Jego Wysokość SŁOWO

O dwóch i dwojgu

Temat do niniejszego odcinka podpowiedzieli mi czytelnicy, a ściślej – dwoje czytelników, którzy czytają oba nasze wileńskie pisma – i „Magazyn”, i „Kurier”. Przyznam, że nie po raz pierwszy zdegustowani czytelnicy „jedynego na wschód od Polski polskojęzycznego dziennika” wyrażają swój niepokój i głębokie zażenowanie polszczyzną, jaką nas raczy.

Litwa nie jest jakimś dalekim krajem, na przykład Madagaskarem czy chociażby Kazachstanem, gdzie trudno o polskie słowo. Mimo narzekań (często słusznych) na brak zrozumienia dla naszych problemów ze strony rządu litewskiego, mamy i, jak moja dość długa pamięć sięga, zawsze mieliśmy polskie szkoły, książki, mamy radio, telewizję. Mamy też wydział polonistyki na Uniwersytecie Pedagogicznym. O tej polonistyce proszę zapamiętać, bo zaraz do tego tematu wrócimy. Rozumiem, że redaktor naczelny „K. W.” po ukończeniu rosyjskiej szkoły ma kłopoty z językiem, ale przecież w redakcji jest kilku dziennikarzy po polonistyce. Owszem, czasami lektura „Kuriera” wprawia czytelnika w dość wesoły nastrój, na przykład, kiedy Obserwator opowiada o tym, jak to rolnicy podżegają wiosną suchą trawę. Nie zawsze jednak jest tak wesoło. I tu właśnie wracam do spraw z polonistyką związanych.

Ostatnio znana i szanowana wśród na-szej społeczności para małżeńska obchodziła jubileusz pięćdziesięciolecia. Na łamach „Kuriera” czytamy życzenie z tej okazji: „100 dzielone na dwóch”. Ci, którzy składali te życzenia, niewątpliwie chcieli wyrazić swoją życzliwość, szacunek Jubilatom. Prawdopodobnie czytelnicy właśnie tak zredagowali tekst. Nie można jednak żądać, by każdy człowiek znał dobrze język. Można jednak i należy wymagać, by redakcja, która, notabene, wielokrotnie zapewniała czytelników, że stoi na straży polskości, porządnie przygotowała każdy tekst do druku, bo jest to jej obowiązkiem. Żeby było weselej, dodajmy, że oboje wspomniani Jubilaci są polonistami. Więcej: jeden z tych dwojga jest prodziekanem wydziału slawistyki i wykładowcą literatury polskiej.

Kochany „Kurierze”, o dwóch mówimy i piszemy w odniesieniu do dwóch osób rodzaju męskiego, natomiast kiedy jest mowa o kobiecie i mężczyźnie, używamy form dwoje, dwojga, dwojgu, dwojgiem. Adresatka, do której za pośrednictwem redakcji skierowane były te życzenia, z całą pewnością nie jest mężczyzną, a miłą i uroczą kobietą. Wątpliwe więc, by sprawiły jej one przyjemność.

Gramatyka polska w zasadzie nie jest trudna. Kiedyś jeden z największych współczesnych autorytetów językowych, profesor Jan Miodek, mówiąc o ortografii polskiej, dawał „najświętsze słowo honoru, że jest ona sto razy łatwiejsza od francuskiej, niemieckiej, angielskiej”. Co prawda, z odmianą wyrazów nie jest tak dobrze z powodu dość licznych wyjątków, ale i one dadzą się nauczyć, a nawet polubić, jeśli uświadomimy sobie, że częstokroć są świadectwem przemian i rozwoju historycznego języka.

Liczebnik nie należy do najłatwiejszych części mowy i niejednokrotnie sprawia kłopoty użytkownikom języka. Wyżej mówiliśmy o jednej z zasad używania liczebników zbiorowych, mianowicie w odniesieniu do towarzystwa mieszanego: dwoje, troje, czworo turystów (o kobietach i mężczyznach), ale: dwaj, trzej, czterej turyści, dwóch, trzech, czterech turystów (o mężczyznach). Liczebników zbiorowych używamy też, kiedy mówimy o osobach lub istotach niedorosłych, na przykład, o dzieciach, zwierzętach, jeśli nazwa tych wyrazów kończy się na -ę: dwoje dziewcząt, troje dzieci, czworo kociąt, ptasząt. Widzimy więc, że zasady tej nie możemy stosować automatycznie, wobec wszystkich istot niedorosłych, bowiem popełnimy błąd używając liczebnika zbiorowego (dwoje, pięcioro, szesnaścioro) przy takich wyrazach, jak kociak, dzieciak, cielak, źrebak itd. Ponieważ właśnie te formy – przynajmniej w mowie potocznej – coraz bardziej się rozpowszechniają, zmniejsza się zakres użycia liczebników zbiorowych. O dzieciach, kociętach czy też kaczętach niekoniecznie musimy mówić dwoje, troje czy siedmioro, tylko: dwójka dzieci, trójka kociąt, siódemka kurcząt. A tak na co dzień to trudno sobie wyobrazić, by któraś pani domu po powrocie ze sklepu powiedziała: „Kupiłam dwoje kurcząt”. I choć pod względem gramatycznym wypowiedź ta jest poprawna, brzmi śmiesznie i nienaturalnie. Mówimy normalnie, zwykle, „po ludzku”: kupiłam dwa kurczaki.

Coraz częściej też przy rzeczownikach mających tylko liczbę mnogą nie używamy liczebników zbiorowych (dwoje wrót, troje drzwi, czworo nożyc, dwoje spodni, pięcioro sań), tylko innej, łatwiejszej, bardziej poręcznej w użyciu konstrukcji: dwie pary wrót, trzy pary spodni, cztery pary nożyc.

W niektórych zwrotach frazeologicznych, jak na przykład Rzeczpospolita Obojga Narodów, liczebniki zbiorowe używane są na zasadzie tradycji.

Czasem mamy wątpliwości z odmianą wielowyrazowych liczebników zbiorowych. W takich strukturach przynajmniej ostatni element powinien mieć postać liczebnika zbiorowego: trzydzieści siedmioro zwiedzających, sto czterdzieści pięcioro turystów, tysiąc dwieście trzydzieści pięcioro uczestników. Chyba wszyscy jeszcze z dzieciństwa znają wyliczankę, w której „ojciec Wincenty uczył dzieci swoje, a miał ich tylko sto dwadzieścia troje”. Podane wyżej zwroty z liczebnikami zbiorowymi mogą też mieć postać: czterdzieścioro pięcioro turystów, trzydzieścioro siedmioro zwiedzających. Jednakże form liczebników zbiorowych nie mogą mieć słowne odpowiedniki setek, bo po prostu nie ma ich w języku polskim.

W połączeniu z zaimkami liczebniki zbiorowe mogą mieć postać: my dwoje, wy oboje, oni troje, albo: nas dwoje, was oboje, ich troje (właśnie tak – Ich Troje – nazywa się zespół czerwono, a czasem zielonowłosego Michała Wiśniewskiego). Z kolei Krzysztof Cugowski w pięknym przeboju (młodym czytelnikom tłumaczę, że przebojem nazywano kiedyś hity) Takie tango bardzo słusznie zauważa, że „do tanga trzeba dwojga”. Liczebnik dwoje, bodaj najczęściej spośród liczebników zbiorowych używany, znajdziemy też w Imionniku z kwiatkiem Agnieszki Osieckiej. Z wiersza, poświęconego wszystkim Elżbietom (8 lipca) dowiadujemy się, że zrywając płatki ostróżki „na dwoje Elka wróżyła – na dwoje”.

Być może niektóre nasze kłopoty z użyciem liczebników zbiorowych łączą się również z tym, że w języku rosyjskim panują w tej materii całkiem inne zasady, a nas przecież nadal – mimo wszystko – otacza nie tylko środowisko litewskie, ale i rosyjskie. Przypomnijmy jeden z ambitniejszych filmów rosyjskich „Dożyjemy do poniedziałku”. Oto uczennica klasy IX, ku ogromnemu zgorszeniu radzieckiej nauczycielki, swoje szczęście widzi jako żona i matka. Pragnie mieć „dwoje malczikow i dwoje diewoczek”. Tak więc liczebnik zbiorowy dwoje użyty tu został raz w odniesieniu do dziewczynek, drugi raz do chłopców, co w języku polskim jest po prostu niedopuszczalne. Podobnie zresztą, jak niedopuszczalna jest dziś taka postawa pedagoga. Wręcz odwrotnie: niedawno wśród kilku nowych modeli mundurków szkolnych telewizja pokazała też mundurek dla młodej mamy. Europa!

Zdawałoby się, że użycie liczebnika ułamkowego półtora reguluje bardzo prosta i łatwa do zapamiętania zasada: przy rzeczowniku rodzaju męskiego półtora (kilograma, kilometra, roku, tygodnia, dnia), przy rzeczowniku rodzaju żeńskiego – półtorej (godziny, minuty, szklanki), jednakże dość często zdarzają się tu błędy. Z pewnością niejeden piszący jakiś tekst, w którym musiał użyć liczebników ułamkowych, zastanawiał się, jak jest poprawnie: dwie trzecie uczniów opanowało materiał, czy też dwie trzecie uczniów opanowały materiał? Słownik poprawnej polszczyzny pod redakcją Andrzeja Markowskiego na pierwszym miejscu stawia formę opanowało, jednakże za poprawną uważa również tę drugą – opanowały.

Jeśli chodzi o liczebnik ułamkowy pół, to należy przyznać, że zachowuje się on po prostu nieprzyzwoicie. No bo tak: w połączeniu z liczebnikiem głównym (np. siedem, dwadzieścia, pięćdziesiąt) właśnie on, a nie liczebnik główny decyduje o formie składniowej i w związku z tym musimy mówić i pisać: uczył się w tej szkole sześć i pół roku (a nie: sześć i pół lat), pracowała nad tym tematem trzy i pół miesiąca (a nie: trzy i pół miesiące). I choć liczebniki główne mają prawo czuć się obrażone, w imię poprawności gramatycznej muszą się podporządkować. Natomiast jeśli chodzi o połączenia z rzeczownikiem raz, jest zupełnie inaczej, powiedziałabym, sprawiedliwie, bowiem górą jest liczebnik główny. A więc: napisałam ten felieton dwa i pół razy (a nie raza!) szybciej niż zazwyczaj, ta studnia jest cztery i pół razy (a nie raza!) głębsza od tamtej.

Kilka słów wypada też powiedzieć o liczebnikach porządkowych. Dość często i w naszej prasie, i w polskiej widzimy nieprawidłowy ich zapis z punktu widzenia dzisiejszych norm. Owszem, w nieco starszych tekstach znajdujemy taką postać graficzną formy liczebników porządkowych: 4-ty, 10-go, 7-ej itd. Dziś jednak doczepianie końcówek fleksyjnych, jest błędem. Liczebniki naprawdę dobrze się czują bez tych podpórek, jak nazywa te końcówki profesor Miodek. Po to, by odróżnić je od liczebników głównych, kładziemy po nich kropkę: 4. pułk piechoty, 10. zawodnik, książka z 7. półki. (Jest to, co prawda, nieco niewygodne, bo komputer po tej kropce następny wyraz pisze wielką literą, ale niech to będzie największa niedogodność, jaka nam się w życiu przytrafi). O tym, że się te „podpórki” mocno trzymają liczebników, jeszcze raz 1 lipca przekonał nas Salon Kresowy, niestety, już nieżyjącego Jerzego Janickiego Podróż do Lwowa w lata 30-te. 3 lipca Polonia wyemitowała program zatytułowany Drukarz z VIII-go gimnazjum. Ta końcówka przy cyfrach rzymskich wygląda szczególnie rażąco.

Pamiętajmy jednak, że kropek po liczebniku porządkowym nie piszemy, kiedy cyfry oznaczają daty, godziny. Oczywiście, do cyfr rzymskich również nie dopisujemy końcówek.

Wraz z wejściem w XXI wiek niektórzy użytkownicy języka zetknęli się z wątpliwościami, jak należy poprawnie pisać datę. Do dziś zdarza nam się słyszeć: dwutysięczny siódmy rok zamiast dwa tysiące siódmy rok. Między innymi, na tego rodzaju pytania odpowiada co jakiś czas profesor Bralczyk w programie Mówi się. (A propos tego programu, w końcu czerwca, żegnając się ze słuchaczami przed przerwą wakacyjną, profesor powiedział, że być może po wakacjach już się nie spotkamy. Byłaby to ogromna szkoda).

W odmianie liczebników wieloczłonowych odmieniamy tylko dwa ostatnie człony, dziesiątki i jednostki (tysiąc dziewięćset dwudziesty piąty rok, w tysiąc siedemset dziewięćdziesiątym ósmym roku, w dwa tysiące pierwszym roku). Ponieważ takie liczebniki, jak 1900, 2000 nie zawierają jednostek i dziesiątek, odmieniane są w pierwszym przykładzie setki, w drugim tysiące: tysiąc dziewięćsetny, dwutysięczny (rok, dzień, numer). A więc: rok dwutysięczny, ale: dwa tysiące pierwszy drugi, trzeci. I każdy inny również. Za dwadzieścia lat powiemy, że żyjemy w dwa tysiące dwudziestym siódmym roku.

Łucja Brzozowska

Wstecz