Agnieszka Osiecka – życie zachodu (...) warte

Trudne są te przypadki pograniczne. Na ogół świat literatury izoluje się dość starannie od ulubieńców kultury masowej. Nie to, że nie wymaga ona talentów, wrażliwości, inteligencji, bo wymaga, ale trochę innych. Tekst piosenki czy skeczu w lekturze nie bardzo się sprawdza. A dla odmiany poeci znakomici nie potrafili pisać tekstów piosenek naprawdę dobrych. Oczywiście, odstępstwa istnieją, a wiążą się z gronem autorów piszących dla teatrów studenckich.

Trudno się nie zgodzić z przytoczoną refleksją Piotra Kuncewicza, którą poprzedził on notkę biograficzną Agnieszki Osieckiej w swoim Leksykonie współczesnych pisarzy polskich. Dana myśl dotyczy nie tylko losu twórczego Osieckiej. Teksty autorów piosenek (głównie od takiej strony znamy przecież Osiecką) bardzo szybko odrywają się od swoich twórców i wiodą żywot niezależny. Zaczynamy je czasem kojarzyć z osobami, które skomponowały do nich muzykę. Najszybciej i najsprawniej jednak kojarzymy piosenki z ich wykonawcami.

Zastanówmy się nad tym, kto z nas pamięta o Osieckiej, słuchając w radiu czy telewizji takich szlagierów, jak Małgośka, Niech żyje bal, Damą być, Diabeł i raj i in.? Zrosły się one raczej z nazwiskiem wykonawczyni, Maryli Rodowicz.

Tadeusz Różewicz wplatając do swojego postmodernistycznego wiersza Czytanie książek zniekształcony cytat z Niech żyje bal opatrzył go też bezimiennym komentarzem:

włączyłem radio

słuchałem dziwnych (?)

słów współczesnej polskiej piosenki

 

...wyłączy nam prąd wykidajło

pchajmy więc taczkę obłędu

jak bajron

Jeszcze bardziej chyba głośna piosenka Nie spoczniemy... (muz. S. Krajewski) kojarzy nam się już prawie wyłącznie z repertuarem „Czerwonych gitar”. Podobne analogie można snuć dalej i nie tylko w odniesieniu do dorobku Osieckiej.

9 października br. minęła 70. rocznica urodzin Agnieszki Osieckiej. Przyszła na świat w Warszawie, w tym samym dniu, co Tadeusz Różewicz, z tą różnicą, że o piętnaście lat później, bo w 1936 r. Jej ojciec Wiktor Osiecki był najpierw lwowskim, potem warszawskim pianistą i kompozytorem muzyki rozrywkowej. Matka Maria (z domu Sztechman) pracowała jako bibliotekarka. Podczas wojny rodzina Osieckich mieszkała w Warszawie. Po Powstaniu Warszawskim Osieckim nie udało się uniknąć wywózki do obozu pracy w Austrii. Po zakończeniu wojny znowu wracają do Warszawy.

W latach 1948-1952 Agnieszka uczęszcza do gimnazjum. W 1952-1956 studiuje dziennikarstwo na Uniwersytecie Warszawskim, należy do Związku Młodzieży Polskiej. W 1954 r. odbywa praktykę dziennikarską w Głosie Wybrzeża, gdzie w tymże roku debiutuje reportażem. Publikując recenzje teatralne i inne artykuły współpracuje z pismem do 1960 r. Początki jej działalności dziennikarskiej przypadają więc na lata odwilży, kiedy to, jak wiadomo, nieco zelżała cenzura, kiedy zaczęły się mnożyć różne oddolne inicjatywy, jak gdański studencki teatr satyryczny Bim-Bom czy krakowska Piwnica pod Baranami.

Jedną z nich stanowił założony w 1954 r. w Warszawie Studencki Teatr Satyryków (STS). Teksty do licznych jego przedstawień pisała również Agnieszka Osiecka. Według oceny znanego krytyka literackiego Ryszarda Matuszewskiego, „Tytuły niektórych składanek z lat 1954-1955 (Tu idzie młodość, Myślenie ma kolosalną przyszłość) sygnalizowały klimat, w jakim teatr działał. Teksty były pełne zetempowskiego jeszcze zapału, ale i prześmiewczej drwiny z nonsensów aktualnej rzeczywistości”.

Do 1974 r. Osiecka była także członkiem Rady Artystycznej STS-u, niejednokrotnie wyjeżdżała z zespołem do Europy Zachodniej. Będąc w Paryżu nawiązała kontakty z pracownikami Kultury Jerzego Giedroycia. Jako dziennikarka, publicystka zamieszczała swoje artykuły w bardzo różnych pismach, m. in. w: Po prostu, Sztandarze Młodych, Nowej Kulturze, Radarze i in.

W latach 1957-1961 studiowała reżyserię w Szkole Filmowej w Łodzi, po której ukończeniu współpracowała z Telewizją Polską w przygotowywaniu programów satyryczno-rozrywkowych.

Od 1962 r. należała do Związku Literatów Polskich, aż do jego rozwiązania w 1983 r. W latach 1963-1969 była redaktorem w Radiowym Studiu Piosenki Literackiej. Teksty swoich piosenek publikowała w różnych czasopismach, m. in., w studenckim Itd, Przekroju, Nowej Wsi, Szpilkach.

Piosenki Osieckiej ukazywały się ponadto w zbiorach: Szopa Betlejemska (1958 r.), Kolory (1962), Listy śpiewające (1970), Sztuczny miód (1977), Imionnik z kwiatem (1979), Sentymenty (1979), Wada serca (1981), Żywa reklama (1985), Śpiewające piaski (1990) i in.

Niemało podróżowała po Europie i Ameryce. W 1967-1968 przebywała w USA na stypendium Fundacji Forda. Od 1968 r. współpracowała z kabaretem Pod Egidą Jana Pietrzaka.

W 1989 r. została członkiem Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. Jej twórczość niejednokrotnie nagradzano. Zmarła 7 marca 1997 r. w Warszawie.

Nazwisko Agnieszki Osieckiej nie figuruje na liście tzw. autorów programowych, nie jest jednakże pomijane przez badaczy, opracowujących encyklopedie, słowniki (leksykony) współczesnych pisarzy polskich. Już w końcu lat 50. zaczęto publikować zarówno jej teksty, wykorzystywane w STS-ie, jak też inne utwory literackie.

W tomikach Osieckiej piosenki były zamieszczane często razem ze zwykłymi wierszami. Zresztą, granica między jednym i drugim gatunkiem jest czasem dość płynna. Poetka świetnie radziła sobie z bardziej płytkim na pozór gatunkiem piosenki. Była nazywana przez krytykę literacką „wyrazicielką tęsknot, uczuć i etosu inteligencji”, także „poetką codzienności”, zmagającą się z dniem powszednim jak każdy zwykły śmiertelnik. Ona to przecież jest autorką jakże aktualnej dla wielu piosenki Tramwajowi ludzie:

(...)Tramwajowi ludzie –

ci niewyspani, spóźnieni –

dźwigają spłowiałe siatki,

tramwajowi ludzie

tak mało szaleni –

dzieci, ojcowie, matki

 

Bo na końcowych przystankach

ranek ma szary smak,

noce są zawsze za zimne,

a łzy za gorące, tak, tak...

 

Obserwując różne niewydarzone losy w żartobliwy i zastępczy zarazem sposób zgłaszała na pozór „pretensje” do samego Pana Boga:

Ta dziewczyna, co tak płacze,

że sukienka nazbyt droga,

ten wodzirej, co wciąż skacze,

choć się skończył bal...

To zabawki Pana Boga,

to zabawki Pana Boga,

których trochę żal...

 

Tą kolędą z pretensjami chcę Ci,

Panie, dopiec,

bo też Ty się bawisz nami jak

niegrzeczny chłopiec. (...)

Jej wiersze-piosenki bardzo trafnie wyrażają czas, w którym powstawały: szarzyznę, ograniczone możliwości, radości i smutki, niespełnione najczęściej nadzieje i tęsknoty tzw. „małej stabilizacji”. Karierę zrobiła niezwykle pod tym względem wymowna piosenka Okularnicy:

Między nami po ulicy

pojedynczo lub grupkami

snują się okularnicy

ze skryptami...

I z książkami, z notatkami,

z papierami, z kompleksami

i te pe, i te de, i te pe.

 

Uszy mają odmrożone,

nosy w szalik otulone,

spodnie mają zeszłoroczne,

miny mroczne. (...)

 

Wymęczeni, wychudzeni,

z dyplomami już w kieszeni,

odpływają pociągami, potem żenią

się z żonami,

potem wiążą koniec z końcem za te
polskie dwa tysiące

i te pe, i te de, i te pe.

Podobna aura, brak jaśniejszych perspektyw towarzyszy także Kochankom z Kamiennej (piosenka z widowiska Niech no tylko zakwitną jabłonie):

Oczy mają niebieskie i siwe,

dwuzłotówki w kieszeniach na kino,

żywią się chlebem i piwem,

marzną im ręce zimą.

 

Kochankowie z ulicy Kamiennej

pierścionków, kwiatów nie dają,

kochankowie z ulicy Kamiennej

wcale Szekspira nie znają –

kochankowie z ulicy kamiennej... (...)

Nawet nie znając Szekspira mają jednak swoje marzenia, swój ideał rzeczywistości. Zdarzają się czasem bunty, ale finał jest zawsze ten sam:

Aż dnia pewnego

biorą pochodnie,

w pochód ruszają

brzydcy i głodni.

„Chcemy Romea –

drą się dziewczyny –

my na Kamienną już nie wrócimy”. (...)

 

Potem znów cicho, potem znów

ciemno,

potem wracają znów na Kamienną.

I przytoczone wyżej, i inne teksty poetki cechuje trafność obserwacji społeczno-psychologicznych. Z beznamiętnej na pozór relacji o losie „okularników” czy „kochanków z Kamiennej” wyziera także współczucie, wyrozumiałość wobec ich sytuacji, pośrednio pada też oskarżenie pod adresem konkretnej rzeczywistości społecznej, która nie pozwala na rozwinięcie skrzydeł, hamuje bądź udaremnia realizację marzeń.

Taka postawa nie wyczerpuje możliwości twórczych Agnieszki Osieckiej. Sporo jej tekstów, pisanych dla STS-u, w zgodzie z duchem jego przedstawień, ma zacięcie satyryczne, subtelnie piętnuje ograniczenia ustroju, który tępo wierzył tylko w świat twardy, „kamienny”, namacalny, lansował jedyną słuszną doktrynę: materializm dialektyczny. Życia zaś, mentalności człowieka nie da się wtłoczyć w jakieś sztywne ramy, zawsze jest ono bogatsze i kpi sobie najczęściej z najdokładniej przemyślanych, zdawałoby się, „-izmów”. Piosenki Osieckiej niejednokrotnie toczyły boje z ograniczeniami „kamiennej”, powiedzmy, wyobraźni, ciasnoty umysłowej, autentycznej czy udawanej. Przytoczmy dla przykładu piosenkę Nie ma szatana:

Życie jest formą

istnienia białka,

ale w kominie

coś czasem załka,

czasem coś liźnie,

czasem coś gwiźnie,

coś się pokaże

w samej bieliźnie, oj dana!

R e f r e n

Oj dana, dana,

nie ma szatana,

a świat realny

jest poznawalny, oj dana!

 

Ruch to jest przecie

forma energii,

lecz pod kaplicą

lepiej przyklęknij,

bo tam coś łazi,

bo tam się rusza,

a to na pewno

zbłąkana dusza, oj dana!

 

R e f r e n

Byt ci określa,

bracie, świadomość!..

Inaczej mówił

nasz ksiądz jegomość. (...)

Jako autorka tekstów poetyckich, w tym też piosenek, nie unikała Osiecka także tematyki bardziej uniwersalnej, nie związanej z określoną epoką historyczną. Pokaźny zrąb jej tekstów możnaby potraktować jako tzw. poezję kobiecą. Połączona z muzyką i śpiewem stała się ona bardzo popularna, zaczęła się niejako odrywać od autora i bardziej kojarzyć się z wykonawcami, o czym była mowa już na początku. Tego rodzaju teksty Osieckiej zdradzają głębię psychologiczną, świadczą o dobrej znajomości duszy kobiecej, są i bardziej burzliwe, gwałtowne, zdecydowane, jak, na przykład, Małgośka czy Damą być, są też subtelne, liryczne, sentymentalne, jak: Taką ścieżką poprowadź, Na całych jeziorach ty i in. Często udaje się autorce połączyć prywatność z ogólniejszymi problemami, niepokojami, trafnie określić diagnozę naruszonej równowagi między dwojgiem ludzi (Musze coś zrobić).

Agnieszce Osieckiej zawdzięczamy też teksty bardziej refleksyjne, filozoficzne, przypominające o tym, co towarzyszy człowiekowi w jego wędrówce przez wieki: o niezbędności zmierzania do czegoś, poszukiwania, zdobywania, ale także niezbędności uświadomienia kruchości i nietrwałości żywota naszego. Jeżeli piękno muzyki nie przesłania nam zdolności myślenia, odnajdujemy te i inne ważne prawdy w niezwykle popularnych do dzisiaj piosenkach, takich, jak: W żółtych płomieniach liści, a zwłaszcza Nie spoczniemy i Niech żyje bal. Są to teksty-małe arcydzieła, zbyt mocno zakotwiczone dziś w muzyce. Jestem pewna, że prześlizgując się oczyma po zamieszczonym tutaj fragmencie piosenki Niech żyje bal, czytelnik będzie słyszał przede wszystkim Marylę Rodowicz i zgodnie z narzuconym przez nią rytmem będzie chciał raczej zanucić ten tekst:

Życie, kochanie, trwa tyle co taniec,

fandango, bolero, bibop,

manna, hosanna, różaniec i taniec,

i jazda, i basta, i stop.

Bal to najdłuższy, na jaki

nas proszą,

nie grają na bis, chociaż żal,

zanim więc serca upadłość ogłoszą –

na bal, marsz na bal!

 

Szalejcie aorty, gdy idę na korty,

roboto, ty w rękach się pal,

miasta nieczułe, mijajcie jak porty,

bo życie, bo życie to bal.

Bufet, jak bufet, jest zaopatrzony,

zależy, czy tu, czy gdzieś tam,

tańcz póki żyjesz, i śmiej się do żony,

i pij zdrowie dam...

 

R e f r e n

Niech żyje bal,

bo to życie to bal jest nad bale,

niech żyje bal,

drugi raz nie zaproszą nas wcale,

orkiestra gra,

jeszcze tańczą i drzwi są otwarte,

dzień wart jest dnia

i to życie zachodu jest warte! (...)

Zdarzało jej się tworzyć teksty bardziej użytkowe. Jest, m. in., autorką ballady do filmu „Czterej pancerni i pies” Deszcze niespokojne potargały sad...

W sumie na koncie Osieckiej naliczono około dwóch tysięcy piosenek. Teksty piosenek związane były nieraz z konkretnymi przedstawieniami, do których ona przygotowywała scenariusze, układała dialogi, scenki, sztuki, była więc także dramatopisarzem lżejszego kalibru. Zawsze była bardzo zajęta, jej teksty powstawały w różnych sytuacjach i okolicznościach. Kiedy nie było pod ręką papieru, notowała pomysły chociażby na serwetkach itp.

Jej teksty sceniczno-widowiskowe, sztuki ukazywały się w wydaniach autorskich i zbiorowych: Samo życie (1960), Zamienię księżyc na parę butów (1966), Apetyt na czereśnie (1968), Gwiazdy i winogrona (1969), Zielnik śpiewający (1972), Chleb (1973), Najpiękniejszy z całej wsi (1977), Spotkania liryczne: Szeptanka (1980), Ach, ubogi żłobie, czyli jasełka (1988) i in.

Pisała także powieści, jak, dla przykładu, Zabiłam ptaka w locie (1970), opowiadania (mikropowieści), jak, powiedzmy, Biała bluzka (1988). Uprawiała też twórczość dla dzieci.

Godne uwagi, ze względu na poznanie osobowości samej Osieckiej, jak i aury ją otaczającej, są jej książki wspomnieniowe Szpetni czterdziestoletni (1985) i Rozmowy w tańcu (1992). Tytuł pierwszy jest repliką do Pięknych dwudziestoletnich Marka Hłaski, którego blisko znała. Po wyjeździe Hłaski za granicę korzystała z jego maszyny do pisania.

Proza Osieckiej jest zwięzła, lakoniczna, przybliża się często do twórczości scenicznej. Wspomniana powieść Zabiłam ptaka w locie jest, na przykład, podzielona na sceny, zawierające sporo dialogów. Jej bohaterka Monika Arden niemało rysów zawdzięcza osobowości samej autorki: jest dziennikarką, kobietą nieszablonową, niespokojną, nie znosi rutyny, uporządkowanego, „uczesanego” życia, ceni wolność, zmienianie miejsca w przestrzeni i wśród ludzi, jest wrażliwa i nieobliczalna, cechuje ją „zachłanność życia”.

Bohaterka Białej bluzki poszła już nieco za daleko w swoim „chłonięciu” świata. Skomplikowany początek lat 80. „pomaga” i przeszkadza jej przeżywać alkohol. Pisze pamiętnik w formie listów, w którym z wisielczym nieraz humorem przedstawia Warszawę lat 1981-1983. Na kanwie tego utworu Krystyna Janda stworzyła spektakl pod tymże tytułem Biała bluzka (reżyseria Magdy Umer).

Przywołane tutaj fakty nie przynoszą, z oczywistych względów, pełnego obrazu twórczości i osobowości Agnieszki Osieckiej, ale nie zaprzeczają chyba charakterystyce, danej jej przez kolegów-artystów, że była ona i pozostaje nadal nieodłączną „częścią pejzażu polskiego”.

Halina Turkiewicz

Wstecz