Condoleezza Rice spotkała się też z przedstawicielami opozycji białoruskiej. Omawiano perspektywy umacniania demokracji w tym kraju.

„Respublika”: matka Jana Pawła II była Litwinką

Matka Jana Pawła II, Emilia Kaczorowska (Kačorovskaite) była Litwinką – napisał litewski dziennik „Respublika”. Gazeta powołuje się na Birute šadauskiene, która twierdzi, że ojciec jej męża i matka Emilii byli stryjecznym rodzeństwem. Obie rodziny mieszkały na północy Litwy, przy granicy z Łotwą.

„Emilia była Litwinką, rozmawiała po żmudzku. Jeszcze przed ogłoszeniem niepodległości (Litwy w 1918 roku) wyjechała na nauki do Wileńskiego Seminarium Nauczycielskiego i pozostała tam, by pracować jako nauczycielka. (...) Poznała tam Polaka i wyszła za niego za mąż” – mówi na łamach dziennika šadauskiene.

Według dziennika, przypuszczenia, że papież wiedział o swych litewskich korzeniach, mają potwierdzać słowa Jana Pawła II, iż połowa jego serca należy do Litwy. šadauskiene nie wyklucza jednak, że matka mogła nie zdradzić synowi swego litewskiego pochodzenia.

„Miał 8 lat, gdy zmarła mu matka. Jako że w tamtym czasie oba państwa (Polska i Litwa) były sobie bardzo wrogie, Emilia mogła o tym nie opowiadać. Mąż był oficerem. Kobieta żyła niczym w obozie wroga” – powiedziała šadauskiene.

Według niej, po wyjeździe Emilii do Polski, jej kontakty z litewską rodziną urwały się, między innymi z powodu ówczesnych wrogich stosunków polsko-litewskich. „Jednakże Emilia przysłała zdjęcie, na którym jest ona, mąż i czteroletni Karol” – twierdzi šadauskiene. Zdjęcie, które do dziś znajduje się w rodzinnym archiwum, opublikowała „Respublika”.

Na zamówienie dziennika, litewskich korzeni matki Jana Pawła II szukano w Państwowym Litewskim Archiwum Historii, gdzie są przechowywane dokumenty kościelne, jednak jednoznacznych dowodów na to, że Emilia Kaczorowska pochodziła z Litwy, nie znaleziono.

Po śmierci Jana Pawła II litewskie media niejednokrotnie wspominały o litewskim pochodzeniu jego matki. Pisano o tym też w 1993 roku, przy okazji wizyty papieża na Litwie. Niektórzy Litwini są przekonani, że matka Jana Pawła II była Litwinką. Do związków z Janem Pawłem II przyznaje się także Ukraina. Dziennik „Deń” napisał tuż po jego śmierci, że mieszkańcy Lwowa „odczuwają prawie rodzinny związek z papieżem. Tym większy, że matka Karola Wojtyły pochodziła z ukraińskiej rodziny Kaczorowskich”.

Aleksandra Akińczo

Wstecz