Relikwie św. Teresy na Litwie

Nie przyblakł Jej urok!

Gdy świat „zabija się” w pogoni za materią i karierą, wyrabia „końskie” normy, by mu zaklaskano, Kościół stawia nam przed oczy osobę, o której nawet bliscy, kłopotliwie wzruszając ramionami, mówili: „Przecież ona nic szczególnego nie uczyniła!”. I oto, choć minęło 110 lat od jej śmierci, mali i starzy, uczeni i prości, bogaci i biedni „grzeją serca” przy jej relikwiach. Czyż nie jest to paradoksalne?

Przyznać się muszę, że żywiłam obawy, czy katolicka Litwa zrozumie powagę chwili, wykorzysta rzadką sposobność dla swego duchowego rozwoju. I obowiązana jestem dać również świadectwo, że liczna obecność dzieci, młodzieży i dorosłych owocuje we mnie zdumieniem, że misja Teresy wobec świata dalej trwa, ona sama zaś nie przestaje ośmielać ludzi najpierw do siebie, by skierować ich ku Bogu.

Czego więc tak uporczywie szukamy u św. Teresy od Dzieciątka Jezus? Czego chcemy się od niej nauczyć i za co ta chwała, której nawet królowie tego świata nie mieliby w pogardzie?

Dziecięcą prostotą w obcowaniu z Bogiem przywróciła światu w Nim Ojca, ludziom – kondycje dzieci Bożych i, niczym wiosna, obudziła Kościół z mrożącego dusze jansenizmu. Będąc świadomą swej słabości, odkryła, że ramiona Jezusa to winda, której szukała. Aby w nich się znaleźć musi stać się naprawdę małą. To odkrycie przyspieszyło „Jej bieg olbrzyma po falach zaufania”.

Nader aktywnemu światu mówi, że wielkość człowieka nie wyraża się w jego czynach, ale wielkością duszy się mierzy. Każdemu należącemu do Kościoła przypomina powszechne wezwanie do świętości, która nie polega na czynieniu rzeczy wyjątkowych, ale na spełnianiu swych małych bądź dużych powinności z wielką miłością. „Zrozumiałam, że miłość zamyka w sobie wszystkie powołania, obejmuje wszystkie czasy i miejsca”.

Człowiekowi, który rad na koniec świata wybrać się (gdyby taki był) w pogoni za szczęściem, mówi, że ono jest w nim! „Chcę zniknąć, aby kochać. Być ziarnkiem piasku, ukrytym, nieznanym, zapomnianym, nie liczącym się. Jakież to szczęście być tak doskonale ukrytym, by nikt nie pomyślał o nas. Być nieznaną nawet dla osób, które żyją z nami”.

„Chciałabym zbawiać dusze i zapomnieć dla nich o sobie, chciałabym ratować je nawet po śmierci”. I oto Teresa, poza czasem swego ziemskiego życia i niezależnie od miejsca, obecnie na Litwie realizuje swoje pragnienia, które Bóg, jak widać, zawsze traktuje poważnie.

S. Anna Mroczek

Wstecz