Na tropach bohaterów opowieści Józefa Mackiewicza

„Krasnyj pomieszczik”

Początek patrz w nr nr 7-12 ub. r., nr nr 1-9 br.

Joda – omal nie miejsce urodzin Feliksa Edmundowicza...

Feliks Dzierżyński urodził się 11 września 1877 roku w ojcowskim dworku, w Oziembłowie. Nie – w Dzierżynowie (jak utrzymują niemal wszystkie źródła), ale w Oziembłowie właśnie. Teoretycznie powinien byłby się urodzić w majątku matki, w Jodzie na Wileńszczyźnie (parafia mejszagolska), ale stało się jak się stało – czyli w Oziembłowie. Wiąże się z tym cała historia. Dziadek Feliksa po mieczu, Józef Dzierżyński herbu Sulima poślubił Antoninę z Oziembłowskich i odtąd Oziembłowo stało się rodowym majątkiem Dzierżyńskich. Miał on 10 synów, dwóch spośród nich – Felicjan i Edmund Rufin (przyszły ojciec Feliksa), zdobyło wyższe wykształcenie. O losach pozostałych braci – nie wiadomo.

Edmund Rufin urodził się w 1839. W Powstaniu Styczniowym udziału nie brał, właśnie w 1863 kończył Uniwersytet w Petersburgu, co uprawniało go do nauczania matematyki i fizyki. Jako Polak, w stronach rodzinnych pracy nie dostał. Proponowano mu Archangielsk, Wiatkę. Był wątłego zdrowia, miał już początki gruźlicy. Po długich, żmudnych zabiegach udało mu się zdobyć pracę w charakterze nauczyciela w Taganrogu, południowym mieście o łagodnym klimacie. Niestety, „łagodny Taganrog”, ale zakurzony, bez bruków już w niedalekiej przyszłości okaże ujemny wpływ na przebieg choroby.

Ożenił się Edmund Rufin z Heleną z Januszewskich, córką profesora petersburskiego Instytutu Kolejowego (ślub brali w kościele mejszagolskim). Ojciec Heleny, Ignacy Januszewski miał tytuł generalski, a w związku z tym – wysokie uposażenie. Tak tedy Edmund Rufin podbił serce panny – i pięknej, i młodej (była o dziesięć lat od niego młodsza), i z zamożnej rodziny. Dwóch braci Heleny było inżynierami-transportowcami.

Januszewscy od szeregu pokoleń byli dziedzicami Jody, rodzinnego majątku. Szesnaście włók na dobrej glebie (wspaniały czarnoziem), dwór z parkiem, stawy, sad, liczna służba, goście... Nie byle jakie koligacje rodzinne. Najstarsza siostra Heleny była żoną znanego księgarza wileńskiego Feliksa Zawadzkiego. Druga z sióstr – żoną hrabiego Stanisława Pilara von Pilchau, właściciela majątku Mickuny.

Helena i Edmund Rufin Dzierżyńscy przeżyli z sobą tylko 15 lat. „W ciągu tego okresu regularnie, co półtora roku na świat przychodziły ich dzieci. Przez pierwsze lata małżeństwa powtarzał się następujący cykl zdarzeń. W ostatnim okresie ciąży pani Edmundowa opuszczała zakurzony Taganrog i jechała do swej matki do Jody, tam rodziła kolejnego potomka i chrzciła poprzednio już urodzone dziecko. Po parumiesięcznym odkarmieniu, nowo narodzonego pozostawiała pod opieką swej matki, a sama wracała do Taganrogu i ponownie zachodziła w ciążę. W rezultacie Joda dla większości dzieci Edmunda stanowiła drugi dom”. (Jerzy S. Łątka).

Joda, majątek matki Heleny Kazimiery Januszewskiej zapewniał dobre warunki egzystencji.

Dwoje z dziesięciorga rodzeństwa Feliksa zmarło wcześnie, przeżyło ośmioro: czterech jego braci (Stanisław, Kazimierz, Ignacy, Władysław) oraz trzy siostry (Aldona, Jadwiga, Wanda).

W 1875 Edmund Rufin Dzierżyński, z powodu stanu zdrowia, przeszedł na emeryturę i wrócił do rodzinnego Oziembłowa. Majątek liczył około 100 ha, ale stanowiły go piaszczyste, nieurodzajne pola. Podstawą bytu całej rodziny była emerytura Edmunda Rufina.

W starym, skromnym, parterowym oziembłowskim dworku było już za ciasno dla tak licznej rodziny, toteż Edmund Rufin Dzierżyński rozpoczął budowę nowego, piętrowego dworku według projektu bratanka Justyna. Dom budowano na wzgórzu, porośniętym sosnami w pobliżu rzeki Usy, wśród rozległych łąk na skraju Puszczy Nalibockiej. Budowę ukończono w 1880. Był to dom nowoczesny, przestronny, pełen światła. Na parterze znajdował się pokój stołowy oraz salon, z którego drzwi prowadziły na ganek z balustradą. Na piętrze były trzy pokoje, do jednego z nich przylegała oszklona weranda. W suterenach znajdowała się przestronna kuchnia.

Dwór nazwano Dzierżynowem.

Obok dworu rozciągał się ogrodzony teren ze stajnią, oborą, chlewami, odryną do przechowywania zboża, piwnicą-chłodnią, pomieszczeniem do wypieku chleba oraz ze studnią z żurawiem.

W tym to dworze, Dzierżynowie, przyszły budowniczy komunizmu, Feliks Dzierżyński zamieszkał będąc w wieku trzech lat.

Urodził się, jak już wspomniałam w Oziembłowie. A rodził się... po trosze dramatycznie. Helena z Januszewskich Dzierżyńska była kobietą niezwykle pracowitą, gospodarną. Zaawansowana ciąża nie przeszkadzała jej w pracy domowej. 10 września 1877 jak zwykle krzątała się koło gospodarstwa – niezbyt żywo, bo spadła z hałasem z parteru do znajdującej się w suterenach kuchni. Mocno się potłukła. Wypadek ten przyśpieszył poród. Nocą z 10 na 11 września urodził się chłopak – szczęśliwie cały i zdrowy. I stąd to imię – Feliks (po łacinie – szczęśliwie). 16 listopada 1877 został ochrzczony w parafialnym kościele w Derewnie.

Feliks, w rodzinie Felisiem zwany, nie spędził pierwszych lat życia w Jodzie u babci Kazimiery Januszewskiej, ale już pod stałą opieką rodziców. Ale w Jodzie w ramach „wakacji” przebywał dosyć często i chętnie.

W Dzierżynowie

Jednak wspomnienia Feliksa z dzieciństwa będą się wiązały przede wszystkim z Dzierżynowem, tu bowiem zaczęła się kształtować jego osobowość. Dzieciństwo miał szczęśliwe, pogodne. Renta „złego cara” (z którego reżimem w przyszłości Żelazny Feliks będzie toczył walkę na śmierć i życie), jaką nauczyciel Edmund Rufin Dzierżyński wypracował w taganroskim liceum, zapewniała beztroskie dzieciństwo całej licznej gromadce młodych Dzierżyńskich. Sporo szczegółów na ten temat znajduje się we wspomnieniach starszego rodzeństwa Feliksa – Aldony i Ignacego Dzierżyńskich, spisanych w peerelowskich czasach (a których to publikacji zakazała ówczesna polska cenzura; zbyt szczere, zbyt prawdomówne były. Miał do nich dotęp Jerzy. S. Łątka, częściowo wykorzystał je w swoim „Krwawym Apostole”).

Ulubionym miejscem zabaw młodych Dzierżyńskich było podwórze ze studnią w kształcie żurawia. Feliks bardzo lubił chodzić na szczudłach, przy których pomocy przekraczał większe przeszkody, nawet ruchome – np. krowy. Lubił też wdrapywać się na płoty i chodzenie po nich.

„Biegaliśmy po schodach i wyżej na poddasze, skąd z radością wyciągaliśmy poukrywanych towarzyszy zabaw – wspominali Aldona i Ignacy. W dużym, pachnącym żywicą, środkowym pokoju na piętrze było jasno i wesoło; szerokie drzwi prowadziły stąd na pięknie oszklony ganek. Tu Mama suszyła grzyby, owoce i jagody. Z tej oszklonej z trzech stron werandy wpatrywaliśmy się razem z Feliksem w otaczający nas świat”.

„Najlepsza z matek”

Helena Dzierżyńska z poczuciem wielkiej odpowiedzialności traktowała swoje rodzicielskie obowiązki. W jej zamierzeniach Feliks miał ukończyć studia wyższe, jak wszyscy młodzi Dzierżyńscy.

Ojciec Feliksa zmarł w 1882 w wieku 43 lat. Całe więc wychowanie dzieci spoczywało na barkach 32-letniej podówczas wdowy. Nie wyszła po raz drugi za mąż. Bez reszty poświęciła się wychowaniu swych dzieci, ich kształceniu. Po śmierci męża nie było to łatwe, z uwagi na skromność posiadanych odtąd środków. Helena Dzierżyńska sama szyła ubiory dla swych dzieci. Nie stać jej było na guwernantkę, toteż sama przygotowywała je do gimnazjum. Edukacją młodszego rodzeństwa zajmowała się też najstarsza córka, podówczas już gimnazjalistka – Aldona. Matka – w pierwszej kolejności uczyła dzieci języka polskiego (którego nauczanie było zakazane), następnie rosyjskiego (z którym to językiem Feliks będzie miał później w gimnazjum poważne kłopoty). Natomiast siostrze Aldonie przypadła rola nauczycielki języka francuskiego.

Dzierżyński był pilnym uczniem. „Nie miałam kłopotów z Felisiem, którego uczyłam – wspominała po latach siostra Aldona. – Nie był takim urwisem jak najstarszy Staś, był łagodny, nie widziałam go w złości, w sprzeczce; posłuszny, pilny, delikatny i zdolny”.

Wychowany na poezji Mickiewicza i Słowackiego – jedyne przeciwko czemu i komu się buntował, to złu wyrządzonemu jego narodowi przez Moskali. W domu panował etos buntowniczy, typowy dla szlacheckich domów Wileńszczyzny.

Już od dzieciństwa Felisia cechowało głębokie zaangażowanie religijne. Toteż rodzina zgodnie widziała go w roli przyszłego duchownego. Cechowała go też głęboka miłość (a przetrwała ona do końca jego życia) do matki i sióstr. Tragiczna śmierć najmłodszej z nich (której być może był niechcącym sprawcą?) odciśnie bolesne piętno na jego psychice.

Dramat rodzinny... Który z braci Dzierżyńskich zastrzelił siostrę Wandę?

Jadwiga z Żukowskich, żona generała Kazimierza Sosnkowskiego, w dzieciństwie wychowywała się w sąsiadujących z majątkiem Dzierżyńskich Syłgudyszkach. „Trudno ją podejrzewać o bezkrytyczny stosunek do komunizmu, toteż jej wspomnienia mają dla mnie wielką wagę” – pisze Jerzy S. Łątka. Dotyczą one także młodego Feliksa i... głośnego w całej okolicy w tamtych czasach dramatu rodzinnego Dzierżyńskich.

Ze wspomnień generałowej Jadwigi Sosnkowskiej: „Kiedy zaczęłam przytomnie spoglądać na świat, Feliksa w tych stronach już nie było. W domu opowiadano o tragicznym wypadku. Feliks miał siostrę Wandę [najmłodszą – uw. A. A. B.], którą ogromnie kochał i która była mu równie oddana. Robiła to, co jej kazał. Ta dziewczynka była oczkiem w głowie całej rodziny. Feliks miał wtedy coś około 17 lat. Mnie nie było jeszcze na świecie. Później z piątych ust usłyszałam o tej tragedii.

Mała Wandzia widząc, że Feliks idzie na kuropatwy – a musiał przejść przez las – zaczaiła się w chaszczach, jakie zwykle otaczają lasy i kiedy brat pojawił się, wyskoczyła, żeby go nastraszyć. Widocznie zaczepiła się o coś, bo trwało to zbyt długo. Feliks pomyślał, że to zwierzyna, strzelił... i był koniec. Skamieniały z rozpaczy, nie wiedział, co czynić. Nadbiegła rodzina, matka, bracia, niezwykle despotyczny ojciec. Była to scena z Szekspira. Wszyscy rzucili się na tego biednego Feliksa, biczowali go tak oskarżeniami, że zmartwiały chłopak nie był w stanie przemówić, nie dano mu szansy, by wyjaśnił, jak to mogło się stać. W pewnym momencie ojciec podniesionym głosem powiedział, że odtąd [Feliks] jest wyklęty z rodziny i nie ma prawa pokazywać się w rodzinnych stronach”.

Jerzy S. Łątka w swoim „Krwawym Apostole” komentuje to tak: „W każdej przekazywanej poprzez kilka osób wiadomości dochodzi do zniekształceń. Biografowie Feliksa Edmundowicza utrzymują, że nieumyślnym sprawcą śmierci Wandy był brat Stanisław. Relacja Sosnkowskiej jest zbyt słabą poszlaką, aby te ustalenia kwestionować. Chociaż kto wie?...[...] Pewne jest jedno, że w tej opowieści, która do pani Sosnkowskiej dotarła, ziemiański vox populi dorobił właśnie szekspirowskie zakończenie w postaci wypędzenia Feliksa z domu”.

Jerzy S. Łątka zwraca uwagę na szczegół w tej opowieści najistotniejszy: ojciec Feliksa, Edmund Rufin Dzierżyński zmarł około 10 lat przed śmiercią Wandy. Nie mógł więc wykląć Felisia.

Ale dla biografa Dzierżyńskiego bardziej cenne są następne zdania z relacji Jadwigi Sosnkowskiej:

„Cóż to była za szalona rozpacz tego młodego człowieka. Udał się przed siebie nie wiedząc dokąd, nie wiedząc po co. Po drodze napotkała go moja matka wracająca konno i bardzo się tym przejęła. Po raz pierwszy widziała go płaczącego. Niewiele chyba mówił, był bez grosza, chciał iść do Wilna, a potem?.. Potem chciał jechać przed siebie. Mama moja dała mu parę rubli i takie nastąpiło rozstanie”.

Komentarz Jerzego S. Łątki:

„Są to wspomnienia Sosnkowskiej z dzieciństwa, sprzed wielu dziesiątków lat, ale wypowiadane przez kobietę, która bardzo dobrze znała późniejszą działalność Feliksa Edmundowicza. Jej mąż – a także ona sama – przeżył wiele goryczy ze strony polskich kontynuatorów dzieła Żelaznego Feliksa. Zdumiewający jest dla mnie fakt, że w tym wspomnieniu szef CzeKi pozostał nadal młodym chłopcem ze zubożałej ziemiańskiej rodziny, a marksistowski dialektyk w tej relacji mógłby doszukać się nawet... klasowej, ziemiańskiej solidarności”.

Feliks Dzierżyński wyruszył w świat z rodzinnego dzierżynowskiego dworku jako patriotyczne, religijne, wrażliwe polskie dziecko bez widocznych predyspozycji do odegrania w historii roli kata rewolucji.

Rodzeństwo Feliksa

Wiosną 1887 Helena Dzierżyńska opuściła dzierżynowski dworek, aby czuwać nad synami (Stanisławem, Kazimierzem i Feliksem), oddanymi do gimnazjum w Wilnie. (Feliks zamieszkał początkowo na kwaterze uczniowskiej u panny Bujko przy ulicy Wileńskiej). W 1895 Helena Dzierżyńska poważnie zachorowała. Przewieziono ją do Warszawy, do kliniki znanego neurologa, prof. Rafała Radziłłowicza. Niestety... Helena Dzierżyńska zmarła 15 stycznia 1896 w wieku 46 lat. Pochowano ją na Cmentarzu Bernardyńskim w Wilnie. Na skromnym pomniku wyryto napis: „Pokój Jej duszy – najlepszej z Matek”.

Aldona Dzierżyńska, najstarsza siostra Feliksa, w 1892 wyszła za mąż za Gedymina Bułhaka i zamieszkała w Wilnie. Po wojnie Aldona z Dzierżyńskich, secundo voto Kojałłowicz, przeniosła się do Łodzi, gdzie zamieszkała u swej córki, Marii Staszewskiej. W latach peerelowskich dużej pomocy udzielała prześladowanym byłym akowcom z Wileńszczyzny i Kowieńszczyzny. Dzięki jej interwencji Bierut skorzystał z prawa łaski skazanego na śmierć (spokrewnionego z Dzierżyńskimi) – Władysława Siły-Nowickiego. Do końca życia, w odpowiednie rocznice, zamawiała mszę świętą za duszę brata Feliksa.

Aldona zmarła w wieku 95 lat.

Młodsza siostra, Jadwiga Dzierżyńska-Kuszelewska jeszcze przed rewolucją 1917 zamieszkała w Moskwie. Miała córkę, także Jadwigę, która przez całe życie nosiła nazwisko panieńskie swej matki.

Jadwiga Dzierżyńska (rocznik 1871) zmarła w 1949.

Z braci Feliksa – jedynie Ignacy (rocznik 1879) zmarł śmiercią naturalną w 1953 (inne źródła podają 1956) w Wylęgach koło Kazimierza Dolnego. Ignacy Dzierżyński w międzywojniu był wizytatorem ministerialnym. W 1951 brał udział w odsłonięciu pomnika w Warszawie brata Feliksa. Podczas uroczystości wygłosił przemówienie, utrzymane w odpowiednim naonczas „duchu”. (Treść przemówienia, naturalnie „konsultowały” ówczesne władze polityczne). Razem z siostrą Aldoną napisał swe wspomnienia o bracie Feliksie, przygotował był je do druku. W tej sprawie pisał do samego prezydenta Bieruta. Wspomnienia te jednak nigdy nie zostały wydane.

Najstarszy brat Feliksa – Stanisław (rocznik 1872), absolwent uniwersytetu w Moskwie, był wyższym urzędnikiem Banku Ziemskiego w Wilnie. Nie założył rodziny. W 1917 został zamordowany w Dzierżynowie przez zbiegłych z frontu sołdatów.

Drugi spośród starszych braci Feliksa – Kazimierz (rocznik 1875) studiował na politechnice w Karlsruhe w Niemczech. Mieszkając tam na stancji, zakochał się w córce gospodyni, Niemce Luccii Schiatti, z którą się ożenił i przywiózł ją do Polski. Kazimierz był inżynierem komunikacji, pracował w ministerstwie, ale urlopy, święta rodzinne spędzał stale w Dzierżynowie. Z chwilą przejścia na emeryturę, osiadł wraz z żoną na stałe w Dzierżynowie.

Kazimierz i Luccia (rocznik 1887) byli idealnym, kochającym się małżeństwem. Miejscowa ludność darzyła ich prawdziwym szacunkiem i wielkim zaufaniem. Oboje namiętnie kochali i czytali książki. Lubili bardzo słuchać audycji Radia Wileńskiego, a w szczególności tej, w której swój popis miała „Ciotka Albinowa”, nadawanej w gwarze „tutejszej”. Nawet „granatowa policja” nie odważyła się dokuczać czy prześladować Kazimierza z racji działalności brata Feliksa”. (Jerzy S. Łątka).

W okresie okupacji Kazimierz i Luccia Dzierżyńscy aktywnie działali na rzecz konspiracji polskiej i jej oddziałów partyzanckich na rozległych obszarach Puszczy Nalibocko-Iwienieckiej. Luccia Dzierżyńska, zatrudniona jako tłumaczka przez komendaturę gestapo, miała dostęp do cennych informacji, które przekazywała polskiej partyzantce. Latem 1943 Luccia i Kazimierz Dzierżyńscy uprzedzili o przygotowywanej przez gestapo szeroko zakrojonej akcji przeciwko partyzantom (była to głośna naonczas akcja pod kryptonimem „German”). Małżeństwo Dzierżyńskich uczestniczyło także w przygotowaniu zaplanowanej przez partyzantów polskich akcji zbrojnej w Iwieńcu 19 czerwca 1943, podczas której rozgromiono garnizon niemiecki.

W sierpniu 1943 Niemcy wpadli na trop tej działalności i aresztowali Luccię. Kazimierz przebywał w tym czasie w Iwieńcu pod fałszywym nazwiskiem. Na wiadomość o aresztowaniu żony, nie chcąc jej opuścić – ujawnił się i wraz z nią („wziąwszy się za ręce w obliczu śmierci” – jak odnotowują świadkowie) został przez Niemców rozstrzelany w sierpniu 1943. Pochowano ich na cmentarzu w Iwieńcu.

Najmłodszy z Dzierżyńskich, Władysław (rocznik 1881), znany polski neurolog, autor prac naukowych i podręczników akademickich, w międzywojniu mieszkał w Łodzi. Został rozstrzelany w zbiorowej egzekucji zgierskiej w 1942.

Dwór Dzierżyńskich w Dzierżynowie spalili Niemcy.

(Cdn.)

Alwida A. Bajor

Wstecz