Komentarz gospodarczy

Nowy rok – stare kłopoty

Minął kolejny rok. Był o sekundę dłuższy od poprzednich. To tak jakby sam los dał nam dodatkową chwilę na refleksję nad sobą, życiem, tym co się wokół nas dzieje. Czy skorzystaliśmy z tego?

Okazuje się, że w ostatnim tygodniu ubiegłego roku zostawiliśmy pokaźną kasę w placówkach handlowych, bo wyjątkowo dużo jedliśmy, a jeszcze więcej piliśmy. W ciągu tych siedmiu dni wypiliśmy dwukrotnie więcej alkoholu niż w ciągu całego listopada. Niektórzy pili na umór. W samej stolicy w ciągu tygodnia od zatrucia alkoholem zmarło 7 osób. Trudno się dziwić, że w Święta i na Nowy Rok lekarze i policjanci mieli o wiele więcej pracy niż zazwyczaj. Ale zapomnijmy o tym, co minęło i spójrzmy w przyszłość. Co nam przyniesie?...

Najpierw o smutnych prognozach. Czeka nas szereg podwyżek cen. Drożeje gaz, ogrzewanie, gorąca woda. Od tego roku nie będziemy już mogli regulować rachunków za usługi mieszkaniowe na poczcie (co było nieodpłatne). Takie opłaty będą odtąd pobierane tylko w bankach. Przybędzie nam w tym roku również urzędników i biurokratów w ministerstwach. Zdrożały także „fotele” poselskie, czyli będziemy musieli więcej łożyć na utrzymanie swoich wybrańców.

Niepokoją prognozy dotyczące słabnącego dolara, ceny ropy, pytanie – komu i za ile zostanie sprzedana Mažeikiu nafta, oraz co nas czeka, jeżeli nie zdobędziemy się na budowę nowego reaktora w Ignalinie? A więc nurtuje nas wciąż to samo banalne: jak przetrwać? Czyli rok nowy, a kłopoty stare.

Wyższe stopy procentowe i słabszy USD. Eksperci rynku finansowego w tym roku spodziewają się podwyżek stóp procentowych, słabszego dolara, droższych akcji i bardziej stabilnych cen ropy naftowej.

Dyrektor departamentu banku „Sampo” Dinas Petrikas uważa, że wzrost stóp procentowych będzie związany głównie ze zmianą cen i inflacją. Są przypuszczenia, że Europejski Bank Centralny podwyższy zasadnicze stopy procentowe dwukrotnie, a od tego zależy kurs walut. Większość ekspertów rynku walutowego twierdzi, że w tej sytuacji po roku euro będzie kosztować 1,25 USD, a za dolara dostaniemy zaledwie 2,76 lita. Co prawda polityka finansowa Stanów Zjednoczonych była ostatnio skierowana na wzmocnienie kursu dolara, ale eksperci twierdzą, że w ciągu bieżącego roku amerykańska waluta znowu zacznie dołować. Wielu finansistów uważa, że 2006 rok, będzie rokiem taniego dolara.

Jakie jeszcze nowe trendy mogą się ujawnić na rynku finansowym? Ponieważ litewskie fundusze inwestycyjne i emerytalne sporą część pieniędzy inwestują za granicą, może się zmienić sytuacja na giełdach. Eksperci twierdzą, że 2006 rok może być bardziej pomyślny dla obrotu papierami wartościowymi. Mogą się jednak zdarzyć niespodzianki. Przewiduje się, że kurs akcji będzie rósł ze względu na rosnące zyski spółek, ale ceny ropy naftowej i rosnące stopy procentowe mogą ten wzrost nieco przystopować.

Odnośnie cen ropy naftowej na rynku światowym na lata 2006-2007 są dwie prognozy. Jedni twierdzą, że ceny będą skakać, inni (tych jest więcej), że powoli będą się obniżać. W końcu grudnia ubiegłego roku baryłka ropy naftowej kosztowała 57-58 USD. Organizacja państw eksportujących ropę OPEC zapowiada, że w roku bieżącym jej cena spadnie do 50 USD, a w 2007 nawet do 42 dolarów za baryłkę. Są to jednak tylko spekulacyjne prognozy, które nawet jak się spełnią, to przeciętnemu obywatelowi życia nie ułatwią. W ekonomice bowiem często zdarzają się paradoksy, szczególnie dotyczy to naszego kraju. Nieraz bowiem ceny ropy wykazują tendencje zniżkowe, a ogrzewanie i gorąca woda drożeją.

Na sytuację na giełdach papierów wartościowych w naszym kraju będzie miało duże znaczenie czy i kiedy wprowadzimy euro. Komisja Europejska wraz z Europejskim Bankiem Centralnym już w maju i czerwcu br. przeprowadzi badania sytuacji gospodarczej i finansowej naszego kraju i prawdopodobnie w lipcu zapadnie werdykt końcowy. Według Komisji Europejskiej, aktualnie tylko Litwa i Słowenia mają szansę otrzymać zgodę Europy na wprowadzenie euro. Dla Litwy jedynym realnym zagrożeniem jest rosnąca inflacja i jeśli się nie obniży, termin przejścia do strefy monetarnej euro może być przesunięty na październik 2007 roku. I właśnie w związku z tym mogą być różne huśtawki cen.

 

Nie umiemy brać tego, co nam dają. Już drugi rok Litwa otrzymuje fundusze unijne na rozwój gospodarki. Jak je wykorzystuje? Ano różnie. Najlepiej udało się nam wykorzystać fundusze strukturalne w dziedzinie rozwoju transportu. Najmniej ich wykorzystaliśmy w dziedzinie ochrony środowiska („zaoszczędziliśmy” dla Brukseli miliard litów). Na lata 2004-2006 Unia Europejska na rozwój strukturalny gospodarki przeznaczyła dla Litwy 5,25 mld litów. Już prawie 60 procent tej sumy wykorzystaliśmy. Konkurencja w tej dziedzinie jest ogromna. Pieniędzy mamy w tej chwili na sfinansowanie mniej więcej 20-30 projektów, a zgłoszeń o dofinansowanie jest parę setek.

Według specjalistów, najlepiej fundusze unijne wykorzystali przedsiębiorcy, ale i im zgotowano sporo niespodzianek. Po pierwsze, wszystkich zaszokowała decyzja ówczesnego ministra gospodarki Wiktora Uspaskicha o wstrzymaniu przyjmowania zgłoszeń na finansowanie projektów. Była to zmiana zasad gry w trakcie samej gry, co w cywilizowanym społeczeństwie jest nie do pomyślenia. Kłodami rzucanymi przedsiębiorcom pod nogi były również terminy. Było ustalone, że rozpatrzenie każdego projektu będzie trwało maksimum trzy miesiące. Praktycznie zaś procedura ta często rozciągała się na rok i dłużej. I nawet gdy zapadała pozytywna decyzja, na jej realizację trzeba było czekać miesiącami. Kłania się stara znajoma – biurokracja! Wiele przedsiębiorstw znalazło się w kropce, pieniądze na realizację projektu mieli… jak w chińskim banku. Przedsiębiorcy winą za to obarczają Unię. Komisja Europejska z kolei twierdzi, że sami są sobie winni. Ponoć nie potrafią właściwie przygotować dokumentów, więc po zatwierdzeniu projektu muszą wypełniać luki, a to powoduje zwłokę w finansowaniu.

A co się właściwie dzieje z naszą ochroną środowiska, skoro nie potrafimy wykorzystać przeznaczonych na to funduszy? Komisja Europejska uważa, że litewskie Ministerstwo Ochrony Środowiska jest po prostu mało aktywne, a Litwini nadal nie bardzo zdają sobie sprawę, że ekologia to nasze zdrowie, zdrowie naszych dzieci i wnuków. Komisja Europejska nas ostrzega, że jeśli do 2010 roku nie potrafimy wykorzystać przeznaczonych na ochronę środowiska unijnych funduszy, to w przyszłości związane z tym wydatki obciążą nasz budżet krajowy. Chyba jest się nad czym zastanowić?

Jeszcze do niedawna pokutowała u nas opinia, że tylko duże koncerny i spółki mają szansę na pomoc z funduszy europejskich. Tymczasem okazało się, że spora część unijnych pieniędzy osiadła w agroturystyce oraz została wykorzystana jako wsparcie dla młodych rolników. Ogółem na rozwój wsi w tym roku przeznaczono 267 mln litów. Jeśli chodzi o pomoc finansową przedsiębiorcom, to bardziej hojne dla nich będą lata 2007-2013.

 

Posłowie nam… zdrożeli. W tym roku na jednego posła wydamy o 80 tys. litów więcej niż przed rokiem, a utrzymanie całego parlamentu będzie nas kosztowało ogółem 11 mln 130 tys. litów (ta kwota nie uwzględnia planowanej budowy nowej sali posiedzeń). Parlamentarzystom zwiększy się pulę na utrzymanie biur poselskich (doradców, przejazdy, wyposażenie, telefony itp.).

Sami posłowie żalą się, że podczas gdy w kraju wszystko drożeje, ich uposażenie nie wzrasta. Ponoć brakuje im doradców, gdyż nikt się nie kwapi na proponowane wynagrodzenie. Po planowanej podwyżce, doradca będzie pobierał prawie 7 tysięcy litów miesięcznie. Zdaniem posłów, za takie wynagrodzenie pozwoli im zatrudnić lepiej wykwalifikowanych specjalistów. I co dziwne, tę opinię forsuje nie tylko rządząca koalicja, popiera ją również opozycja. Gdy chodzi o kasę dla nich, są cudownie jednomyślni. Tylko poseł Jurgis Razma nieco mąci. Buntuje się przeciwko podwyżce kwoty na wydatki reprezentacyjne marszałka Sejmu aż o ponad 16 tys. litów. Oburza się, że nawet prezydent i premier nie dostają aż tyle na reprezentację. Razmę denerwuje i to, że pieniądze z puli reprezentacyjnej często są wydawane jako pomoc socjalna dla obywateli. Uważa on, że najczęściej z tej pomocy korzystają nie najubożsi tylko różne pociotki polityków. Co prawda wicemarszałek Sejmu Česlovas Juršenas zapewnia, iż w tej dziedzinie będzie stosowana surowa kontrola, ale kto by tam u nas wierzył politykom? Nie takie kanty uchodziły im płazem, więc kto by się tam przejmował jakimiś głupimi wydatkami reprezentacyjnymi?

 

Podwyżkowy „prezent”. Podrzucanie nam przez rząd pod choinkę jakiejś „świni”, to już u nas tradycja. Ubiegły rok rozpoczęliśmy z droższymi taryfami za energię elektryczną. Ten powitaliśmy z podwyżką cen na gaz. Podwyżkę na energię zawdzięczamy wstrzymaniu pierwszego bloku Ignalińskiej Siłowni Atomowej (produkowała 80 proc. zużywanej na Litwie energii). Wkrótce wstrzymamy też drugi blok siłowni. Aż strach pomyśleć o związanych z tym dalszych podwyżkach cen energii... Ten strach nareszcie podziela „lepsza” część naszego społeczeństwa. Rząd obudził się z marazmu i zastanawia się nad budową nowego reaktora. Nie można było o tym pomyśleć wcześniej? Zresztą, nie jest to inwestycja na skalę Litwy. Do tego projektu należy namówić kilka państw. Oby się udało.

Ale to nie wszystkie niespodzianki związane z nośnikami energii. W minionym roku Sejm wysmażył ustawę zezwalającą energetycznym sieciom rozdzielczym na regulację (czytaj – podwyżki) cen. Sporo niezbyt ciekawych rzeczy działo się także (i nadal się dzieje) na rynku gazowym. Spółka Lietuvos dujos planowała uczęstować nas podwyżką cen na gaz już od lipca 2005 roku. Nie udało się dzięki protestom Państwowej Komisji Regulacji Cen. To odsunęło od nas widmo podwyżki zaledwie na rok. Okazało się jednak, że co się odwlecze, to nie uciecze. Co prawda rosyjski dostawca gazu Gazprom zgodził się przez pierwszy kwartał tego roku stosować niższe taryfy wobec Lietuvos dujos (obecnie spółka płaci Gazpromowi 134 USD za 1000 metrów sześciennych), ale już od lipca br. cena dostarczanego nam za pośrednictwem Lietuvos dujos gazu wzrośnie. Ci, którzy w ciągu roku zużywają do 90 metrów sześciennych tego paliwa, zapłacą za nie o 14 proc. drożej, ci, którzy zużywają do 800 metrów sześciennych – będą musieli dorzucić 17 proc., natomiast użytkujących rocznie 20 tys. metrów sześciennych gazu będzie on kosztował o 27 proc. drożej. Wzrost cen na paliwo prowadzi nieuchronnie do innych podwyżek. Bezpośrednich – transport, ogrzewanie, gorąca woda i pośrednich – praktycznie na wszystko. I mówi się, że nie jest to ostatnia podwyżka w tym roku, bo odtąd ceny będą poddawane regulacji co pół roku. Cóż, ceny i uposażenia polityków to chyba jedyne dziedziny, w jakich możemy konkurować nawet z krajami starej Unii.

Julitta Tryk

Wstecz