Św. Andrzej Bobola – Małopolanin z Wilnem związany

W tym roku, w bieżącym miesiącu, upływa 350 lat od męczeńskiej śmierci św. Andrzeja Boboli – patrona Polski. Jednak to w litewskiej prowincji zakonu Jezuitów, do którego należał, spędził większość swego życia. Słusznym więc wydaje się przybliżenie jego postaci, w tym – Jego związków z Wilnem.

Urodził się w niewielkiej miejscowości nieopodal Sanoka – w Strachocinie w 1591 r. Naukę pobierał w szkole jezuickiej w Braniewie. W Wilno wrastał od pierwszych kroków życia zakonnego. W Akademii Wileńskiej studiując przez 3 lata filozofię i 4 – teologię, przygotowywał się do kapłaństwa. Tutaj też w kościele św. Kazimierza złożył profesję czterech ślubów zakonnych: posłuszeństwa, czystości, ubóstwa oraz posłuszeństwa papieżowi, co do misji zleconych przez niego. Jeszcze w trakcie studiów Andrzeja szlachecka rodzina czyniła zabiegi, by mógł pracować w polskiej prowincji. Miał na to zgodę generała zakonu, jednak nie skorzystał. Należy przypuszczać, że młody Bobola właśnie do posługi na Litwie – gdzie spotykało się wielu pogan, katolicyzm jeszcze nie okrzepł, a prawosławni nie kryli swej wrogości - czuł swoje życiowe wyzwanie.

Pracował w Nieświeżu (obecnie w granicach Białorusi), gdzie w kronikach zanotowano, że wysłuchał 6 tysięcy spowiedzi. W Bobrujsku nad Berezyną został pierwszym superiorem nowo założonego domu. W Płocku kierował Sodalicją Mariańską uczniów kolegium. W Pińsku i Łomży sprawował kierownictwo szkół. W Warszawie przez rok był kaznodzieją. Jego działalność wysoko ceniono. Zwrócił na siebie uwagę swą sumiennością i wielkim poświęceniem, a także umiejętnością kontaktu z ludźmi.

Przedmiotem jego troski była ludność Polesia, a szczególnie mieszkańcy wiosek zagubionych w lasach, między bagnami. Nazywano go „łowcą dusz” i „Apostołem Polesia”. W wyniku jego zabiegów całe dwie wsi: Bałandycze i Udrożyn, przeszły z prawosławia na katolicyzm. Spotkało się to z oczywistą wrogością Kozaków, którzy w 1657 r. zajęli Polesie. 16 maja wataha kozacka napadła na Janów Poleski mordując wielu katolików i Żydów. Pochwycili również Bobolę, który katowany przez Kozaków, nie tylko nie zaparł się wiary, a jeszcze nawoływał, by oprawcy przeszli na katolicyzm. Tym doprowadzeni do szału, znęcali się nad nim okrutnie. Papież Pius XII w encyklice wydanej w trzechsetną rocznicę śmierci Męczennika wspominał: „Wzdryga się dusza na wspomnienie wszystkich mąk, które bohater Chrystusowy z niezłomnym męstwem i nieugiętą wiarą przecierpiał”.

Rozmiar okrucieństw tamtych czasów był tak wielki, że męczeńska śmierć Andrzeja Boboli nie zwróciła większej uwagi. Przez blisko pół wieku trumna z jego ciałem leżała w zapomnieniu w kościele zakonu w Pińsku. Sam Męczennik upomniał się, by szukano jego ciała, które zachowało się w niezwykle dobrym stanie. Ludzie zaczęli otrzymywać łaski za jego wstawiennictwem, wśród nich król August II Mocny.

Beatyfikowany został w roku 1853, a kanonizowany 17 kwietnia 1938 r.

Na skutek burz dziejowych relikwie Męczennika przewieziono z Pińska do Połocka, stamtąd do Moskwy. Watykan za żywność, podczas klęski głodu wykupił je od Rosji, by wreszcie w 1938 r. mogły dotrzeć do Warszawy, gdzie przechowywane są do dziś w kościele jezuickim przy ul. Rakowieckiej.

Pisząca te słowa, jako studentka sąsiedniej SGGW, często przy relikwiach Męczennika modliła się do Niego, pytając, co ma w życiu ze sobą zrobić i... Pewnie święty przyłożył się do tego, by za Jego przykładem pracowała w Wilnie.

S. Anna Mroczek

Wstecz