Drzewa Mickiewicza

Nie muszę chyba przekonywać Pań-stwa, że przyrodzie, która nas otacza, zawdzięczamy bardzo wiele. Po zimie natomiast szczególnie tęsknym wzrokiem szukamy pierwszych oznak budzącej się ziemi i zachwycamy się byle roślinką, listkiem, drzewkiem. Każdy, po dokładnym rozejrzeniu się, znajdzie jakiś zielony obiekt do kochania. Czasem jest to kochanie bądź przywiązanie na całe życie.

Adam Mickiewicz – wielki znawca ojczystej przyrody – jest tego stwierdzenia wybitnym przykładem. Wiedza przyrodnicza poety jest doprawdy imponująca. Botanicy policzyli, że do samego tylko „Pana Tadeusza” Mickiewicz wprowadził 95 (!) gatunków roślin litewskich (56 dziko rosnących i 39 uprawianych). Można podziwiać znajomość przedmiotu, zastanawiać się nad źródłami tak rozległej wiedzy, a można spróbować przespacerować się... wśród drzew Mickiewicza. W trakcie pisania rozrósł mi się nieco gromadzony materiał o tych, co to są piękne, szumią i są ważne, stąd podzielę się z Państwem historią tylko najciekawszych „pomników przyrody” – jak nazwał drzewa Mickiewicz.

W Tuhanowiczach do dziś szumi altana lipowa, zwana niekiedy „altaną Maryli”. Stanowi ją kilka lip rozmieszczonych w formie elipsy. Legenda mówi, że lipy te we wczesnym dzieciństwie, po roku 1800, zasadziła Maryla. Maryla Wereszczakówna, urodzona 24 grudnia 1799 r., niewiele musiała liczyć wówczas latek, więc prawdopodobnie tylko komuś, kto był tym właściwym ogrodnikiem, pilnie pomagała. Może nawet trochę pobrudziła białą zwiewną sukieneczkę – prototyp tej głośnej i ważnej białej sukni romantycznej, w której po nastu latach zakocha się młody student Adam – letni gość w Tuhanowiczach.

Zwisające gałęzie podrośniętych lip tworzyły przy ziemi coś w rodzaju zielonego namiotu, który miał się stać świadkiem tajnych spotkań, a następnie pożegnania romantycznie zakochanej pary - Adama i Maryli. Owo pożegnanie miało się odbyć po decydującej rozmowie narzeczonego Maryli – Wawrzyńca Puttkamera z Adamem Mickiewiczem. Opisał ją Stanisław Puttkamer – syn Wawrzyńca i Maryli: „Ojciec otwarcie zapytał Adama – czy on myśli starać się o rękę panny Wereszczakówny. Mickiewicz mimo swej wyidealizowanej miłości odpowiedział ojcu, że nie stanie mu na przeszkodzie i sam się dobrowolnie usunął”.

Na pożegnanie z kochankiem Maryla przyszła do altany lipowej „zatrwożona, z bijącym sercem, niepewna, jak go żegnać, jak pocieszać, gdy sama była niepocieszona” (Józef Kallenbach). Wręczyła romantycznemu kochankowi na wieczną pamięć smutny listek cyprysowy. Poeta starannie przechowywał wysuszoną roślinkę aż do śmierci. Pamięć o altanie lipowej zresztą takoż zachował: „Altano! mego szczęścia kolebko i grobie” – w „Dziadów” części IV mówi ustami Gustawa Mickiewicz.

Przed wyjazdem z Tuhanowicz Adam miał zasadzić brzozę. Znalazł ją nadłamaną, jak jego życie, zasadził, by Maryli o nim szumiała. Drzewo rosło piękne, a ludzie mówili, że jej długie do ziemi warkocze – to łzy. Przed I wojną światową brzoza zaczęła jednak marnieć aż uschła. Współczesne dziewczęta, wychowane na romantycznych legendach, nie wierzą, że zginęła, tylko, że gdzieś się ukryła. Chyba dlatego w Noc Świętojańską szukają tu nie kwiatu paproci, a tej Adamowej brzozy. Powiadają, że która ją znajdzie, do jesieni za mąż wyjdzie. I syna urodzi. Poetę. Uważajcie więc, Panie i Panienki, na tuhanowickie drzewka...

Ze szkoły wiemy, że w wileńskiej bazyliańskiej celi umarł Gustaw – kochanek kobiety, natomiast urodził się Konrad – kochanek Ojczyzny. O ile Gustaw gustował się w kruchych, romantycznych, płaczących drzewkach, o tyle wzrok Konrada spoczął na bardziej trwałym dębie. Ujrzał go w Śmiełowie – w Poznańskiem. Dąb, a raczej wyrwany przez burzę dąbek, leżał w pałacowym parku. Konrad-Mickiewicz podniósł go oczywiście śpiesznie, mówiąc: „Oto nasz obraz – tu wskazał na pozbawione oparcia drzewko – ale jak w wielkim, tak i w małym nie traćmy nadziei, ratujmy, co się da i jak się da”. (Klemens Kantecki). Po tych słowach starannie zasadził drzewko. Symboliczny los tego drzewka miał dodać rodakom otuchy, stać się programem działań Polaków po kapitulacji Warszawy, a wkrótce też po klęsce Powstania Listopadowego. Cóż, prawo do przetrwania mają nie tylko słowa Wielkich, ale również drzewa przez Nich zasadzone – w parku w Śmiełowie do dziś rośnie „dąb Mickiewicza”, aczkolwiek słychać, że to już nie ten sam dąb, który Wieszcz miał zasadzić.

Wielki, niestrudzony Adam, rzucony kapryśnym losem na bruk paryski, tęsknił do ojczyzny. Namiastką utraconego raju stało się drzewko, które poeta obdarzył szczególnym sentymentem, bo kojarzyło się mu z Litwą. Maria Gorecka – córka poety, opowiada we „Wspomnieniach o Adamie Mickiewiczu”, że przy rue du Boulevard Paryżu, gdzie był ogródek, ojciec zasadził drzewko jarzębiny, a i później „gdziekolwiek mieliśmy ogród, zawsze dbał, aby w nim było to drzewo, które Litwę mu przypominało, i którego gorzkie jagody przez przypomnienie też lubił”.

20 października 2006 r. na Antokolu w Wilnie zebrali się tłumnie ci, którzy chcieli być świadkami zorganizowanego przez Jerzego Surwiłę odsadzania wiązu Mickiewicza. Mer miasta, przedstawiciele ambasad Rzeczypospolitej i Francji, poeci oraz tłumnie zebrani „zwykli śmiertelnicy” wysłuchali historii o tym, że dawno temu młody Adam akurat to miejsce nad Wilią oblubował, bo mógł stąd widoki na Tuskulanum podziwiać prześliczne, a oprócz tego dać upust niezdrowej miłości do przyrody dłubiąc scyzorykiem, za co współczesne matrony nadawałyby Adasiowi zapewne po łapach. Lucjan Uziębło pisze: „Pod drzewem tym siadywać lubił; na drzewie ongi widziano litery A. M. przez poetę wyrżnięte”. Spod starego wiązu w marcu 1929 r. uroczyście pobrano garstkę wileńskiej ziemi, którą w urnie przewieziono do Paryża, by ją złożyć przed tamtejszym pomnikiem Adama Mickiewicza, wykonanym przez Bourdelle’a. Zatem mickiewiczowskie Wilno i Paryż symbolicznie się połączyły.

Na cześć Mickiewicza wznoszone są pomniki, otwierane muzea. W Wilnie, przy zaułku Bernardyńskim 11, mieści się Muzeum Adama Mickiewicza. W jego podwórku rósł zasadzony przez wiatr klon jesionolistny. Gość z Ameryki. Mamy tych klonów w Wilnie pod dostatkiem – lekko się rozmnażają, szybko rosną i budzą się po zimie jako jedne z pierwszych. Wymyślnie wygięty pień drzewa przepoławiał wewnętrzne podwórko muzeum tak, jak było przepołowione życie Poety. W 1987 r. w muzeum wybuchł pożar. Drzewo przeszkadzało strażakom wprowadzić wóz strażacki, więc musieli je ściąć. Tak zginął klon-emigrant, by uratować od pójścia z dymem muzeum emigranta-Mickiewicza.

Żyjemy dopóty, dopóki ktoś o nas pamięta. Adama pamiętamy nie tylko my, pamiętają go drzewa – „pomniki przyrody”. Przytoczone legendy i fakty o nich stały się pretekstem do spaceru po biografii Poety. O bogatym w drzewa życiu Adama, ujętym z botanicznej perspektywy, przypomina też opis niezwykle pięknego miejsca – doliny w Kownie: „Drzewa, kilkudziesięcioletnie, albo dla okrągłości mówiąc stuletnie, gęsto splecione, jarzębina, czeremcha – biała, jodły ciemne z długimi warkoczami, brzozy w kolumny i piętra wyniesione – najrozkoszniejszy widok”… (Z listu Mickiewicza z dn. 22 maja 1820 roku do Czeczota i Zana).

Alicja Dzisiewicz, st. kustosz Muzeum Adama Mickiewicza przy Bibliotece Uniwersytetu Wileńskiego

Wstecz