Szkoła polska w Mejszagole nosi imię ks. prałata J. Obrembskiego

Wyzwanie na miarę Patrona

Nie omylę się zapewne, jeśli stwierdzę, że 19 marca br. – w dniu imienin św. Józefa – gros Polaków z Wileńszczyzny, jeśli nie fizycznie – to duchowo było w Mejszagole, gdzie patriarcha naszego duchowieństwa – ksiądz prałat Józef Obrembski obchodził swe 101. Urodziny. Z tej właśnie okazji w wypełnionej po brzegi miejscowej świątyni miała miejsce Msza św., którą celebrował sam nuncjusz apostolski na Nadbałtykę arcybiskup Peter Stephan Zurbriggen w asyście księdza dziekana Józefa Aszkiełowicza oraz księży Mirosława Balcewicza, Antoniego Dilysa i Dariusza Stańczyka.

Niczym biblijny Mojżesz

Józef Aszkiełowicz – obecny proboszcz świątyni w Mejszagole, notabene jednej z siedmiu pierwszych, zbudowanych przez Jagiełłę w dopiero co ochrzczonej w roku 1387 Litwie – w swej homilii nawiązał do chlubnego życia wiekowego poprzednika, który od roku 1950 heroicznie służy tu w sutannie Bogu i wiernym. Mając za sobą czasy, kiedy sowiecki ateizm przypominał ciężki walec drogowy, zgniatający każdy przejaw spójni ze Stwórcą. Pozostawszy wśród swoich mimo możliwości wyjazdu na resztę życia do Macierzy, niczym biblijny Mojżesz szczęśliwie przeprowadził swój lud przez „czerwone morze” komuny, świecąc przykładem, jak należy żyć, by nie sprzeniewierzyć się własnemu sumieniu. Hołdując jakże lakonicznej zasadzie: „Bóg – Honor – Ojczyzna”.

Podobnie jak przed rokiem, kiedy była sprawowana Msza św. z okazji stulecia Żywej Legendy Wileńszczyzny, tego roku również dzięki łączności radiowej z sąsiadującą z kościołem, a wrastającą w ziemię chatynką, dobrotliwie przezeń „pałacykiem” zwaną, gdzie na co dzień rezyduje, zyskał sędziwy kapłan możliwość przemówienia do zgromadzonych w świątyni. By nie kryjąc wzruszenia podziękować wszystkim, kogo dane było mu spotkać na tak długiej drodze życia. W słowach szczególnie ciepłych i serdecznych zwrócił się on do młodzieży. Z przesłaniem, by zechciała nadal warować przy wierze, tradycjach i mowie przodków.

Liczna obecność uczniów tudzież grona pedagogicznego na czele z Alfredą Jankowską – dyrektor nauczającej po polsku Mejszagolskiej Szkoły Średniej nr 1 miała tego dnia wymowę szczególnie symboliczną. A to dlatego, że praktycznego wcielenia nabierała decyzja Rady samorządu rejonu wileńskiego z 24 listopada 2006 roku o przyznaniu dla niej imienia właśnie czcigodnego księdza prałata. Przez co Mszę św. piękną klamrą spinało uroczyste poświęcenie stanowiącego dar społeczności Ziemi Łomżyńskiej sztandaru szkoły, czego dokonał główny jej celebrans – nuncjusz apostolski.

„Dwieście lat, dwieście lat!”…

Wprost ze świątyni na czele ze sztandarem niesionym przez harcerzy orszak obecnych na nabożeństwie udał się do odległej o kilkaset metrów szkoły, a spora część gości nie omieszkała po drodze zawitać w skromne progi podwójnego solenizanta, by osypać go kwieciem, darami i złożyć najszczersze życzenia. Uczynili to m. in. arcybiskup Peter Stephan Zurbriggen, poseł na Sejm RL Waldemar Tomaszewski, delegacja samorządu rejonu wileńskiego na czele z mer Marią Rekść, zastępca prezesa ZPL Stanisław Pieszko oraz sekretarz Związku Edward Trusewicz, liczni wierni. Były wśród nich również przewodzone przez kierowniczkę „Turgielanki” Władysławę Szyłobryt parafianki z Turgiel, gdzie ksiądz prałat, przedtem niż znaleźć się w Mejszagole, przez lat 18 sprawował posługę duszpasterską. A podobnie jak mejszagolska była ona pod wezwaniem Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny.

Nuncjusz apostolski znalazł się w pewnej kropce, kiedy udzieliwszy Jubilatowi i obecnym w tym czasie w „pałacyku” wiernym swego błogosławieństwa, wpadł na pomysł odśpiewania tradycyjnych polskich „stu lat”. A że te wobec jakże rozległego życiorysu księdza prałata zdecydowanie bledną, zaintonowanych zostało „dwieście lat”, na które adresat z uśmiechem na twarzy przystał. Zresztą, rozmowę Jego Ekscelencji arcybiskupa z właścicielem „pałacyku”, choć w różnych językach (gość mówił po włosku, gospodarz – po polsku, a w tłumaczeniu pośredniczył ksiądz Dariusz Stańczyk), cechowała niezwykła serdeczność i wesołość. Ksiądz prałat w swoim zwyczaju nie stronił od żartu: jak pod adresem własnym, tak też wobec dostojnego gościa. Kiedy ten przy pożegnaniu wyznał, że śpieszy na uroczystość do szkoły, usłyszał: „Ekscelencjo, proszę tam tylko dobrze się sprawować…”.

Sztandar w roli głównej

Świątecznie przyozdobiona mejszagolska „kuźnia wiedzy” zastygła tymczasem w oczekiwaniu na chwilę, kiedy wreszcie dostanie się pod pieczę swego Patrona, o czym będzie informowała dwujęzyczna marmurowa tablica ze stosownymi napisami, umieszczona na frontonie budynku przy drzwiach wejściowych. Ten przyozdobiony w biało-czerwone szarfy nowy szkolny przybytek uroczyście poświęcił nuncjusz apostolski, udając się następnie do auli – miejsca uroczystej akademii z gośćmi, uczniami i nauczycielami w rolach głównych.

W tej roli głównej znalazł się też sztandar, który w takt śpiewanego przez uczniowski chór hymnu szkoły został uroczyście wniesiony do sali. Zaraz potem miało miejsce symboliczne przekazanie go przez prezes Łomżyńskiego Oddziału Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” Hankę Gałązkę i Krystynę Brzezińską, czyje ręce wyhaftowały wizerunek księdza prałata, godło szkoły i napis „Bóg – Honor – Ojczyzna”. Przekazując osadzone na drzewcu płótno, które bez wątpienia stanie się relikwią szkoły, pani Gałązka podkreśliła, że jest to dar Ziemi Łomżyńskiej swojemu tak zacnemu krajanowi. „Strzeżcie go i szanujcie. Okażcie się godnymi spadkobiercami nauki i życia księdza prałata” – mówiła wzruszona prezes. Z kolei hafciarka z Suwałk Krystyna Brzezińska, stwierdziwszy, że w znak ogromnego szacunku do księdza prałata wyhaftowała ten sztandar bardziej sercem niż rękoma, zacytowała tematycznie nawiązujące do uroczystości przepiękne strofy Marii Konopnickiej.

Płótno z rąk pani Hanki Gałązki trafiło w ręce Alfredy Jankowskiej, a gdy zostało zaprezentowane zgromadzonym na sali, dyrektor przekazała je tegorocznym maturzystom z prośbą, by czuwali nad tym skarbem, nim go przejmą następcy.

Kwiaty, dary, życzenia…

Dalsza część uroczystości stanowiła przeplatankę pieśni, tańców i strof poetyckich w wykonaniu uczniów i grona pedagogicznego szkoły z okazyjnymi wystąpieniami gości. Na ich długiej liście znaleźli się m. in.: nuncjusz papieski Peter Stephan Zurbriggen, konsul generalny RP w Wilnie Stanisław Cygnarowski, poseł na Sejm RL Waldemar Tomaszewski, prezes Polskiej Macierzy Szkolnej Józef Kwiatkowski, mer Maria Rekść wraz z liczną delegacją samorządu rejonu wileńskiego, goście z Olsztynka pod „batutą” burmistrza Stanisława Poluszczyka, z Krotoszyna z burmistrzem Franciszkiem Marszałkiem na czele (to właśnie z tymi gminami w Macierzy współpracuje od lat gmina mejszagolska), goście z IV LO im. C. K. Norwida w Białymstoku, z którymi od niedawna zadzierzgnęła więzy przyjaźni mejszagolska placówka oświatowa. Przypomnieli się też byli wychowankowie szkoły – dziś dyrektorowie rozsianych po Wileńszczyźnie szkół oraz starosta gminy mejszagolskiej Stefan Orszewski wraz ze swym zastępcą Andrzejem Adomajtisem.

Na ręce gospodyni – dyrektor Alfredy Jankowskiej – składano kwiaty i dary, uwito długi wieniec z serdecznych życzeń. W których niczym refren przewijała się nadzieja, że licząca 234 lata szkoła w Mejszagole sprosta wielkiemu wyzwaniu – stanie się godną imienia wielkiego patrona, czerpiąc moc i siłę z jego niezłomnej postawy życiowej, wspartej na filarach Wiary. By tę Wiarę wśród miejscowej młodzieży spotęgować, nuncjusz apostolski hojną ręką obdzielił ją papieskimi różańcami, poświęconymi jeszcze za życia przez tak nam drogiego głowę Kościoła – Jana Pawła II.

Przemyślaną w każdym calu i znakomicie wyreżyserowaną akademię wieńczył poczęstunek w szkolnej stołówce, na który zaproszono liczne grono jak miejscowych tak zamiejscowych gości.

Lista się wydłuża

Cieszy, że od pewnego czasu „bezimienne” dotąd nasze polskie szkoły obierają sobie patronów, sięgając po wielkie nazwiska z narodowego panteonu. Są w tym gronie też ci, co w sposób szczególny przysłużyli się Kościołowi. W Wilnie szkole podstawowej i gimnazjum patronuje Ojciec Święty Jan Paweł II, w rejonie wileńskim nad szkołami w Niemieżu, Miednikach, Podbrzeziu i Czarnym Borze pieczę roztaczają odpowiednio św. Rafał Kalinowski, św. Kazimierz Jagiellończyk, św. Stanisław Kostka oraz św. Urszula Ledóchowska. Teraz listę tę uzupełnił ksiądz prałat Józef Obrembski. I trudno tu zapewne o kandydaturę bardziej godną. Po pierwsze, że nie z sufitu wziętą, tylko dotyczącą duszpasterza, który 57 lat swego życia na dobre i złe połączył z Mejszagołą. Po drugie, że poniósł tu ogromne zasługi w sianiu Słowa Bożego, przez co darzony jest powszechnym mirem.

Owszem, nieczęsto się zdarza, by na patrona wybierano osobę z jeszcze bijącym sercem. Czemu towarzyszy jakże nobilitująca świadomość zyskiwania przez nią żywego pomnika, będącego poniekąd synonimem życia po życiu. W przypadku księdza prałata wymowniejszego o tyle, że będzie towarzyszyć tym, kto w sztafecie pokoleń pochyli się tu nad ławkami, by zdobywać wiedzę i wyrastać na prawych ludzi. Do czego zresztą zachęca hymn szkoły, jaki – jako jej byłemu wychowankowi – wyszedł mi spod pióra, a jakiego pierwszą zwrotkę i refren na zakończenie przytaczam:

Ksiądz Obrembski pieczą nas darzy,

W czym Duch Święty z nim się jednoczy

Tym malując radość na twarzy,

Kto zwycięski bój z wiedzą toczy.

 

Niech się cieszy z nas Mejszagoła,

Gdy wkroczymy w dorosłe lata,

Pewni, że każdego zawoła

Droga, która z celem się brata...

Osobiście jedno mam życzenie: by mimo upływu czasu nie tracił on na aktualności. Jako wdzięczna pamięć o Patronie, co przeżył żywot jasny jak Słońce i wciąż świeci wzorem dla innych.

Henryk Mażul

Wstecz