Życie kulturalne

Maja Komorowska – w Wilnie

To było wydarzenie. Na scenie Teatru Małego w Wilnie, przy al. Giedymina 22, przy pełnej widowni, wśród widzów – liczni ludzie litewskiego teatru – wystąpiła wielka gwiazda polskiego teatru i filmu, Maja Komorowska. W sztuce Johna Murrella „Mimo wszystko” („Memoir”) grała starą Sarah Bernhard, podsumowującą swoje życie w niekończących się rozmowach z osobistym sekretarzem – Pitou – w roli tej – Wiesław Komasa. Maja Komorowska – wielka aktorka grająca wielką aktorkę. Chyba najtrafniej napisano o tej sztuce tak: „Historia z życia teatralnej gwiazdy wszech czasów dała aktorce nową okazję do nasyconego teatralnym humorem, ale w gruncie rzeczy poważnego rozważania na temat aktorstwa. Komorowska nie udaje Sarah Bernhard, nie gra jej, nie próbuje czarować widzów opowieścią o wielkiej, niedosiężnej „boskiej”, nie epatuje sukcesami i sławą. Cały czas zachowuje spójny dystans pokazując, jak Maja Komorowska rozumie aktorstwo korzystając z możliwości, jaką daje egzemplum w postaci mitu Sarah Bernhard… Nie wiadomo nawet, czy to Sarah Bernhard każe w kółko odgrywać te same sceny, czy może to pomysł Mai Komorowskiej?... Komorowska za każdym razem manifestuje w granych postaciach własną osobowość i swój wyrazisty światopogląd. To najważniejszy element jej aktorskich przekonań…”

I finał. Scena pełna napięcia. Sarah zrywa się ze swego fotela. Wstaje. Jednak radość i otucha. Mimo wszystko. Po którymś tam podniesieniu kurtyny (oklaski na stojąco) Maja Komorowska ogromnie radosna. W pewnym momencie dziękując widowni za jej gorące przyjęcie, mówi, że odeszli jej rodzice, odszedł Igor Śmiałowski, my zostajemy i cieszmy się, że jesteśmy.

Potem jeszcze spotkanie w kawiarni teatralnej. Z udziałem Rimasa Tuminasa, reżysera Teatru Małego i Mariusza Gasztoła, dyrektora Instytutu Polskiego w Wilnie, którym zawdzięczamy sprowadzenie do Wilna tej pary polskich aktorów. Maja Komorowska nie kryje zachwytu: Teatr Mały – to prawdziwy teatr z duszą, z ogromną dbałością o wszystko, poczynając od szatni. Wiesław Komasa zauroczony jest Wilnem: „Jest w tym mieście coś niepowtarzalnego, jedynego, jakieś organiczne piękno… Słyszę tu całą polską poezję…” Nazajutrz, po południu, odlot do Warszawy, a przecież tyle chciałoby się obejrzeć. Pomodlić się w Ostrej Bramie. Tadeusz Tomaszewski z Instytutu Polskiego – wileński opiekun tej pary polskich aktorów – z właściwym sobie opanowaniem stwierdza: musimy zdążyć… Widzowie zostają z nadzieją na kolejne, jeszcze większe święto z Mają Komorowską. Na wielkie dzieła.

Pomyśleć tylko, że wszystko zaczynało się tak: „Z „Ksantypą” (przyp. red.: w 1940 r., w okupowanym Wilnie znalazło się sporo ludzi kultury i sztuki, którzy uciekli z okupowanej Warszawy i innych miast Polski. Powstała „Ksantypa” – kabaret literacko-artystyczny, w którym zajęcie dostali zarówno przybysze jak i „tutejsi”. Mieścił się na Zamkowej, w lokalu kawiarni „Biały Sztral” (albo Pocztowy). Wśród jego twórców i wykonawców – Janusz Minkiewicz, Mieczysław Szpakiewicz, Stanisława Perzanowska, Halina Mintorowiczówna, Marta Mirska, Światopełk Karpiński i in.) wiąże się także wspomnienie dosyć zabawne. Mama dzisiejszej naszej gwiazdy, Majki Komorowskiej – urocza Inia – z nami wówczas w tym teatrzyku działała. Kiedyś na próbę przyprowadziła ze sobą swoją małą córeczkę – urokliwą dziewczynkę. Wszyscyśmy ją zabawiali, żeby się nie nudziła, aż w pewnej chwili uniosłem ją do góry i postawiłem na podeście scenicznym. Ktoś zapalił reflektor i dziecko ubawione zaczęło robić pas taneczne. Biliśmy brawo i mała promieniała szczęściem. – Coś ty zrobił! – Inia nie była zachwycona. – Ona będzie aktorką…” – z książki „Cała wstecz” Igora Śmiałowskiego.

Maja Komorowska obiecała, że przy najbliższej okazji udzieli wywiadu „Magazynowi Wileńskiemu”. I będzie pewnie też mówić o wszystkim, co ją z Wilnem i Litwą łączy. Na przykład o tym, że nad łóżkiem jej matki zawsze wisiał obraz Matki Boskiej Ostrobramskiej (teraz wisi nad jej łóżkiem), a nad ojca – fotografia jego domu rodzinnego w Skrobiszach na Litwie, gdzie w okolicznych dworach od dawna siedzieli Komorowscy. O ulubionej książce „Obietnica poranka” Romaina Gary`ego, pisarza, który nigdy naszego miasta nie potrafił zapomnieć. O Krzysztofie Zanussim, który kilkakrotnie odwiedzał Wilno, a pani Maja często zadaje sobie pytanie: „Czy grałabym w filmach, gdyby nie on?” „Życie rodzinne”, „Spirala” – filmy, w których wystąpiła, stały się jej sukcesem, ale też najbardziej znaczącym okresem w twórczości Krzysztofa Zanussiego. Nie potrafimy pominąć Tadeusza Konwickiego, który wskutek historycznych zawirowań przeniesiony został ze swojej sielskiej Nowej Wilejki do Warszawy. W inscenizacji jego „Wniebowstąpienia” na scenie Teatru Współczesnego błyszczała Maja Komorowska. Będzie też o kwitnących drzewach, które cieszą i wzruszają coraz mocniej. „Może dlatego, że w miarę upływu czasu jesteśmy dla nich coraz większym kontrastem. Nie potrafimy już zakwitać… kwitnąć, ale nie potrafimy zapomnieć tego czasu, kiedy było nam to dane” – tak powiedziała.

Halina Jotkiałło

Wstecz