Rok 2006 „pod znakiem” H. Sienkiewicza

Pisał do ostatnich chwil swego życia

15 listopada 1916 w Szwajcarii, w Vevey zmarł Henryk Sienkiewicz. Podczas I wojny światowej przebywał wraz z żoną, Marią z Babskich, na emigracji. Prowadził tam ożywioną działalność społeczną na rzecz ofiar walk między zaborcami jego ojczyzny. Żył nadzieją niepodległościową. Wolnej Polski nie doczekał się...

Europa wyjątkowo żywo, manifestacyjnie zareagowała na śmierć pisarza z ...nieistniejącej na mapie świata Polski. W pogrzebie wzięli udział dyplomaci z Niemiec, Anglii, Francji, oraz z ...Austrii i Rosji.

Trumnę ze zwłokami autora Trylogii ustawiono przed głównym ołtarzem, okrywało ją czerwone sukno z wizerunkiem białego polskiego orła – emblematy w Polsce naonczas zakazane. Obok trumny stało sześciu chorążych, trzymających sprowadzone specjalnie z muzeum w Rapperswilu historyczne sztandary polskie. „Pod koniec cały kościół rozbrzmiewał dźwiękami polskiego hymnu narodowego, który zebrani odśpiewali stojąc. Niedawno jeszcze za takie manifestacje spadały ciężkie kary” – napisze jeden z uczestników ceremonii pogrzebowej.

Wiadomość o zgonie ulubionego i podziwianego pisarza lotem błyskawicy dotarła do jego ojczyzny. W kościołach miast, miasteczek, wsi odbywały się nabożeństwa dla uczczenia jego pamięci. Przemówienia... Kronikarze odnotują ich mnóstwo, w szczególności – patetyczne (zgodnie z duchem tamtych czasów), odważne przemówienie Nikodema Cieszyńskiego z Poznania:

„I jeden ogromny, dogłębny szloch wstrząsnął krajem całym i jeden potężny w niebo schmurzone wzbił się jęk narodu zbolałego ... w kiry pogrzebowe przystroiła się jako sieroca wdowa nieszczęśliwa Polska i rozełkała się wielkim, wszystko i wszystkich obejmującym żalem i płaczem [...] I oto Polska cała w żałobie u trumny Wieszcza, jak Basia przed zwłokami Hektora Kamienieckiego, krzyżem leży i woła nieszczęśliwa, rozdarta, ogniem i mieczem trawiona, potopem nieprzyjaciół zalana, woła wielkim głosem, słowy natchnionego kaznodziei: dla Boga, panie Sienkiewiczu! Larum grają, wojna, nieprzyjaciel w granicach, a ty się nie zrywasz?... Co się stało z tobą, żołnierzu? Zaliś twej dawnej przepomniał sławy i nas samych w żalu jeno i trwodze zostawiasz?”

Po zakończeniu wojny i usankcjonowaniu niepodległości Polski przez traktat wersalski, przystąpiono do działań na rzecz sprowadzenia zwłok pisarza ze Szwajcarii do Polski. Trwały dyskusje, gdzie miałby być pochowany – w Krakowie czy Warszawie. Ostatecznie zapadła decyzja, że w warszawskiej katedrze pw. św. Jana – obok pierwszego prezydenta Rzeczypospolitej, Gabriela Narutowicza, z którym Henryk Sienkiewicz w Szwajcarii współpracował. Przewiezienie trumny z Vevey do Warszawy, w niezwykle uroczystej atmosferze, z udziałem oficjalnych czynników nastąpiło w 1924 roku.

W krzewieniu polskości rola Henryka Sienkiewicza była ogromna. Przypominał on rodakom trudne chwile z przeszłości, zwracał uwagę cudzoziemców na nie istniejącą Polskę, na jej dramatyczny los.

Nagła, niespodziewana śmierć pisarza była ogromnym ciosem dla jego rodziny i najbliższych. Jeszcze w sierpniu 1916 przebywał z żoną Marią w uzdrowisku Bex, skąd pisał do Jadwigi Janczewskiej: „My z Marynią kąpiemy się oboje w Bex, a o ile nam posłuży to, to się dopiero później okaże. Pogodę mamy tymczasem wspaniałą. Za jakie trzy tygodnie powrócimy do Vevey, a potem – nie wiadomo. Może się wreszcie coś rozstrzygnie, przeważy i będzie można pomyśleć o powrocie. W razie przeciwnym czeka nas tu jeszcze jedna zima”.

Myślał poważnie o powrocie, wyrywał się do ojczyzny, acz miał tę świadomość, że tutaj, na obczyźnie jest w stanie zrobić dla swego kraju o całe niebo więcej aniżeli nad Wisłą.

W liście pisanym z tegoż Bex 15 sierpnia 1916 do Edwarda Janczewskiego, męża Jadwigi, informował go pokrótce o swoim i żony samopoczuciu: „U nas po staremu. Ze zdrowiem trochę lepiej, ale nie wiem, czy to robią kąpiele, czy ograniczenie palenia prawie do zera”.

5 września 1916, już z Vevey, z hotelu, pisał do Edwarda Janczewskiego: „Co do nas, trzymamy się jako tako, ni bardzo źle, ni bardzo dobrze. Marynia poszukuje prywatnego mieszkania w Lozannie, ale to nie idzie łatwo.”

Coraz częściej, jak gdyby „coś” szczególnego go tam gnało, pisał o powrocie. Czego świadectwem – ostatni list Edwarda Janczewskiego do Henryka Sienkiewicza, pisany z Krakowa 13 października 1916: „Dla naszych chłopców projekt Twój zamieszkania w Łazanowie będzie b[ardzo] pożądany, ale nie wiem, czy pochyłości nie będą Cię męczyć. – Naturalnie nie namawiam na powrót do Krakowa, bo tu zbyt ludno się robi, o mieszkania nader trudno. Może być zima dokuczliwa po zeszłej, tak łagodnej”

... Zimy 1916 Henrykowi Sienkiewiczowi już nie dane było przeżyć.

Fizyczne wyczerpanie, nadmiar pracy pisarskiej, społecznej, chroniczny rozstrój nerwowy, troska o dzieci, o najbliższych, a najczęściej o całkiem obcych ludzi. Wszystko to dzień po dniu, godzinę po godzinie skutecznie skracało mu życie.

Dwa miesiące przed śmiercią, w uzdrowisku Bex, dokąd pojechał, by odzyskać nadwątlone zdrowie, siły i spokój, trapiły go niepokoje, komu ma przyznać kolejne, na rok 1917 stypendium im. Marii Sienkiewiczowej (pierwszej żony pisarza). W tej sprawie pisał do Edwarda Janczewskiego: „Kochany Edwardzie. Jeśli Akademia może przyznać moje stypendium komuś, kto nie wnosi o nie podania, to bardzo bym sobie życzył, by na następny rok dostał to stypendium Kaz[imierz] Tetm[ajer]. Bądź łaskaw, oświadcz to przy sposobności na najbliższym posiedzeniu prof. Ulanowskiemu. Gdyby rzecz okazała się niemożliwa, znajdą się zapewne inni kandydaci, a między nimi poda się zapewne Kazim[ierz] Bart[oszewicz], który w tej sprawie pisał do mnie przed dwoma miesiącami i któremu odpowiedziałem, że wyznaczony jest kto inny, ale gdyby ten się rozmyślił, to przyznam jemu”.

Różnym zrzeszeniom w Polsce potrzebującym pomocy, przesyłał wsparcie, o które skutecznie zabiegał, czego świadectwem – list Jadwigi Janczewskiej do Henryka Sienkiewicza z Krakowa, pisany w lipcu 1916: „Henryku drogi, otóż i Twoje imieniny tak blisko, a nie jesteśmy razem – i życzenia muszą iść drogą listową. – Miły Mistrzu, życzenia to takie serdeczne, takie szczere, tak najlepsze, tyle pragnę dla Ciebie szczęścia, zdrowia, spokoju i usunięcia wszelkich trosk i goryczy – niech Ci życie będzie najpogodniejsze i najjaśniejsze i bądź zawsze tą wyżyną, ku której naród zwykł się zwracać po pokrzepienie serc. Błogosławią Cię znów zakonniczki za ostatnią przesyłkę na dom przytułku, ale błagają o Twoją fotografię, żeby w tym domku na ścianie zawsze Cię im przypominała.”

Wraz z wybuchem wojny, w związku z powołaniem do wojska ojców rodzin, wielu dzieci i nieletniej młodzieży pozostało bez opieki. Zajął się nimi komitet społeczny utworzony przy parafii Wszystkich Świętych w Krakowie. Zorganizował on tym dzieciom zajęcia świetlicowe w kilku sekcjach: chłopców, dziewcząt i panien. Sekcja chłopców o nazwie „Klub Uliczników” właśnie w 1916 rozpoczęła swą działalność. W akcję na rzecz pomocy tym chłopcom „ulicznikom” włączyła się aktywnie Jadwiga Janczewska, zachęcając Sienkiewicza takoż do udziału. W odpowiedzi na jej list, Sienkiewicz w sierpniu 1916 pisał z uzdrowiska: „Droga Dziniu. Będę miał na pamięci sprawę uliczników i Twoje żądanie, ale nie mogę mu zadość uczynić natychmiast, gdyż w tej chwili kasa Komitetu jest pusta i od dziesięciu dni nie przychodzą żadne pieniądze ani z Ameryki, ani od kardynała Gasparriego z Rzymu. Mam nadzieję, że to jest tylko przerwa czasowa, a nie ostateczne wyschnięcie wód w źródłach, które przedtem biły tak obficie, chociaż nie dziwiłbym się, gdyby było i tak, albowiem dużo się zebrało. Wkrótce da się to widzieć”.

Wzmiankowany w liście Sienkiewicza Pietro Gasparri był kardynałem włoskim, podsekretarzem stanu za pontyfikatu Benedykta XV. Podczas pierwszej wojny światowej Gasparri współdziałał z Komitetem Generalnym Pomocy Ofiarom Wojny w Polsce z ramienia papieża Benedykta XV, który przekazał Komitetowi 25 tysięcy koron oraz przeznaczył ogromne fundusze zebrane na tacę we wszystkich kościołach całego globu ziemskiego w niedzielę 21 listopada 1915 na ratowanie głodującej ludności polskiej. Henryk Sienkiewicz, jako prezes tego Komitetu, wystosował listy dziękczynne do Benedykta XV i do Gasparriego.

Dziewięć lat przed śmiercią pisał do „kochanej Żaby”, Jadwigi Janczewskiej: „Jeśli przyjdzie kiedy czas, że będę mógł pokazać język literaturze, może tego nie zrobię, ale poczucie, że mogę to zrobić, będzie mi ogromnie przyjemne. Jestem zmęczony i tyle”.

Pisał do ostatnich chwil swego życia...

Alwida A. Bajor

Wstecz