Notatnik wileński

Spór o meczet

Świątynia muzułmańska w pobliżu Placu Łukiskiego była jedną z osobliwości Wilna. Jeszcze w połowie XIX wieku był to duży kwadratowy budynek drewniany z podcieniami kolumnowymi od frontu, ze smukłym minarecikiem pośrodku. Po powstaniu styczniowym ustąpił miejsca nowemu budynkowi, raczej bez wyrazu, przypominającemu rosyjski dom mieszkalny. Obok znajdował się cmentarz wyznawców islamu z napisami tatarskimi, rosyjskimi i polskimi na nagrobkach. Zarówno meczet jak i cmentarz zostały zlikwidowane w czasach sowieckich. Po odzyskaniu przez Litwę niepodległości muzułmanie zaczęli zabiegać o zbudowanie świątyni. W 1995 r. otrzymali 1,8-hektarową działkę na Antokolu, przy ul. Lizdeikos. Jednakże wspólnota muzułmańska nie dopełniła niezbędnych formalności, aby własność uprawomocnić. Teren z biegiem lat otrzymał status lasu państwowego. Muzułmanie, którym współwyznawcy z innych krajów obiecali pieniądze na zbudowanie meczetu, żądają od samorządu zwrotu działki, co jest, zdaniem urzędników, niemożliwe. Zaproponowano siedem innych parceli, m. in. w Nowej Wilejce, Grygiszkach, przy ul. Dunajek. Muzułmanie (w Wilnie mieszka 7 tys. wyznawców islamu) twierdzą, że działki na obrzeżach Wilna nie wezmą, zażądali też zwrotu pieniędzy wydanych na sporządzenie planu detalicznego terenu i zaprojektowanie samej świątyni. Wydatki na plan zostaną zwrócone, natomiast projekt nie zostanie opłacony z dwóch powodów: sporządzono go przedwcześnie, ponadto powierzchnia domu modlitwy muzułmanów przekraczałaby powierzchnię katedry wileńskiej.

Los kasztanowców z Cielętnika

Kwitną co roku przy alejach u podnóża Góry Zamkowej. Ich lata najprawdopodobniej są policzone. W 2009 roku ma być ukończona odbudowa Zamku Dolnego. Wtedy też ma powstać przy nim renesansowy park z egzotyczną roślinnością. Archeolodzy szukając czerepów XVI-XVIII- wiecznych sprzętów domowych, pilnie przyglądają się ziemi w nadziei, że natrafią na nasiona owych roślin. Szczerze mówiąc, to jakiś marazm. Zamek-atrapa, a roślinność – autentyczna. Kasztanowce pójdą z pewnością pod piłę, bo, jak zaznaczył „największy, czołowy” (tak siebie tytułuje) dziennik litewski, zostały posadzone na początku lat 30., kiedy Wilnem rządzili Polacy. Argument nie do odrzucenia dla losu wspaniale rosnących drzew. Bo gdyby w owym czasie stolicą władali np. Niemcy, dziś najpewniej wśród starych drzew znalazłyby się planowane białe rzeźby „renesansowe” i egzotyczne rośliny, które a propos rosły sobie pięknie na terenie pobliskiego Ogrodu Bernardyńskiego lub w podwórzu pod numerem 24 na ul. Zamkowej.

Skandal

Na Cmentarzu Bernardyńskim częściowo odbudowano kolumbaria i zaczęto zamurowywać w nich zmarłych. Czy poczucie świętości miejsca do tego upoważnia? Pytanie raczej – retoryczne. Bo na nowe pochówki wpływ niewątpliwie mają czynniki niezbyt czyste. Mam wrażenie, że osoba „nienadziana” nie spocznie w murowanej niszy. Wspomnijmy, że stara centralna część nekropolii zarzeczańskiej z kaplicą, kolumbariami i alejami wykazuje cechy kompozycji klasycystycznej. Dwa długie 3-kondygnacyjne kolumbaria, usytuowane symetrycznie po obu stronach kaplicy, pełniące również funkcje oporowego muru ogrodzenia, wzniesiono wkrótce po 1810 r. (rok założenia cmentarza). Zawierały najstarsze pochówki. Ząb czasu nadwerężył ten zabytek. W okresie międzywojennym kolumbaria zostały gruntownie odrestaurowane z inicjatywy ludzi dobrej woli. W ich gronie znajdowali się Hieronim Łęski z Białej Waki; artysta malarz, prof. USB Ferdynand Ruszczyc, którego przodek Gasper Ruszczyc, kapitan wojsk polskich, spoczął w 1815 r. w kolumbarium; Lucjan Uziębło, znany literat i działacz społeczny. Pozwoliło to na przetrwanie tych jedynych w Wilnie (zachowanych) pomników architektury cmentarnej. Po wojnie, już nie ząb czasu, lecz wandale niszczyli kolumbaria, wywlekając z murowanych pieczar, pozwalających na wstawienie i zamurowanie trumny, zwłoki zmarłych. Wśród tu spoczywających byli m. in. Joseph Lefevre, generał francuski, hrabia gdański, Marie Pinabel, żona lektora języka francuskiego na Uniwersytecie Wileńskim, Józef Konstanty Bogusławski, kapłan, kanonik-teolog UW, Franciszek Milikont Narwoysz, prof. Szkoły Głównej Wileńskiej, Jan Zienkiewicz, artysta malarz, Stefan Stubielewicz, prof. fizyki UW, Maciej Każyński, wybitny aktor dramatyczny.

Kiedy na początku lat 90. władze litewskie przystąpiły do prac budowlano-restauratorskich kaplicy i kolumbariów, zobowiązały się, że nie będą wprowadzane jakiekolwiek zmiany funkcjonalne i architektoniczne. W owym okresie przyszli nowobogaccy dopiero startowali do zdobycia fortun, dzięki którym mogą teraz, w XXI stuleciu wybierać dowolną pieczarę i umieszczać na niej dowolny tekst. Niewykluczone, że wkrótce ktoś zażyczy sobie np. być hrabią gdańskim. O moralności, strachu przed karą bożą nikt nie myśli, grunt mamona.

* Za 100 mln Lt dawny pałac przy al. Giedymina 9 – po wojnie siedziba KC KP Litwy, po odzyskaniu niepodległości – samorządu wileńskiego – zmieni się nie do poznania. Rozlokuje się tu ekskluzywny dom handlowy „Gedimino 9”.

* W Gdańsku zorganizowano cieszący się sporym zainteresowaniem kiermasz wileński, na wzór Kaziuka. Impreza – sprzedaż rękodzieła artystycznego i kuchnia litewska. Oficjalna delegacja samorządu wileńskiego omawiała sprawy związane z przewidzianymi na kwiecień przyszłego roku Dniami Miast Polskich w Wilnie (Warszawa, Kraków, Gdańsk, Łódź).

* Na Placu Ratuszowym zamiast starych lip wiosną przyszłego roku zasadzone zostaną klony, najpewniej podobnie jak lipy z centralnej alei, sprowadzone zostaną z zagranicy. Rekonstrukcja placu i okolic ma być zakończona w 2007 r.

* Niewypałem tegorocznych Dni Wilna był czas przeznaczony niepełnosprawnym. Ludziom dotkniętym przez los, którzy w ciągu całego minionego roku szykowali programy artystyczne i własne wyroby rzemiosła, zaproponowano poniedziałek. Praktycznie po zakończeniu czterodniowych bardzo licznych i ciekawych imprez, uwieńczonych potężnymi fajerwerkami w niedzielny późny wieczór. Nie bez znaczenia była wspaniała wprost pogoda, dzięki której ulice wileńskie zaroiły się od widzów. Niestety, poniedziałek – dzień pracy i niepełnosprawni z różnych miast i miasteczek litewskich mogli tylko wzajemnie się oglądać.

Halina Jotkiałło

Wstecz