Jego Wysokość SŁOWO

Czy pies łże?

Według jednego z wielu kalendarzy wschodnich – chińskiego – mamy teraz rok psa. Czyż nie jest to stosowna okazja, by choć pobieżnie przyjrzeć się psiej tematyce w naszym języku i – nie tylko naszej – literaturze? Czy zawsze pochlebnie świadczą o człowieku powiedzenia, zwroty frazeologiczne, przysłowia z psem w roli głównej? Często posługujemy się zwrotami: wierny jak pies, psia wierność. A jak się za tę wierność naszemu czworonożnemu przyjacielowi odpłacamy?

Przyznajmy, że lubimy obarczać odpowiedzialnością za wszystkie nasze troski, niepowodzenia i codzienne dolegliwości właśnie psa. Kornel Makuszyński uważa, że „jest to krzywda ponura i wyrządzona psu bez zastanowienia. Czy pies, chociażby najzłośliwszy, może mieć jakikolwiek wpływ na pogodę? Najwięksi uczeni przeczą temu. Ludzie jednak powtarzają niegodnie: „Pogoda dzisiaj pod psem”. Czy pies, chociażby najsprytniejszy, umie przyrządzić obiad? Jako żywo, nie! A ileż razy niezadowolony człowiek wykrzyka: „Ten obiad był pod psem!” Są to pretensje dziwaczne i pozbawione krzty rozsądku, jeśli w zawiłe ludzkie sprawy wciągają psa żywego; złość ludzka sięga jednakże dalej i wszelkie winy zwala na psy martwe. Rozsierdzony człowiek powiada: „Spałem dzisiaj pod zdechłym psem”. Człowiek zjadł na noc tłustą baraninę, a brak snu zwala na nieszczęsnego psa, który pożegnał świat”.

Powyższy żartobliwy cytat pochodzi z książki o nieco przekornym tytule Wyprawa pod psem. Przekornym, bo wbrew pejoratywnemu wydźwiękowi tego zwrotu Makuszyński użył go w honorowym dla psa znaczeniu: pies Apasz nie tylko patronował tej wyprawie, ale, choć hultaj i niecnota, dokonał bohaterskiego czynu. Żarty żartami, jednak to naprawdę jest zastanawiające, dlaczego frazeologia – nie tylko zresztą polska – zawiera tak wiele zwrotów, przysłów uwłaczających psiej godności? A przecież nie tylko ludzkość, ale i wszystko, co żyje, ma psu wiele do zawdzięczenia. I to od zarania dziejów. A było tak.

Jak głosi apokryficzna anegdota, oparta na biblijnej księdze Genesis, w dniach Potopu zdarzyło się, że w kadłubie arki powstał niewielki otwór, przez który zaczęła przeciekać woda. Zauważył to Noe i zmartwił się wielce, albowiem w tłoku i zamieszaniu zapomniał zabrać w rejs narzędzi ciesielskich. Stał tak długo nad cieknącą dziurą razem z wiernym psem, który mu wszędzie towarzyszył, aż wreszcie z determinacją chwycił psa i wetknął mu nos w otwór. Kadłub arki przestał przeciekać, ale Noe szybko zrozumiał, że w tej sytuacji pies wkrótce się udusi. Na to nadeszła żona Noego. Noe wyciągnął więc psi nos z dziury i zatkał ją żoninym łokciem. W ten sposób arka uniknęła niebezpieczeństwa, ale odtąd aż do końca świata nos psa i łokieć kobiety są i będą zawsze zimne.

Z tym nosem to szczera prawda. Zimny jest i w dodatku mokry, czego świadectwem jest stale zapaćkana szyba w moim oknie, przez którą z wysokości dziewiątego piętra pewien wielorasowy Feluś podziwia i kontempluje uroki świata.

Z jednej strony mówimy, że pies jest najwierniejszym przyjacielem człowieka. Inna sprawa, że istnieje rosyjskie powiedzenie o dwóch przyjaciołach człowieka: żonie i psie, ale może bierze swój rodowód od tej dziury, którą razem zatykali w arce? Z drugiej zaś strony przy lada okazji gotowi jesteśmy przypisywać właśnie psu bardzo brzydkie rzeczy. Kto kiedy słyszał, żeby pies kłamał? A jednak nie tylko my sami, ale wszyscy – nasi znajomi i nieznajomi – mówimy: kłamie jak pies, albo jeszcze gorzej: łże jak pies. Chcąc powiedzieć, że ktoś kogoś obmawia, mówimy, że obszczekuje jak pies. A już prawdziwym naigrywaniem się z psiej niedoli jest porzekadło: dobra psu i mucha. Coś jest bardzo lichego gatunku, czy też wręcz nie nadaje się do użycia? No to najwyżej psu na budę się zda. Niechlujne, pogniecione ubranie to: jak z psiego (wilczego) gardła. Z dawien dawna ludzie, bojąc się, by nie posądzono ich o rzucanie uroku, mówili: na psa urok. Czyli: jeśli moje słowa mają zaszkodzić, rzucić zły urok, to niech on spadnie na psa.

To stare, bo sięgające czasów Piotra Skargi przysłowie odwołuje się do dawnych wierzeń związanych z bazyliszkiem, a więc złym, zabijającym spojrzeniem. Wskazuje też na dziedzinę wierzeń magicznych, żywych do niedawna, a być może i dziś jeszcze nie całkiem wygasłych. Stąd kiedy kumoszka oglądała u sąsiadki świeżo nabyte jakieś bydlątko, lub gdy podziwiała ładnie się chowające dziecko, obowiązkowo dodawała magiczne zaklęcie: bez uroku, albo na psa urok.

Dość szeroko rozpowszechniony zwrot frazeologiczny wieszać psy na kimś, a oznaczający: obmawiać, zniesławiać, potępiać na pierwszy rzut oka wydaje się nieco zagadkowy. Zwrot ten ma swe odpowiedniki w językach rosyjskim, a zwłaszcza niemieckim (skąd bierze swe źródło) i sięga głębokiego średniowiecza. Wiadomo, że Fryderyk I w 1156 roku skazał za rozbój 11 rycerzy na haniebną karę, by zatłuczono ich jak psy lub obok psów powieszono. Źródła wskazują, że karę taką w Niemczech i Holandii stosowano w wiekach XV–XVII, przy czym była ona gorsza od zwykłego powieszenia, bo chodziło też o dodatkowe pohańbienie skazańca. Skąd się ten zwrot wziął w języku polskim – nie wiadomo. Nie zarejestrowano bowiem przypadku takiego rodzaju egzekucji.

Psy wieszano nie tylko „dla towarzystwa” przestępcom. Egzekucji zwierząt dokonywano w Europie – Francji, Niemczech, Anglii – przez całe wieki. We Francji jeszcze w r. 1697 skazywano na śmierć i tracono zwierzęta oskarżone o zabójstwa i czary. Prawodawstwo angielskie zrezygnowało z tego przeżytku dopiero w roku 1846. Niestety, fraszka Wacława Potockiego Psi figiel świadczy, że i w Polsce uprawiano ten haniebny proceder: psa, który zakradł się do kuchni i zjadł przeznaczone dla gości potrawy, powieszono.

A co się dzieje, gdy ktoś nie radzi sobie z własnym życiem? Mówimy wtedy, że schodzi na psy lub co gorsza, już na te psy zszedł. Ktoś jest ponurak i odludek albo też kutwa, co to złamanego grosza nie wyda, żeby gościa poczęstować... kto temu jest winien? Znowu pies, bo nawet ten z kulawą nogą nie chce do takiego zajrzeć. Ktoś znów jest pazerny na pieniądze, zaszczyty, rozgłos, to: pies na pieniądze, pies na... itd. Nie przynoszą zaszczytu człowiekowi również takie przysłowia: Stary sługa i stary pies kończą w nędzy. Psi płacz nie idzie do nieba (nieprawda! każdy płacz idzie do nieba!). Zbić jak psa; kto chce uderzyć psa, zawsze kij znajdzie; patrzeć jak zbity pies; zabić jak psa; wypędzić jak psa; byś swemu psu i nogę uciął, przecie on za tobą pójdzie.

Doprawdy, kamieniem się kładą na serce te psie przysłowia i wszelkie idiomy. Nie biorą się przecież z powietrza, a świadczą o okrutnym traktowaniu psa przez człowieka.

„Teraz ja szczęścia szukam ot, w tej księdze” – próbował niegdyś rozproszyć swój kowieński smutek Poeta. Zajrzyjmy więc i my, tyle że nie do jednej, a do wielu, by tam poszukać lepszej psiej doli, trochę ciepła, a może nawet miłości.

Na szczęście moje lata szkolne były beztelewizorowe, bezkomputerowe i bezinternetowe, dzięki czemu – bardzo książkowe. Wśród moich ulubionych bohaterów książkowych były też psy. Mądre, wierne, do ostatniego tchu oddane człowiekowi – wiele ich znajdziemy na kartach książek, za co pisarzom należy się wdzięczność i szacunek. Biały kieł, Zew krwi Jacka Londona, Szara Wilczyca, Bari, syn Szarej Wilczycy Jamesa Olivera Curwooda.

Jeśli sięgnąć dalej, w głąb wieków, do Odysei Homera, spotkamy się z wiernym psem Argusem, który jako jedyny poznał swego pana Odyseusza, powracającego z tułaczki do domu. W tejże Odysei jest jeszcze jeden pies. Jak bardzo jest ważny, za chwilę się przekonamy.

Zgodnie z mitami greckimi, dusze zmarłych idą do podziemnego pałacu boga Hadesa i jego żony Persefony. Za opłatą jednego obola przewozi je tam na łodzi Charon przez rzeki Styks (rzeka śmierci), Acheron (rzeka smutku), Kokytos (rzeka płaczu) i Lete (rzeka zapomnienia). Hadesu strzeże pies Cerber, łagodny dla wchodzących i okrutny dla chcących powrócić na ziemię. W najgłębszej czeluści Hadesu, Tartarze, znajdują się potępieńcy. Myliłby się jednak ten, kto by sądził, że Hades to piekielne czeluście. W Hadesie jest Kraina Wiecznej Szczęśliwości, Elizjum i Pola Elizejskie na Wyspie Błogosławionych. I wszystkiego tego strzeże surowy, ale sprawiedliwy i nieprzekupny pies Cerber. Nazywanie cerberami odźwiernych, inaczej wykidajłów w knajpach, jest ewidentnym nadużyciem tego szlachetnego imienia.

Najsłynniejsze zdanie w literaturze polskiej, w którym jest mowa o psach, to Ogary poszły w las. Tymi słowy rozpoczął swą powieść Popioły Stefan Żeromski.

Bodaj najpiękniej i najbardziej wzruszająco pochylił się nad psią niedolą w czasie Powstania Warszawskiego Julian Tuwim w Kwiatach polskich.

I wy, warszawskie psy, w dniu kary

Psi obowiązek swój spełnijcie,

Zwyjcie się wszystkie i zbiegnijcie

Straszliwie pomścić swe ofiary.

Za psy bombami rozszarpane,

Za zmarłe pod strzaskanym domem,

Za te, co wyły nad swym panem.

Drapiąc mu ręce nieruchome;

Za te, co z wdziękiem beznadziejnym

Łasiły się do nieboszczyków,

Za śmierć szczeniaczków, co w piwnicy

Jeszcze bawiły się w koszyku;

Za biegające rozpaczliwie,

Pozostawione po mieszkaniach,

W dymie duszące się półżywe,

Pamiętające o swych paniach;

Za nastroszone, za wierzące,

Że człowiek wróci – bo pies czeka:

I tak, w pozycji czekającej,

Siadł ufny pies na grób człowieka (...)

Współcześni poeci też nie zapominają o psie. Oto Eda Ostrowska pisze: W lesie rozwarła się furta drzew/ i wpadł szczekający pies słońca (rozumiem, że promień słoneczny może być kojarzony z psem – tak mocno piecze, jakby gryzł, tylko czemu ten promień szczeka?). Inny poeta współczesny Charles Bukowski zatytułował swój tomik Miłość to piekielny pies. Krótko a węzłowato wypowiedział się na ten temat Aleksander hrabia Fredro:

Pies poczciwszy od człowieka:

Nim ukąsi, pierwej szczeka.

Dla chorego, pogardzanego przez społeczność wiejską stróża Nikodema śmierć jedynego przyjaciela psa Lorda, sprawiła, że nad nieszczęśnikiem rozpostarła się noc długa i szeroka. Noc ponad światem. Właśnie tak się nazywa opowiadanie Marii Dąbrowskiej. Z lektur szkolnych pamiętamy smutne, niekochane dziecko – Anielkę i jej psa Karusia z opowiadania Bolesława Prusa. Wiernego przyjaciela Stasia i Nel, płowowłosego, podobnego do lwa psa Sabę z powieści Henryka Sienkiewicza W pustyni i w puszczy zna chyba każdy, kto umie czytać po polsku. Z psią arystokracją poznała nas Zofia Nałkowska. Piękne i mądre psy, zamieszkujące przed ponad pół wiekiem „dom nad łąkami”, żyją na kartach książek pisarki, zwłaszcza jej wspomnień Między zwierzętami. Brzydki, ale rozpieszczony do niemożliwości Półmordek; stary wyga Morus; migdałowa wyżlica Kania; psia piękność, delikatna i dystyngowana Diana; radosny, inteligentny Ralf; łagodny, dobrotliwy Joke, po którym kurczęta chodziły, a on bał się poruszyć, by któreś nie spadło... Nie można też pominąć milczeniem filozoficznej groteski Ludwika Jerzego Kerna o psie noszącym książęce imię Ferdynand, który nie tylko posługiwał się ludzkim językiem, ale też mówił całkiem do rzeczy.

To prawda, że mamy też w literaturze czarne psie typy, jak chociażby pies Baskerville’ów z opowiadania Artura Conana Doyle’a, czy też pies – narzędzie kary z Dekamerona Bocaccio (opowiadanie ósme w dniu piątym). Jednakże to źli ludzie tak ukształtowali te psie charaktery. (Niestety, postępują tak do dziś. I nie tylko na stronicach książek). Bo, jak głosi przysłowie, u dobrego człowieka nawet pies z kotem żyją w przyjaźni.

Łucja Brzozowska

Wstecz