Mickiewiczowskie imię

Gloryfikuje dzień...

Tegoroczny wielki Jubileusz Mickiewiczowski zbiega się z mniejszym jubileuszowym wydarzeniem polskiego życia literackiego na Litwie. Mija 150 lat od śmierci Wieszcza i 20 lat od ukazania się antologii poetyckiej Sponad Wilii cichych fal (Kowno 1985). Te dwie, pozornie bardzo odległe daty, ewokujące również niewspółmierne jakości, zazębiają się jednak o siebie.

Nieśmiertelne dzieło wielkiego rodaka, niemożliwe do powtórzenia czy prześcignięcia, trwa w świadomości pokoleń literackich, co potwierdzili także współcześni polscy poeci Litwy.

W nazwanej antologii, prezentującej twórczość 15 autorów (i bardziej, i mniej udane utwory niektórych) znajdujemy kilka tekstów o tematyce mickiewiczowskiej. Są to bardziej udane, pomysłowe, konceptualne wiersze Wojciecha Piotrowicza Nowogródzki jesienny dzień i 26 listopada 1855 roku w Konstantynopolu oraz mniej wymyślne teksty Marii Łotockiej Deszcz nad Świtezią, Oni się już nie spotkają i Gwiazdą pozostań.

W Roku Mickiewiczowskim warto może przypomnieć, że jednym z najważniejszych wyróżników współczesnej polskiej poezji na Litwie jest właśnie tematyka, związana z biografią i twórczością naszego Wieszcza.

W ciągu ostatnich dziesięcioleci, wraz z mnożeniem się poetów i tomików autorskich, wyłonili się nawet literaci, którzy, tak jak, na przykład, Michał Wołosewicz, uczynili z niej swego rodzaju specjalizację. Zajmowała ona niemało miejsca także w dorobku przedwcześnie pożegnanego Sławomira Worotyńskiego. Doszło wreszcie do tego, że niektórzy z piszących jakby zaczęli poczuwać się do obowiązku stworzenia czegokolwiek ze wzmianką czy aluzją do Wieszcza, niezależnie od tego, mają predyspozycję do poruszania danej problematyki czy nie. Jak zawsze w takich wypadkach dochodzi nieraz do spłycenia ambitnej przecież tematyki.

Współcześni poeci wileńscy, jak przedwojenni regionaliści, uważają Mickiewicza za swojego protoplastę, mają do niego większe prawa ze względu na wywodzenie się z tego samego regionu. Słusznie zauważył w swoim czasie znawca także poezji wileńskiej Wojciech Jerzy Podgórski: (...)prawdziwą, wyczuwalną potrzebę poetyzowania stwarza wilnianom Mickiewicz, „ich” Adam. W stosunku do Niego mogą sobie pozwolić na większą poufałość. Czują się z Nim związani o wiele silniej niż mógłby to o sobie powiedzieć ktokolwiek inny, gdziekolwiek indziej mieszkający poeta polski. Rozmowa z Mickiewiczem trwa.(...)

Będąc poetą, mieszkając w Wilnie, przemierzając niemal codziennie ulice, upamiętniające niegdysiejszą obecność Wieszcza trudno się nie pokusić o filareckie rojenia (Wojciech Piotrowicz).

Mickiewicz przybył do Wilna w 1815 r. i swoje pierwsze kroki skierował podobno ku Ostrobramskiej Matce Miłosierdzia. Będąc studentem uniwersytetu zmienił niejedno mieszkanie. Najbardziej znane wileńskie adresy poety bądź obiekty, upamiętniające jego związek z naszym miastem, są często inspirującym tworzywem dla współczesnych literatów wileńskich.

Romuald Mieczkowski, jakby kontynuując tradycję międzywojennych regionalistów (Witolda Hulewicza, Tadeusza Łopalewskiego, Wandy Dobaczewskiej) kolejny raz przywołuje Zaułek Bernardyński, gdzie w byłym mieszkaniu poety mieści się dzisiaj muzeum. Wiersz W podwórzu u Mickiewicza, powstały w 1987 r., odtwarza sytuację po niewymyślonym „niedawnym pożarze”. Nawiązujące do niej pytanie Czy wróci tu kiedyś poeta ma, bez wątpienia, głębszą wymowę:

Czy wróci tu kiedyś poeta

co z miastem cierpiał

i na obczyźnie je sławił

klamka zapadła –

w jego domu martwa cisza

Zaułek Bernardyński

prowadzi donikąd – (...)

Dzisiaj zaułek już nie prowadzi donikąd, zaś postawione na początku pytanie jest stale aktualne. Nie chodzi przecież tylko o materialne ślady obecności poety. Tych nawet nie brakuje.

Materialnie obecność Mickiewicza w Wilnie unaocznia chociażby popiersie W Świętojańskim kościele w Wilnie (tytuł wiersza Wojciecha Piotrowicza):

(...)Na stulecie urodzin

drugie pokolenie dłużników

ustawiło w świątyni popiersie (...)

 

(...)Nad tobą wizerunek

Tej co w Ostrej świeci...

w miejscu

gdzie jako student stawałeś pod ścianą (...)

Materialną obecność Mickiewicza w Wilnie unaocznia także pomnik dłuta Gediminasa Jakubonisa, odsłonięty w 1984 r., z którego to pomnika cieszy się Gotycka Anna w wierszu tegoż Piotrowicza, zapowiadając długowieczność i sobie, i „kamiennemu Adamowi”.

Wypowiadane przez upersonifikowany kościół św. Anny optymistyczne

(...) tu jesteśmy

i – będziemy

jest stonowane przez refleksję Poetyckie popołudnie pod pomnikiem Adama Mickiewicza, która nawiedza Alicję Rybałko:

ON w dal spogląda. Myśmy tacy mali.

Nasze usta są całkiem malutkie.

Wilno patrzy na nas z tej dali

i coś mówi bramami na kłódkę. (...)

To bardzo pojemna, jak się wydaje, myśl. Nasze usta są całkiem malutkie – nie tylko dlatego, że jeszcze niedawno nie mogliśmy o wszystkim mówić; nie tylko dlatego, że nie ma wśród nas poetów, myślicieli, działaczy na miarę Mickiewicza. Może także dlatego, że nie umiemy należycie zatroszczyć się o swoją, a w tym wypadku też o światową spuściznę, że składając wiązanki kierujemy wzrok Do wieszcza „Adomasa” w Wilnie (tytuł wiersza Zbigniewa Maciejewskiego), jakby Poeta zmienił swoją przynależność narodową.

Jesteśmy mali, bo niszczeje nasze świeckie sanktuarium – Cela Konrada. Wiersz Romualda Mieczkowskiego Podłoga w Celi Konrada, z tomiku o tymże tytule, powstał przed dwunastoma laty:

O nieokreślonym brązowym odcieniu

ciężkim i ciemnym

przytłaczającym ciepło drzewa

daleko jej do przedniej roboty

nierówna chropowata deska

w szczelinach pazur zapomnienia

w jakim kącie ogrzewał Wieszcz ręce

w które wypatrywał okno

skąd wieści gorączkowo czekał

czy była już wtedy podłoga

a może zimna posadzka

i ściany w zaciekach

Inspiracją motywów mickiewiczowskich we współczesnej polskiej poezji na Litwie stają się także często odwiedziny „kraju lat dziecinnych” poety. Jeżeli podczas jednodniowej wycieczki, utrudnionej obecnie przez pokonywanie granicy litewsko–białoruskiej, nie uda się dotrzeć do Zaosia, gdzie się urodził poeta (stąd może brak wierszy o Zaosiu), to już na pewno nie ominie się Nowogródka, gdzie, według poetyckiej relacji Wojciecha Piotrowicza:

(...) w domu nie ogrzanym oddechem Poety

po trzykroć budowanym – kartki lub portrety

Czas uszczuplił nieliczne autentyzmu szczątki

I gromadzi pochodnych pochodne pamiątki (...)

Jednakże pomimo tej szczupłości pamiątek, pomimo nieuchronnego prawa przemijania obecność poety trwa, nie pozwala zapomnieć, jak w wierszu Aleksandra Śnieżki, że On był wśród nas:

(...)Nie ten już dom, nie te komnaty,

Lecz pomną drzewa i ta ziemia

Przyszłego Wieszcza błogie lata

I Muzy pierwsze objawienie.

 

U stóp kurhanu głowę schylam,

W Świtezi wodach nurzam dłonie,

Pochłaniam sercem każdą chwilę,

Gdy wszystko dziś mi mówi o Nim. (...)

Skoro się już dotarło do Nowogródka, nie sposób nie poddać się sugestii, pochodzącej od samego Poety, nie sposób nie przywołać Świtezi. Poeci wileńscy nawet nie próbują przybliżać się do Wieszcza w opiewaniu uroków Świtezi, przekazują raczej jakieś reminiscencje, wrażenia, asocjacje, jakie wywołał ten czy inny pobyt nad jednym z najbardziej literackich jezior. Maria Łotocka zapamiętała Deszcz nad Świtezią. Wojciech Piotrowicz napisał Piosenkę o Świtezi, brzmiącą lirycznie, melodyjnie, gdyż jest przeznaczona dla uczniowskiego zespołu artystycznego „Świtezianka”:

Nad Świtezi wodą modrą, czystą

Bujne głowy pochyliły drzewa.

Wiatr poruszył gałęzią stulistną,

O legendzie dawnej słowik śpiewa (...)

Wykaz motywów topograficznych, związanych w polskiej poezji wileńskiej z osobą i twórczością Mickiewicza, byłby bardzo zubożony, gdybyśmy pominęli wiersze, wnikające w zawiłe dzieje miłości Adama i Maryli.

W cytowanym już wierszu Aleksandra Śnieżki On był wśród nas są przywołane nie tylko Nowogródek, Świteź, lecz także Sędziwy gaj w Tuhanowiczach. Posiadłość Wereszczaków, niestety, nie zachowała się, są jednak drzewa, pamiętające, być może, jakieś dramatyczne, poufne zwierzenia kochanków.

Częstszym niż Tuhanowicze obiektem zwiedzania, a co za tym idzie, częstszym motywem literackim są jednak Bolcieniki. Tutaj jest więcej do oglądania, bo zachował się jeszcze dworek Puttkamerów. W poetyckiej wizji Piotrowicza, jaką przynosi wiersz Bolcieniki, na realia XIX–wieczne nakłada się rzeczywistość powojenna, profanująca resztki byłej świetności:

(...) Pałacyk się czerwieni strojny w ostrołuki

na piętrze w kołchozowej księgowości sztuki

arkana

pogrążone stukają liczydła

na parterze złocona biel kafli zastygła

w salonie hrabiny

kierowniczka klubu (...)

Znalazłszy się kiedyś W parku Puttkamerów Sławomir Worotyński był bardziej urzeczony pięknem natury i trwałością, niezniszczalnością miłosnego uczucia:

Pod rozmarzonej zwrotki sadem,

jak na młodości wiecznym balu,

gdzie na poezję czekał Adam,

akacje kwitną mleczno–białe. (...)

 

Sentymentalnej nuty termin

dobiera do pałacu klucze,

lecz milczą mury Puttkamerów.

Akacje kwitną. I uczucie. (...)

Parafrazując Mickiewicza, można by użyć także następującej zachęty dla pielgrzymujących tropami wielkiej miłości: „Ktokolwiek będziesz w bolcienickiej stronie, w Gaiku pomnij zatrzymać twe konie”.

Usłuchał tego wezwania Wojciech Piotrowicz, który będąc w Bolcienikach zwrócił uwagę nie tylko na pałacyk, lecz także na słynny Gaik. Jego zieleń ukrywa kamień, który był ponoć niemym świadkiem tajnych spotkań Adama z Marylą, wtedy już hrabiną Puttkamerową:

Pośród starych drzew co drzemią

znikli Adam i Maryla (...)

pośród niwy brunatnej oaza zieleni

głaz omszały dwie linie prostopadłe znaczą

rosa na liściach drżących tęczowo się mieni

w Gaiku pracowity swój żywot kołaczą

mrówki

 

Ni Tadeusza ani Telimeny

 

Jeszcze nie przyszli

a czas grzybobrania

Całą wiązankę wierszy dziejom miłości Adama i Maryli poświęcił, jeszcze tak niedawno zamieszkały w Bieniakoniach, Michał Wołosewicz: Przy kamieniu w gaiku, Dawniej a dziś, Do Maryli, Do przyjaciela i wiele innych. Opublikował nawet osobny tomik pod tytułem Brzoza Maryli (1992).

Wśród tekstów tego autora, bardzo nieraz prostych, niewyszukanych, formułujących bezpośrednio oczywiste maksymy filozoficzne wyróżnia się, moim zdaniem, leciutko stylizowane na balladę Echo legendy:

Żywi świadkowie serio stwierdzić mogą,

Że idąc nocą bolcienicką drogą,

Wpada się w otchłań tajemnic bez liku.

Słychać szmer dziwny w zasępionym lesie,

Jakieś wołania, które wiatr wciąż niesie

Hen od Gaiku.

 

Wyjaśnię dalej z jakiej to przyczyny:

Że głos poety, że jaśnie hrabiny

(Wereszczakówna a Puttkamerowa),

Że wielka miłość, bolesne rozstanie...

Zauroczona – na zapamiętanie –

Trwa ich rozmowa.

Rozmowę kochanków, dialog i szczerość, słyszy także Sławomir Worotyński w wierszu Kamień w Bolcienikach, wpadając w dodatku w następującą wątpliwość:

(...) Czy to jest kamień?

To jest poezja.

Niech niespełnienie

W czasie nie zwiędło.

Kamień–natchnienie.

Kamień–legenda.

 

Przy niej marzyły

W świetle księżyca

Oczy Maryli.

Szept Mickiewicza.

Tenże twórca, w innym już wierszu, metodą poezji lingwistycznej, poddaje oglądowi samą nazwę miejscowości:

Może nie Bolcieniki?

Może to ból i cień.

Czas się nie liczy z nikim,

Niosąc uczuciom cierń. (...)

 

Mickiewiczowskie imię

Gloryfikuje dzień.

Może to Bolcieniki,

Chociaż i ból, i cień.

Ewokujące wielką, upoetyzowaną miłość wiersze stwarzają nieraz okazję do snucia refleksji na temat miłości, przemijania, śmierci w ogóle. Wnioski, do jakich dochodzą poeci, bywają czasem przeciwstawne. Michał Wołosewicz, uwypuklając w wierszu Dawniej i dziś samozaparcie Adama, trudy pokonywanych przez poetę podróży, odbywanych w nadziei na spotkanie już przecież z ... hrabiną, kończy dość smutną konstatacją:

(...) Tamtych zim i miłości nie ma dzisiaj prawie!

Jakby polemiczne z powyższymi wersy zanotował Sławomir Worotyński w Zimie Adama Mickiewicza:

(...) Zgasło stulecie,

ale nie miłość.

W białym Poezja.

W białym Maryla.

Refleksja nad pięknem miłości i smutkiem przemijania ludzkiego życia towarzyszy często wierszom, w których pojawia się poetycki obraz Bieniakoń.

To tu... (tytuł wiersza Aleksandra Śnieżki) spoczywa wybranka serca Adama Mickiewicza:

Z konarów dębu zwisa cisza,

A tak głęboka, że przez chwilę

W zamarłej wieży dzwony słyszę...

To tu... Przede mną grób Maryli. (...)

Kto by z nas wiedział o rozlokowanych nieopodal granicy białorusko–litewskiej Bieniakoniach, gdyby nie ten grób. Właśnie on jest głównym motywem w „bieniakońskich” wierszach naszych poetów, to jego obraz określa dobór i nastrój innych motywów towarzyszących, jak jest w wierszu Wojciecha Piotrowicza Bieniakonie:

Bieniakonie osada niewielka

Ale piękna i cicha o tyle

Że usłyszysz jak rosy kropelka

Zmywa płytę co kryje Marylę

Jak liść żółty odwieczny klon roni

Na kamienie na resztki metalu

Na legendę w pamięci opalu

I na ciszę żaden dzwon nie dzwoni

Wieków tchnienie omuska ci skronie

I pamiętne będą Bieniakonie

Różnorodną paletę nastrojów spotykamy w „bieniakońskich” wierszach Sławomira Worotyńskiego.

W jednym wypadku refleksja Nad grobem Marii Puttkamerowej jest zdominowana przez wyeksponowanie rzucającej się w oczy dewastacji, jakiej podlega świątynia i sąsiadujący z nią grób Maryli:

Prowincjonalne Bieniakonie.

Wiosenne słońce. Brudne drogi.

W kościele starym barokowym

śpią na ołtarzu żywe wrony.

Stłuczone szyby. Drzwi zamknięte.

Modlitwę wiatr zatrzymał zimny.

I błękit nieba niby błękit,

lecz nie Maryli. Całkiem inny (...)

W innym wypadku mamy do czynienia niemal z przykładem liryki czystej. Chodzi o piękny, liryczny, melodyjny, będący właśnie na czasie wiersz Jesienne Bieniakonie, którego nie powstydziłby się nawet najprzedniejszy poeta młodopolski:

Bieniakonie. Bieniakonie.

Pada liść na moje dłonie.

Nad barokiem i epoką,

w której szczęście jest na opak.

Nad płynących dni plejadą

Nad tonącym w smutku sadem,

gdzie miłości ogień płonie.

Pada liść na moje dłonie.

Nad milczeniem i Marylą.

Nad jesienią i mogiłą.

Nad rozpaczą zakochanych.

Nad podróżą mgły porannej,

którą Lety nurt pochłonie.

Bieniakonie. Bieniakonie. (...)

Raczej nie zaskakuje fakt, że w wierszach o tematyce mickiewiczowskiej, tworzonych przez współczesnych polskich poetów Litwy, dominuje, nazwijmy to tak, wileńsko–nowogródzka przestrzeń liryczna. Na takim tle wyróżnia się nieco wiersz Piotrowicza 26 listopada 1855 roku w Konstantynopolu, odsyłający do ostatnich chwil życia poety, upływających nad dalekim, obcym Bosforem. Wyróżnia się i łączy się z innymi tekstami o tematyce mickiewiczowskiej, gdyż resztki dogasającej świadomości Wieszcza i w tym wypadku zdominowane są przez obrazy i doznania, wyniesione z ziemi ojczystej:

(...)W widzeniach sennych chabrów zbóż koloru

Nowogródzkie nad Niemnem pola

Guślarz ożywia filareckie twarze

W pamięci smudze

I długie bazyliańskie korytarze

Cmentarze złudzeń

 

Zraniony Gustaw znika w ostrym cieniu

Tuhanowickiej topoli

Rana to ciężka lecz jest inna jeszcze

Co zawsze boli

Co się zaognia czas jej nie uleczy

Nie zamknie blizna

Bolesna troska i największa miłość –

Ojczyzna (...)

Może właśnie z miłości do niej Poeta nieco przedwcześnie odchodzi w zaświaty. Odchodzi i nie odchodzi, gdyż stale jest obecny. Nie tylko w brązie pomników. Głównie w melodii i głębi myślowej swoich utworów, w refleksji, do jakiej pobudza następujące po sobie pokolenia, czego świadectwo, jak przekonaliśmy się, mamy także we współczesnej polskiej poezji na Litwie. Jeszcze wiele swoich wierszy, których nie sposób tu było przywołać, niekoniecznie o tematyce stricte mickiewiczowskiej, budują nasi poeci jakby na przęsłach pierwszej zwrotki / z „Pana Tadeusza” (S.Worotyński), a tej chyba nikomu nie trzeba przypominać.

Halina Turkiewicz

Wstecz