Bieg „Wileńszczyzny biały czar” i otwarte mistrzostwa rejonu wileńskiego w narciarstwie

Gdy od mrozu twarz rumiana…

Kto jest rozkochany w narciarstwie, miał tego roku u nas powody, by nos zwieszać na kwintę. Styczeń przecież był bardziej wiosenny niż zimowy, skąpiący śniegu i chłodu. Te markotne nastroje zdecydowanie poprawił jednak luty. Opady białego puchu oraz słupek rtęci, spadający nawet do minus 20 stopni, sprawiły również nie lada radość organizatorom dorocznych zawodów „Wileńszczyzny biały czar”, a tymi są: klub sportowy „Polonia” Wilno, starostwo m. Niemenczyna oraz Szkolno-Polonijny Klub Olimpijczyka „Wilia” Niemenczyńskiego Gimnazjum im. K. Parczewskiego.

Cieszy, że apele o udział, zamieszczone w naszej prasie i na antenie radia „Znad Wilii”, bynajmniej nie przypominały wołania na puszczy. W dniu 18 lutego br. na tradycyjne miejsce startu w pobliżu szaszłykarni przed wjazdem do Niemenczyna od strony Wilna zgromadziło się bowiem aż 91 amatorów „białego szaleństwa”, tymi najmłodszymi poczynając a najstarszymi kończąc, gdyż zgodnie z regulaminem rywalizacja obejmowała aż 6 grup wiekowych z podziałem na płeć. Bez wątpienia na tak tłumną frekwencję korzystnie wpłynęła też wymarzona tego dnia aura – lekki mróz i wesoło rozpromienione słońce jak też fakt, iż tej tradycyjnej imprezie towarzyszyły otwarte mistrzostwa rejonu wileńskiego w narciarstwie. Pomyślane dla tych, kto wyczynowo uprawiał bądź uprawia ściganie się na deskach po zaśnieżonych błoniach.

Zgodnie z przypuszczeniem, najliczniej obsadzone były grupy najmłodsze. Co stało się m. in. za sprawą wielkiego amatora narciarstwa biegowego, a w przeszłości znakomitego biathlonisty Mariana Kaczanowskiego, który namówił do udziału wielu swych wychowanków z Gimnazjum im. K. Parczewskiego, gdzie obok dyrektorowania Szkole Sportowej Samorządu Rejonu Wileńskiego pracuje jako nauczyciel wuefu. Swych podopiecznych przywieźli również Marian Powiłowski i Regina Kozłowska świecąc, zresztą osobistym przykładem, gdyż sami też zdecydowali się na udział.

Już nie po raz pierwszy obsada „Wileńszczyzny białego czaru” była międzynarodowa. Po raz pierwszy natomiast wystartował tu ktoś spoza kontynentu europejskiego. A tym kimś okazał się nasz rodak ze Stanów Zjednoczonych Andrzej Krygowski – narciarz przed laty tak znakomity, że czterokrotnie w swej karierze stawał na najwyższym stopniu podium w mistrzostwach Polski seniorów. Od roku 1993 pan Andrzej mieszka na stałe w Stanach Zjednoczonych. Na Wileńszczyznę zdecydował przyjechać i wystartować namówiony przez Mariana Kaczanowskiego, z którym się poznali podczas Zimowych Igrzysk Polonijnych w Zakopanem w roku 2000. W tym pomyśle towarzyszył mu pierwszy trener, mieszkający w Odrzykoniu pod Krosnem Józef Filip.

Trudno tu słowami oddać przebieg rywalizacji, poprzedzonej miniceremonią uroczystego otwarcia, podczas którego głos zabierali: prezes KS „Polonia” Wilno Stefan Kimso, kierownik wydziału kultury, sportu i turystyki samorządu rejonu wileńskiego Edmund Szot, starosta Niemenczyna Mieczysław Borusewicz. Zgodnie życząc udanych startów i zwycięstw: jeśli już nie nad rywalami – to nad samym sobą, co w sporcie jest tak niemało ważne.

I – przyznać trzeba – życzenia te nabrały jakże wymownej treści już zaraz potem, kiedy sędziowie wypuścili na trasę najmłodszych uczestników, mających do pokonania w przypadku dziewcząt dystans 1 km, a w przypadku chłopców 2-kilometrową trasę. Walka w czołówce była tak zażarta, że ustawieni przy torach kibice zdzierając gardła w dopingu do końca nie za bardzo wiedzieli, kto pierwszy wpadnie na linię mety. Poniekąd „rzutem na taśmę” uczynili to Ewa Tomaszewicz oraz Artiom Lepiochin – uczniowie klas młodszych gimnazjum w Niemenczynie.

A potem biegi coraz bardziej doroślały, gdyż na starcie stawali wciąż solidniejsi wiekowo narciarze. W ich gronie był też stały bywalca „Wileńszczyzny białego czaru” 71-letni Stanisław Siwski, wykorzystujący zresztą byle okazję, by zbratać się ze sportem. Owszem, gonił on sekundy tudzież rywali, choć tak naprawdę bardziej do twarzy był mu rumieniec i dobry humor. Nawet wtedy, gdy mijał linię mety jako trzeci w swej grupie wiekowej, będąc znacznie starszym od rywali, a najstarszym z uczestników.

Pomyślane równolegle z rywalizacją narciarzy-amatorów otwarte mistrzostwa rejonu wileńskiego z udziałem byłych lub obecnych wyczynowców spowodowały, że w okolice Niemenczyna ściągnęło kilka znakomitości jak „białego szaleństwa” tak też litewskiego sportu w ogóle. Bez wątpienia w roli głównej w tym gronie wystąpił czterokrotny uczestnik Zimowych Igrzysk Olimpijskich, wielokrotny mistrz Litwy Ričardas Panavas. Ten, który zaczynał swą narciarską przygodę w wieku, w jakim byli najmłodsi uczestnicy tegorocznych zawodów „Wileńszczyzny biały czar”.

Na mecie każdego z uczestników czekała gorąca herbatka oraz pączki paluszki lizać firmy „Tagatis”, o jakie zatroszczyli się zapobiegliwi organizatorzy. Trzej najlepsi w każdej grupie wiekowej otrzymali natomiast z rąk wspomnianych już Stefana Kimsy, Mieczysława Borusewicza (notabene również uczestnika zawodów) oraz Edmunda Szota pamiątkowe dyplomy i puchary, a w otwartych mistrzostwach rejonu – również medale z gradacją lokat. Poza tymi trofeami każdy odwoził kto wie czy łup nie najcenniejszy - podładowane „akumulatory” rześkości i zdrowia dzięki ruchowi na świeżym powietrzu.

Henryk Mażul

Wstecz