Ewangeliczny Impuls w rytmie życia

Chciałbym się znaleźć gdzieś daleko stąd.

Gdzieś, gdzie byłby trwały pokój, czyste środowisko

I gdzie miałbym taką pracę, jaką lubię.

Gdzie, niczym nie skrępowany,

Żyłbym zwyczajnie jak człowiek.

Nierzadko słyszymy wypowiedzi w tym stylu, czasami też odważamy się tak myśleć i mówić, komunikując w ten sposób zmęczenie naszym światem. Chrystus zaś, którego urodziny niedawno świętowaliśmy, swoim przyjściem na Ziemię mówi:

Chciałem się znaleźć tam, gdzie ty.

Chciałem dzielić twój lęk i niepewność.

Dlatego przyszedłem. W żłóbku i na krzyżu -

– jestem twoim pokojem i nadzieją.

Wspominając okoliczności przyjścia Syna Bożego na Ziemię, współczuliśmy Jezusowi, gorsząc się jednocześnie mieszkańcami Betlejem, którzy byli wobec Niego bardzo niegościnni. Sami natomiast „zaliczyliśmy”, czasem doroczną, obecność w kościele. Różne przyświecały temu intencje: czy to, by wspomnieć historię, czy dla kultywowania tradycji, czy wreszcie, by odnowić kontakt z ciągle czekającym Bogiem.

Po serii świąt wróciliśmy do pracy, starych układów i, być może, nie Bożego stylu załatwiania spraw, Chrystusa zostawiając poza marginesem życia. Tymczasem Nowonarodzony pragnie w nas i dla nas wzrastać. Chce, żebyśmy zabrali Go do naszych rodzin, biur i urzędów. Pragnie, byśmy powierzali Mu swe kłopoty i z wiarą w Jego Moc szukali rozwiązań. Chrystus i dzisiaj prosi nas o szansę, byśmy pozwolili Mu okazać się zwycięzcą w nas i wokół nas. Wszak do dzisiaj rozbrzmiewa echo Ewangelii: „Odwagi! Jam zwyciężył świat” (J.16,33). On nie czeka na nasze hołdy, które miałyby uśmierzyć Jego gniew wezbrany naszymi grzechami. On chce żyć w nas, objawiać swą moc tu i teraz, uzdrawiać, bez broni i pieniędzy, być ponad grzesznymi zależnościami tego świata.

Jesteśmy świadkami, jak na naszych oczach „spadają z piedestałów” znamienite, otaczane dotąd uznaniem autorytety. Przez dłuższy czas podziwialiśmy jakąś personę, zdumiewaliśmy się jak winduje w górę, jak zdobywa uznanie coraz szerszego otoczenia. Nierzadko nawet „karmiliśmy się” jego siłą, jego zdobyczami. Raptem spada na nas, jak grom z jasnego nieba, że nie był przejrzysty, że służył nie jednemu panu albo przynajmniej udawał, że za szlachetnymi jego czynami kryją się haniebne interesy. I, niestety, nie da się zamknąć tego zjawiska w wąskich ramkach określonego charakteru instytucji. Z bólem dowiadujemy się, że ktoś pod płaszczem instytucji, darzonej przez społeczeństwo zaufaniem, wykorzystuje ją dla swych interesów. Ogarnia nas smutek, że coraz trudniej rozpoznać, z kim mamy do czynienia. I trzeba stwierdzić, że coraz bardziej niewystarczalne jest spojrzenie na etykietkę instytucji, którą reprezentuje. Niektórzy wyrażają swą dezorientację pytaniem „komu dzisiaj wierzyć?”, inni popadają wręcz w zniechęcenie.

Takie i podobne myśli ogarniają nas, między innymi, w związku z nominacją i denominacją biskupa St. Wielgusa na pasterza archidiecezji warszawskiej. Płaszczyzn rozmyślań i działań przy tej sposobności jest, oczywiście, dużo więcej, stosownie do miary zainteresowań, wiedzy i kompetencji konkretnego człowieka. Trudno byłoby tutaj wszystkie je wyłuszczać, a może byłoby to wręcz zbędne.

Gorszyć się jest najłatwiej, to nie wymaga zbyt wiele trudu, by nakleić komuś etykietkę „nieczysty”. Rodzaj i skutki szkodzenia społeczeństwu, a w szczególności wspólnocie Kościoła przez bpa Wielgusa będzie jeszcze badany. My tymczasem, gdy ogarnia nas wrażenie, że chwieją się filary, spójrzmy na kamień węgielny Kościoła – na Chrystusa. Przypomnijmy Jego naukę.

Otóż, w tych bolesnych doświadczeniach, Chrystus umacnia nas i oświeca swą nauką: „Nie ma bowiem nic skrytego, co by nie miało być wyjawione, ani nic tajemnego, o czym by się nie miano dowiedzieć” (Mt 10, 26). I dobrą też radą służy Chrystus mówiąc: „Niech wasza mowa będzie: Tak, tak, nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi” (Mt 5, 37). Bądźmy więc, jak radzi Chrystus „roztropni jak węże, a nieskazitelni jak gołębie” (Mt 10, 16), byśmy, radykalnie unikając paktowania ze złem, „byli w dobrym – przemyślni, a co do zła – niewinni” (Rz 16,19). I ktokolwiek, jakimkolwiek błotem obrzuciłby Kościół, nie zapominajmy, że tylko Kościołowi Chrystus pozostawił przywilej odpuszczania grzechów, w które, niestety, wszyscy popadamy. Nie dajmy się zwieść! Poznać jakość ludzkiego życia jest bardzo trudno i tylko Boski sąd będzie nieomylny i nieodwołalny, wszak Chrystus powiedział: „Dwóch będzie w polu: jeden będzie wzięty, drugi zostawiony. Dwie będą mleć na żarnach: jedna będzie wzięta, druga zostawiona” (Mt 24,40-41).

Spróbujmy więc, jeszcze raz, w tym skorumpowanym świecie, w którym tak wielu uwikłanych jest w podwójną grę, a którym Chrystus nie pogardził, bo do niego przyszedł, żyć według Jego nauki, byśmy byli szczęśliwi i by przy nas innym łatwiej było się przekonać, że właśnie w ten sposób można być szczęśliwym naprawdę! I będziemy dla dzisiejszego świata obrazem spełniającego się proroctwa Izajasza (40,31):

Ci, co zaufali Panu,

odzyskują siły,

otrzymują skrzydła, jak orły,

biegną bez zmęczenia,

bez znużenia idą.

S. Anna Mroczek, Zgromadzenie Sióstr od Aniołów

Wstecz