Nauka w języku ojczystym – świadomy wybór Polaków z Wileńszczyzny

Wileński Oddział Rejonowy ZPL już od dwunastu lat co roku w czerwcu organizuje konferencję pod wielce wymownym hasłem: „Polskie dziecko – w polskiej szkole”. Pierwsza taka konferencja była reakcją miejscowych Polaków na aktywną realizację programu rozwoju Litwy Południowo-Wschodniej, którego najważniejszym punktem była budowa szkół z państwowym językiem nauczania dla miejscowych dzieci. W czas zrozumiane zagrożenie i odpowiednia reakcja społeczności polskiej plan ten, rzec można, skazały na fiasko. Owszem, nieomalże w każdym osiedlu na Wileńszczyźnie znalazły się takie szkoły, lecz kontyngent ich w zasadzie stanowią dzieci rodziców, którzy jeszcze w niedawnej przeszłości oddawali swe dzieci do szkoły z rosyjskim językiem nauczania. Dobitnie ten stan zilustrowano, przedstawiając uczestnikom konferencji tablicę stanu posiadania szkół rejonu wileńskiego pracujących w języku polskim, litewskim i rosyjskim.

Szkoły, w większości swej tzw. powiatowe – podlegające nie samorządowi, lecz bezpośrednio powiatowi wileńskiemu, co stanowi ewenement nie tylko na skalę republiki (w innych rejonach takich „cudów” nie ma) – nie zdołały przekabacić polskich rodzin ani „żółtymi autobusami”, ani wzmocnionym finansowaniem czy droższymi darmowymi obiadami. Jak zaznaczono w Apelu, 82 proc. dzieci polskich w rejonie wileńskim uczy się w ojczystym języku. I to nie daje spokoju bojownikom o nauczanie dzieci nielitewskich w państwowym języku.

Ostatnio wzmogły się ataki na władze samorządowe o rzekomo nierównomiernym finansowaniu im podległych szkół o różnych językach wykładowych. Niestety, sprawa faktycznie polega na tym, że szkoły polskie potrafią wydzielane środki bardziej efektywniej zagospodarować, maksymalnie wykorzystać pomoc z Polski i w ten sposób stworzyć dla swych uczniów nawet w sfatygowanych przez czas szkołach naprawdę godne warunki do nauki, pracy pozalekcyjnej. Ta praca nie została „nie zauważona” przez „miłośników Wileńszczyzny” z szeregów „Vilnii” i im podobnych. Pojawiły się głosy o tym, że trzeba na powrót łączyć szkoły o różnych językach wykładowych. Cóż, cel jest jasny: jeżeli nie udało się polskich dzieci zwabić do litewskich szkół, trzeba zmniejszyć do minimum ducha polskości w tych szkołach.

Już od kilku lat nie mamy egzaminu obowiązkowego na maturze z języka polskiego, a teraz proponuje się siatkę godzin „swobodnie” przesuwać, by z lekcji polskiego uszczknąć po kilka godzin na nauczanie języka państwowego. Po co? Otóż od paru lat zawisło nad szkołami mniejszości narodowych widmo zrównania egzaminu z języka litewskiego dla wszystkich szkół. Odstąpiono od tej idei na skutek protestów polskich organizacji, nauczycieli-lituanistów pracujących w nielitewskich szkołach, a nawet naukowców (nieupolitycznionych), którzy udowadniają, że przy różnych programach, siatce godzin nie można stawiać jednakowych wymagań co do zakresu wiedzy. Więc podsuwa się perfidne rozwiązanie: poprzez przetasowanie godzin można wygospodarować więcej lekcji na język państwowy. Można przedmiotów nauczać w języku państwowym bądź korzystać z litewskich podręczników. Wystarczy, że na ten haczyk złapie się jedna, druga szkoła i już będziemy mieli precedens, wzorzec, na który i innym będzie doradzane się wzorować. O tym właśnie dyskutowano na konferencji.

Mówiono też otwarcie o wyraźnej dyskryminacji: istniejące obok siebie szkoły polska i litewska w Jęczmieniszkach, Ławaryszkach chociaż obejmują swym zasięgiem te same wsie, nie mają jednakowych możliwości dowożenia uczniów: litewskie posiadają tzw. żółte autobusiki, a polskie – nie. Trudne początki wzrastania polskich klas w Mariampolu wyraźnie pokazują, że wszędzie tam, gdzie przed laty ustąpiono, bardzo trudno jest sytuację naprawić. I odwrotny przykład – Wesołówka. Wieloletnia aktywna praca polskiej szkoły z tradycjami sprawia, że powstałe klasy litewskie po kilku latach pozbyły się narybku… Przed kilkoma laty twarde postawienie się w sprawie tłumaczenia i wydawania podręczników w języku polskim dziś stwarza już realne możliwości zabezpieczyć szkoły polskie we wszystkie potrzebne podręczniki. I tylko od nas zależy, czy umiejętnie skorzystamy z tej możliwości.

Zostały przedstawione również problemy i praca przedszkoli, których dziś jest stanowczo za mało. Władze rejonu starają się planowo zakładać nowe placówki, które pracując też w języku polskim już od najmłodszych lat zespalają dzieci z ojczystą kulturą. W wyniku dzieci stają się narybkiem dla polskich szkół. Sprawa zakładania przedszkoli-szkół szczególnie jest aktualna dla nowych dzielnic miasta. W Wilnie, niestety, tylko 50 proc. polskich dzieci uczęszcza do polskich szkół. Chociaż na X – jubileuszowej konferencji mówiono o potrzebie przeprowadzenia takiej narady nie tylko w rejonie wileńskim, ale dla całej Wileńszczyzny, jednak plany te nie zostały zrealizowane.

Szkoda jedynie, że niektórzy zabierający głos konferencję odbierali jako miejsce, gdzie należy pochwalić się tym, jak szkoła realizuje plany nauczania oraz pracy pozalekcyjnej. Cenny czas tak gremialnego audytorium, składającego się nie tylko z przedstawicieli szkół, władz rejonowych, starostów, rodziców należy w pełni wykorzystać na to, by akcentując najważniejsze problemy i zagrożenia, znaleźć wyjście z zaistniałej sytuacji i znów być górą, jak przystoi ludziom, którzy są na swoim i dbają o zachowanie kultury, języka i ciągłości historii bycia Polakiem na Wileńszczyźnie. Wobec zagrożeń dla oświaty polskiej na Litwie konferencja złożyła osobną deklarację.

Janina Lisiewicz

Wstecz