Jego Wysokość SŁOWO

Pi razy oko

Bodaj najbardziej rozpowszechnioną i najczęściej używaną odmianą języka – nie tylko polskiego – jest styl potoczny, jedna z odmian języka mówionego, który występuje zasadniczo w dwóch postaciach: monologu i dialogu. Ponieważ bardzo rzadko się zdarza, by człowiek rozmawiał sam z sobą, monologi swoje kieruje do słuchaczy. Inaczej mówiąc – wygłasza wszelkiego rodzaju mowy, prelekcje, wykłady. Są one zwykle przygotowywane zawczasu, dzięki czemu mają formę słowną, opracowaną, zależnie od tematu i audytorium, na odpowiednim poziomie literackim i intelektualnym. Nam jednak chodzi o inną postać języka mówionego – dialogową. Zawiera ona o wiele więcej cech właściwych mowie żywej. W codziennej potocznej rozmowie ludzie przekazują sobie wzajemnie swe myśli, życzenia, uczucia, wszelkiego rodzaju informacje nie zastanawiając się specjalnie nad ścisłością sformułowań. Z dużą swobodą posługują się słowami wyrażającymi ich emocje, często pomagają sobie mimiką, gestem, intonacją. Jest to styl bogaty i barwny, który pozwala nam nie tylko nazwać otaczającą nas rzeczywistość, ale i wyraźnie, dowcipnie, a często i dosadnie tę rzeczywistość scharakteryzować. Ten jakże funkcjonalny styl służy nam przede wszystkim w kontaktach codziennych w kręgu rodziny, w rozmowach z bliskimi, przyjaciółmi.

Czym się różni od innych stylów? Najbardziej chyba użyciem swoistych frazeologizmów, a także, choć w mniejszym stopniu, sposobem pomnażania słownictwa. Jeśli chodzi o gramatykę, nie różni się od reguł stosowanych w języku ogólnopolskim. Chyba że wplatamy do rozmowy – świadomie lub nieświadomie – zwroty gwarowe, które podlegają odrębnym regułom. Styl potoczny bowiem wiąże się ściśle z terytorialnymi odmianami języka ogólnopolskiego. Powiemy więc z wileńska, że ten lasonek haniebnie nam się podoba. Jednak urok tego lasonka, który tak bardzo, czyli haniebnie się nam podoba, może ocenić tylko nasz krajan. Kiedyś wybitny polski językoznawca i znawca języka (to są różne rzeczy) Jan Miodek opowiadał, jakim osobistym, wręcz intymnym doznaniem bywa dla niego wplecione do rozmowy jakieś śląskie gwarowe słowo. Podobne wrażenie miałam czytając piękną prozę poetycką pana Wojciecha Piotrowicza (zbiorki Podzwonne sośnie, Igła i spowiedź), gdzie w pięknym tworzywie literackim tak naturalnie znajdują „prawo obywatelstwa” (cudzysłów świadczy, że ten piękny zwrot jest nie mój, tylko Mickiewiczowski) duha, drenne hołoble, przeorane wagi na polu.

Jeśli chodzi o fonetykę, odrębności są raczej rzadkie, choć zauważyć należy, że styl potoczny, w odróżnieniu na przykład od stylu przemówień, charakteryzuje się mniej staranną wymową, uproszczeniem lub całkowitą redukcją grup spółgłoskowych: szejset, pięset, myśnik, rzemieśnik, japko zamiast: sześćset, pięćset, myślnik, rzemieślnik, jabłko. Bywa też terytorialnie zróżnicowany pod względem fonetycznym.

Gdzie więc mamy szukać największych różnic? Oczywiście, w słownictwie. Do wypowiedzi potocznych, które zazwyczaj poddawane są mniejszej kontroli mówiącego („słowo jak wróbel: poleciało, nie złapiesz”), dostają się często formy, wyrazy i zwroty regionalne, nieobjęte normą literacką. Przenikają również różne elementy gwar środowiskowych przede wszystkim ze względu na ich ekspresywność i silne zabarwienie emocjonalne.

Tu pozwolę sobie na mały ekskurs językowy w głąb wieków. Elementy słownictwa i frazeologii potocznej znajdujemy w najstarszych utworach, takich, jak Pieśń o zabiciu Jędrzeja Tęczyńskiego, Satyra na leniwych chłopów czy O zachowaniu się przy stole. Dwa pierwsze są anonimowe, trzeci, co w średniowieczu należało do wyjątków, ma wymienionego autora o nazwisku Słota. W tekstach mamy takie mocne zwroty, jak: kłamacie, chłopy, jako psy; nie stojicie wszytcy za jeden palec jego; a mnogi idzie za stół, siędzie za nim jako wół, jakoby w ziemię wetknął kół.

Elementy realistyczne, wywodzące się z języka potocznego przybliżyły też polskiemu czytelnikowi nader popularną w średniowieczu literaturę apokryficzną, to znaczy utwory o tematyce biblijnej, nie umieszczone w kanonie biblijnym. Wymienić tu można Rozmyślanie o żywocie Pana Jezusa. Przedmiotem tego utworu są sfabularyzowane sceny z życia Maryi i Jezusa. Oto opis Maryi, która „była cicha, mądra, roztropna, śmierna, lubieżna (łagodna), posłuszna, utulna i jinemi wszemi cnotami okraszona”. Przytoczona jest też rozmowa Maryi i Józefa w czasie uciążliwej podróży do Betlejem. Maryja mówi: „dwój lud widzę przed sobą, jeden płaczący, a drugi wiesielący się”, na co Józef jej odpowiada: „Siedzi, dzierży klusię (źrebię) i nie mówi próżnych słów. (Są to staropolskie formy rozkaźnika, dziś – siedź, nie mów). Bardzo plastycznie są przedstawione działania małego Jezusa, który „naczyrpał wody w podołek swego odzienia i nosił jako w wiedrze” lub „zawiesiwszy ssąd (naczynie) na promieniu słonecznym i ciągnął za sobą słońce jako powróz z tym wiadrem” .

W słownictwie języka mówionego sporo jest wyrazów i zwrotów frazeologicznych o zabarwieniu potocznym. O głowie mówimy łeb, łepetyna, makówka (główka jak makówka), mózgownica, pała (łysa pała). Takie stereotypowe określenia jak niemądry lub dosadniejsze głupiec – to jołop, baran, osioł, zakuta pała, głąb kapuściany, but z lewej nogi, pień, noga. Wyrazy potoczne odznaczają się wielofunkcyjnością. Tak więc czasownik machnąć, który w zasadzie oznacza „zrobić coś szybko” w zależności od sytuacji może oznaczać różne czynności: machnąć list znaczy – szybko napisać list, machnąć jakiś ciuch – szybko uszyć coś z ubrania, machnąć się za mąż – wydać się szybko za mąż, machnąć się długopisami – zamienić się długopisami, machnąć się nad morze – szybko wyjechać itd. Słownictwo potoczne nie ma charakteru zamkniętego. Ciągle się wzbogaca, rozszerza, zmienia wraz ze zmieniającymi się realiami życia. Jednym ze źródeł tego wzbogacania jest tworzenie nowych rzeczowników przy pomocy przyrostków, np.: ordynus, muzykus, nerwus, pijus, jąkała, darmocha, kłamczucha, gnieciuch, uparciuch, cwaniak, ponurak, ważniak i wiele innych. W słowotwórstwie potocznym często zmiana przyrostka zmienia barwę wyrazu: nienacechowany staje się nacechowanym: urzędnik – urzędas. Ten urzędas jest wyrazem nacechowanym emocjonalnie, o dość silnym zabarwieniu ujemnym.

Jedną z głównych cech stylu potocznego są związki frazeologiczne. Potoczną frazeologię cechuje konkretność, obrazowość: iść po trupach, rozpychać się łokciami, wstać lewą nogą, trzymać język za zębami, nabrać wody w usta, nie puścić pary z ust (z gęby), stać z założonymi rękami, podpierać ścianę, leżeć do góry brzuchem, wyciągnąć nogi (umrzeć), z niejednego pieca chleb jeść, mieć muchy w nosie, zalewać sadła za skórę, ciosać kołki na głowie, świdrować oczyma, być kulą u nogi, pętać się pod nogami, mieć fioła na czymś, pracować za psie pieniądze, małe piwo, dzień Matki Boskiej Pieniężnej, pi razy oko, urodzony w niedzielę.

Przytoczone wyżej przykłady wskazują na ważną cechę stylu potocznego – jego ogromną ekspresywność, tendencję do ubarwiania, udowcipniania języka.

W zdania stylu potocznego często bywają wplecione wszelkie zwroty i wyrazy bezmyślnie powtarzane, które pewnym ludziom zastępują luki myślowe w wypowiedzi. Do najczęstszych należą: kochany, kochana, panie, bracie, wiesz i tak dalej.

Frazeologizmy mowy potocznej są dość zróżnicowane pod względem zabarwienia emocjonalnego. Obok takich, które mogą być użyte w tekstach pisanych, wiele z powodu dosadności, rubaszności, a nawet wręcz nieprzyzwoitości, oczywiście, nie nadaje się do druku, a i do rozmowy w szerszym gronie również. Są jednak atrakcyjne ze względu na cięty charakter, dowcip, obrazowość, trafność porównań. Stosowanie wyrazów potocznych zależne jest od sytuacji, w jakiej się odbywa rozmowa, od osoby, do której się mówi. Mimo że łeb nie jest wyrazem nieprzyzwoitym, jednak student nie powie profesorowi, że bolał go łeb, więc się nie przygotował do seminarium. Wyjątkowo rażący błąd stylistyczny popełnił nie tak dawno jeden z dziennikarzy wileńskich pisząc, że władze litewskie „olały” pogrzeb Miłosza. Nie na miejscu był też podpis pod pewnym zdjęciem, głoszący o jakimś obciachu.

Natomiast w utworach literatury pięknej, gdzie ważnym elementem stylistyki jest indywidualizacja języka bohaterów, wyrazy i zwroty frazeologiczne rodem z mowy potocznej są jak najbardziej na miejscu. Przypomnijmy choćby język Zagłoby z Trylogii Sienkiewicza. Obok zwrotów retorycznych wyszukanej konwersacji (lubił przecie uchodzić za obytego, umiejącego się znaleźć w każdym towarzystwie, boć z niejednego pieca chleb jadł) bohater ten używa wiele zwrotów dosadnych, rubasznych, a nieraz i takich, których zesromane (zawstydzone) dziewki wolały nie słuchać: zbój, basałyk, szelma, kiep (ten kiep był wyrazem bardzo nieprzyzwoitym, oznaczał bowiem szczególnie wstydliwą część ciała ludzkiego), czegóż ślipia wytrzeszczasz, jak kot na spyrkę. Język Onufrego Zagłoby podbija czytelnika dowcipem, komizmem. Pamiętamy jego dyskusję o rodowodzie Podbipięty – z Myszykiszek, czy też z Psich Kiszek, herbu szlacheckiego Zerwikaptur, czy też Zerwipludry według Zagłoby (pludry – spodnie).

Humor mowy potocznej zwykle oparty jest na kontraście. Młodego chłopca często nazywa się starym koniem, przyjaciela po prostu starym. Humor frazeologii potocznej bywa swoistą obroną przeciw trudnym warunkom życiowym, w okresie nieszczęść, wojen. Przykładem może być bogata frazeologia okresu okupacji hitlerowskiej, wyrażająca protest przeciwko najeźdźcy.

Już przed wojną ogromną popularnością cieszyły się w Polsce felietony Wiecha (Stefana Wiecheckiego), a w latach powojennych po prostu nieprzyzwoicie było nie znać powiedzonek Walerego Wątróbki czy też Maniusia Kitajca.

Wszystko się jednak w życiu zmienia, frazeologizmy mowy potocznej również. Dziś wiele z nich brzmi bardziej z angielska niż z polska. Czy to jest cool? Nie wiem.

Łucja Brzozowska

Wstecz