Życie kulturalne

Koncerty w Domu Mickiewicza

Piękna i cenna inicjatywa Instytutu Polskiego w Wilnie i Muzeum Adama Mickiewicza doczekała szczęśliwie kolejnej edycji. W ostatnim dniu czerwca w urokliwym dziedzińcu mickiewiczowskim przy ul. Bernardyńskiej 11 po raz szósty zabrzmiała muzyka Letnich Koncertów. Zainaugurował je kwartet smyczkowy „Akademos” z Bytomia. Następnie (14 lipca) wystąpił Mariusz Bogdanowicz Trio z Warszawy. Oczekiwany jest przyjazd duetu: P. Kopiec i G. Szczepaniak (Warszawa) i Trio „Taratto” (Katowice). Na przedostatnim koncercie (11 sierpnia) zaprezentuje się kwintet jazzowy „Riot” z Wilna. Początek koncertów – godz. 18.00, wstęp – wolny.

Projektant rzeźby umył

Juozas Statkevičius – litewski dyktator mody, bodaj jedyny czujący się jak swój na największych pokazach, włącznie z Paryżem, dowiódł, że naprawdę czuły jest na piękno. Wileński dom mody Statkevičiusa wynajął robotników, którzy gruntownie umyli cztery grupy figur z brązu na Zielonym Moście. Symbolizują one rolnictwo, przemysł, oświatę i wojsko. Wyrzeźbione zostały przez Juozasa Mikenasa i Broniusa Pundziusa i ustawione w 1952 roku. Po odzyskaniu przez Litwę niepodległości „ludzie z mostu” przeżyli niejednokrotną nagonkę. W okresowych przypływach hurapatriotyzmu domagano się zniesienia figur. Znalazło się jednak liczne grono osób, które stanęły w ich obronie, słusznie sądząc, że te relikty socrealizmu są świadectwem czasu jaki Litwa przeżyła. Teraz rzeźby są czyste i pewnie przez dłuższy czas nic im nie będzie groziło.

Na Bernardyńskim – cisza

Grażina Dremaite – przewodnicząca Fundacji Wspierania Współpracy Litewsko-Polskiej im. Adama Mickiewicza cierpliwie czeka na podpisanie umowy dotyczącej kompleksowej renowacji Cmentarza Bernardyńskiego na Zarzeczu. Jak pamiętamy, Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa zadeklarowała przeprowadzenie prac, nad ich przebiegiem miała czuwać wymieniona Fundacja. Dwaj prezydenci objęli patronatem zabytkowy obiekt. Nawet uroczyście odsłonili na murze cmentarnym tablicę po łacinie informującą o tym fakcie. Dlaczego po łacinie – oto pytanie. Przecież większość spoczywających na tej starej nekropolii – to Polacy, w tym słynni profesorowie Uniwersytetu Wileńskiego, cała plejada znakomitych artystów plastyków, powstańcy i wojskowi wysokiej rangi. Nie wątpimy, że jako ludzie wykształceni znali łacinę, ale byli przecież Polakami. Zresztą, w naszych czasach z łaciną nie jesteśmy w wielkiej przyjaźni. Być może opóźnienie z umową – to wynik ogromnego zapracowania sekretarza ROPWiM Andrzeja Przewoźnika, który miał na głowie wiele problemów z otwarciem Cmentarza Orląt we Lwowie. Jak wiadomo, ze szczęśliwym finałem. I jakby w nagrodę Przewoźnik stał się ofiarą dzikiej lustracji w Polsce. Oby tylko z cmentarzem nie było jak z Celą Konrada. Pan minister Waldemar Dąbrowski podczas wizyty w Wilnie zapowiedział, że Cela powinna znów stać się świątynią romantyzmu, że osobiście nie spocznie i będzie czuwał, aby to doszło do skutku. A skutek taki, że Cela jest „świątynią” obcego biznesu.

Plaża na asfalcie

Paryżanie wylęgują się nad Sekwaną, a nasi – już drugi rok z rzędu – pod sztucznymi palmami na prawym brzegu Wilii, gdzie pluskają się też w basenie. Słowem pełny szpan i światowy blichtr. Rewia mody plażowej i dziewcząt z nogami od ramion. Chętnie korzystają z plażowych leżaków w czasie przerwy obiadowej urzędnicy okolicznych drapaczy chmur. Kąpiel w basenie – 5 litów (bilet na cały dzień), ale już za zagranie w siatkówkę trzeba zapłacić 10 Lt – za godzinę. Ma powstać też boisko koszykarskie.

Plener imienia Chaima Soutine

Na krótko Wilno zaistniało w życiorysie słynnego francuskiego malarza ekspresjonisty Chaima Soutine. Lecz był to decydujący czas. Po 1864 roku życie artystyczne w mieście zamarło. Wykształcona część społeczeństwa sprzeciwiała się rusyfikacji. Działały nadal malarskie rody Rusieckich, Romerów, Ślendzińskich. Jedyną inicjatywą artystyczną carskich władz stało się założenie w 1866 r. Szkoły Rysunkowej, której kierownikiem został malarz Iwan Trutniew – wychowanek ASP w Petersburgu. Jako stypendysta poznał główne centra sztuki na Zachodzie, wrósł w środowisko wileńskie i postawił szkołę na wysokim profesjonalnym poziomie. Pozbawiony szowinizmu otaczał opieką uczących się w szkole Polaków, Litwinów, Żydów. Ci ostatni okazali się najwybitniejszymi wychowankami, cieszącymi się światowym rozgłosem. To przede wszystkim Chaim Soutine i Jacques Lipschitz. Pamięci tego pierwszego w Wilnie organizowane są tradycyjne plenery malarskie. W tym roku – z udziałem 12 artystów z Litwy i Polski. Blisko 30 płócien, których tematyka oscylowała wokół „Soutin i Wilno” wystawionych było w galerii Związku Plastyków Litwy.

Andrzej Strumiłło – znów w Wilnie

Związki rodzinne i uczuciowe sprowadzają wciąż do Wilna znakomitego polskiego artystę i działacza społecznego – Andrzeja Strumiłłę. Urodzony w 1928 roku w Wilnie, ukończył Wydział Malarstwa Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Był profesorem tej uczelni. Uprawia malarstwo (jego bogactwo poznaliśmy m. in. przed kilku laty w galerii „Arka” na Ostrobramskiej), rysunek, grafikę, wystawiennictwo, scenografię, fotografię. Odbył wiele podróży po Azji. Przez dwa lata kierował pracownią grafiki ONZ w Nowym Jorku. Był organizatorem spotkań „Kultura i Środowisko” w Wigrach. Obecnie prowadzi gospodarstwo rolne we wsi Maćkowa Ruda nad samą Czarną Hańczą w woj. podlaskim. W swojej posiadłości (stadnina przepięknych koni i zbiór najwyższej urody roślin i drzew) zrealizował pomysł międzynarodowych plenerów rzeźby w granicie Integrart. W związku z jednym z nich powiedział: „Czarna Hańcza jest jedyną polską rzeką płynącą do Niemna, nad brzegami którego biło serce Rzeczypospolitej Trojga Narodów, gdzie pozostały kości moich przodków i gdzie w młodości uczyłem się pojmować życie i cenić jego trudne piękno. Niech mi wolno będzie w tym miejscu wyrazić osobiste wzruszenie i radość, że w plenerach uczestniczyli artyści wolnej Białorusi, Litwy i Polski razem z artystami Niemiec i Francji, wnosząc skromny wkład w budowę nowej Europy XXI wieku...”

W połowie bm. w Vlado Vildžiuno galerija – Wileńskie Centrum Sztuki w Jerozolimce otwarto wystawę rzeźb i fotografii Andrzeja Strumiłły.

Katedra w rusztowaniach

Szczeliny, które powstały na elewacji i ścianach wewnątrz katedry, stały się poważnym sygnałem do przeprowadzenia specjalistycznych badań. Obecnie świątynia jest w remoncie. Zabezpieczane są dekoracje architektoniczne i remontowana część szczególnie zagrożonego dachu. W niebezpieczeństwie są też trzy figury świętych – Kazimierza, Heleny i Stanisława. Państwo jak dotychczas wyasygnowało 160 tys. Lt na remont katedry. Robotnicy wyprostowali też krzyż na dzwonnicy katedralnej, który odchylił się od przewidzianej normy mniej więcej o pół metra. Prawdopodobnie z powodu bicia sześciu zainstalowanych dość potężnych dzwonów.

Mer łabędzia podarował

Podarował nie byle komu, lecz samej Maryli Rodowicz. Piosenkarkę polską w Wilnie bez wątpienia kochamy i podziwiamy. Wspominamy jej występy, mamy nadzieję, że kiedykolwiek jeszcze do nas zawita. Wiemy, że jej dziadek przez pewien czas był nawet współwłaścicielem apteki „Pod łabędziem” (ta, na Ostrobramskiej, w pobliżu filharmonii). W jednym z wywiadów, podczas pobytu u nas, piosenkarka oświadczyła, że chętnie kupiłaby aptekę, ale władze litewskie się na to nie zgadzają. Na utarcie łez mer podarował Rodowicz łabędzia, który od XVIII stulecia był symbolem apteki i stał w jej oknie. Nie dociekamy, w jakich okolicznościach to uczynił... Dlaczego właśnie Rodowicz stała się posiadaczką łabędzia? Przecież właścicieli w ciągu stuleci było wielu. A może nowe wiatry powiały w sensie zwrotu Polakom należących do nich przed wojną nieruchomości? Niżej podpisana zna osobiście kilku właścicieli, nb. całkiem przyzwoitych kamienic. Pierwszy przykład z brzegu: ul. Basanavičiusa – dawniej Wielka Pohulanka, obecna siedziba dyrekcji transportu samochodowego, która po wycięciu pięknego drzewostanu (w tym drzew owocowych), wbrew protestom mieszkańców, buduje nowy gmach. Otóż, posesja ta (jeszcze jedna kamieniczka w głębi) należała do Macieja Jamontta, słynnego w Wilnie adwokata, rodzonego brata znakomitego artysty malarza Bronisława Jamontta. Mecenas Maciej Jamontt wywieziony został w 1939 roku do Mińska, gdzie zmarł w więzieniu. Jego żona i córka wyjechały do Polski i znalazły przytułek... w domu fornala, który pracował ongiś w ich majątku niedaleko Ejszyszek. Zofia Jamontt zachowała dokumenty i pamięć o pięknej siedzibie wileńskiej. Rodowicz przydał się łabędź, Jamonttównie przydałaby się przynajmniej jedna z dwóch kamienic z Wielkiej Pohulanki.

Halina Jotkiałło

Wstecz