Komentarz gospodarczy

Francuskie i holenderskie „nie” zachwiało Unią Europejską

We Francji prawie 56 proc. obywateli powiedziało „nie” dla konstytucji Unii Europejskiej; „nie” powiedziała również Holandia. Wywołało to spore zaniepokojenie w Brukseli i nie tylko. Odrzucenie konstytucji unijnej przez tak znaczące kraje odbije się na gospodarce, szczególnie krajów nowo przyjętych do UE. Po pierwsze, oznacza to, że wiele krajów unijnych (w tym również Litwa) nie otrzyma obiecanych subsydiów. Wiadomo już, że w 2007 roku nasze państwo otrzyma od UE znacznie mniej pieniędzy niż przewidywano, a to oznacza spadek stopy gospodarczej kraju. Niepokojący jest również notowany spadek kursu euro wobec dolara. Jakie będą dalsze tego konsekwencje, trudno przewidzieć.

Niestety, litewskie elity polityczne nie mają czasu tym się przejmować, gdyż są uwikłane w intrygi i polityczne skandale. Ekipa rządząca w ogóle dostaje obłędu, gdyż widzi, że z trudem sklecony rząd może się rozpaść. Poza tym stale ktoś kogoś oskarża o korupcję, nadużycia... Jedynie twórczość ministra gospodarki Wiktora Uspaskicha, który ponoć protegował własne firmy, badają aż trzy sejmowe komisje. Minister w odwecie dogrzebuje się do różnych sprawek mera miasta Arturasa Zuokasa. Premier zaś usiłuje odciąć się od tych igrzysk i nawołuje polityków do pracy. Ci pracują, ale... jakoś jednokierunkowo. Znaleźli np. czas na wprowadzenie nowych podatków. Jednym się je ociupinkę obniży, innym – znacząco podniesie – a w sumie rząd jeszcze na tym zarobi. Będzie z czego utrzymywać wypasiony aparat biurokratyczny. Tym bardziej, że ten nadal puchnie. Chociaż nie wiadomo, co dalej z obiecanymi nam unijnymi dopłatami, rząd zapowiedział rozmnożenie urzędników o dodatkowe 500 osób. Premier oświadczył, że to kadra niezbędna do podziału unijnych środków. Utrzymywać ją się zamierza również z pieniędzy unijnych. Czyli nowy narybek biurokratyczny jakoś się wyżywi... kosztem tych, dla których przeznaczone są docelowe środki UE.

Ale dlaczego właśnie Francja, jedno z największych państw członkowskich, powiedziała „nie” dla konstytucji europejskiej? Dlaczego jej śladem podążyła Holandia? Niektórzy politolodzy mówią, że oznacza to początek kryzysu politycznego i gospodarczego w Europie, inni – że jest to protest przeciwko przyjęciu do Unii nowych członków. Jeszcze inni tłumaczą, że to, co się wydarzyło, jest wynikiem niezadowolenia obywateli tych krajów ze swej polityki wewnętrznej, pogarszającej się sytuacji gospodarczej oraz dużego bezrobocia. Może to, na przykład, mieć negatywny wpływ na wprowadzenie euro. Sceptycy snują jeszcze bardziej czarne prognozy. Straszą, że jest to początek rozpadu układu unijnego. Nie wyciągajmy zbyt pochopnych wniosków, nie wiemy bowiem ile jeszcze krajów może powiedzieć „nie” dla europejskiej konstytucji. Jeżeli większość, to trudno będzie mówić o jakiejkolwiek jedności.

Podatkowy obłęd. W ciągu roku cena ziemi w dużych miastach wzrosła dwukrotnie. W związku z tym politycy znowu chcą wydoić podatnika, a mianowicie, podatek za ziemię obliczać według jej aktualnej ceny rynkowej. Co prawda, wielu polityków zapewnia, że w tym roku podatki za ziemię nie ulegną zmianie. Zgodnie z ustawą, roczny podatek za ziemię (zarówno dla przedsiębiorców jak dla osób prywatnych) wynosi 1,5 proc. ceny działki.

Obecnie na Litwie obowiązuje ustalona w 1994 roku stawka podatku bazowego za ziemię. Tym niemniej, w ciągu tego okresu państwo kilkakrotnie indeksowało wartość ziemi, czyli formalnie zwiększało wysokość podatków. Oczywiście, im wyższe podatki, tym większe zarobki i dochody będzie miało Centrum Registru, czyli kataster. Już od trzech lat na Litwie są sporządzane tzw. aktualne mapy realnych cen rynkowych ziemi, by w ten sposób regulować (czyli podnosić) podatki. Ale to zaledwie początek. Ostatnio sporządzaniem rynkowych map ziemi zainteresował się poseł na Sejm, wiceprezes Partii Pracy Viktoras Muntianas. Poseł planuje wnieść do ustawy podatkowej o ziemi poprawki, na mocy których o wysokości podatku będzie decydowała też lokalizacja działki (np. w pobliżu lasu, jeziora), dzielnica, w której takowa się znajduje, wreszcie – czy jest to gleba uprawna (skoro tak, to czy żyzna), a może jest to „udający” pole uprawne plac pod budowę?.. Biada więc tym, którzy mają działkę z widokiem na coś ładnego.

Z kolei nowy minister finansów Zigmas Balczitis jest zwolennikiem nowelizacji ustawy o nieruchomościach. Obywatele ten entuzjazm obserwują z przerażeniem. Czekają, czy zostaną opodatkowane tylko nieruchomości o przeznaczeniu komercyjnym, czy wszystko jak leci: mieszkania w dzielnicach sypialnych oraz rozsypujące się chałupiny (pałace pomijam) na Zwierzyńcu i Antokolu... Dążąc do tego podatku rząd robi z nas bogatych właścicieli nieruchomości, a wszystko tylko po to, by po raz kolejny sięgnąć obywatelowi do kieszeni.

A wszystko ponoć z myślą o narodzie. Okazuje się bowiem, że wręcz charytatywny cel przyświeca posłom w związku z podwyższeniem przedsiębiorstwom na okres dwóch lat podatku od zysku. W 2006 roku będzie on wynosił 19 proc., w 2007 – 18 proc. A cel charytatywny dlatego, że jeśli wierzyć przewodniczącemu sejmowej komisji budżetowej Jonasowi Lionginasowi, uzyskane w ten sposób pieniądze (710 mln Lt) rząd przeznaczy na sprawy socjalne. Oby...

Rośnie nowa piramida. Aktualnie na Litwie rośnie nowa bankowa piramida. Chodzi o to, że niejakie cypryjskie przedsiębiorstwo, reprezentujące bank „Belguva Service”, oferuje klientom nierealne odsetki, bo aż 24-36 procent rocznie. Od miesiąca „Belguva Service” w jednym ze stołecznych hoteli stale organizuje seminaria dla osób, które chcą się szybko wzbogacić. O dziwo, chętnych nie brakuje. Na tych seminariach spece od socjotechnik przekonują zebranych, jak niebezpiecznie jest chomikować pieniądze w domu... i nie tylko, bo, jak się okazuje, ryzykowne jest przechowywanie oszczędności również w zwykłych bankach... poza „Belguva Service”. Spece zwykle proponują kilka sposobów na szybkie pomnożenie oszczędności. Na przykład, 7 tysięcy euro lub dolarów, zdeponowanych na kontach „Belguva Service”, gwarantuje rocznie 24 proc. odsetek, 15 tysięcy – aż 36 proc. od zdeponowanej kwoty. Pracownicy banku zapewniają, że nie ma w tym żadnego ryzyka oraz że ich klienci przez wiele lat mogą się tylko byczyć i żyć jak rentierzy. Zaś bank dochód dla swoich klientów wypracowuje ponoć w udany sposób spekulując akcjami. Jakież to proste... I dlaczego inne banki na to nie wpadły?

Dziwne, ale naiwnych nie brakuje. Niektórzy nawet zaciągnęli pożyczki w innych, mniej pomysłowych, litewskich bankach, by zainwestować w ten cypryjski. Tymczasem z badań Litewskiej Komisji Papierów Wartościowych wynika, że bank ten jest ponoć zarejestrowany na jakiejś małej nieznanej wysepce i nie ma żadnych gwarancji ubezpieczeniowych. Zgodnie z litewskim ustawodawstwem, prowadzenie w naszym kraju jakiejkolwiek finansowej działalności wymaga zgody Banku Litewskiego lub Litewskiej Komisji Papierów Wartościowych. „Belguva Service” takiej zgody nie posiada. Mało tego, żaden z założycieli tego banku nie ma litewskiego obywatelstwa i w razie zawalenia się finansowej piramidy nie będzie kogo pociągnąć do odpowiedzialności. Dlatego Litewska Komisja Papierów Wartościowych apeluje do potencjalnych klientów o zachowanie zdrowego rozsądku. To miło z jej strony, ale co na to prokurator, który powinien by wkroczyć do takiego banku? I co na to politycy, którzy powinni rozumieć, że zawalenie się takiej piramidy może zachwiać również innymi bankami?

Wyboje na drodze do integracji. Przedsiębiorcy i eksperci nowych krajów unijnych, którzy dokonali analizy ostatnich planów sektora gospodarczego Unii i polityki unijnej wobec nowych członków, mają coraz więcej wątpliwości, czy ich warunki przedsiębiorcze i gospopodarcze w procesie integracji choć trochę się polepszą i czy będą rozwijać się ich rynki. Chodzi o to, że mówimy o Europie jako o całości, zaś faktycznie jest ona podzielona na dwa obozy: kapitalistyczny i socjalistyczny (bo nowe kraje tak są przez staruszków odbierane). Władze unijne niedawno analizowały sytuację gospodarczą i perspektywy podległych krajów i okazało się, że oczekiwania nowo przyjętych członków mijają się z realiami. To może wywoływać frustracje, tym bardziej, że wspomniane władze nie zamierzają rezygnować ze sztywnych reguł – deficyt budżetowy krajów unijnych nie może przekraczać 3 proc. produktu krajowego brutto (PKB), a dług – 60 proc. PKB. Europejski Związek Konfederacji Przemysłowych i Pracodawców UNICE nie jest taką sytuacją zachwycony, bo przecież w gospodarce trudno się kierować żelaznymi regułami. Są w niej wzloty i upadki i trzeba się z tym liczyć.

W stosowaniu sztywnych reguł nie byłoby nic dziwnego, gdyby nie fakt, że aż 9 z 25 państw unijnych wytargowało sobie pewne ulgi finansowe. Fakt, że jednych w UE traktuje się bardziej łaskawie, a innych – po macoszemu – dziwi prezydenta Instytutu Wolnego Rynku Litwy Ugnisa Trumpę. Dlaczego od Litwy wymaga się finansowej dyscypliny, a od Niemiec i Francji nie? – pyta prezydent IWRL. Czy tu czasem nie działa zasada starszego brata i silnej pięści? Zdaniem Trumpy, jeśli wstąpimy do bloku wspólnej jednostki monetarnej (euro), możemy się okazać w gorszej sytuacji i znacznie słabsi gospodarczo, bo rynek finansowy Europy nie jest w tej chwili zbyt silny. Ugnius Trumpa radzi Litwie dobrze się zastanowić: czy warto łączyć się ze strefą euro.

Nowym krajom unijnym na nowych rynkach najtrudniej będzie się uporać ze sferą usług, która w Europie stanowi aż 70 proc. ogólnego obrotu. Tymczasem już się rozlegają głosy seniorów domagające się, by nie pozwolić nowym członkom na opanowanie ich rynków usługowych. Boją się, że usługi naszych specjalistów będą tańsze, ale też gorsze jakościowo, co uważają za zagrożenie dla swojej gospodarki. Z kolei u nas panuje opinia, że stare kraje unijne po prostu boją się naszych specjalistów, gdyż pod względem niektórych usług jesteśmy bezkonkurencyjni.

Komisja Europejska zwróciła się do duńskiej firmy konsultacyjnej z prośbą o przeprowadzenie badania wolnego rynku usług. Duńczycy stwierdzili, że największy potencjał w dziedzinie świadczenia usług mają: Holandia, Wielka Brytania, Austria, Finlandia i Włochy. Czyli seniorzy UE. Litwa, ich zdaniem, może zająć się turystyką i budownictwem domów mieszkalnych. Na opanowanie innych sfer usługowych raczej nie powinniśmy liczyć, ale... Badania badaniami, a od czego spryt? Pracownicy z dawnych demoludów (w tym Polacy i Litwini) już nieraz udowodnili, że nie są gorsi od rozpieszczonych wysokim poziomem życia zachodnich specjalistów. Nasi to potrafią. Niech im tylko pozwolą...

Julitta Tryk

Wstecz