Na 85. Urodziny Bernarda Ładysza

Znakomitemu polskiemu dyrygentowi Grzegorzowi Fitelbergowi, gdy wrócił z wojennej emigracji do kraju, dano do wypełnienia kartę meldunkową, z czym wcześniej nigdy się nie stykał. Wziął więc ten papier i wpisał – „Grzegorz Fitelberg”, dodając – „reszta w encyklopediach”.

Bernard Ładysz – wybitny artysta śpiewak (bas). W wydaniach encyklopedycznych – „Urodzony 24 lipca 1922, żonaty, syn. Państwowa Wyższa Szkoła Muzyczna w Warszawie. Podczas II wojny światowej żołnierz AK, pseudonim Janosik (1942-44); solista – śpiewak w Centralnym Zespole Artystycznym Wojska Polskiego, solista-śpiewak Opery Warszawskiej, następnie Teatru Wielkiego. Liczne występy w kraju i za granicą, współpraca z PRiTV, estradą, filmem”.

Wybitny muzykolog, autor kilkunastu monografii poświęconych muzyce polskiej, Igor Bełza, wnuk Władysława Bełzy, pisarza, autora słynnej modlitwy polskiego dziecka, po występach w Moskwie (zrządzeniem losu Igor Bełza tam stale mieszkał i działał) warszawskiego Teatru Wielkiego, na łamach „Prawdy” napisał: „Teatr Wielki dysponuje takimi świetnymi śpiewakami, jak jeden z najlepszych basów świata – Bernard Ładysz”.

O możliwościach wokalnych i aktorskich mówią role operowe Bernarda Ładysza: Król Filip i Inkwizytor – „Don Carlos”, Gwardian – „Moc przeznaczenia”, Sparafucil – „Rigoletto”, Ramfis – „Aida”, Król Rene – „Jolanta”, Gremin – „Eugeniusz Onegin”, rola tytułowa – „Borys Godunow”, Kanczak – „Kniaź Igor”, Leporello – „Don Juan”, Skołuba – „Straszny dwór”, Mefisto – „Faust”, don Basilio – „Cyrulik sewilski” (w tej roli wystąpił na najsłynniejszej scenie operowej świata – mediolańskiej La Scali) i wiele innych. Ponadto bogaty repertuar oratoryjny i pieśniowy – udział w prawykonaniu „Pasji” i „Jutrzni” Krzysztofa Pendereckiego. Wydarzeniem wielkiej wagi stała się prapremiera na Festiwalu Operowym w Hamburgu „Diabłów z Loudum” tego kompozytora. Krytyka odnotowała: „Szczególnie gorące oklaski zbierał Bernard Ładysz, infernalny ze swą wściekłością i potężnym basem w roli inkwizytora egzorcysty, ojca Barre”.

Początek tej drogi artystycznej miał miejsce w Wilnie, w skromnym domku (stoi do dziś) przy ulicy Połockiej. Rodzina Ładyszów słynęła w okolicy z pięknego śpiewu. Gdy się razem gromadzili, całe Zarzecze przychodziło, by ich posłuchać. Natomiast edukacja muzyczna przyszłego artysty przebiegała w świątyni bernardyńskiej w Wilnie. Wszyscy Ładyszowie: rodzice, dwaj bracia, ciotki, wujowie śpiewali w chórze kościelnym. Był to chór, jakiego mogły pozazdrościć inne liczne kościoły Wilna.

Potem – wojna. Patriotyczne Zarzecze stanęło do walki. Bernard – również. Finał wiadomy – Kaługa. Tam niedawny akowiec gotował współwięźniom cienką zupę i śpiewał. Któregoś dnia zdecydował uciec. Został złapany i tylko dzięki szczęśliwemu zbiegowi okoliczności nie rozstrzelano go, a skierowano do wyrębu lasów. Miał znowu szczęście: więziony również w Kałudze żołnierz wileńskiej AK, późniejszy znakomity dyrygent Henryk Czyż, natrafił pewnego razu na Bernarda Ładysza i zaangażował go do zespołu artystycznego utworzonego przez kilku wileńskich chłopaków. Pracowali, w czasie wolnym koncertowali w kołchozach i sowchozach. 20 stycznia 1946 roku dziesięcioosobowy „Zespół Żołnierzy Repatriantów Kaługa” wysiadł na dworcu Warszawa Wschodnia. Wśród nich – Henryk Czyż i Bernard Ładysz, którzy wkrótce rozsławili kulturę polską na szerokim świecie.

Danuta Żelechowska i jej mąż Jan Zagozda – twórcy słuchanej również w Wilnie audycji „Mijają lata, zostają piosenki” – nakłonili i Bernarda Ładysza, aby po przerwie znowu zaśpiewał. W ten sposób na 80. Urodziny artysty powstała płyta „A to Polska właśnie”. Ponad 30 utworów – pieśni legionowe, harcerskie, religijne, kresowe. Śpiewane sercem. Pani Danuta powiedziała: „Głos jak dzwon Zygmunta. Moniuszko z pewnością stworzył „Straszny dwór” w przeczuciu, że w roli Skołuby wystąpi Bernard Ładysz. Śpiewa wszystko, co jest muzyką, i dlatego umie śpiewać wielką muzykę i zwykłe piosenki”.

Wilno? Po raz pierwszy przybył na występy w 1963 roku. Na litewskiej scenie operowej, która wtedy mieściła się w przedwojennym Teatrze Polskim na Wielkiej Pohulance, wystąpił w „Cyruliku sewilskim” i „Fauście”. Potem jeszcze wielokrotnie przyjeżdżał do swego rodzinnego miasta – służbowo i prywatnie, spotykał się z młodzieżą polską, należącą do teatru Janiny Strużanowskiej.

Czego mamy życzyć na 85. Urodziny? Zdrowia i kolejnych odwiedzin miasta rodzinnego. W życiu wiele osiągnął: zdobył sławę i został skromnym człowiekiem, niemal własnoręcznie zbudował dom, zasadził drzewo i wychował syna, który również umie śpiewać.

Halina Jotkiałło

Wstecz