Komentarz gospodarczy

W labiryncie ekonomicznych przemian

Pierwsze półrocze bieżącego roku upłynęło pod znakiem przemian politycznych, gospodarczych i socjalnych. Znowu zmienili nam się ministrowie, a każdy nowy chce się jakoś wykazać, a więc rozpoczyna zwykle od reform. Od tej urzędniczej nadgorliwości można dostać obłędu, tym bardziej, że jej owocem są legislacyjne knoty. Specjaliści twierdzą, że w tej części Europy należymy do rekordzistów pod względem liczby poprawek do ustaw, aktów poustawowych i przeprowadzonych reform. Wszystko to świadczy o braku kompetencji, bo skoro prawie każda nowo uchwalona ustawa natychmiast idzie do poprawki, gospodarka nigdy nie będzie normalnie funkcjonować.

Zresztą dotyczy to nie tylko gospodarki. Weźmy dla przykładu ochronę zdrowia. Minister ochrony zdrowia obiecał medykom podwyżki płac. Uwierzyli, zrezygnowali ze strajku i... kolejny raz zostali wystrychnięci na dudka. Teraz ministerstwo szykuje się do odarcia ze skóry pacjentów, nowe przepisy dotyczące leków refundowanych uderzą niemal w każdego z nas.

Nasza obecność w Unii Europejskiej również nie owocuje gruszkami na wierzbie. Spada kurs euro, rośnie dolara, a to oznacza, że Unia będzie obniżać subsydia nowym członkom. Obywatele z grubszą kiesą już dziś rezygnują z nabywania nieruchomości na Litwie. Kupują je w Europie Zachodniej, bo to się bardziej opłaca. Największy jednak cios, jaki ostatnio nam zadano, to wzrost cen paliwa. Odbije się to na całej gospodarce i na budżecie każdego z nas. Ale żeby nie było tak minorowo dodajmy, że właśnie od 1 lipca br. o 50 litów wzrosły na Litwie minimalne gaże i mniej więcej o tyle emerytury i renty. Gwoli sprawiedliwości jednak dodajmy, że niewielka to radość. Ten wzrost na papierze w życiu znacznie topnieje. Nie zmienia to faktu, że przez tę nieznaczną podwyżkę tysiące ludzi zostanie pozbawionych zasiłków socjalnych, drożej będą płacić za ogrzewanie itp.

Unia Europejska, choć boryka się z własnymi problemami, uważnie śledzi i karci nowicjuszy. Zresztą, jeśli chodzi o kłopoty ekonomiczne, to boryka się z nimi nie tylko Europa, ale cały świat. Codziennie na świecie umierają z głodu 24 tysiące osób, co trzy sekundy odchodzi chore dziecko. Ostatnio coraz częściej się mówi o anulowaniu zadłużenia najbiedniejszym krajom. Jednak porozumienia w tej kwestii jeszcze nie osiągnięto. Największy opór stawiają Stany Zjednoczone twierdząc, że długi można anulować, ale jeśli państwo nie umie uczciwie i rozsądnie gospodarować, to po roku lub dwóch wpadnie w nowe.

Znokautowani pacjenci. Minister ochrony zdrowia Žilwinas Padaiga znowu zaproponował szereg poprawek do listy leków refundowanych. Z nich wynika, że chorzy najmniej dopłacać będą tylko do tych najtańszych leków, zaś za lepsze i bardziej skuteczne będą musieli płacić prawie pełną cenę. Zdumiewa jednak to, że o wysokości refundacji leków będą decydować nie lekarze specjaliści, a specjalna komisja z ministerstwa ds. rekompensaty, czyli osoby zainteresowane, by ta lista była możliwie najkrótsza. Poza tym planuje się z listy skreślić wiele tańszych, najbardziej popularnych leków.

Po korekcie listy w najgorszej sytuacji znajdą się chorzy na raka, 25 tysięcy osób chorych na astmę oraz aż 70 tysięcy codziennie zmagających się z cukrzycą. Ci chorzy, to najczęściej ludzie średnio zarabiający albo emeryci. Statystyka wykazała, że 70 proc. z nich może miesięcznie dopłacić do leków zaledwie 10 litów, 12 proc. – 20 Lt, natomiast 4 proc. chorych nie jest w stanie dopłacić nawet 1-2 litów.

Tymczasem doradca ministra ochrony zdrowia, ds. polityki leków Eduardas Vaitkus, który kieruje komisją pracującą nad listą leków refundowanych, twierdzi, że przedstawiciele ministerstwa i farmacji swoją misję traktują z dużą odpowiedzialnością. Zgodnie z obecnie obowiązującym trybem, to firmy-producenci zwracały się do ministerstwa z umotywowaną prośbą o wciągnięcie takiego bądź innego leku na listę. Obliczając wysokość dopłaty za podstawę brano najniższą cenę danego leku w Europie dodając do niej jeszcze 5 proc. jego wartości. Była to właśnie cena, jaką płacił pacjent. Zdarzało się jednak, że producent uznawał, iż rynek danego kraju jest zbyt mały, więc lek, który we Francji kosztował równowartość 100 litów, na Litwie – 200. Do takiego leku 105 litów dopłacało ministerstwo, natomiast 95 musiał zapłacić pacjent. Tak było dotąd. Obecnie nowy minister oznajmił, że za podstawę obliczeń będą brane ceny w 6 krajach o podobnej sile nabywczej obywateli. Będą to Estonia, Łotwa, Polska, Węgry, Czechy i Słowacja. Jeśli np. w tych krajach lek kosztuje 200 Lt, to u nas też nie może on być tańszy i większość tej kwoty będzie musiał pokrywać pacjent.

Krócej mówiąc, zarówno Ministerstwo Ochrony Zdrowia, jak i producenci leków zdrowie pacjentów mają gdzieś... jedni po prostu kręcą swój biznes, inni im sprzyjają, chyba nie za ładne oczy, a chorzy niech piją ziółeczka... też zresztą nietanie.

 

Niższe subsydia – zapowiedź podwyżek cen. Unia Europejska już od pewnego czasu obniża Litwie subsydia na eksport mięsa i wyrobów mleczarskich. W ubiegłym roku Komisja Europejska o jedną piątą obniżyła nam subsydia na eksportowaną wołowinę, a dopłaty do serów zmniejszyły się o ponad 7 procent. Specjaliści z Ministerstwa Rolnictwa twierdzą, że ta tendencja się utrzyma.

Dyrektor Departamentu Organizacji Ogólnego Rynku Ministerstwa Rolnictwa Rimantas Krasuckis uważa, że polityka Unii Europejskiej generalnie jest nastawiona na obniżanie subsydiów. Tendencja ta zrodziła się pod naciskiem Światowej Organizacji Handlowej w celu maksymalnej liberalizacji rynków europejskich.

Tymczasem przedstawiciel Narodowej Agencji Płatniczej Juozas Brazgulis jest zdania, że w razie dalszych obniżek subsydiów, przedsiębiorstwa będą zmuszone do podwyżek cen i sprzedaży towarów w krajach pozaunijnych, co z kolei zmniejszy konkurencję na rynkach europejskich. Obniżenie subsydiów będzie też skutkowało obniżeniem cen skupu na Litwie. Zapowiadają to zarówno producenci nabiału jak i przetworów mięsnych.

Ekonomiści oraz przedsiębiorcy obawiają się, iż w przyszłości subsydia w ogóle zostaną zlikwidowane, co wpłynie na ceny. Pesymiści twierdzą, że za 3-4 lata wzrosną one trzykrotnie.

Trudniej zarobić na wynajmie mieszkania. Jeszcze do niedawna co zamożniejsi obywatele inwestowali w zakup mieszkań z góry przeznaczonych do wynajmu. Staje się to jednak coraz mniej opłacalne. Podczas gdy jeszcze przed pół rokiem właściciel, który wynajmował mieszkanie lokatorom, w ciągu 12 miesięcy mógł zwrócić od 7 do 9 procent kosztów nieruchomości, dziś już może liczyć tylko na 4-6 proc. Obecnie bardziej więc opłaca się nabyć i wynająć nieruchomość poza krajem. Wprawdzie stosunkowo niewielu naszych obywateli decyduje się na taki biznes, tym bardziej, że litewskie banki wciąż jeszcze bardzo niechętnie udzielają kredytów na takie cele. Co prawda, taką pożyczkę można już zaciągnąć w „Vilniaus bankas”, ale tylko pod zastaw nieruchomości znajdującej się na Litwie.

Odpadowe perypetie. Zgodnie ze statystyką, każdy mieszkaniec Litwy rocznie produkuje 150 g elektronicznych odpadów (chodzi o zużyty sprzęt elektroniczny), podczas gdy Unia Europejska stawia wymagania, by w 2008 roku na obywatela przypadało ich 4 kg. W związku z tym od 1 stycznia 2006 roku producenci i importerzy urządzeń elektronicznych co roku będą musieli przedstawiać dokumenty potwierdzające finansowanie kosztów utylizacji tych odpadów. Przedsiębiorcy obawiają się, że nie wykonają planu oszacowanego na 4 kg rocznie, co może zaowocować poważnymi kłopotami. Dlatego od nowego roku każdy większy sklep, w którym klient kupi np. żelazko, będzie zobowiązany przyjąć od niego stare, podlegające utylizacji. Tymczasem sklepy nie mają stosownych pomieszczeń do składowania i chronienia takich odpadów. Powstaje też pytanie, co począć ze starymi telewizorami, lodówkami? Przecież klient ich nie udźwignie, a więc będą do tego potrzebne specjalne służby. Takich również jak dotąd nie ma, zresztą nikt nie wie, na jakich zasadach mają działać, z czego się utrzymywać.

Bomba paliwowa tyka. Ceny ropy naftowej na rynkach światowych nadal lecą w górę. Wiadomo, że drogie paliwo winduje ceny dosłownie na wszystko, a te z kolei obniżają zdolność nabywczą obywateli. Ekonomiści przewidują, że ropa nadal będzie drożeć. Zaistniałą sytuacją na rynkach światowych są szczególnie zaniepokojeni Francuzi i Niemcy, choć droższe paliwo najbardziej odbije się na gospodarce takich krajów jak Litwa, Łotwa.

Czekają nas więc podwyżki cen na wszystko. W tej sytuacji marną pociechą jest fakt, że od 1 lipca o 50 litów wzrosły minimalne płace zarobkowe oraz (podobnie) emerytury. Niektórym ta podwyżka nie tylko nic nie da, a wręcz odwrotnie, uszczupli ich budżet, bowiem wiele rodzin z tej racji utraci prawo do zasiłku socjalnego. Oznacza to, że będą płacić pełną cenę za ogrzewanie, wodę, ich dzieci nie otrzymają w szkole darmowych obiadów itp.

Ponieważ większość podwyżek związanych jest ze wzrostem cen na paliwo, wiele osób zaczyna główkować, jak podłatać swój budżet. Niektórzy po benzynę wyruszają na Białoruś, inni – do obwodu kaliningradzkiego, jeszcze inni dostosowują swoje samochody do spalania gazu. Firmy montujące w autach gazowe urządzenia zacierają ręce, bo do przeróbki ustawiają się kolejki.

Słowem, najbliższe półrocze w gospodarce ogólnoświatowej, europejskiej i litewskiej zapowiada się może ciekawie, ale na pewno nie tęczowo. Nie wróży to najlepiej również gospodarstwom prywatnym. Niestety, już dawno odzwyczailiśmy się od optymistycznych prognoz, możemy jednak zawsze liczyć na cud...

Julitta Tryk

Wstecz