Występy aktorek z Warszawy w Kownie i Druskienikach

W ramach wymiany artystycznej Bielańskiego Ośrodka Kultury w Warszawie ze środowiskami twórczymi Kowna – Teatrem Małym i Zespołem Pieśni i Tańca „Ratelinis”, w pierwszych dniach czerwca br. bawiła na Litwie, w Druskienikach i Kownie, trupa dramatyczna z Warszawy. Goście zaprezentowali tamtejszej publiczności spektakl pt. „Nie trzeba krzykiem zagłuszać ciszy nocy” według sztuki o tym samym tytule autorstwa Lucyny Legut – aktorki, plastyczki i dramatopisarki w jednej osobie.

Słowa uznania, wdzięczności i serdeczności, łącznie z rzęsistymi brawami zdobyły aktorki wysokiej klasy profesjonalnej Elżbieta Gaertner i Danuta Nagórna kreujące postacie... właśnie Aktorek. Bo to o nich i dla nich napisała swą sztukę Lucyna Legut, a po różnych doświadczeniach z TV (gdzie także była grana), oddała ją w ręce reżysera Gerarda Położyńskiego.

Przedstawienie niezwykle funkcjonalne, bo oszczędność rekwizytów sprawia, że aktorki mogą grać je wszędzie – na wielkiej bądź małej scenie. W Druskienikach grali w miejscowej szkole, gdzie się zgromadziła głównie publiczność polska. (Występ zorganizował Druskienicki Oddział ZPL). W Kownie grali w Centrum Wielokulturowym na Starówce przy szczelnie wypełnionej sali, przed publicznością polską i litewską. (Występom w Kownie patronowały: starostwo dzielnicy Aleksoty samorządu m. Kowna w osobie starosty Lukrecji Nawickiej i Teatru Małego w osobie jego dyrektora Audriusa Baniunisa).

„Rzecz” o aktorkach, gwiazdach sceny, które z biegiem lat są zmuszone żegnać się ze swymi wielkimi rolami (bo Sztuka jest okrutna, ma swoje bezwzględne prawa), u progu starzenia się pozostają pozbawione wystarczających środków do życia... Dawne rywalki ze sceny, skazane na szarą egzystencję nie potrafią odnaleźć się w bezbarwnej, drętwej rzeczywistości, kreują ją przeto... Życie ma być teatrem, bo inaczej żyć się nie da...

Elżbieta Gaertner i Danuta Nagórna zademonstrowały wspaniałe role zbudowane w oparciu o prawdę przeżycia. Nie starały się w sobie wzbudzić „uczuć postaci”, bo znają je doskonale z autopsji. Przejęcie się rolami – tak! – ale z zachowaniem samokontroli. A każda z tych ról ujęta indywidualnie, nie naginająca się do żadnych szablonów. Wydobycie wielkiej wyrazistości przy równoczesnym zachowaniu umiaru. (Ledwo go hamowały w Druskienikach, gdzie emocjonalna reakcja publiczności sięgała swego szczytu – ludzie płakali ze wzruszenia...).

Dyskretna reżyseria Gerarda Położyńskiego (w spektaklu granym na zasadzie „prawie bez akcji” właśnie Aktorki są „tą akcją”) sprawiła, iż główną zaletą przedstawienia była refleksyjność – i to ona dominowała w Kownie nad emocjami. Równie dyskretne, z umiarem – oprawa plastyczna i dźwięk (Renata Szymanowska i Krystyna Gzula): elementy „rodzajowe” zostały tu konsekwentnie selekcjonowane (zegary – „z epoki” i współczesny, telefon, szampan w butelce, kielichy, trochę bibelotów), podporządkowane „atmosferze”.

Trupa warszawska dała występy za gratis. Panie Aktorki przyjechały na Litwę własnymi samochodami, na swój koszt, osobiście prowadziły pojazdy. Potworne zmęczenie? Naturalnie. Ale takoż – nieprzebrane mnóstwo miłych doznań, artystycznych przygód.

Serdeczne spotkanie w siedzibie Kowieńskiego Oddziału ZPL, zorganizowane przez panią prezes Franciszkę Abramowicz. Jubileusz 45-lecia „Kotwicy”. Święto Pieśni w Dolinie Pieśni – trwające aż do „po zachodzie słońca”. Spacer po romantycznej Dolinie Mickiewicza. Msza polska w kościele kowieńskim. Słynne (znane też z filmu) „Dźwięki muzyczne” w kowieńskim Teatrze Muzycznym. Zwiedzanie zabytków miasta. Bogactwo przeżyć, wrażeń.

...Tydzień później, w dniach 11-12 czerwca br. kowieński Zespół Pieśni i Tańca „Ratelinis” na zaproszenie Bielańskiego Ośrodka Kultury w Warszawie wystąpił ze swym bogatym programem artystycznym przed warszawską publicznością.

Dobrze, że wymiana zespołów między Kownem i Warszawą nie nosi znamion jednorazowości czy też przypadkowości, że stało się to już piękną tradycją.

Alwida A. Bajor

Wstecz