Na tropach bohaterów nie dokończonej opowieści Józefa Mackiewicza

„Krasnyj pomieszczik”

(z dedykacją wszystkim Nawiedzonym Apostołom)

Początek patrz w nr nr 7-12 ub. r., nr nr 1-11 br.

„Mój szwagier – że zachowam ten stopień pokrewieństwa do końca – Romuś, czyli Roman baron Pilar von Pilhau, zasłużony agent i szef mińskiego GPU, został zlikwidowany w okresie czystek stalinowskich.

Nie będę z tego właśnie powodu, jak to każe współczesna moda polityczna, ani załamywał rąk nad zbrodniami Stalina, ani domagał się pośmiertnej „rehabilitacji” jeszcze jednego bolszewika”. (Józef Mackiewicz „Mój szwagier – szef GPU”).

Drugą żoną Romana Pilara była Polka podobno, wyjątkowo piękna kobieta. Pilar miał z nią dwoje dzieci (roczniki 1927 i 1932). W Moskwie Pilarowie często przebywali w towarzystwie wilnianek, „panien” Apolonii i Bronisławy Kozłowskich. Kim były owe „panny” Kozłowskie?

Tajemnica kuferka Romana Pilara (i nie tylko…)

Jestem niezmiernie wdzięczna Anonimowi z Wilna. Po przeczytaniu jednego z odcinków mojego „Krasnowo pomieszczika” (opisywałam tam, jak to Romuś Pilar dał w Wilnie uczciwej, religijnej kobiecie na przechowanie kuferek z cenną biżuterią i obcą walutą), Anonim ów nadesłał mi cenny prezent pod postacią życiorysu spisanego dla potrzeb sowieckich służb specjalnych przez jedną „z tych panien” – Bronisławę Kozłowską (dokument datowany dniem 30 marca 1967). „Dowie się Pani – pisał Anonim – skąd ten kuferek Romusia pochodził”.

Życiorys ten publikuję niżej (we fragmentach) wraz z krótkim komentarzem własnym.

Na początek słów parę o Bronisławie Kozłowskiej. Pochodziła z chłopskiej rodziny. Była o parę lat młodsza od Pilara (urodziła się 9 grudnia 1898). Co porabiała w Wilnie w latach pierwszej wojny światowej i później, z kim obcowała i co miał z nią wspólnego Roman Pilar?

W latach kajzerowskiej okupacji Wilna uczęszczałam do robotniczego klubu kolejarzy przy ulicy Wroniej, gdzie się gromadzili młodzi robotnicy i studenci, moi rówieśnicy. Młodzież uczestniczyła tam w zespołach amatorskich – w chórze, kółkach muzycznym i dramatycznym. W tym klubie zapoznałam się z ruchem rewolucyjnym robotników, w który niebawem się włączyłam.

W 1918 roku poznałam uczestników nielegalnej organizacji bolszewickiej. Była to rodzina Józefa Lickiewicza. Był szewcem, pracował u siebie w domu, miał trzech synów – Jana, Mieczysława i Stefana. Poznałam także Elenę Tautkaite oraz Annę Drabowicz. Poznałam też młodych wilnian, Józefa Adamowicza, Stanisława Kobaka oraz Albinę Ejdukiewicz, córkę Franciszka Ejdukiewicza [lit. Pranas Eidukevičius; B. Kozłowska nigdzie nie używa tego zlitewszczonego nazwiska – uw. A. A. B.].

W drugiej połowie 1918 roku zaczęłam wykonywać poręczenia wileńskiej podziemnej organizacji bolszewickiej. Polegało ono na rozpowszechnianiu ulotek. Pracowaliśmy przeważnie na Antokolu, rozlepialiśmy tam ulotki na płotach, domach, rozrzucaliśmy je także w skwerach, na placykach miasta, rozpowszechnialiśmy wśród naszych rówieśników.

Z chwilą proklamowania władzy sowieckiej, w styczniu 1919 roku zostałam zatrudniona w dziale rolnym Narkomatu Spraw Wewnętrznych Litwy. Po 2-3 tygodniach zwolniłam się z tej pracy, bo weszłam w szeregi bojowego komsomolskiego oddziału młodzieży robotniczej dla obrony władzy sowieckiej. Oddział ten nosił imię Karola Libknechta.

W tym samym styczniu 1919 roku do Wilna przybyła jednostka wojskowa, zwana „latającym oddziałem” [„letuczij otriad”]. Oddział ten działał pod komendą komunisty, byłego katorżnika Formajstera (Aleksandra Romanowicza), narodowości polskiej. [B. Kozłowska nie wyjaśnia – czy Formajster był Aleksandrem Romanowiczem, czy odwrotnie; narodowość „polska” budzi wątpliwość – uw. A. A. B.]. Oddział [„letuczij otriad”] składał się głównie z żołnierzy carskiej armii. Było w nim dużo Polaków komunistów: Węgliński, Mikłusz, Stefan Bajewski, Bronisław Marczewski, Jan Golewski (syn Ignacego), Kasperski, Lipnicki.

„Letuczij otriad” dokonywał rewizji i konfiskaty wartościowych przedmiotów u miejscowej burżuazji i spekulantów. [Ile tych przedmiotów powędruje potem do kuferka „towarzysza Romualda”? – uw. A. A. B.]. W tej pracy, poręczonej przez Wileński Miejski Komitet Partii, ja także brałam udział.

Oddział „letuczij otriad” stacjonował w drewnianym 2-piętrowym domu na Placu Łukiskim. Kierownictwo oddziału organizowało dla miejscowej ludności odczyty na tematy polityczne oraz imprezy kulturalne […].

Natomiast oddział bojowy im. K. Libknechta składał się z wileńskiej młodzieży wielonarodowościowej. Dziewczyny w tym oddziale nie przyjęły propozycji organizatorów, aby je przygotować do pracy w charakterze sióstr miłosierdzia, bo chciały zostać żołnierzami, a więc przygotowywano je jako strzelców.

Komendantem naszego oddziału był wojskowy, towarzysz Konstantin Iwanow. W oddziale byli też starsi towarzysze: Mowszenzon, Nikołaj Wołow i jego żona Sonia Wołowa. Z grona wileńskiej młodzieży robotniczej i studiującej byli: Aldona Matulaityte, Wołodia Treinis (Rymsza), Elżbieta Rymsza, Eugenia Tautkaite, Straszun, Liwin, Szumieliski, Izaak Rabinowicz, Syrejski, Milański, Antokolski, Magid, Kulbak, Kurnik, Cyla Lewina, Cyla Mekler, Howendo, Stasiek Andrzejewski, Misza Szrejder, Burakowski, Słucki, Hecels, Lowa Czornyj, Apolonia (Pola) Kozłowska (moja siostra) i inni, których nazwiska ulotniły mi się z pamięci.

Z początku oddział stacjonował przy ulicy Wroniej, w domu obok siedziby klubu robotniczego kolejarzy, potem przeniósł się do hotelu przy ulicy Niemieckiej. Oprócz działań związanych z przygotowaniem wojskowym, nasz oddział czuwał nad ochroną partyjnych i sowieckich urzędów miasta.

18 kwietnia 1919 roku na zebraniu wojskowych komunistów, w którym ja także uczestniczyłam, poinformowano nas o tym, że biali Polacy [„biełopolaki”] czynią przygotowania do zajęcia Wilna, stolicy młodej Sowieckiej Republiki Litewskiej.

19 kwietnia 1919 roku, wczesnym rankiem, nasz oddział zaalarmowany o niebezpieczeństwie, stanął w pogotowiu bojowym. Pod komendą towarzysza Iwanowa, oddział wyruszył w kierunku komendantury wojskowej przy Gieorgijewskim prospekcie. Był to dom narożny, naprzeciwko Placu Katedralnego. Z tego domu, od strony wewnętrznego dziedzińca, można było przejść przez bramę na ulicę Mostową.

W chwili, gdy nasz oddział zbliżał się od ulicy Wielkiej do Gieorgijewskiego prospektu, na którym znajdowały się siedziby partyjnych i sowieckich urzędów, nagle pojawił się konny wywiad białych Polaków; popędzili w stronę miejskiego skweru u podnóża Góry Zamkowej i tam się ukryli. Żeby odciąć im drogę do Gieorgijewskiego prospektu, oddział nasz okrążył odcinek Gieorgijewskiego prospektu i ulicy Mostowej. Jako pierwszy został raniony nasz bojec, towarzysz Straszun; kula przeszyła mu stopę.

Część bojców naszego oddziału zajęła siedzibę komendantury, skąd przez okna ostrzeliwała białych Polaków, ukrytych w skwerze miejskim obok Katedry. Wśród bojców naszego oddziału, znajdujących się w pomieszczeniu komendantury byli: Kulbak, Howendo, Burakowski, Cyla Lewina, moja siostra Apolonia Kozłowska oraz ja. Nazwisk innych towarzyszy nie pamiętam.

W południe przybyli do komendantury, jako siły pomocnicze, uzbrojeni starsi komuniści w liczbie 4-5 osób; dodało to nam otuchy. W gronie tych przybyłych był także mój brat Wiktor Kozłowski. Nieco później do komendantury przywieziono kulomiot. Przywiózł go towarzysz Węgliński z „letucziewo otriada”. Ustawiliśmy kulomiot na balkonie i stamtąd ostrzeliwaliśmy część skweru i Plac Katedralny. W drugiej połowie dnia okazało się, że zabraknie nam nabojów do kulomiotu oraz do karabinów. Starsi towarzysze poręczyli mi oraz Cyli Lewinej przedostać się do miasta celem otrzymania dalszych rozkazów. Cyla Lewina szczęśliwie wymknęła się do miasta, natomiast ja już przy wyjściu z bramy na ulicę Mostową zostałam raniona w nogę, musiałam więc wrócić do komendantury i tam pozostać.

Pod koniec dnia biali Polacy już ostro nacierali na nas i pod wieczór zdobyli dom, w którym mieściła się komendantura. Starsi komuniści w pośpiechu zdążyli wynieść kulomiot, ale żeby wrócić i mnie zabrać – już nie zdążyli. Pozostałam w tym domu na klatce schodowej od strony „czarnego wejścia” pod opieką mojej siostry Apolonii […]. 20 kwietnia, wczesnym rankiem, pojawił się mój brat Wiktor i przez przejściowe dziedzińce wyniósł mnie do szpitala przy ulicy Wileńskiej.

Po zdobyciu komendantury w dniu 19 kwietnia, biali Polacy, dostrzegłszy na dziedzińcu naszych bojców-komsomolców (a byli to Burakowski i Kulbak), złapali ich, pobili, ale puścili wolno.

6 maja 1919 roku aresztowała mnie polska żandarmeria polowa (defensywa). Nie bacząc na to, że byłam poważnie chora, wyprowadzili mnie ze szpitala. Szłam na piechotę o kulach; prowadzono mnie pod konwojem do siedziby defensywy. Byłam tam przetrzymywana bez żadnej pomocy lekarskiej. Leżałam zwinięta w kłębek na biurku, które mi ustąpiły znajdujące się w tym pomieszczeniu kobiety z dziećmi. To były żony i dzieci naszych wojskowych oraz komunistów z Podbrodzia i Niemenczyna. Takie rodziny polscy żandarmi nazywali „rodzinami komisarskimi” […].

Pierwszej nocy, z 6 na 7 maja usłyszeliśmy okropny krzyk mężczyzny, którego bestialsko bili w jednym z sąsiednich pomieszczeń. To był komunista towarzysz Markiewicz, pracownik związków zawodowych Wileńskiej Kolei Żelaznej.

W nocy z 7 na 8 maja 1919 roku do naszego pomieszczenia wpadł żandarm, z okrzykiem: „Nie spać!”. Zbliżywszy się do mnie, powiedział, żebym nie spała, bo mają mnie wkrótce rozstrzelać. Z sąsiedniego pokoju, gdzie byli mężczyźni, dolatywały do naszych uszu podobne rozkazy. Ale noc minęła i nikt u nas się nie pojawił. Rankiem 8 maja dowiedzieliśmy się, że jednostka wojskowa Czerwonej Armii jest już na przedpolach miasta. To właśnie wywołało panikę wśród żandarmów i dlatego zamierzali rozstrzelać aresztowanych komunistów. [Dlaczego tego nie uczynili – B. Kozłowska nie wyjaśnia – uw. A. A. B.].

8 maja przeniesiono mnie na leczenie do szpitala na Bakszcie, do pomieszczenia dla aresztowanych. Rana się zaogniła, była ropna, powstał ostry proces zapalny.

20 czerwca 1919 roku, po kuracji, osadzono mnie w więzieniu na Łukiszkach. Siedziałam tam w pojedynczej celi nr 88. W więzieniu zastałam już wcześniej osadzonych naszych komunistów z wileńskiej organizacji miejskiej. To byli towarzysze: Jan Lickiewicz, Józef Adamowicz („Adasiek”), Roman Pilar, syn Aleksandra („Romuald”), Konstanty Kiernowicz [podkreślenie moje – A. A. B.] oraz Albina Ejdukiewicz, córka Franciszka. Z bojców oddziału komsomolskiego: Kurnik, Liwin, Izaak Rabinowicz.

Wkrótce naszych komsomolców zwolniono z więzienia.

Przebywającego w więzieniu towarzysza Józefa Adamowicza żandarmi każdej nocy systematycznie bili, pozbawiając go snu i jedzenia. Spuchł on z głodu i ogłuchł na jedno ucho.

W końcu 1919 roku powiadomiono nas, że jesteśmy zaplanowani jako zakładnicy i że zostaniemy wymienieni na polskich zakładników przebywających w Rosji Sowieckiej. Naszą zgodę na wyjazd wyraziliśmy na piśmie w formie indywidualnego podania. Porozmieszczano nas w innych celach, osobno od pozostałych więźniów. Kobiety przebywały w jednej wspólnej celi na trzecim piętrze, mężczyźni w celach na drugim piętrze.

W liczbie zakładników byli towarzysze Roman Pilar, Konstanty Kiernowicz [podkreślenie – A. A. B.], Jan Lickiewicz, Józef Adamowicz, Albina Ejdukiewicz, O. Balińska-Smirnowa, J. Albrecht, W. Chorwacki (Hercberg), Otocki, Markiewicz, W. Wysocki, Nowicki, B. Nodel. Nazwiska innych ulotniły mi się z pamięci.

[…] W końcu 1919 roku [w grudniu – uw. A. A. B.] jako pierwszych wywieziono na wymianę towarzyszy Romana Pilara i Konstantego Kiernowicza (podkreślenie moje – A. A. B.].

W lutym 1920 roku wyprowadzono nas pod konwojem z więzienia. Było to o wieczornej porze. Szliśmy na dworzec, skąd miano nas wieźć do Mińska – na wymianę. […].

Po przyjeździe do Mińska, porozmieszczano nas na punkcie etapowym w jednym wspólnym pokoju (a było nas tam ponad 90 osób). W tym pokoju przebywaliśmy w ciągu trzech tygodni, razem mężczyźni i kobiety, w warunkach antyhigienicznych.

W marcu popędzono nas na piechotę do miejscowości, gdzie miała się odbyć wymiana. Nie zapamiętałam nazwy tej miejscowości. Wszystkie formalności złożone na piśmie miały miejsce w pomieszczeniu wiejskiej szkoły. Przedstawicielem sowieckiego Czerwonego Krzyża był Roman Pilar (podkreślenie moje – uw. A. A. B.], którego, jak już wspomniałam, wymieniono wcześniej. Spotkał nas tam także Mieczysław Lickiewicz („Mieczyk”).

Jechaliśmy do Smoleńska. Po drodze, na wszystkich dworcach kolejowych ludność miejscowa spotykała nas z orkiestrą, pieśniami, wiece ku naszej czci trwały przez całą dobę.

W końcu marca 1920 roku przyjechaliśmy do Smoleńska, skąd wyjechałam do miasta Demidowa w obwodzie smoleńskim, gdzie w tamtejszej CzK pracowała już moja siostra Apolonia Kozłowska.

W KC komunistycznej partii Lit-Biełu wydano mi legitymację partyjną i zaświadczenie nr 1865 o tym, że autentycznie byłam osadzona w więzieniu w Wilnie jako przestępczyni polityczna i że wymieniono mnie na polskiego zakładnika.

Latem 1920 roku, w związku z wznowieniem działań wojennych na froncie zachodnim, zostałam tam skierowana, wraz z komunistą towarzyszem Formajsterem (Romanowiczem), pracownikiem odpowiedzialnym organów WCzK i jego współpracownikiem, towarzyszem S. Bajewskim. Razem ze mną jechała też moja siostra Apolonia Kozłowska.

Przyjechałam do Wilna, gdzie zatrudniono mnie w wileńskim Oddziale Specjalnym [„osobyj otdieł”] WCzK. Z Wilna wyjechałam w sierpniu 1920 roku, zabrawszy z sobą wszystkie teki oraz inwentarz Oddziału Specjalnego [„osobowo otdieła”]. Wilno opuściłam w związku z przekazaniem miasta przez rząd sowiecki rządowi litewskiemu.

Od 1920 roku do sierpnia 1953 roku „panna” Kozłowska pracowała w organach WCzK – OGPU – NKWD – MWD, z przerwą od marca 1924 do sierpnia 1926 r. W 1924 roku została zwolniona z powodu redukcji kadr, pracowała w tym czasie w Moskwie, w zarządzie banku przemysłowego ZSRR. Tam spotykała się z Pilarem.

Jednak nie losy „panny” Kozłowskiej obchodzą mnie w tej historii. Chodzi mi głównie o Romana Pilara. Nie tylko z powodu „tajemnicy kuferka” – szczegół to ważny, ale nie najważniejszy w tym całym „życiorysie” Bronisławy Kozłowskiej. Zwraca uwagę jej opis dotyczący wymiany więźniów politycznych. Przede wszystkim – fakt przedwczesnego zwolnienia z więzienia na Łukiszkach Romana Pilara i Konstantego Kiernowicza. (M. in. Kozłowska nigdzie nie wspomina o tym, żeby ich bito, torturowano).

Dlaczego dla tych dwojga z pozostałych ponad 90 zakładników zrobiono wyjątek? (Pytanie zasadnicze, bo moment ten zadecyduje o ich dalszych losach).

W przypadku Romana Pilara wolno przypuszczać, iż zadziałała tu ukryta sprężyna jego wpływowego wuja, Feliksa Dzierżyńskiego. (Kto wie, czy to nie w dowód wdzięczności za Romusia, Dzierżyński niedługo potem, w 1923 ostro się sprzeciwi wykonaniu zamachu na życie Piłsudskiego). Ale i zapewne w przypadku Konstantego Kiernowicza, którego Dzierżyński wysoko cenił. Zapoznanie się z losem Konstantego Kiernowicza w kontekście Romana Pilara jest nader istotne.

Konstanty Kiernowicz urodził się w 1887 w Wilnie. Pochodził z rodziny robotniczej. Był dobrym stolarzem. Od wczesnej młodości solidaryzował się z ruchem rewolucyjnym, niedługo został jednym z jego przywódców. W 1905 roku był już członkiem zarządu związków zawodowych stolarzy w Wilnie. Wkrótce znalazł się w gronie polskich socjalistów, potem w szeregach litewskich socdemów. Za udział w ruchawce rewolucyjnej 1907 został osadzony w więzieniu. Ile czasu tam siedział i co porabiał do 1918 roku, nie wiadomo. Jedno jest pewne: spotykał się i współpracował z Feliksem Dzierżyńskim. Nie ma pewności, czy wcześniej spotykał się z Pilarem. Wiadomo natomiast, że od 1918 roku, po powrocie Romana Pilara z Rosji do Wilna, Kiernowicz był jego bliskim współpracownikiem partyjnym. Jeszcze przed powrotem Pilara, w kwietniu 1918, Kiernowicz należał już do pierwszej w Wilnie komunistycznej „jaczejki”, czynił intensywne przygotowania do utworzenia litewskiej partii komunistycznej. Potem razem z Pilarem będzie delegatem na I zjazd tej partii, na którym zostanie obrany członkiem KC. W tym samym 1918 roku oddelegowano go na konferencję komunistyczną w Moskwie, na której omawiano „sprawy krajów będących pod okupacją”.

Był w gronie tych, którzy 16 grudnia 1918 podpisali się pod słynnym manifestem, proklamowaniem na Litwie władzy sowieckiej. W końcu tegoż 1918 roku Kiernowicz walnie się przyczynił do powstania ruchu rewolucyjnego w powiecie święciańskim oraz w innych powiatach na Wileńszczyźnie, był aktywnym działaczem na rzecz tworzenia terenowych sowieckich organów władzy.

Po szczeblach kariery partyjnej wspinał się dosyć wysoko. Był członkiem Miejskiego Komunistycznego Komitetu Partii. 1-2 stycznia 1919 walczył w Wilnie z piłsudczykami. Potem przeszedł do podziemia, gdzie kontynuował partyjną robotę. W kwietniu 1919 został przez polskie władze aresztowany i osadzony w więzieniu na Łukiszkach. Siedział tam (jak wiadomo z informacji B. Kozłowskiej) razem z Pilarem.

Potem Kiernowicz razem z Pilarem znalazł się w Smoleńsku. Najprawdopodobniej pracował tam (jak i Pilar) w charakterze „organizatora komunikacji” w Biurze Pracy Nielegalnej przy KC komunistycznej partii Lit-Biełu. Wkrótce ich drogi na parę lat się rozeszły. Pilar został szefem mińskiego GPU, zaś Kiernowicza skierowano na „służbę” (jako czekistę) w szeregach Armii Czerwonej na froncie zachodnim.

W 1922 Kiernowicz działał w mińskim GPU, a więc znowu razem z Pilarem. Pracował tam do 1930 roku. I nagle – jak grom z jasnego nieba... W 1931 Kiernowicz jest już w Rostowie nad Donem, pracuje tam jako zwykły stolarz w przedsiębiorstwie obróbki drewna. Co takiego przeskrobał „dobry, wzorowy” do tej pory komunista, czekista Kiernowicz?

W 1937 Konstanty Kiernowicz zostaje aresztowany i pod zarzutem szpiegostwa „na rzecz obcego państwa” (Polski) osadzony w rostowskim więzieniu. Rozstrzelano go w Rostowie 11 września 1938.

„Ten” i „nie ten” Roman Pilar

Naczalnik uprawlenija NKWD. Obrazowanije sriednieje. Zachoronienije w Kommunarskie. Ariestowan 16.05.1937. Prigoworion Komissijej NKWD SSSR i Prokuratury SSSR 2.09.1937 po obwinieniju w szpionaże. Rasstrielan 2.09.1937. Rieabilitirowan 4.07.1957. (Współczesne z komputera dane z sowieckiego archiwum służb specjalnych).

Ariestowan 28.03.1937. (Wcześniejsze dane z sowieckiego archiwum służb specjalnych).

Jak więc z tym jest? 28 marca 1937 czy 16 maja 1937 został aresztowany Roman Pilar? (Różnica wszak istotna). I dlaczego „obrazowanije sriednieje”, skoro wiedziano przecież, że w latach 1915-1917 studiował prawo na Uniwersytecie w Piotrogrodzie (pomijając już wcześniejsze studia w Estonii i Szwajcarii)?

Szczególnie zagadkową pomyłką jest miejsce urodzenia Romana Ludwika (był dwuimienny) Pilara. Źródła sowieckich służb specjalnych podają gorod Vilnius. Litewskie encyklopedie, że Romanas Liudvikas Pileris urodził się w Polsce, w Łapach (woj. Białystok).

Budzi zdumienie jeszcze jedna „pomyłka”: rok urodzenia. W źródłach sowieckich służb specjalnych: 8.08.1894. W litewskich sowieckich encyklopediach: 8.08.1895.

Wierzę litewskim sowieckim encyklopediom (acz naturalnie nie w każdym przypadku). Tę wiarę podpieram ewidentnym dowodem. Łapy w woj. białostockim leżą blisko Krzywic. Krzywice – to majątek rodzinny matki Romana Ludwika Pilara, Heleny Pilarowej (de domo była Krzywiec).

W jednej tylko rubryce unikniono „pomyłki”: nacjonalnost’ – Polak.

Więc jest to „ten” czy „nie ten” Roman Pilar, rozstrzelany 2 września 1937 i pochowany „w Kommunarskie” (zaplecze siedziby NKWD w Moskwie)?

Nie był płotką w rodzaju „panien” Kozłowskich. Siostrzeniec Feliksa Dzierżyńskiego, doświadczony czekista, przebiegły szpieg od 1920 roku, a później od roku 1935 – komissar gosbiezopasnosti saratowskoj obłasti wtorowo ranga (stopień w sowieckiej wojskowości równoważny generalskiemu). Szef NKWD w Saratowie, cenny agent, biegle władający pięcioma językami (w tym – i niemieckim), wyjątkowo niebezpieczny dla państw obcych (z czego doskonale zdawało sobie sprawę GESTAPO wciągnąwszy go do swojej kartoteki). I aż tyle w jego przypadku „pomyłek”?

Pilar, sowiecki superman wysokiej rangi miałby chadzać w jednym garniturze?

Według danych zawartych w tece („dieło”) Romana Pilara, przechowywanej w jednym z wileńskich archiwów, aresztowano go w miejscu pracy. Po dokonaniu rewizji, zarekwirowano mu wszystkie sowieckie nagrody (a miał je za „nienaganną służbę” liczne, w tym i Order Czerwonego Sztandaru), odebrano mu broń imienną. Rewizji dokonano takoż w jego domu.

W Saratowie mieszkał z rodziną. Miał tam „osobniak”. Czy się spodziewał, że „to” go spotka? Ponad wszelką wątpliwość – tak. Zawczasu odesłał rodzinę do Moskwy, wraz z całym dobytkiem. W domu, po dokonaniu rewizji, znaleziono (według skrupulatnie opisanego „spisu rzeczy”): tysiące książek, biurko, szafę, dwie strzelby myśliwskie, dwa palta – zimowe i jesionkę oraz – jeden garnitur. Sowiecki superman wysokiej rangi, „pan na osobniaku”, dysponujący służbowym samochodem z osobistym kierowcą – miałby mieć w szafie tylko jeden garnitur? Więc spodziewał się, „że przyjdą”.

Doskonale powinien był wiedzieć, co go czeka. Od 1920 roku pracował nie tylko jako czekista, ale i agent. To w tamtym pamiętnym 1920., z polecenia wuja Dzierżyńskiego zatrudniono go w „Osobom Otdiele” (Dziale Specjalnym), kierował tam sekcją do spraw polskich. Był nadto inteligentnym człowiekiem, by nie zrozumieć, co się dookoła dzieje. Już tylko los jego bliskiego współpracownika z czasów wileńskich, Konstantego Kiernowicza, usuniętego w 1930 z Mińska „z tej pracy” i przesuniętego do „rangi” zwykłego robociarza-stolarza, powinien był być dla niego „tym pierwszym dzwonkiem”. Może nawet nie pierwszym... Wcześniej, rok po śmierci Dzierżyńskiego, zginął „w nieszczęśliwych okolicznościach” Józef Opański, z którym Pilar razem pracował w Czece pod batutą „Żelaznego Feliksa”...

Losy chwackich czekistów, uczestników operacji „Sawinkow”, wywodzących się z Litwy

Właśnie za tę operację Pilar dostał Order Czerwonego Sztandaru. Miał w tej akcji „swoich” – wiernych pomocników „z litewskiego gruntu”.

JONAS GRUODIS. Był o parę lat młodszym od Pilara. Urodził się w 1897 na Litwie, w Sałace. W latach 1918-1919 był aktywnym rewolucjonistą na Litwie, członkiem podziemnej partii komunistycznej. W sierpniu 1917 przybył do Piotrogrodu, by pomóc braciom Rosjanom w robieniu rewolucji. Do czerwca 1918 pracował w tymże Piotrogrodzie, w świeżo sformowanej milicji. W 1918 wrócił na Litwę. W 1919 działał w partyjnych strukturach w Jeziorosach.

W 1921 roku na zlecenie Dzierżyńskiego, celem czynienia przygotowań do operacji „Sawinkow”, Jonas Gruodis przyjechał do Mińska. Został tu zatrudniony w GPU. Pracował tam blisko dziesięć lat, do roku 1931. Był dowódcą wojsk wewnętrznych.

Skutecznie oczyszczano Mińsk z tych „dawnych, z paczki Dzierżyńskiego”. Gruodisa (podobnie jak i Pilara) jednak nie zdegradowano do „rangi” stolarza. Od 1931 był naczelnikiem kolei żelaznej w Zakaukaziu. Zginął w czystce w 1937.

Wzmiankowany wyżej JÓZEF OPAŃSKI (alias Juozas Opanskis). Urodził się w Oniksztach na Litwie. Do partii bolszewików wstąpił w Piotrogrodzie w 1916 roku. Poznał tam naonczas studenta Pilara. Najprawdopodobniej to właśnie przez Romana Pilara zbliżył się do Feliksa Edmundowicza. W 1918 Opański wrócił na Litwę, gdzie razem z Pilarem tworzyli bolszewickie struktury partyjne. W 1921 Feliks Dzierżyński wysłał go razem z Jonasem Gruodisem do Mińska, by „oczyszczali teren na powitanie Sawinkowa”. Oczyścili. Pilar pojmanego Sawinkowa odwiózł do Moskwy.

Józef Opański zginął w 1927 „w wypadku samochodowym”.

KAZIMIERZ NOWICKI (alias Kazys Naujokaitis). Był o rok (lub dwa) młodszy od Pilara. Urodził się w 1896 we wsi Auszkadary na Litwie (rej. Szaki). Pochodził z chłopskiej rodziny. Lekarz. Studiował medycynę w Dorpacie, gdzie poznał Romana Pilara. W maju 1917 Nowicki znalazł się w Mińsku, gdzie wciągnął się do ruchu rewolucyjnego (należał do partii ludowców). W 1918, w Mińsku, będącym jeszcze pod okupacją niemiecką, Nowicki nawiązał kontakty z litewskimi komunistami, na których zlecenie wystawiał potrzebne dokumenty powracającym z Rosji Sowieckiej towarzyszom rodakom.

W 1918 przyjechał do Wilna. Jako lekarz podjął tu pracę w Szpitalu Litewskim przy ulicy Wileńskiej. Był już naonczas w szeregach litewskiej partii komunistycznej. To właśnie on pamiętnego stycznia 1919 przewiózł rannego Pilara ze szpitala św. Jakuba do Szpitala Litewskiego, „by towarzyszowi „Romualdowi” było tam bezpieczniej”. W kwietniu 1919 Nowickiego aresztowały polskie władze i osadziły w więzieniu. Wyzwolili go stamtąd krasnoarmiejcy w lipcu 1920.

W latach 1920-1921 Kazimierz Nowicki (Kazys Naujokaitis) pracował w Kownie, brał udział w działalności podziemnej litewskiej partii komunistycznej, za co został uwięziony przez władze litewskie. Nie na długo, bo już w 1921 jest Naujokaitis (towariszcz Nowickij) w Moskwie, gdzie wchodzi w szeregi „najlepszych czekistów”. Młody, zdolny, inteligentny kolega Pilara szybko zwrócił na siebie uwagę Feliksa Edmundowicza. Na zlecenie Dzierżyńskiego Nowicki pilnie czuwa nad przebiegiem operacji „Sawinkow”.

Nieco później Nowicki – Naujokaitis – Nowickij pracuje w strukturach GPU w Mińsku, skąd zostaje przerzucony do Nowosybirska, potem do Taszkentu. W 1934 przyjeżdża do Saratowa. Nie wiadomo, czy Pilar tam go ściągnął, czy było odwrotnie – wrzucono go do Pilara. (Raczej to ostatnie).

W Saratowie Nowicki dostaje niejako nową „profesję”, jest szefem milicji obwodu saratowskiego. W 1937 zostaje aresztowany i w tym samym roku, 21 sierpnia – rozstrzelany.

JUOZAS KYBARTAS. Urodził się w Kownie, w rodzinie robotniczej. Pracował w kowieńskiej fabryce braci Tilmansów przy obróbce metalu. W 1915, wraz z około 200 robotnikami tej fabryki ewakuował się do Moskwy. Feliksa Dzierżyńskiego, jako naonczas 19-letniego „krasnowo pomieszczika”, wydającego bojową gazetkę („Kowieński robotnik”) i podburzającego robotników tej fabryki do działań rewolucyjnych znał jeszcze z tamtych kowieńskich czasów.

W Rosji Juozas Kybartas bierze udział w rewolucjach lutowej i październikowej, potem na rzecz walki z „kontrą” w wojnie domowej. „Od 15 sierpnia 1918 roku do 1929 pracowałem w organach bezpieczeństwa na kierowniczych stanowiskach” – napisze w swojej „autobiografii” partyjnej.

W końcu 1922 roku Feliks Dzierżyński skierował go na niezwykle gorący odcinek działań wojennych.

W 1929 roku Kybartas zostaje wyrzucony z szeregów OGPU z powodu „gruźlicy”. Nie wiadomo, gdzie pracował, z czego żył. W maju 1937 zmarł w Jałcie – „z gruźlicy”. (Inni „po spiskam 1937-1941 godow” umierali „z zapalenia płuc”).

Podobny los spotkał polskowo dworianina, bliskiego współpracownika Dzierżyńskiego – Stanisława Pestkowskiego, w czasach „Żelaznego Feliksa”, zdolnego sowieckiego agenta i dyplomatę. W wielkiej czystce zginął takoż znajomy Pilara, wybitny polski muzyk, „wzorowy komunista”, prof. Uniwersytetu Zachodu w Moskwie Bolesław Przybyszewski (syn pisarza Stanisława Przybyszewskiego). Ginęło tysiące innych...

Więc czego mógł się spodziewać? Że on – Pilar von Pilchau – będzie w tych „spiskach po godam” stanowił wyjątek?

Roman Pilar – „szpieg na rzecz Polski piłsudczykowskiej, ze szkodą dla Rosji Sowieckiej”

„Dieło” Romana Pilara spoczywa w jednym z wileńskich archiwów. 7 listopada 1988 na łamach litewskiej sowieckiej „Tiesy” ukazał się artykuł Danguoli Repšiene pt. „Kaip užgeso jo žvaigžde” („Jak zgasła jego gwiazda”). „Czytałam zeznania spisane jego [Romana Pilara] ręką – pisała autorka. – Wszystko jak trzeba, wszystko jasno wyłożone – szkodził Państwu Sowieckiemu. Szkodził od tego dnia, 1919 roku, w którym trafił w ręce polskich legionistów. W trakcie wymiany więźniów politycznych dano mu do podpisania dokument, że nie ma on pretensji do polskiego MSZ. Podpisał; a niedługo potem, gdy [Pilar] pracował w Związku Sowieckim, zgłosił się do niego człowiek z Polski i wskazał mu na ostatnie w tym dokumencie zdanie, w którym on [Pilar] zobowiązał się składać informacje polskiemu wywiadowi. Zrobił to pod strachem, nie widząc dla siebie innego wyjścia, zgodził się być sprzedawczykiem. Przez cały czas świadomie szkodził. [...] Wertuję kartki z jego zeznaniami, na których roi się od gęsto wyszczególnionych nazwisk, nazw miast, państw i krajów [Warszawa, Dania i in.], zadań. Czy w taki sposób doświadczony wróg mógł to wszystko tak lekką ręką przelać na papier? Dlaczego on to zrobił?” – zapytuje zdziwiona autorka.

Właśnie – dlaczego? W jego przypadku uproszczeniem byłaby odpowiedź, że zrobił to pod przymusem, że się załamał na śledztwie. Zbyt długo pracował „w tej sieci”, by nie wiedzieć „jak z tym jest”. Dlaczego więc, zanim dać się tak spokojnie ująć i stanąć pod murem, wcześniej nie palnął sobie w łeb, jak to usiłował uczynić w 1919 w Wilnie, w domu przy ulicy Wroniej? Jego, barona Romana Pilara von Pilchau nie stać by było na taki gest?

Czy mógł być rzeczywiście podwójnym agentem i zrobił to po to, by wpisać się do Historii jako jeszcze jeden Konrad Wallenrod? (Pytanie tylko – do czyjej Historii?).

Przywołam tu jeszcze jeden fragment tekstu Danguoli Repšiene:

„W trakcie gromadzenia dokumentów, w związku z rehabilitacją R. Pilara (jako pierwszy zatroszczył się o to nasz republikański Instytut Historii Partii), interesowano się także archiwami Polskiej Republiki Ludowej. Nie uświadczono żadnych danych o tym, żeby R. Pilar miał służyć wywiadowi Piłsudskiego”.

Nic dodać, nic ująć. Ciekawe tylko, którego Romana Pilara szukano w peerelowskich archiwach? Czy – tego, który się urodził 8 sierpnia 1894 w Wilnie i został aresztowany 28 marca 1937 w Saratowie, czy – tego, który urodził się 8 sierpnia 1895 w Łapach, w woj. białostockim i został ujęty w Saratowie 16 maja 1937?

Kolejny fragment z tekstu Danguoli Repšiene (pisanego – przypominam – w 1988), zwracający szczególną uwagę:

„Nie znaleziono także dokumentu potwierdzającego jego [Romana Pilara] śmierć. Prowadzili śledztwo, skazali, ale o tym, że zamordowali, gdzie i w jaki sposób – o tym nie pozostało żadnego aktu”.

Na jakiej więc podstawie Roman Pilar został w 1957 „rehabilitowany”?

I – jeszcze jeden w tej historii znak zapytania:

W sowieckiej encyklopedii litewskiej („Mažoji lietuviškoji tarybine enciklopedija” t. 3 wyd. „Mintis” 1968) podano datę śmierci Romana Pilara (Romanasa Pilerisa) – 2 września 1937 i podano takoż, gdzie zginął (w Moskwie) i że „zginął w okolicznościach kultu jednostki” oraz, że „w 1957 został zrehabilitowany”. Danguole Repšiene niezwykle skrupulatnie badała „dieło” Pilara (jak już wspomniałam – wyżej) w 1988. Gdzie zatem i kiedy ów „akt” (dokument) się zapodział? I – jeszcze dwa „kwiatki”:

W wydanej w Wilnie dziesięć lat później (1978) przez to samo wydawnictwo „Mintis” „Lietuviškoji tarybine enciklopedija”, w t. 3 w krótkiej notce pod hasłem Romanas Pileris – nie ma już ani słowa o tym, w jakich okolicznościach Roman Pilar zginął i gdzie został pochowany; figuruje tylko data śmierci – 2 września 1937. Nie ma także ani słowa o tym, że Pileris został „rehabilitowany”.

W 1982 ukazał się w Sojuzie „Sowietskij encikłopiediczeskij słowar’”. Roman Pilar, zasłużony czekista, „komissar wtorowo ranga”, ofiara czystki stalinowskiej, pośmiertnie „rehabilitowany”, jest w nim pominięty kompletnym milczeniem.

Kim był naprawdę Roman Pilar – tego już się nigdy nie dowiemy...

„Wieczny Płomień”, „Płomień nieustający”, „Płomień gorejący”...

O całe niebo więcej miał szczęścia wuj Pilara, Feliks Dzierżyński (zmarło mu się akurat „w samą porę”). Feliks Edmundowicz wpisał się do Historii wielu narodów (w szczególności rosyjskiego i polskiego) jako:

Szlachetny bojownik rewolucji komunistycznej. Człowiek, przed którym drżała cała Rosja. Nieustraszony żołnierz wielkich bojów. Wieczny Płomień (w ocenie Stalina). Nieugięty szermierz Rewolucji. Suisi generis Konrad Wallenrod (w hipotetycznej ocenie Wacława Lednickiego – w książce wydanej w Londynie w 1967). Szlachetny Rycerz Rewolucji. Natchnienie ludów świata. Płomienny rewolucjonista. Rycerz industrializacji. Karzący miecz Rewolucji i krwawy pies rewolucji. Marat czerwonej Rosji. Opoka naszej Partii. Rycerz Października. Gwiazda przewodnia. Postrach burżuazji. Wierny leninowiec. Płomień gorejący. Rycerz Rewolucji. Duma Polaków. Żelazny Feliks. Krwawy Feliks. Czerwony kat. Kat rewolucji. Serce Partii. Złote serce. Antychryst. Krwawy Apostoł (najcelniejsza ocena Jerzego S. Łątki). Krasnyj pomieszczik (w ocenie mickuńskich chłopów).

Pomniki, popiersia... Kto dziś się doliczy, ile ich było (i ile pozostało?). Nazwy ulic... Etos rewolucyjnego romantyzmu „Płomiennego Rewolucjonisty” znalazł miejsce w płomiennych romantycznych duszach (i nie tylko w romantycznych) jego rodaków. Zbiory poezji, powieści... Wyjątkowo obfitował w tę lawinę rok 1951. W tomiku pt. „Wieczny Płomień” (to naturalnie Feliks Edmundowicz) znalazły się nazwiska znanych i wybitnych polskich poetów. W tym samym, 1951 roku ukazał się tom pod tytułem „Opowiadania o Dzierżyńskim”. Rok 1952 przyniósł w Polsce dwie książki ku czci „Wielkiego Płomienia”, autor jednej z nich zatytułował ją „Płomień nieustający”, zaś autorka – „Płomień gorejący”...

21 lipca 1951 w Warszawie, „w uroczystej, podniosłej atmosferze” odbyło się odsłonięcie pomnika „Dumy Polaków” z udziałem Bolesława Bieruta. Wydarzenie komentował „na żywo” spiker radiowy: „Spada płótno odsłaniające statuę Feliksa Dzierżyńskiego – wielkiego patrioty, płomiennego rewolucjonisty. I znów Feliks Dzierżyński jest razem z nami w sercu naszego kraju, w Warszawie, ale najwspanialszym pomnikiem wielkiego rewolucjonisty jest Polska Ludowa!”.

16 listopada 1989 w Warszawie rozpoczęto prace rozbiórkowe pomnika „Wiecznego Płomienia”. Tę rozrywkową imprezę Jerzy S. Łątka w swoim „Krwawym Apostole” relacjonował tak:

Nazajutrz od rana gęsty tłum gapiów otaczał pomnik. Wreszcie można było bez jakichkolwiek konsekwencji poużywać sobie na cokole. O jedenastej podjechał dźwig. Robotnicy opasali figurę linami. W tłumie wrzawa. Samochody z włączonymi klaksonami. Kierujący operacją wykrzyknął: „Za szyję go, za szyję go!”. Dźwig zarzucił metalową pętlę. Ramię dźwigu uniosło się. Posąg drgnął, oderwał się od cokołu, lekko zakołysał, podjechał w górę, trącił o podstawę i... rozsypał się. Na trzy części. Betonowe odlewy wyślizgnęły się z metalowego pokrycia i runęły na ziemię. Na linach trzymało się tylko popiersie. Rozległy się powszechne oklaski. Tłum zawył: „Zawisł, wreszcie go powiesili”. Wokół odbywał się taniec tryumfu”.

Reporter „Tygodnika „Solidarność” dostrzegł w tłumie płacząca kobietę. Nie z żalu. „Że też dożyłam tej chwili. Tylko szkoda, że przyszła tak późno”.

„Ale nie dam głowy, że nie było tamże kogoś, co się nad Feliksem użalił – pisał Andrzej Kaczyński. Na cokole z jednej strony widniał napis: „Nie wracaj!”, ale po drugiej widniało złowieszcze: „Zaraz wracam!”.

(Dokończenie nastąpi)

Alwida A. Bajor

Fragmenty „życiorysu” Bronisławy Kozłowskiej z rosyjskiego, Wspomnienia Wilhelminy z Mackiewiczów Matulaitisowej z litewskiego tłumaczyła autorka

Wstecz