Oświata

Optymizm wielce umiarkowany

Ministerstwo Oświaty i Nauki pod kierunkiem nowej pani minister zaczęło wcielać w życie obiecywane na początku kadencji zmiany w funkcjonowaniu poszczególnych ogniw systemu. Burzliwie dyskutowane zmiany egzaminu z języka litewskiego – ojczystego i państwowego znalazły następujące rozwiązanie: szkoły litewskie przystąpią do składania egzaminu nowego typu na maturze w roku 2008. Będzie to jeden egzamin (a nie jak dotychczas – dwa) składany jako szkolny lub państwowy. Co do ujednolicenia egzaminu dla szkół z nielitewskim językiem wykładowym, decyzja została odroczona i, według starszego specjalisty działu podstawowego i średniego kształcenia Audrone Razmantiene, jest nadal dyskutowana. Należy przypomnieć, że po zapowiadanych planach ujednolicenia egzaminu z języka litewskiego ojczystego z państwowym już w roku 2008, stanowcza i solidarna postawa przedstawicieli społeczności polskiej i brak motywacji (lansowana teoria o rzekomo słabej znajomości przez absolwentów szkół nielitewskich języka państwowego nie znajdowała potwierdzenia w rzeczywistości, bowiem procent tychże absolwentów na litewskich uczelniach z roku na rok się zwiększa i raczej nie odczuwają oni większych trudności w studiowaniu w języku litewskim) ideę tę wyhamowały. Prezes Stowarzyszenia Nauczycieli Szkół Polskich na Litwie Józef Kwiatkowski uważa, że do ujednolicenia nie powinno dojść, w czym coraz częściej przyznają rację społeczności polskiej poszczególni specjaliści od oświaty.

Zostały zatwierdzone nowe zasady organizowania i składania matury. Otóż tego roku abiturienci będą mieli tylko jeden egzamin obowiązkowy (z języka litewskiego – ojczystego bądź państwowego), a do otrzymania świadectwa dojrzałości wystarczy, by złożyli jeszcze dwa egzaminy z wyboru. O obowiązkowej ustawowo maturze z języka ojczystego raczej musimy zapomnieć, pozostaje nadal mieć nadzieję, że społeczność szkół polskich pozostanie wierna decyzji – kształcić swe dzieci w języku ojczystym – i chęci, by ojczysty język dzieci poznały doskonale i mogły się nim posługiwać na należytym poziomie i ogłosi w swych szkołach egzamin z języka ojczystego jako obowiązkowy. Nowość w składaniu egzaminów z języków polega też na tym, że o ile uczeń nie składa egzaminu, nie będzie też musiał składać zaliczenia z danego przedmiotu. Z kolei bez zaliczenia nie można składać egzaminu.

Uczniowie będą mogli składać maksymalnie sześć egzaminów maturalnych – jeden obowiązkowy i pięć z wyboru. Jeżeli maturzysta składa ponad 4 egzaminy, to jeden lub dwa z nich mogą być nawet z tych przedmiotów, których uczeń nie miał w swym indywidualnym planie nauczania. Jest to szczególnie aktualne dla tych uczniów, którzy np. dopiero w XII klasie podejmują decyzje zmiany kierunku dalszych studiów i samodzielnie przygotowują się do wybranych egzaminów. Wiadomo, że jest tak, iż poziom i wybór egzaminów na maturze zależą od wymagań uczelni, na której uczeń pragnie studiować.

Oczywiście, maksymalną ilość egzaminów wybiorą abiturienci, którzy mają jasny cel i wiedzą, po co się uczą. Raczej jest pewne, że będą korzystali z usług korepetytorów, kursów, ślęczeli nad podręcznikami i przy komputerach przekraczając wszelkie normy czasu pracy. Jednak statystyka wykazuje, że prawie połowa maturzystów nie bardzo wie, co chce w życiu robić i do nauki przykłada się raczej umiarkowanie. Dowodem na to są dość niskie wyniki składania egzaminów maturalnych, masowe opuszczanie lekcji. Według nowych zasad, taki uczeń, który w ciągu 12 lat wcale się nie wysilał i złoży np. egzamin z języków litewskiego, polskiego i rosyjskiego (ewentualnie np. plastyki) będzie miał świadectwo maturalne w kieszeni. Czy nie jest to dyskredytacja szkoły średniej? Owszem, nauczyciele ostatnio masowo narzekali na to, że trudno jest przekonać wszystkich uczniów do nauki i dalece nie wszyscy są zdolni do należytego opanowania programów. Ale czy to jest wyjście z sytuacji? Czy nie należałoby raczej pomyśleć o należytym reanimowaniu szkół zawodowych? Jest tak, że praktycznie do 19 lat chcemy zatrzymać młodzież w szkole średniej i mieć dobre wskaźniki w skali europejskiej kształcenia w tej grupie wiekowej, jednocześnie obniżając poprzeczkę wymagań. Wręczanie świadectwa dojrzałości, w dobie nowoczesnych technologii i boomu informacji, młodym ludziom, którzy nie mają należytej bazowej wiedzy, nawyków korzystania i odbierania informacji, jest co najmniej ryzykownym posunięciem. Dzisiejsi dziewiętnastoletni młodzieńcy i panny – wyrośnięci i dojrzali mają szansę stać się nieukami z maturą w kieszeni. Coś nam ta reforma szkolnictwa, wydaje się, nie w tym kierunku poszła, skoro szkoła zamiast umacniać swój prestiż, powoli go jeszcze bardziej traci.

Wśród nauczycieli i administracji szkół zdania na ten temat są podzielone. Jednak przeważa optymizm. Jasne jest: pedagodzy są zmęczeni walką – zmuszaniem do nauki tych, co chcą się zadowolić minimum. Demokracja ma polegać na tym, że człowiek sam zdecyduje, ile i jakiej wiedzy mu potrzeba. Szkopuł tkwi w tym, że decyzję podejmują ludzie w wieku lat 16-17. Wielu z nich bardziej rygorystyczne wymagania jednak dopingowały do nauki. Dziś, ponadto, mamy szansę na jeszcze większe pogłębienie podziału pomiędzy tymi, którzy mają ambitnych rodziców (i z zasobnymi portfelami), wywodzą się z inteligenckich rodzin i tymi, dla których szkolny luz oznacza luz całkowity. Przyznam się, zdziwiła mnie nieco postawa dyrektorów szkół i gimnazjów, z którymi rozmawiałam na ten temat. Przyjmują raczej z aplauzem te nowości. Motywują to tym, że wreszcie każdy uczeń będzie mógł maksymalnie kierować się swymi chęciami i zdolnościami.

Od 1 września 2007 roku szkoły mają odejść od ścisłego profilowania klas. A przecież tyle lat nas agitowano na rzecz profilowania, dzieliliśmy skutecznie i mniej pomyślnie nawet całkiem nieliczne klasy na humanistów i realistów… A tak jakoś dziwnie się układało, że te humanistyczne klasy były słabsze, a realne zbierały zdolniejszych uczniów. Teraz ma być indywidualne zaspokajanie potrzeb każdego ucznia. Podstawą podziału ma być nie klasa, lecz grupa, moduł. 60 proc. czasu lekcyjnego ucznia mają objąć przedmioty tworzące bazę, pozostały czas może on poświęcić zarówno na rozszerzony kurs przedmiotów bazowych, jak i na wybrane dodatkowe dyscypliny. Bazowe przedmioty to: religia, ew. etyka; język litewski (ojczysty lub państwowy); język nauczania (dla szkół nielitewskich); język obcy (pierwszy); matematyka; nauki socjalne (historia, ew. geografia); przyrodnicze (biologia, fizyka, chemia); sztuka; technologie; kultura fizyczna. Uczeń może mieć nie więcej niż 32 (w szkołach mniejszości narodowych 33) godziny lekcyjne i nie mniej niż 28 (29). Ma wybrać od 9 do 13 przedmiotów lub ich wariantów. Nie ma ograniczenia, ilu przedmiotów będzie się uczył na ogólnym czy rozszerzonym poziomie, ważne, by zmieścił się w siatce godzin. Ponadto szkoła powinna zapewnić ofertę do wyboru z trzech języków obcych, dwóch kierunków sztuki, trzech dyscyplin sportowych. Poza bazowymi, uczeń ma mieć możliwość wybrania 4 dodatkowych dyscyplin i czterech modułów.

Takie indywidualne zaspokojenie potrzeb każdego ucznia wymaga od administracji szkoły wyjątkowo przemyślanej pracy. Samo ułożenie rozkładu – to tytaniczna praca. Prawda, dziś wyręczają komputerowe programy, ale, by były bezbłędne, należy wprowadzić jak najwięcej szczegółowej informacji. Inna sprawa – to zapewnienie odpowiednich specjalistów do prowadzenia np. takich dyscyplin jak fotografia czy ekonomika. Najważniejszym jednak pozostaje odpowiednie nastawienie uczniów do przeanalizowania (wspólnie z rodzicami, wychowawcami) swoich zdolności, predyspozycji i skonfrontowania ich z marzeniami.

W tym spłycaniu potoku wiedzy szczególnego znaczenia nabiera troska o każdego ucznia. By nie tylko ten zdolny, ale i słabeusz, a także uczeń pozbawiony głębszej motywacji znalazł swoje miejsce w nowym systemie, a nie zadowolił się byle czym. Chodzi o to, by ta troska nie przejawiała się dopiero w klasie X, kiedy uczeń ma podjąć decyzję w jakim kierunku będzie się dalej kształcił, ale jak najwcześniej. Poznać dziecko, jego predyspozycje, rozwinąć zamiłowania i należycie ukierunkować jeszcze w klasach początkowych, jest bardzo ważne. Tak pracowało i pracuje wielu wychowawców w naszych szkołach. Nie jest tajemnicą, że do jednych nauczycielek klas początkowych do klasy pierwszej ustawia się kolejka, a do innych zapisują wszystkich tych, kto nie ma w tej szkole rozeznania. Z zasady takie dobre klasy utrzymują się do matury, jeżeli ich w V lub X „mądrze” nie podzielą. Jakże wielka odpowiedzialność dziś spada na barki nauczyciela. Odpwiedzialność za dziecko (szczególnie za takie, które w rodzinie nie bardzo może liczyć na pomoc), za prestiż wykształcenia, przyszłość narodu (niech to nawet brzmi zbyt patetycznie, ale w gruncie rzeczy jest w stu procentach prawdą). Teraz w szkołach są etaty pedagogów socjalnych, psychologów, od tego roku może też być wprowadzony etat doradcy ds. orientacji zawodowej. Tam więc, gdzie te stanowiska obejmą ludzie kompetentni, praca nauczyciela-wychowawcy będzie jednak odrobinę łatwiejsza. Bardzo wiele zależy tu od stanowiska administracji szkół, których rola jest decydująca w sprawie doboru kadry. A wspólna troska o każde dziecko, o jego udane życie i spełnienie marzeń powinna zaowocować sukcesem.

Janina Lisiewicz

List otwarty rodziców uczniów Szkoły Średniej im. WŁ. Syrokomli

Jesteśmy oburzeni faktem, że przed Szkołą Średnią im. Wł. Syrokomli dzieciom rozdawana jest gazetka „Nowiny Wileńskie”, której wydawcą jest UAB „Czas”, a treść jest wyraźnie skierowana na propagowanie Polskiej Partii Ludowej (PPL), prezesem której jest Ryszard Maciejkaniec i dyskredytację innych polskich organizacji na Litwie. Oburzające jest to, iż do rozgrywek politycznych wciągane są dzieci, choć szkoła jest przecież instytucją apolityczną. Poprzez dzieci, widocznie, PPL usiłuje przed zbliżającymi się wyborami samorządowymi (chociaż oficjalna kampania wyborcza jeszcze się nie rozpoczęła) dotrzeć do rodziców-wyborców. Taka agitacja jest odrażająca i raczej nie przysporzy panu Maciejkiańcowi głosów w wyborach samorządowych. Stanowczo protestujemy przeciwko łamaniu praw naszych dzieci i angażowaniu ich do brudnej agitacji wyborczej.

Wstecz