W 120. rocznicę urodzin Wandy Osterwiny

Dobry Duch „Reduty”

„Oczy miała jak szafirowe bratki, wielkie, przezroczyste i trochę jakby zdziwione. Usta kapryśne, a w uśmiechu jakąś domieszkę goryczy. Aktorka subtelna i inteligentna…”. „Najlepiej czuła się na scenie kameralnej, gdzie nie trzeba nadużywać głosu, gestu”. „Jej bezpośredniość, prostota, wyczarowywanie najgłębszych nastrojów, odczuć, wrażeń, siłą bogatej indywidualności odnosiły zawsze zwycięstwo nad tym wszystkim, co nazywamy rzemiosłem czy techniką sceniczną”. Dystyngowana i delikatna była Dobrym Duchem „Reduty”…

To – zaledwie cząstka fragmentarycznych wspomnień, spisanych przez Jej współczesnych.

…Subtelny, piękny Kwiat wzrosły pod wileńskim niebem, z którego „te oczy” szafiru nabrały… Na wieczność utrwalone w zapisach Jej wspaniałe role. Grała Dziewicę w „Dziadach”, Kornelię w „Irydionie”, Anielę w „Ślubach panieńskich”, Feniksanę w „Księciu Niezłomnym”, Agnieszkę w „Sułkowskim”, Gwendolenę w „Bracie marnotrawnym”, Irenę w „Ponad śnieg”, Nelly w „Papierowym kochanku”, Renę w „Lekkoduchu” i in. Występowała też w kilku filmach polskich (m. in. w „Blanc et noir” i w „Strzale”).

Kochał się w niej „tragicznie”Stefan Żeromski

Urodziła się w Wilnie 5 listopada 1887. Była córką Wincentego Wilhelma Malinowskiego i Władysławy z Juszkiewiczów. Ukończyła pensję klasztorną w Malines w Belgii oraz wyższe kursy żeńskie Pankiewiczówny w Warszawie. W 1908 wystąpiła w przedstawieniu amatorskim w Nałęczowie, wykonując fragment „Śmierci Ofelii”. To właśnie stąd, z Nałęczowa, rozpoczęła się Jej droga na scenę z prawdziwego zdarzenia. Dzięki… Stefanowi Żeromskiemu.

„O Wandzie Malinowskiej, smukłej, zadumanej i porywczej – już myślał Żeromski, gdy tworzył postać dumnej i zakochanej w „Sułkowskim” włoskiej księżniczki z rodu Gonzaga. W Wandzie Malinowskiej „kochał się tragicznie” w Nałęczowie, w jego domu ta urodziwa amatorka zaczęła bawić się w teatr, z pomocą Żeromskiego zdołała wyrwać się w pierwszy sezon aktorski, jesienią 1908, do dzielnego zespołu Zelwerowicza w Łodzi. Była jedną z muz autora „Róży”, oczarowała go w kostiumie Rewolucji, gdy pokazała się podczas Balu Młodej Sztuki w Warszawie, 28 lutego 1908 na estradzie Filharmonii w konkursie na „fantastyczne postacie i symbole”. (Józef Szczublewski).

Zdobyła wtedy pierwszą nagrodę. Od czerwca 1909, od ukazania się drukiem „Róży” Wanda Malinowska została utrwalona na zawsze w tekście pisarza jako „śliczna dziewczyna” i „postać wyobrażająca rewolucję”. „Jest wysmukła – pisał Stefan Żeromski – przecudnie wyniosła. Dwa czarne skrzydła wyrastają z jej ramion. Jedno z nich wyrosłe z lewego ramienia, strzela wysoko i daleko w górę. Drugie, przetrącone, zwisa i wlecze się po ziemi. Czarna, skrwawiona, potargana szata osłania jej ciało. Wzburzone włosy opasuje żelazny sznur, spięty nad czołem dwoma psimi czaszkami. Bezsilne ręce wsparły się na wielkim mieczu, po którym krew ściekała przed chwilą. Czarujące, tajemnicze, straszliwe oczy widziadła spoglądają w gromadę tańczącą. Bezwładna ręka wzniosła się z głowni miecza i spoczęła na przetrąconym skrzydle, jakby je chciała nastawić i popchnąć do lotu”.

Żona gwiazdora sceny polskiej

Od 1908 roku występowała pod nazwiskiem panieńskim – w Teatrze Polskim w Łodzi, w Teatrze im. Słowackiego w Krakowie, w Teatrze Polskim w Wilnie. Cztery lata później będzie już występowała pod nazwiskiem mężowskim jako Osterwina, żona gwiazdora sceny polskiej.

…Siłą nieuniknionego Przeznaczenia, musieli z sobą się spotkać. Z Wandą Malinowską Juliusz Osterwa spotkał się na zabawie sylwestrowej 1909/1910 w Jamie Michalikowej. To wtedy drgnęło mu serce. Był już dostrzegł ją wcześniej – w Wilnie… Według Józefa Szczublewskiego: „Piękną wilniankę widział już przelotnie w czasie drugiej swej zimy w Wilnie [1908/1909]; słyszał, że urzekła samego Żeromskiego, który z myślą o niej zaczął pisać „Różę”. Teraz – dwudziestojednoletnia wilnianka jest już po sukcesach pierwszego swego sezonu teatralnego w łódzkim zespole Zelwerowicza; grała tam „rzadkiej piękności” serię ról: Wyspiańskiego Marysię w „Weselu” i Ofelię w prapremierze „Śmierci Ofelii”, Dianę w „Fantazym”, Kornelię w prapremierze „Irydiona” Krasińskiego, Anielę w „Ślubach panieńskich”, Helenę w Przybyszewskiego „Dla szczęścia”, Marylę w „Dziadach”. Jej fotografię w roli Maryli publikowała w maju „Scena Polska”, zapowiadając, że młoda aktorka zamierza debiutować w Warszawie jako Aniela oraz w roli tytułowej Słowackiego „Beatrix Cenci”.

Ślub Wandy Malinowskiej i Juliusza Osterwy odbył się 14 marca 1912 w kościele pw. Świętego Krzyża w Warszawie, w kaplicy Matki Boskiej Częstochowskiej.

8 sierpnia 1913 Wanda (już jako Osterwina) debiutowała z dużym powodzeniem w Warszawskim Teatrze Rozmaitości w roli tytułowej w pantomimie „Sumurun”. Niedługo fala burzliwych wydarzeń będzie Nią, wraz z mężem, miotała po różnych scenach. Wybuch wojny, ewakuacja… Samara, Moskwa, Kijów. W Moskwie i Kijowie będzie grała na tamtejszych scenach polskich, zawsze i wszędzie – z niezmiennym sukcesem. Po powrocie do Warszawy, w 1918, zostanie zaangażowana do tamtejszego Teatru Polskiego.

„Całego Osterwę zrobiła Wanda…”

Od jesieni 1919 do końca życia będzie związana z zespołem „Reduty” – najpierw w Warszawie, a od 1925 w jej rodzimym Wilnie.

Rzadkiej urody, nieprzeciętnej inteligencji, grająca zawsze „w pionie”, a nigdy „w poziomie”, dokonała w swym mężu kardynalnej przemiany. Pod jej dobroczynnym wpływem Juliusz Osterwa „nie zwleka z pozostawieniem za sobą najdoskonalej w polskich kronikach teatralnych kształtowanych czarusiów, lekkoduchów, uroczych egoistów, arcydowcipnie granych donżuanów” (czym do tej pory wywoływał zachwyt i uwielbienie widowni). Osterwa „sposobi się do wielkich zadań, zwraca się ku dramatowi”, jak odnotuje to Henryk Szletyński. To ona, Wanda, natchnęła go na nowe tory.

W jednym ze swoich raptularzy Juliusz Osterwa napisze:

„W życiu, w naturze, w przyrodzie rzeczą mężczyzn zapładniać, rzeczą kobiet rodzić – w sztuce na odwrót: kobiety są natchnieniem – mężczyźni twórcami. […] Płody artyzmu są rodzaju męskiego i żeńskiego. Męskie zapładniają umysł z tej samej rasy – żeńskie dają się dopełniać płodami z innej dziedziny.

W aktorkach należy wyciąć zdolności plotkowania i chęć przypodobania się. W sztuce należy wyciąć im płeć”.

„W takim pojmowaniu etosu – powie nasz współczesny, prof. Zbigniew Osiński – Wanda Osterwina spełniła swoje zadanie jako kobieta w sposób idealny, bo stymulując talent męża, była jednocześnie wielką aktorką”.

„Julek [Osterwa] nie zna ludzi. Redutę prowadziła Wanda […] – napisze w swoim osobistym notatniku współtwórca „Reduty” Wielki, Potężny Duch Teatru prof. USB, Mieczysław Limanowski. A w innym miejscu odnotuje: „Zmiana [Osterwy] pod wpływem Wandy. Całego Osterwę zrobiła Wanda”.

Limanowski pisze o „tajemniczych pokrewieństwach” zachodzących między wybitnymi aktorkami europejskiej sceny – Polką Wandą Osterwiną i Rosjanką Marią Wiedryńską. „Dusza – ofiara na scenie – kapłaństwo – to, co Osterwina. Osterwina i Wiedryńska”. Dołączy do nich jeszcze jedną wybitną postać – tym razem z Kraju Kwitnącej Wiśni. Będzie to wielka japońska aktorka Sada Yacco. Te trzy kobiety z tamtej epoki, z XX w. uważały pracę w Teatrze za misję wyższej natury. Nie miały w sobie nic z patosu, koturnowości. Z tego tria jednak najwyżej prof. Limanowski cenił fantastyczną wilniankę:

„Osterwina. Widzę ją. Te nogi wyrastające z ziemi, jak cienkie pnie egzotyczne, rzucające się w powietrze w niesamowitych wygięciach […]. Ona jednym błyskiem otwierała najbardziej ukrytą treść i wydobywała ją jak zjawienie, bez żadnej trudności, odwrotnie – z jakąś dziwną świeżością i młodością”.

Zabłąkana Gwiazda w śnieżnej zawiei (i w kalendarzu)

Krucha, delikatna, słabego zdrowia, gasła na oczach zrozpaczonego męża i całego zespołu „Reduty”. Parę tygodni przed Jej śmiercią, 11 grudnia 1928, Juliusz Osterwa zapisze w swym raptularzu wspomnienia o ich wspólnych doświadczeniach, doznaniach:

Serce mi bije przeraźliwie, tłucze się i straszy mnie.

Może pisaniem je uciszę, może odstraszę.

Zimą to było – jak teraz. Tłukło się strasznie.

Okres był deklamacyjny – mówiło się wiersze.

Dotknęło przeznaczenie. Tańczyło się długo.

Śnieg puszysty. Ciemno. Organy grają w kościele.

Spowiedź i czyste serce. Miłość przeżegnana.

Owoce – oczy – spojrzenia – przeczucia – wróżby – nadzieje.

Śnieg sypie – futro – dzwon – sanna – radości – brama –

hosanna.

Na dworcu – przedział – żegnania – zapachy – listy – wyznania.

Przechadzki – płaszcze – zbliżenia – rozmowy – ręce – wołania.

Czekania – [słowo nieczytelne] – tęsknoty – modlitwy – Alpy –

sen złoty.

Alpy – słońce – spacery – zdrowie – uśmiech – litery.

Jazdy – lato – młodości. Jasność – pełnia – miłości.

 

Zimą – sanną: powroty – ojciec – matka – zaloty.

Pierścień – śluby – przysięgi – kwiaty – dźwięki – i wstęgi.

 

Rubno – okna – powietrze – lasy – pląsy na wietrze.

Szczęście – wtorek niedziela – Orlę – Meran – i Ela.

 

Wojna – Moskwa – Samara – Kijów. Bicie zegara.

Polska – droga – stolica.

Dokądże pędzisz wietrze? Dokąd nas poniesiesz?

Chrońcie nas wszyscy święci.

 

Józef Szczublewski, biograf Juliusza Osterwy tak charakteryzuje jego ówczesny stan: „Bliski jest dna zmartwień i przygnębienia: choroba Wandy, syzyfowe borykanie się z „Redutą”, zupełne załamanie finansowe (pożycza na lekarzy); obawa, że sam jest chory na serce”.

… Wanda z Malinowskich Osterwina zmarła 22 stycznia 1929 roku, w nocy z poniedziałku na wtorek, w warszawskim mieszkaniu przy Alejach Ujazdowskich 22. Ze związku małżeńskiego z Juliuszem Osterwą miała córkę Elżbietę – w przyszłości aktorkę.

… „Zimą to było – jak teraz […] Dotknęło przeznaczenie […] Śnieg puszysty. Ciemno […] Śnieg sypie”.

To z myślą o Niej, Wandzie, pięknym Dziecku Natury, prof. Mieczysław Limanowski układał podstawową zasadę repertuaru „Reduty”, opartą na rytmie zmian przyrody w Polsce, „roku polskiego” – jak sam to nazwał. „Reduta” – pisał – musi mieć linię pewną, wyraźną, repertuarową. Oprzeć trzeba tę linię o rok polski, to jest o rytmikę polskiej ziemi w ten sposób, aby rok polski przejawiał się w sztukach wystawianych. Wiosenne, letnie, jesienne i zimowe misterium […] Misterium musi być podane w czasie odpowiednim i w odpowiednim przygotowaniu. Zupełnie jasnym jest, że inwencja, cała natura człowieka związane są z naturą i że inwencja twórców do misterium letniego nie może się pojawiać w zimie”.

Na jesień Limanowski proponował wystawienie Mickiewiczowskich „Dziadów” II i IV cz. Zimą – „Dziady” cz. III oraz „Śnieg” Przybyszewskiego.

Dziwnym zbiegiem okoliczności spadł ten „Śnieg” Przybyszewskiego na dawną wileńską „Redutę” w Anno Domini 2007; całkiem niedawno, tuż przed „zaduszkami”. Przywiózł go Polski Teatr z Moskwy. Młody dyrektor artystyczny tego teatru, Eugeniusz Ławreńczuk, onże realizator „Śniegu”, zaprezentował to przedstawienie w Wilnie bynajmniej nie z myślą o uczczeniu 120. rocznicy urodzin Wandy Osterwiny, bo nie miał o tej „dacie” żadnego pojęcia. (Nie tylko on zresztą – o czym za chwilę). Nie inaczej, jak Dobre Duchy tego „Śniegu” do Wilna nawiały i z tej żywiołowej zawieruchy wyłowiły oto Zabłąkaną Gwiazdę.

Nigdy nigdzie do tej pory na żadnych łamach nie uczczono ani jednego z jubileuszów urodzin Wandy Osterwiny. Po prostu: nie znano dokładnej daty Jej urodzin. Encyklopedie polskie, a nawet „Słownik biograficzny teatru polskiego” podają jedynie rok Jej urodzenia – 1887. Za namową znanego polskiego teatrologa, prof. Zbigniewa Osińskiego, przekonanego, że „to musi być w Wilnie”, po długich żmudnych kwerendach (przy życzliwej pomocy pracowniczek archiwum) udało mi się odnaleźć metrykę chrztu Wandy Malinowskiej: urodzona 5 listopada (wg starego stylu), w Wilnie, ochrzczona w kościele pw. św. Franciszka i Bernardyna (potocznie zwanego kościołem Bernardynów).

…Tak to z woli Sił Najwyższych rocznicę urodzin pięknej panienki znad Wilenki po raz pierwszy obchodzimy w Jej i naszym magicznym Mieście - w Wilnie…

Alwida A. Bajor

Wstecz