Teatr

Rzeszowskie Spotkania na trwałe wpisane do kalendarza…

Tradycyjne, już szóste z rzędu, Spotkania Teatrów Polskich z Zagranicy odbyły się, jak i wcześniej, piękną jesienią, w pierwszej dekadzie października br. W salach Rzeszowskiego Wojewódzkiego Domu Kultury polskie zespoły teatralne z Czech, Litwy, Niemiec, Rosji, Ukrainy, USA i Węgier zaprezentowały swój dorobek twórczy w postaci spektakli różnego genre'u: komedia, dramat, lalkarstwo, bajka oraz … anty-misterium…

Inicjatorami i organizatorami Spotkań są Rzeszowski Oddział Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” oraz Wojewódzki Dom Kultury w Rzeszowie. Spotkania są dofinansowywane przez Senat RP.

Spotkania, zgodnie z hasłem, są imprezą osadzoną w klimacie szczególnym. To nie „festiwal” i nie „przegląd” (jak się czasem mylnie podaje w wileńskich publikacjach). Nie ma tu jurorów, nominantów, nie ma nagród.

W bieżącym, 2006 roku, osiem zespołów teatralnych w ciągu czterech dni wystąpiło w Rzeszowie oraz w ośrodkach w terenie. Ogółem tegoroczne Spotkania zgromadziły około 3 tysięcy widzów.

Inauguracja: najstarszy, Finał: najmłodszy (Czechy, Rosja)

Spotkania zainaugurował amatorski Zespół Teatralny MKPZKO z Wędryni (Czechy) komedią E. Labiche'a „Szczęśliwi we troje”. Spośród uczestników Rzeszowskich Spotkań, Zespół ten legitymuje się bogatą, bo ponad 100-letnią historią. Powstał i działa od 1903 roku w czeskiej wsi Wędrynia. Szczególne zasługi dla tej placówki położył ks. Franciszek Herman i wieloletni animator kultury polskiej Jerzy Cienciała. Zespół działa pod patronatem Polskiego Związku Kulturalno-Oświatowego.

Na swym koncie mają parę dziesiątków zmaterializowanych utworów dramatycznych. Wystawiają sztuki polskie oraz obce ze stałego repertuaru („Skąpiec” Moliera, „Wieczór Trzech Króli” Szekspira i in.).

Zespołem najmłodszym wiekowo był Polski Teatr z Moskwy (Rosja) pod kierownictwem Eugeniusza Ławreńczuka ( m.in. ucznia Romana Wiktiuka, w niezbyt odległych czasach reżysera wileńskiej „Rusdramy”).

Moskiewski Teatr Polski powstał w 2002 roku, acz formalnie został zarejestrowany w Moskwie dopiero w październiku 2004. Eugeniusz Ławreńczuk pochodzi ze Lwowa, jest absolwentem moskiewskiego „GITIS-u”. Reżyseruje w Moskwie, Lwowie, Tomsku i Hanowerze. Teatr ten skupia profesjonalistów. Grają w nim studenci wyższych uczelni teatralnych oraz zawodowi aktorzy teatrów moskiewskich, w większości legitymujący się polskim rodowodem.

Pierwszą realizacją tego Teatru był „Śnieg” według Stanisława Przybyszewskiego.

W 2004 Teatr został odznaczony Złotym Medalem na Wszechrosyjskiej Wystawie „Scena Rosji – 2004” oraz wyróżniony dyplomem – jako najmłodszy teatr Rosji.

Grają po polsku. Na mapie teatralnej Rosji, jako tego rodzaju polska placówka, są swego rodzaju zjawiskiem. Nic zatem dziwnego, że już nie po raz pierwszy znaleźli się obecnie na Rzeszowskich Spotkaniach.Tym razem przywieźli „Iwonę, księżniczkę Burgunda” Witolda Gombrowicza.

Od strony warsztatowej moskwianie dali popis wzorowego rzemiosła aktorskiego. „Rzecz” całą Ławreńczuk nazwał anty–misterium. „Dzisiaj klasyczny konflikt między Dobrem i Złem utracił wszelką aktualność – mówi Eugeniusz Ławreńczuk. Żyjemy w czasach, gdy Zło większe zwalcza Zło mniejsze, co powoduje chaos. W moim odczuciu, Teatr jest jedynym miejscem, w którym wszechogarniający chaos przemienia się w estetyczny Kosmos. Właśnie w takim Teatrze spektakl tworzy się przez reżysera i ...Boga, i – o ile pierwszy mniej wtrąca się w ten proces, tym lepiej...”

Farsa, groteska, z odcieniem anty-Szekspirowskim, anty-misterium, mini-musical „Oda do Giętkości” z tekstem W. Gombrowicza, z muzyką A. Alpera i E. Ławreńczuka. Ale pobrzmiewa tu także, zarekwirowany dla potrzeb teatru... Krzysztof Penderecki (przemilczany, nie wzmiankowany w programie przedstawienia).

Reżyser Ławreńczuk nadział sensy Gombrowicza sensami zupełnie odwrotnymi – własnymi.

Na szczególne uznanie „w tym Gombrowiczu” zasługują wykonawcy głównych ról: Roma Jadzińska-Sperling von Hoessen jako Królowa Małgorzata (onaż dyrektor Teatru) oraz Igor Niewiedrov w roli Króla Ignacego (Niewiedrov jest także aktorem moskiewskiej Taganki).

Dwa dramaty St. I. Witkiewicza (Witkacego) (Budapeszt i Wilno)

Stanisław Ignacy Witkiewicz (Witkacy): „Wariat i zakonnica” w wydaniu Polaków z Budapesztu (Węgry) oraz „W małym dworku” (realizacja wileńska).

Litewskie prapremiery „Wariata i zakonnicy” oraz „W małym dworku” odbyły się na scenie profesjonalnej w latach 80. XX w., rychło jednak o nich zapomniano. „Ten perwersyjny Witkacy” jakoś dalej drogi sobie w Litwie nie toruje, a szkoda...

Trupa teatralna „Dom Otwarty” z Budapesztu uczestniczyła w obecnych Rzeszowskiich Spotkaniach po raz czwarty. Ma zatem tu stałych swoich admiratorów. Ten, stosunkowo młody zespół powstał w 1997, za dziewięć lat działalności zdążył już godnie zaprezentować się na licznych imprezach teatralnych.

„Dom Otwarty” zrzesza wykonawców polskiego pochodzenia, są to w większości absolwenci polonistyki Uniwersytetu ELTE. Grają w języku polskim. Wystawiają co najmniej raz do roku polską nową sztukę premierową, ich odbiorcą jest miejscowa Polonia oraz węgierscy miłośnicy polskiej kultury. W repertuarze mają utwory polskich klasyków („Dom Otwarty” Michała Bałuckiego, „Śluby panieńskie” Aleksandra Fredry) oraz sztuki autorów współczesnych: „Polowanie na lisa” Sławomira Mrożka, spektakl wg „Tryptyku Rzymskiego” Karola Wojtyły; aranżują teatralne wieczory poetyckie.

Doskonale zgrana trupa, znana, podziwiana, chętnie zapraszana. Popularność swą zawdzięcza interesującym, na wysokim poziomie spektaklom, czego świadectwem było obecne przedstawienie „Wariata i zakonnicy”.

Dobrze przemyślana reżyseria, świetne aktorstwo. Zespół nie idzie w łatwą urodę, w udziwnioną scenografię, rekwizyty, kostiumy, w tandetną rodzajowość. Na scenie – łóżko i stołek. I nic ponadto. Motorem spektaklu są aktorzy. Bogate, niejednoznaczne charaktery. Gra uczuć, namiętności. Spektakl opowiada o spotkaniu z tajemnicą i o niepokojącym nastroju, jakie to spotkanie przynosi, przepojony jest atmosferą niedookreśloności i niedopowiedzeń. I o to właśnie chodzi...

Wyjątkowym przypadkiem dziwnych przypadłości wydało mi się przedstawienie pt. „W małym dworku” Witkacego w wykonaniu Polskiego Studia Teatralnego w Wilnie (realizacja – Lilija Kiejzik), premiera którego niedawno miała miejsce w Wilnie.

W spektaklu zwraca uwagę aktorka (Jolanta Butkiewicz) kreująca postać Widma Matki, dysponująca dobrą dykcją i danymi zewnętrznymi. Szkoda tylko, że użyła tu całkiem zbędnych ruchów plastycznych z pogranicza pantomimy czy baletu. Szkoda też, że nie została ubrana zgodnie z wizją plastyczną Witkacego – „biało, powłóczyście, z wiankiem rumianków na głowie”. (Rumianki można było sobie darować, chodzi o wianek). W pewnych momentach to wileńskie Widmo Matki zdawało się kojarzyć z kreacją wybitnej artystki polskiej sceny dramatycznej, Stanisławy Wysockiej. Grała „W małym dworku” w reżyserii Witkacego. Według relacji świadków tamtego przedstawienia „powaga biła z każdego jej zaświatowego gestu, a już powagi w wypowiadaniu słów nie można sobie wyobrazić ani tym bardziej opisać. Publiczność wyła z zachwytu, a i sam Witkacy był zaskoczony, wstrząśnięty nieoczekiwaną Czystą Formą”.

Publiczność rzeszowska w AD 2006 nie wyła z zachwytu, po prostu: rolę Widma Matki oceniono przychylnie.

„Powtórka z Czerwonego Kapturka” (Polski Instytut Teatralny w USA)

Powtórka – czyli trawestacja „Czerwonego Kapturka” ze znakomitym tekstem (A. Stalony-Dobrzański) w reżyserii Niny Polan (Janiny Katelbach). Zabawne, urocze przedstawienie, doskonała rozrywka dla dzieci i dorosłych. Dużo humoru, pogody, śpiewu i dobrej muzyki, wykonanej na żywo (fortepian).

Nina Polan – reżyserka i aktorka w jednej osobie – dała się tym razem poznać jako arcykomiczna Babcia.

Teatr ten działa w Nowym Jorku od 1984, sukcesywnie pod kierownictwem artystycznym Niny Polan, wieloletniej aktorki teatralnej, filmowej i telewizyjnej, występującej na scenach Wielkiej Brytanii, USA, oraz we Francji i Hiszpanii.

Zespół zrzesza aktorów różnych narodowości. Sztuki dramatyczne, spektakle operowe, muzyczne i poetyckie wystawiają po polsku. Do swych największych osiągnięć artystycznych zaliczają m.in. opery „Halka” i „Verbum nobile” Stanisława Moniuszki, a także „Krakowiaków i górali” Wojciecha Bogusławskiego, „Kram z piosenkami” Leona Schillera i in. Zainteresowaniem publiczności cieszy się także „Kabaret Wielkiej Trójki” (Hemar”, Budzyński, Ref-Ren) oraz widowiska „Lechoń”, „Kulig świąteczny”.

W „Powtórce z Czewronego Kapturka” największe brawa zdobył arcysympatyczny aktor kreujący groźnego Wilka. Groźny to Wilk, ale też godny współczucia. Bo w tej fantastycznej bajce Wilk ma takoż swoje wilcze kłopoty, zwłaszcza w wychowaniu syna, młodego Wilczka.

Kolorowe pomysłowe kostiumy, funkcjonalna scenografia.

Teatr Lalki i Aktora „Otwarte Oczy” (Niemcy)

Teatr ten powstał w 1992 w Bielefeld (Niemcy). W swoim dorobku ma premiery utworów autorów znanych i znakomitych: „Mały Książę” A. de Saint Exupery'ego, „Król Maciuś I” J. Korczaka, „Momo” M. Ende`ego, „Kogucik Piekarza Sarzyńskiego” M. Chmieleckiego.

Trupa występuje w szpitalach, szkołach, domach starców. Grają po polsku, niemiecku i francusku.

Duży sukces Teatr odniósł w 2000 roku na EXPO w Hanowerze. W latach 2003-2004 występował we Francji (w ramach Dni Paryża) oraz w Barbizon.

Od trzech lat Teatr organizuje w Bielefeld wieczory poetycko-muzyczne.

Kierownikiem artystycznym Teatru jest Maria Konska-Chmielecki. W 2005 za aktywną działalność na polu kultywowania kultury polskiej Maria Konska-Chmielecki została odznaczona Medalem Komisji Edukacji Narodowej.

Na Spotkania, znany już z uprzednich występów w Rzeszowie Teatr Lalki i Aktora „Otwarte Oczy” z Niemiec przywiózł spektakl „Na straganie” według Jana Brzechwy.

Wciąż aktualna „Kartoteka” Różewicza (Polski Teatr Ludowy ze Lwowa)

Wileńskiemu czytelnikowi (widzowi) starszego i średniego pokolenia Teatr ten jest od dawna już dobrze znany. We Lwowie jest bastionem polskiej kultury teatralnej.

Za dwa lata Teatr będzie obchodził jubileusz 50-lecia. Założycielem Teatru był Piotr Hausvater; po jego śmierci (1966) kierownictwo artystyczne przejął Zbigniew Chrzanowski, profesjonalny aktor i reżyser.

Teatr ma w swym dorobku ponad 80 premier. Są to sztuki głównie z repertuaru polskiego (Słowacki, Mickiewicz, Kochanowski, Fredro, Różewicz, Mrożek, Wojtyła i in.) oraz z obcego (Szekspir, Anouilh, Molier, Czechow...)

Placówka ta kultywuje także tradycje kulturalne dawnego Lwowa.

W przypadku realizacji dramatu Różewicza scena ta w odległej przeszłości miała doświadczenia różnorakiej natury. W drugim dziesięcioleciu swego istnienia Teatr, obok utworów Mrożka i Czechowa, wystawił dramat Różewicza „Stara kobieta wysiaduje” (spektakl w ramach gościnnych występów był także prezentowany w Wilnie). W trzecim dziesięcioleciu trupa miała już na warsztacie Różewiczowską „Kartotekę”. Niestety, los Teatru, jak też rozpoczętych prób z „Kartoteką” został przesądzony w znamiennym w wydarzenia polityczne roku 1981. W granym naonczas „Weselu” Wyspiańskiego partyjne władze Lwowa dopatrzyły się „akcentów ideowo szkodliwych, antykomunistycznych”. Kierownik artystyczny Teatru, Zbigniew Chrzanowski oraz grupa aktorów, w tym także młodzież akademicka z Polski, zostali poddani działaniom represyjnym. Studentów z Polski wyrzucono z uczelni i zmuszono do opuszczenia Lwowa. Zbigniew Chrzanowski, pozbawiony pracy w swoim zawodzie był zmuszony przenieść się na stały pobyt do Polski. Działalność Teatru przez długi czas pozostawała pod dużym pytajnikiem.

Po upływie dwudziestu lat od tamtych wydarzeń, „Kartoteka” święciła triumf na lwowskiej polskiej scenie.

„Kartoteka” w reżyserii Zbigniewa Chrzanowskiego (onże odtwórca głównej roli – Bohatera) na Spotkaniach w Rzeszowie była grana dwukrotnie, i to w dniu dla Autora sztuki szczególnie znamiennym – 9 października 2006, w którym Tadeusz Różewicz obchodził jubileusz 85-lecia urodzin.

„Moje opowiadanie – pisze Tadeusz Różewicz – jest próbą złowienia bohatera bez twarzy, bez wieku i bez zawodu. Każdy z was może dopisać początek lub koniec do tego opowiadania. Każdy z was może wejść w środek. Każdy z was może mi przerwać w pół słowa, może mnie wyśmiać. Przez ten zgiełk idziemy wszyscy do ciszy, do wyjaśnienia”.

Bohater „Kartoteki” jest antytezą bohatera romantycznego. Jest zamknięty, zamarły, unieruchomiony, osaczony potokiem ludzi, słów, przedmiotów, zjawisk, wydarzeń. Jak grać „bezruch” wobec ruchu na zewnątrz? Trupa lwowska, jej reżyser i czołowy aktor znakomicie się wywiązali z tego, zdawałoby się zadania „nie do rozwiązania”.

Zasługą reżysera – aktora Zbigniewa Chrzanowskiego jest nie tylko fachowa umiejętność w konstruowaniu płynnie toczących się sekwencji („ni to we śnie, ni to na jawie”). Zadziwia przede wszystkim wyostrzona wrażliwość na tekst Różewicza, na aurę słów, ich wydźwięk i wieloznaczeniowość. W „Kartotece” klasycznej reżyser czułymi antenami wyłowił „podwójność dramatu”: Różewicz mówi tu głosem twórcy – z jednej strony lirycznego, z drugiej – głosem komediopisarza, satyryka. W lwowskiej „Kartotece” niezwykle celnie pogodzono te pozornie sprzeczne „dwie perspektywy”. W zagęszczonej przestrzeni dramatu reżyser i aktor jako Bohater potrafił odnaleźć własną przestrzeń.

Ten wieloimienny Bohater to nasz współczesny. Rozbity, bezwolny, zanurzony w zdekomponowanym świecie. W świecie, w którym jest tyle braku i nadmiaru. Czego brak? Rzeczywistości. Czego jest nadmiar? Tej rzeczywistości substytutów: rozpleniają się, a manifestacją tego rozmnażania się jest współczesna kultura masowa, medialna.

W spektaklu wykorzystano fragmenty kompozycji Jerzego Petersburskiego i Astora Piazzoliego w wykonaniu Gidona Kremera oraz fragmenty „Pór roku” Antonia Vivaldiego („Jesień” i „Zima”) w wykonaniu Nigela Kennedy`ego.

Na VI Rzeszowskich Spotkaniach Teatrów Polskich z Zagranicy 2006 był to bezapelacyjnie najlepszy spektakl. Dwa przedstawienia grane w sakramentalnej ciszy, bez najmniejszego szmeru na widowni. Burza oklasków po ochłonięciu z wrażenia. Słowa wysokiego uznania i serdeczne gratulacje składały lwowiakom uczestniczące w Spotkaniach grupy teatralne z zaprzyjaźnionych państw.

„Gwałtu, co się dzieje!” (Polski Teatr w Wilnie)

W roku ubiegłym, 2005, Teatr obchodził jubileusz 40-lecia swej nieprzerwanej działalności. Rocznica ta obfitowała w mnóstwo pozytywnych wydarzeń i przygód. Mianowicie: udział w Międzynarodowym Festiwalu w Tychach na Śląsku, gdzie Teatr zdobył nagrodę za najlepszą rolę męską; ponadto: Złote Krzyże Zasługi (2 członków Zespołu), odznaki „Zasłużony dla kultury polskiej” (3 osoby), te odznaki były pięknym dopełnieniem całości, „Zasłużonego dla kultury polskiej” ma takoż cały Zespół jako Scena Polska.

Wtedy to, na jubileusz 40-lecia dali premierę komedii Fredry „Gwałtu, co się dzieje!” Dlaczego mianowicie Fredro? Bo uważali go za szczęśliwego patrona, ojca chrzestnego ich Teatru, który przed 40 laty był dopiero w powijakach. W 1965, w którym Teatr powstał, „na pierwszy ogień” wystawili właśnie Fredrę – „Damy i huzary”. „Skoro mamy spadać, to z dobrego konia” – powiedziała ówczesna reżyserka spektaklu, Irena Rymowicz. Nie spadli.

W roku 2005, jubileuszowym, znowu przywołano Fredrę, ale już nie na zasadzie „jak trwoga to do Boga”, ale po to, by złożyć mu dowód swej wdzięcznej pamięci. „Przez gwałt” – żartują dzisiaj.

Komedia Fredry „Gwałtu, co się dzieje!” jest w czasach obecnych nader rzadko przez teatry grywana, mało komu znana, i może właśnie przez to wzbudza ciekawość w kontekście historyczno-literackim. (A trzeba pamiętać, że ta tzw. „farsa osiecka” została napisana w 1826, przeto – takoż świętuje obecnie swój wielki jubileusz). Może więc to wszystko sprawiło (nie mówiąc już o wielce udanej realizacji), że ta uwspółcześniona komedia spotkała się z niezwykle żywym odbiorem publiczności rzeszowskiej (i nie tylko rzeszowskiej, bo grali ją obecnie – dwa przedstawienia – także w Sędziszowie).

Reżyserka spektaklu, Irena Litwinowicz, ze wszystkich możliwych wariantów realizacji wybrała najbardziej celną: stylizację. Wykonawcy grają nie tyle Fredrę, ile „razem z nim”. Grają piętrzące się komiczne sytuacje. Szybkie, często zawrotne tempo, dużo ruchu, mnóstwo zamieszania, muzyki, tańca. Zespół „ten gwałt” nazywa „niefrasobliwym spektaklem bałaganiarskim”. Dyskretny akcent współczesny: użycie na krótki moment telefonów komórkowych przez XIX-wieczne postacie... Ręka w rękę z wykonawcami średniego pokolenia grają młodsi i najmłodsi. Najmłodszym, parze zakochanych – Dorębie i Kasi (Rafał Piesliak i Agnieszka Dubicka) przypadają role najtrudniejsze, bo z założenia statyczne. Doświadczonym, dobrze zaprawionym w grywaniu repertuaru komediowego aktorom (mniej aktorkom) zdarza się „w tych zapędach” przeszarżować, nie tracą jednak samokontroli. Doskonała gra, zabawa. Dużo światła na kształt teatralny wileńskiego „Gwałtu...” rzucają również śmiałe wiwisekcje, dokonane na tworzywie literackim. Spektakl jest krótki, lekkostrawny.

W spektaklu w Rzeszowie i w Sędziszowie grali: Teresa Samsonov (Urszula, burmistrz miasta), Mieczysław Dwilewicz (Tobiasz, mąż Urszuli), Renata Szymanel (Barbara, pisarz), Mirosław Szejbak (Kasper, jej mąż), Julia Lewandowska (Agata, dowódca straży), Grzegorz Tomaszewicz (Błażej, jej mąż) wzmiankowani wyżej Agnieszka Dubicka i Rafał Piesliak (Kasia i Doręba), Jerzy Szymanel (Makary), Dariusz Piotrowicz (Grzegotka) i inni.

Polski Teatr z Wilna grał w ostatnim dniu Spotkań. Dwa tygodnie później „Gwałtu, co się dzieje!” prezentował w Warszawie na tradycyjnych „Kresach”, organizowanych przez tamtejszy Bielański Ośrodek Kultury. (Ale o tym – o nich i ich najmłodszej grupie z „Wesołej Gromady” – czytaj w innym „rozdziałku”).

Alwida Antonina Bajor

Wstecz