Wakacyjnego lata pryska czar

Wesoły, bom bez... szkoły!

Już wcale nie trzeba na palcach stawać i szyje niczym strusie ciągnąć, by wypatrzeć początek nowego roku szkolnego. Zleci tydzień-drugi, a dzwonki radośnie zwołają dziatwę do zajęcia miejsc w ławkach i ponownego złapania się za bary z wiedzą.

W słońcu skąpane wspomnienia

Jestem bardziej niż pewien, że w pierwszych dniach nauki jakże wielu przywoła we wdzięcznych wspomnieniach wakacje, co były-minęły. Wakacje z dobrym słońcem, lasem i wodą, jakże pomocnymi wypoczynkowi, z zawartymi nowymi znajomościami, z krociem przygód i doznań, wynikłych ze zwiedzania miejsc bliższych i dalszych. Ten beztroski wypoczynek z przeczytanymi na zapas lekturami czy wreszcie czołem skropionym potem od pomocy rodzicom bądź dziadkom albo też zarobionymi pieniążkami ze zbierania leśnych darów legną zapewne pod pióra w wypracowaniach o tym, jak się spędziło lato. W czym uczniowie szkół polskich na Litwie będą mogli zaiste mnożyć wątki. Bo też paromiesięczny rozbrat ze szkołą mieli jakże bogaty w wypoczynkowe oferty: jak te z Macierzy, dokąd na kolonie bądź wycieczki ciągnął niejeden rozgwarzony autokar, tak też lokalne, poniekąd „na swoich śmieciach”.

Naprawdę niski ukłon dziękczynny należy się tym Rodakom zamieszkałym między Bugiem a Odrą, którzy pamiętając o naszych potrzebach, już od wielu lat troszczą się, by różna wiekiem młodzież szkolna zażyła podczas wakacji letnich treściwego wypoczynku, w czym pewnym novum są organizowane za polskie pieniądze obozy wypoczynkowe u nas, na miejscu. Połączone z nauczaniem języka ojczystego, grami oraz zabawami, zwiedzaniem atrakcyjnych zakątków na mapie Wileńszczyzny i Litwy. Te formy są dobre o tyle, że pozwalają włączyć w wir wypoczynkowy dzieci z najmniej zamożnych rodzin. Kogo nieraz nie stać, by wyprawić swą pociechę do Macierzy, uprzednio załatwiwszy konieczne formalności papierkowe.

Inicjatywa z Łodzi płynąca

To właśnie świadomość tego, jak twierdzi prezes Łódzkiego Oddziału Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” pani Maria Piotrowicz, w niemałym stopniu zadecydowała, że przed rokiem podjęli się zorganizowania tego typu półkolonii. Pierwsze „koty za płoty” wypadły nadzwyczaj udanie. Zlokalizowane w murach Bujwidzkiej Szkoły Średniej i Rakańskiej Szkoły Podstawowej zgromadziły po ponad 50 chętnych. Chcących co dnia przez dwa tygodnie przekraczać progi swych placówek oświatowych, by uczestniczyć w zgłębianiu tajników polszczyzny, w grach i zabawach, wycieczkach do Wilna i dalej, dwukrotnie spożyć smakowite posiłki. Cieszyły się same dzieci, cieszyła się dyrektorka szkoły Halina Rawdo, cieszył się starosta gminy Marian Naruniec, że ci, którym w domach naprawdę się nie przelewa, mogli ujrzeć „światełko w tunelu”. A ta radość udzieliła się też organizatorom, choć już wtedy jęli zachodzić w głowę, jak spowodować, by oferta wypoczynku dzieci na miejscu zatoczyła jeszcze szersze kręgi.

Tegoroczne lato dowiodło, że na dobrych chęciach wcale nie poprzestano. Prezesowany przez Marię Piotrowicz Łódzki Oddział Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” nie tylko bowiem ponowił ubiegłoroczną inicjatywę, ale też podwoił jej zasięg, lokalizując półkolonie w czterech szkołach: w średnich w Ławaryszkach i Bujwidzach oraz w podstawowych w Mościszkach i Rakańcach, przeznaczywszy na to kwotę 55 tys. złotych. Żeby bardziej równomiernie rozłożyć trud wynikający z organizacji wczasów, zdecydowano zaangażować do tego placówki patronackie w Macierzy: szkoły podstawowe nr 7 oraz nr 38 w Łodzi, gimnazjum nr 3 w Sieradzu oraz szkołę podstawową nr 3 im. M. Kopernika w Pabianicach.

Wrażeń co niemiara

By się przekonać, jak przebiegają w dniach 2-14 lipca półkolonie, udałem się do Ławaryszek w towarzystwie dyrektora szkoły podstawowej nr 7 w Łodzi Jarosława Krajewskiego, który obok pani Marii Piotrowicz zawitał do Wilna w roli wizytatora. Ledwie przekroczyliśmy progi miejscowej szkoły, a powitała nas gwarna sala sportowa oraz klasy, gdzie akurat trwały zajęcia z plastyki i języka polskiego.

Dyrektor Krajewski nie krył zadowolenia z pracy przybyłych z Łodzi jego podopiecznych: nauczycielki polonistki Magdaleny Adamczyk, kierowniczki półkolonii – bibliotekarki Grażyny Szymczak oraz katechetki Aliny Zalewskiej. Przecież poniekąd z marszu potrafiły znaleźć z dziećmi wspólny język, a bardziej zabawowo niż edukacyjnie prowadzone zajęcia każdemu przypadły do gustu. Gratką nie lada stały się dwukrotne wypady do Wilna z poznaniem jego zabytków oraz atrakcje w postaci pobytu na wieży telewizyjnej i na basenie. Wrażeń było co niemiara, szczególnie dla tych, kto w grodzie Giedymina znalazł się po raz pierwszy. Podobnie było z wyjazdem do Trok, którego „gwoździem” stało się zwiedzanie zamku na wyspie.

Twierdziły o tym w jeden głos od września już 8-klasistki Wiktoria Gławińska i Lilia Rusakiewicz oraz 9-klasistki Krystyna Krewska i Alina Maszaro, zastane przy przygotowywaniu popisowego występu na zakończenie obozu. Tym też zajęte były pod okiem wspomnianej Aliny Zalewskiej dzieci młodsze, a trzeba było widzieć, jak ochoczo włączały się do inscenizacji wiersza Jana Brzechwy o żabie, która była chora.

I jedne, i drugie po kilkunastu minutach musiały jednak przerwać zajęcia, gdyż wybiła 11.30, znacząca pierwszy z dwóch otrzymywanych co dnia posiłków. Naszykowanych przez pracujące w stołówce szkolnej Jadwigę Kisiel i Danutę Staszewską, a smaczne, że paluszki lizać. Po raz drugi łyżki, widelce i noże szły w ruch o godzinie 13.50, kiedy nastawała pora obiadowa. Dla niejednego strawa ta stanowiła zarazem kolację, gdyż w Ławaryszkach i okolicach nie brak też domów, gdzie bieda aż piszczy, czego potwierdzeniem 70 gratisowych posiłków, jakie otrzymywali tu uczniowie w minionym roku szkolnym.

Owszem, prawie dwutygodniowe półkolonie wymagały pewnego poświęcenia się administracji „kuźni wiedzy”, gdzie je zlokalizowano. Dyrektorka szkoły w Ławaryszkach Anna Ancewicz oraz jej „prawa ręka”, wicedyrektor Krystyna Tankielun jak też wymienione panie z Polski szerokim gestem ofiarowały część własnych urlopów. Ale czegoż to dzieciom się nie zrobi, by wypoczęły jak trza i nabrały sił tudzież chęci do nauki. Dla rodaczek z Macierzy, jak z uśmiechem zaznaczały, pewną kompensatą była możliwość zwiedzenia Wilna i okolic, poznania z autopsji, czym jest „tak mężnie trwająca w polskości Wileńszczyzna”.

W chowanego z… Melpomeną

O rok dłuższe doświadczenie w organizowaniu wypoczynku naszych dzieci z pominięciem ich wyjazdu do Polski zgromadził Podlaski Oddział Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” z Marią Żeszko na czele. Przed trzema laty po wspólnej „burzy mózgów” z wiceprezes Polskiej Macierzy Szkolnej na Litwie Krystyną Dzierżyńską zrodził się spontaniczny pomysł zorganizowania w Suderwskiej Szkole Podstawowej im. M. Zdziechowskiego kolonii artystycznych, a ponieważ został poparty przez dyrektorkę Teresę Młyńską, mógł się zmaterializować. Ustalono, że najlepiej będzie, jeśli w charakterze nagrody pojawią się tu młodsi i starsi wiekiem uczestnicy tak u nas popularnych teatrzyków szkolnych, które podlaska „Wspólnota Polska” ma zresztą w pieczy szczególnej.

Tak się złożyło, iż byłem wtedy w dziennikarskiej gościnie w dniu zakończenia jednego z dwóch turnusów, kiedy dzieci prezentowały akurat kunszt, o jaki się wzbogaciły dzięki zajęciom pod wprawnym okiem przybyłych z Polski „ludzi teatru”. I nie kryję: ręce same składały się do oklasków na widok zdobytych umiejętności – jak w „napędzeniu” kukiełek tak też w grze na planie żywym. Czemu towarzyszyły na domiar rozpromienione twarze uczestników, ich prześciganie się w opowiadaniach, jak to fajnie na tych koloniach artystycznych było.

Na przełomie czerwca i lipca br. Melpomena już po raz trzeci z kolei ponownie skrzyknęła do Suderwy wiernych sobie 82 dzieciaków ze szkół w Kowalczukach, Suderwie, Awiżeniach, Pogirach, Bezdanach i Rukojniach, podzielonych na dwa tygodniowe turnusy. Pewnym novum tegorocznych kolonii artystycznych było to, że wcześniej każda przymierzająca się do udziału trupa otrzymała poniekąd „zadanie domowe” w postaci inscenizacji na swój sposób jednej z trzech zalecanych bajek. Podczas kolonii można było natomiast te inscenizacje dopracować, zasięgając jakże fachowych porad reżyser i dyrektor Teatru Lalek „Zaczarowany Świat” w Toruniu Emilii Betlejewskiej oraz Barbary Rogalskiej, reprezentującej Teatr Lalek „Baj Pomorski” z tegoż Torunia.

W ostatnim dniu pobytu, jak zwyczaj każe, każdy z turnusów urządził prezentację dorobku, budząc niekłamany zachwyt rodziców, przybyłych, by swe pociechy zabrać do domów. Niejednemu od rozstania z poznanymi przyjaciółmi łezka się w oku zakręciła, niejednemu ślina popłynęła z ust na przywołanie w pamięci popuszczania pasa przy posiłkach w szkolnej stołówce, niejednemu ręce składały się do oklasków jak podczas zabaw integracyjnych z zespołem „Klanza”, który reprezentowały wymiennie po 2 przybyłe z Macierzy panie, ten i ów przekręcał pamięciowe „video” z własnym udziałem w licznych zawodach, konkursach i zajęciach pozateatralnych. Słowem, było super i szkoda, że na kolejne artystyczne wywczasy wypadnie czekać cały rok. A że się odbędą, dwóch zdań, jak zgodnie orzekli organizatorzy, być nie może.

Od kolonii do kolonii

W stwierdzeniu, że Polska Macierz Szkolna na Litwie tegoroczne lato mierzyła „od kolonii do kolonii”, nie ma krzty przesady. Prócz współorganizowania teatralnego wypoczynku w Suderwie, o czym powyżej, w osobie wiceprezes Krystyny Dzierżyńskiej koordynowała bowiem wyjazdy 484 uczniów szkół Wilna i Wileńszczyzny na kolonie do Polski, jakie za wydzielone przez Senat RP fundusze zorganizowały oddziały Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” w Krakowie, Łomży, Chełmie, Toruniu oraz Łodzi. Te wojaże „w Polskę” zainaugurował 2 lipca wyjazd do Włodawy, a 21 lipca dwa ostatnie autokary odwiozły dzieci na wypoczynek do Załęcza Wielkiego koło Łodzi.

O ile nasza „Macierz Szkolna” dwoiła się i troiła organizacyjnie przy sporządzaniu imiennych list uczestników kolonii, dobieraniu opiekunów oraz po części załatwianiu autokarów, o tyle strona polska heroicznie dźwigała całe kłopotliwe brzemię, wynikające z ich pobytu: żywienie, zakwaterowanie, skrojenie programów tak, by dzieci udoskonaliły swą polszczyznę, wypoczęły, poznały nie tylko historyczne i przyrodnicze atrakcje miejsc, gdzie zadomowiły się kolonie, tak też Polski szerzej pojmowanej. Kraków, Warszawa, Wieliczka, Gdańsk, Gdynia i Sopot, Łódź, Licheń, Łomża – to zaledwie schematyczne wykazy tras, jakie przemierzyli koloniści z Litwy, a szczęściarzami szczególnymi byli oczywiście ci, co to zahaczyli o jakże zbratany z historią królewski Kraków.

W godzinach lekko wieczornych 19 lipca przed Dom Kultury Polskiej w Wilnie zajechały dwa autokary i busek, przywożąc 100 dzieci, jakie za sprawą Oddziału Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” w Łomży przez dwa tygodnie wypoczywały w Stogach pod Gdańskiem. Ledwie stanęły, a już przez drzwi zaczęli się wysypywać mniejsi i więksi przybysze, by wpadać w ramiona stęsknionych rodziców oraz rodzeństwa. Na dociekania: „Jak było?” padało zgodne: „Wspaniale!”, potęgowane unoszonymi do góry kciukami.

Te gesty wykonywały spontanicznie również rozpromienione Alina Pietrucin – 9-klasistka Zujuńskiej Szkoły Średniej, Ewelina Tupikowska – 8-klasistka Wileńskiej Szkoły Średniej im. Wł. Syrokomli, uczennice Rudomińskiej Szkoły Średniej im. F. Ruszczyca: 9-klasistki Justyna Liniewska, Renata Swiło i Jolanta Pawłowska oraz 8-klasistka Agata Bujko. Jedna z opiekunek – nauczycielka Niemenczyńskiego Gimnazjum im. K. Parczewskiego Alicja Rusiecka – niewiele mogła dodać, będąc zdania, że o tym, na ile pobyt był udany, można wyczytać z twarzy nastolatków, dla których Macierz tak gościnnie rozwarła ramiona.

Warto dodać, że za sprawą Związku Polaków na Litwie na spotkanie z Polską mogło też do Gronowa pod Toruniem w terminie od 9 do 22 lipca wyruszyć 24 tych, kto język polski zgłębia podczas zajęć w szkółkach sobotnio-niedzielnych w Jeziorosach, Szweksznie, Kownie i Kłajpedzie. „Jeśli pobyt ten zaowocuje jeszcze gorliwszą nauką języka ojczystego, będziemy niezmiernie radzi” – twierdzi prezes Związku Polaków na Litwie Michał Mackiewicz.

Do organizacji wypoczynku dzieci czynnie włączył się również Dom Kultury Polskiej w Wilnie, delegując do Torunia na imienne zaproszenie już niestety śp. Józefa Sawionka – do niedawna prezesa Kujawsko-Pomorskiego Oddziału Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” – w dniach 24 czerwca – 10 lipca 21 osób: 11 z działającego przy DKP zespołu „Kaprys” oraz 10 z młodzieżowej grupy Zespołu Pieśni i Tańca „Wilia”. Wycieczki po prastarym Toruniu, do Chełmna i Chełmży, obejrzenie spektaklu w Teatrze Lalek „Baj Pomorski”, pobyt w planetarium, na basenie, możliwość zrelaksowania się na obiektach sportowych – to ledwie część atrakcji, naszykowanych przez zapobiegliwych gospodarzy. Wielce zasmuconych wprawdzie faktem, że nie stało pana Sawionka, który miał ucho szczególnie czułe i serce otwarte na potrzeby rodaków z Wileńszczyzny, skąd zresztą sam pochodził.

Konia z rzędem potrafiącemu co do dziecka zrachować uczestników zorganizowanego wypoczynku, jaki miał miejsce podczas z wolna mijającego tegorocznego lata. Zatroszczyły się o to przecież również samorządowe wydziały oświaty, w szczególności – w rejonach wileńskim i solecznickim, liczone na grube setki dzieci udały się do Polski w ramach bezpośredniej współpracy zaprzyjaźnionych gmin i parafii, dzięki kontaktom z patronackimi placówkami oświatowymi w Macierzy. Dobrze radzący sobie w nauce albo w inny sposób wyróżniający się w życiu szkolnym, mieli więc okazję, by ojczyznę legendarnego Piasta odwiedzić nawet razy kilka. Kto nosi mundury harcerskie, z pewnością na długo zapamięta czar biwaków jak pod niebem Wileńszczyzny tak też poza nią. A wszystko to poprzez podładowane „akumulatory” zdrowia i dobrego samopoczucia ma zaprocentować wraz z wrześniem wysokimi wskaźnikami w zgłębianiu wiedzy. Niezbicie dowodzącymi, że mimo macoszego traktowania litewskich władz ministerialnych nasza szkoła polska potrafi być konkurencyjna.

Henryk Mażul

Wstecz