O tajemnicy pisania i radości czytania

Gdzież jest miejsce dla ciebie w tym wieku zamętu,

książko mądra, spokojna, stopie elementów

pogodzonych na wieki spojrzeniem artysty?

(Cz. Miłosz)

Nie potrzeba, jak się wydaje, specjalnych badań, żeby stwierdzić, że coraz mniej się dzisiaj czyta. Wystarczy po prostu posłuchać, jak i o czym się mówi, wnioski nasuną się same. Jeżeli się natomiast czyta, to często literaturę niższego lotu, nie przynoszącą wymiernych korzyści wychowawczych czy estetycznych.

W tej sytuacji szczególnie zasługuje na uznanie fakt, że w ramach zorganizowanych przez Instytut Polski w Wilnie, przy współpracy z Instytutem Książki w Krakowie, Dni Polskiej Książki i Prasy odbywały się różnorodne imprezy towarzyszące, zwracające uwagę na ważność i potrzebę kształcenia nawyków czytelniczych wśród dzieci i młodzieży. Jedna z nich miała miejsce w Wileńskim Uniwersytecie Pedagogicznym, w którym 2 maja odbyła się konferencja Czytanie książek a wychowanie dzieci i młodzieży.

Swego rodzaju preludium do obrad konferencyjnych stanowiła wystawa polskiej książki dziecięcej i młodzieżowej, przygotowana przez Instytut Polski i otwarta bezpośrednio przed rozpoczęciem obrad. Można tu było spotkać zarówno książki autorów znanych, swojskich, jak, na przykład, Klechdy sezamowe Bolesława Leśmiana, Skarby i Pożegnanie domu Zofii Żurakowskiej, Słoń Trąbalski, Wiersze dla dzieci Juliana Tuwima, Co się komu śni, a nawet nie śni Joanny Kulmowej, Obok mnie, Beethoven i dżinsy, Czas Abrahama Krystyny Siesickiej, Język Trolli (15 tom z cyklu Jeżycjady) Małgorzaty Musierowicz, jak i autorów nowych, przynajmniej dla mnie. Jedna z młodych autorek, Beata Ostrowicka, była też uczestniczką konferencji. Na wystawie gościły jej książki: Lulaki, Pan Czekoladka i przedszkole czyli ważne sprawy małych ludzi, Niezwykłe wakacje, Świat do góry nogami, Eliksir przygód (o spotkaniu współczesnych dzieci z dziewczynką z XVII wieku).

Nie zabrakło na wystawie także pięknie wydanych bajek: U złotego źródła (Baśnie polskie), Polskie baśnie i legendy, wybrane przez Grzegorza Leszczyńskiego, zawierające teksty głośnych autorów, dla przykładu: J. I. Kraszewski, H. Sienkiewicz, M. Konopnicka, A. Asnyk, A. Dygasiński, J. Kasprowicz, Z. Urbanowska, K. Makuszyński, E. Szelburg-Zarembina, H. Zdzitowiecka, J. Porazińska, W. Chotomska, O. Tokarczuk i in.

Otwierając obrady dyrektor Instytutu Polskiego Mariusz Gasztoł podkreślił, że kierowana przez niego placówka dużą uwagę przywiązuje do promowania książek i czytelnictwa: posiada ona dość bogatą bibliotekę, organizuje spotkania z pisarzami, inicjuje akcję czytania książek dzieciom i młodzieży.

Patos większości wypowiedzi, jak i wygłoszonych referatów ogniskował się nie tyle wokół oceny samej literatury dziecięcej i młodzieżowej, ile akcentował potrzebę kształtowania nawyków obcowania z książką. Rektor uczelni prof. Algirdas Gaižutis, jako filozof kultury i sztuki, stwierdził, że w erze nowych technologii oddalamy się często, niestety, od wartości sakralnych, a taką wartość stanowi też książka, utrwalająca nieraz urodę, poezję dzieciństwa. Książka jest uniwersalnym wprowadzeniem w wymiar życia duchowego, pomaga w dojrzewaniu człowieka, zbliża ludzi i narody.

Swojego przedmówcę poparł w wielkim stopniu sekretarz Ambasady RP Robert Rokicki, który podkreślił, że Dni Książki i Prasy odbywają się w szczególnym czasie: udoskonalona technika wypiera tradycyjny druk. Spadają nakłady książki i prasy. Toczy się wojna medialna. Jakość informacji jest coraz gorsza. Decyduje ilość nie jakość. W walce o czytelnika promuje się rzeczy niewysokich lotów. Tymczasem wdrażanie do świadomego czytelnictwa należy rozwijać na najwcześniejszych etapach dojrzewania. Dzieci rozumieją więcej niż dorosłym się wydaje. Należy więc umiejętnie dobierać już pierwsze lektury, które nie mogą być tylko dźwiękiem, które winny zawierać także treści wychowawcze.

Jedni z referentów podchodzili do tematu w sposób ściśle naukowy, wyciągając wnioski z przeprowadzonych uprzednio badań, jak, na przykład, Laima Jankauskiene z Ministerstwa Oświaty i Nauki RL, która omawiała Inicjatywy propagujące czytanie. Z jej, potwierdzonej statystycznie, analizy wynika, że na Litwie cokolwiek czyta 2/3 społeczeństwa, z czego tylko nieliczni czytają intensywnie. Chodzi, oczywiście, o czytelnictwo niewymuszone, takie, które nie wynika z potrzeb zawodowych czy edukacyjnych. Potwierdziła się również teza, że więcej czytają kobiety niż mężczyźni oraz częściej miasto niż wieś. Swoje zamiłowanie do czytania ankietowane osoby motywowały zazwyczaj tym, że w domu rodzicielskim było dużo książek, że stosowano praktykę głośnego czytania dzieciom itp.

Zdając sprawę z tego, że poziom czytelnictwa jest niezadowalający, Ministerstwo Oświaty i Nauki RL pracuje nad długofalowym projektem promocji czytelnictwa. W partnerstwie z innymi krajami Europy (Wielka Brytania, Skandynawia) organizuje się sympozja, konferencje, na których wyjaśnia się, m.in., przyczyny spadku czytelnictwa, wśród których najczęściej wymieniane są: telewizja, Internet, rozrywki kulturalne, brak wolnego czasu. Czynione są wobec tego próby promowania czytelnictwa drogą organizowania konkursów twórczych, takich, jak, na przykład, Spójrzmy na świat oczyma dziecka, Krótka recenzja, List do pisarza. Honoruje się, nagradza się też pisarzy, którzy tworzą dla dzieci.

Instytut Książki w Krakowie, który reprezentowała Małgorzata Ślusarska, jest powołany głównie dla promowania książki polskiej za granicą. Uczestniczy on w międzynarodowych targach i wystawach książki, współtworzy zespoły translatorskie, zrzeszające tłumaczy literatury polskiej na inne języki. Placówka bierze także udział w promocji książki w kraju. Jedną z jej inicjatyw jest festiwal literatury popularnej (literatura dla dzieci i młodzieży jest zaliczana do literatury popularnej) Cztery pory książki (według analogii do Czterech pór roku Vivaldiego). Realizuje ponadto inne godne uwagi projekty, jak, powiedzmy, Tu czytamy – program adresowany właściwie do wszystkich instytucji, które chcą brać udział w różnych formach promocji czytelnictwa. Inny program – Literacki atlas polski – jest rozliczony na młodzież jako partnera w jego realizacji. To młodzież konkretnej miejscowości tworzy literacką mapę swojego regionu. Akcja Książka na żądanie kopiuje wzorzec angielski. Przy bibliotekach powstają kluby czytelnicze. Każdy właściwie czytelnik może zgłaszać propozycje, dotyczące zakupu przez bibliotekę konkretnej książki. Z kolei Autor na żądanie zakłada pośredniczenie w zaproszeniu przez bibliotekę czy inną placówkę wybranego przez czytelników pisarza.

Gorzej, zdaniem Ślusarskiej, mają się sprawy z promocją książki w telewizji, gdyż „dziedziczymy tzw. analfabetyzm funkcjonalny”, nie rozumiemy często tekstu. Około 50 proc. Polaków nie czyta książek, zwłaszcza wśród nastolatków jest niski poziom czytelnictwa. W ciągu ostatnich paru lat wzrosła jednak w Polsce liczba sprzedanych książek, renesans przeżywa też książka oraz ilustracja dla dzieci. Tytuły się mnożą. Może to już echo wzmożonej promocji? Ale, czy kupowanie zawsze oznacza czytanie, chciałoby się zapytać.

Uwaga słuchaczy i największe oczekiwania były jednak związane z referentkami, które wcieliły się niejako w podwójną rolę: analizowały sytuację czytelnictwa nie tylko od strony zewnętrznej, wymieniania takich czy innych inicjatyw, uatrakcyjniających lekturę, lecz także od strony wewnętrznej, od strony bycia pisarzem, autorem książek dla dzieci i młodzieży. Mam na myśli głosy pisarek: prof. Joanny Papuzińskiej i Beaty Ostrowickiej.

Pierwsza jest osobą znaną i uznaną. W 1981 r. na Wydziale Psychologii i Pedagogiki Uniwersytetu Warszawskiego obroniła rozprawę habilitacyjną Inicjacje literackie, ma na swoim koncie zarówno rozprawy i artykuły na tematy literacko-pedagogiczne, jak też książki dla młodocianego czytelnika. Ostatnie dość bogato były prezentowane na wspomnianej wystawie, na której znalazły się, m. in., takie tytuły: Limeryki i inne łódzkie wierszyki, Chwilki dla Emilki, Mały księżyc i inne wiersze na noc, Skrzydlatek, Nasza mama czarodziejka, Stare i nowe wierszyki domowe i in. Prof. J. Papuzińska mówiła też o różnego rodzaju akcjach, zachęcających do wzrostu czytelnictwa, na przykład, takich, jak: Cała Polska czyta dzieciom, reklamujące czytelnictwo filmy animowane, aktywne pośrednictwo bibliotek, pedagogika zabawy (łącząca także czytanie z grą), obchodzące swoje piętnastolecie pismo dla dzieci Guliwer i in. Zastanawiała się także nad irracjonalnością procesu twórczego, nad tym, co jest charakterystyczne także dla pisarzy tworzących dla dorosłych, którzy nie zawsze potrafią odpowiedzieć, jak i dlaczego taka czy inna scena znalazła się w tekście, jak należy ją interpretować itd.

Młoda pisarka B. Ostrowicka, absolwentka filozofii Uniwersytetu Jagiellońskiego, mająca już na swoim koncie nagrody za książki dla dzieci, zgodnie z zapowiedzianym w programie tematem, mówiła o Pasji pisania, znaczeniu pisania dla dzieci i młodzieży. Ponieważ rozważała o sprawach znanych z autopsji, mówiła też z pasją, nie ograniczając się tylko do notatek, dzieląc się ze słuchaczami problemami warsztatu, który to temat często gości na spotkaniach autorskich. Pisarka zdaje sobie sprawę z tego, że młody czytelnik jest nieraz bardziej wymagający niż odbiorca dorosły. Jeżeli ten ostatni poddaje się często jakimś trendom, modom, czyta nie tyle to, co mu sprawia przyjemność, ile książki z jakichś względów nagłośnione, będące „na topie”, co nie oznacza, że to są książki najambitniejsze, to dziecko „akceptuje tekst ze względu na sam tekst”. Z tego wynika, że powinien to być przede wszystkim tekst ciekawy, autentycznie pochłaniający odbiorcę, czytany nie ze względu na głośne nazwisko autora, ani też ze względu na to, że był nagrodzony itp.

Autorka zaakcentowała, że pisząc książki dla dzieci i młodzieży stawia przed sobą zadanie „wytłumaczyć świat”. Jest to zadanie, bez wątpienia, nienowe, stawiane często także przez autorów tej miary, co Jarosław Iwaszkiewicz, Czesław Miłosz, poddawane jednak próbie uznawane bywało zazwyczaj za zadanie nie do wykonania.

Z tego, co dalej mówiła autorka, wynikało, że chodzi właśnie nie tyle może o wytłumaczenie świata, ile o pokazanie istniejących, nieuniknionych w nim problemów, współistnienia dobra i zła, umiejętności pokonywania problemów itp.

Beata Ostrowicka zdaje sobie sprawę z tego, że świat młodych ludzi stale się zmienia, że nie można bazować na znanych z klasyki literatury młodzieżowej stereotypach. Żeby za tym światem chociażby minimalnie nadążyć, pisarka stosuje znane nie od dzisiaj metody, dokonuje swego rodzaju „studiów w terenie”: chodzi po pubach, „wędruje” po Internecie, obserwuje i podsłuchuje obrazki, rozgrywające się na ulicach, w innych miejscach publicznych itd. Samo więc życie podrzuca bohaterów i niektóre sytuacje. Jak inni twórcy, tak i Beata, ma dni, kiedy sprawnie się pisze, ma dni mało owocne, kiedy się czeka na pomysł. Są też jakieś nieoczekiwane przebłyski. Lulaki..., na przykład, powstały bodaj w ciągu 15 minut podczas jazdy pociągiem.

Pisarka uważa, że największym sukcesem jest podpatrzenie właściwego bohatera. Kiedy się taki trafi, dalej już on sam poprowadzi swój los, podpowie, narzuci przygody, które trzeba spiętrzyć na jego drodze. Pisarka przytaczała także przykłady takiego czy innego pokierowania losem bohatera, w zależności od tego, co podpowiedziało życie. Przybliżyła w ten sposób swoją powieść Świat do góry nogami, w której narrację prowadzi szesnastoletnia Olka. Poukładany dotychczas świat bohaterów rzeczywiście jakby się przewrócił, kiedy w domu zabrakło żony i matki. Po jej śmierci wszyscy są zagubieni. Bezradność dotyczy nie tylko trojga rodzeństwa, zagubiony jest również tato. Olka jest w wieku, kiedy zaczynają się w dodatku kłopoty miłosne. Na jej drodze pojawia się Mateusz.

Żeby doprowadzić akcję do końca, autorce nie może zabraknąć pomysłów. Trzeba spiętrzać przygody na drodze każdego bohatera i niektóre z nich dyktuje samo życie, m. in., wypadki i wydarzenia, przeniesione nieraz na karty powieści z autentycznych nawet zajść we własnej rodzinie. Do pisania książek, jak też do innych poczynań, które się mają kończyć owocnie, z pożytkiem dla innych, potrzebne są, zdaniem Ostrowickiej i nie tylko chyba jej, pasja i wytrwałość. Pisanie książki to radość i praca. Odpowiadając zaś na stawiane przez wszystkich pytanie: dlaczego się dzisiaj nie czyta bądź za mało się czyta, pisarka stwierdziła, że z jej spotkań z dziećmi nieraz wynika, iż ktoś nie czyta, bo nikt go nie uświadomił, nie wtajemniczył w pożytek i przyjemność czytania.

Tak więc, już nie po raz pierwszy zderzamy się z tym, że w pogoni za wszelkiego rodzaju innowacjami zapominamy nieraz o propagowaniu tego, co wydaje nam się oczywiste, stare jak świat. Tymczasem dla dziecka takie nie jest. W wielu już dzisiaj wypadkach łatwiej jest kupić dziecku komputer, zapewnić dostęp do Internetu niż zdobyć się na kilkanaście choćby minut wspólnej lektury jakiegoś wartościowego tekstu. Czy nie od tych chwil, spędzonych przez Jasia czy Małgosię nad umiejętnie dobraną lekturą będzie w pewnym stopniu zależało, czym się będą zajmowali, jacy będą Jan i Małgorzata, czego będą poszukiwali w tymże Internecie?

Nikt więc nie zastąpi rodziny w propagowaniu piękna, pożytku, radości czytania w najwcześniejszej fazie dzieciństwa. Następnie zaś czarodziejską różdżkę przejmuje szkoła, która dla wielu (jeżeli pierwsze ogniwo zostało opuszczone) jest właśnie pierwszą instancją, uczącą obcowania z książką. Tym większa więc odpowiedzialność: nie zniechęcić do książki, podać tę najbardziej atrakcyjną, od strony treści i formy, pamiętając też o tym, że poniektórzy, nie mając odpowiednich wzorców zachowań w swoim środowisku, właśnie z książek uczą się nieraz tego, czego nie zapewniła im rodzina i całe bliższe otoczenie dziecka.

Dobra książka propaguje zazwyczaj pośrednio, nienatrętnie tę czy inną zasadę dekalogu czy wdraża, jeżeli ktoś woli inaczej, wartości ogólnoludzkie, uczy obcowania z człowiekiem i światem, wzbogaca wiedzę i słownictwo, pogłębia wrażliwość, subtelność moralną i estetyczną. Więcej: zamienia czasem przyjaciół, niefortunną rodzinę, stanowi antidotum na samotność. Czytający nie narzekają zazwyczaj na nudy, pustkę, brak zajęcia. Truizmy? Banały? Być może. Konferencja jednak uświadomiła jeszcze bardziej, że warto je czasem powtarzać, żeby się nie poddać „wiekowi zamętu”.

Halina Turkiewicz

Wstecz