Białystok i Wilno złączyła akademicka inicjatywa

Krok pierwszy – poszukiwanie kształtu

Sierpień 2007 roku z pewnością wejdzie do historii społeczności polskiej na Litwie jako meta, na której finiszowała akademicka inicjatywa, podjęta na zaraniu okresu zwanego odrodzeniem narodowym. Idea powołania na Litwie, konkretnie w Wilnie, uczelni funkcjonującej w języku polskim, która logicznie sfinalizowałaby cykl nauczania w ojczystym języku od przedszkola do studiów, została wyartykułowana na początku lat 90.

Wtedy to grupa doskonale znanych na Wileńszczyźnie naukowców-Polaków (przyznajmy, nie mieliśmy ich za wiele, nie byli zrzeszeni i działali na niwie polskości często wystawiając siebie pod pręgierz nacjonalistycznie nastawionych kolegów) zebrała się w siedzibie ZPL przy ulicy Wielkiej. Różne idee urzeczywistnienia inicjatywy akademickiej wówczas padały. Była nawet taka, według której miałaby ona powstać na bazie Uniwersytetu Wileńskiego, do której bezspornie mamy prawo… Bardziej praktyczni mówili o kształceniu, przynajmniej na razie, wyłącznie pedagogów, bo w czasach sowieckich pojawiające się i znikające grupy z polskiem językiem wykładowym w Instytucie (dziś uniwersytecie) Pedagogicznym, znów były uznawane przez władze za jako nie mające perspektywy, a szkoły polskie stawały przed groźbą braku specjalistów z poszczególnych przedmiotów.

Mówiono też o zakładaniu uczelni nieuniwersyteckiej, w rodzaju powstających dopiero kolegiów, która w przyszłości mogłaby „urosnąć” do rangi uniwersytetu. Idea ta, wydaje się, nawet miała szansę na realizację, bowiem ówczesny minister oświaty Darius Kuolys nie odrzucał jej kategorycznie, a nawet dyskutował nad możliwością przydziału pomieszczeń (m. in. rozważano lokalizację takowej uczelni na bazie szkoły rolniczej w Wojdatach)… Została jednak przez nas samych odrzucona. Należy zaznaczyć, że dyskutowano nad modelem szkoły wyższej, będącej na utrzymaniu państwa. Państwo zaś w tym czasie ustawowo zabezpieczyło się formułą, że studia na Litwie są prowadzone w języku państwowym.

Uniwersytet ma być!

Grupa inicjatywna wybrała mozolną drogę zakładania od podstaw uczelni niepaństwowej pod nazwą Uniwersytet Polski w Wilnie. Inicjatywa, która zdobyła bardzo szerokie poparcie wśród Polaków zarówno na Wileńszczyźnie, jak też w Polsce oraz wśród rozsianej po świecie Polonii, była popierana przez środowiska akademickie m. in. Gdańska, Katowic i in., łączyła ludzi, którzy zdobywali środki na jej finansowanie wśród Polonii; zmobilizowała zdecydowaną większość naukowców-Polaków Litwy do pracy na jej rzecz (niestety, wielu z nich musiało zrezygnować z czynnego działania, chcąc zachować poprawne stosunki w pracy) w obliczu rygorystycznych wymogów i ogromnej niechęci zarówno szeregowych obywateli nie-Polaków jak i władzy, nie uzyskała jednak prawnego statusu. Działała wszak i korzystając z luk w biurokratycznych przepisach pomogła – wespół z polskimi uczelniami – zdobyć wykształcenie w atrakcyjnych zawodach dla paru setek młodych ludzi, którzy podjęli wspólnie z wykładowcami to wyzwanie.

Rekrutacja, inauguracja pierwszego roku akademickiego, działające kilka wydziałów w gmachu przy ulicy Subocz… To zostanie w naszej historii razem z imionami ludzi, którzy się podjęli tego trudu. Było tak, że studia rozpoczęte w Wilnie, młodzież od trzeciego roku kontynuowała na uczelniach w Polsce. Niestety, presja władz, piętno „nielegalniaków” zmusiło przerwać tę działalność.

Zarejestrowana pod nazwą Universitas Studiorum Polona Vilnensis instytucja wyższej użyteczności publicznej kontynuowała działalność swego poprzednika we wspieraniu dążenia młodych Polaków na Litwie do zdobycia wyższego wykształcenia, podejmując różnego rodzaju inicjatywy szkoleniowe.

Naukowcy zdobywają przyjaciół

Powtałe w pierwszych latach odrodzenia Stowarzyszenie Naukowców Polaków Litwy, którego wieloletnim prezesem był prof. Romuald Brazis (onże przewodził pracy zarówno Uniwersytetu Polskiego w Wilnie oraz USPV) dało możność ambitnym młodym ludziom prowadzić pracę naukową, bronić tytułów. Organizowane przez Stowarzyszenie konferencje naukowe; działalność wydawnicza; opieka nad młodymi naukowcami i ciągła praca w kierunku urzeczywistnienia idei założenia w Wilnie placówki akademickiej pracującej w języku polskim zrodziła myśl o tym, że może być ona zrealizowana w formie filii uczelni polskiej. Partnerem został Uniwersytet w Białymstoku.

M. in. warto sobie przypomnieć, że pierwsze „wejście” Białegostoku na teren Wilna odbyło się w połowie lat 90. Otóż działalność szkoleniowa Uniwersytetu Polskiego w Wilnie obejmowała też taki kierunek kształcenia jak medycyna. Łatwo sobie wyobrazić, że jego realizacja praktycznie była niemożliwa ze względu chociażby na bazę. Jednak po tzw. kursach dokształceniowych (prowadzonych przez Stowarzyszenie) dla chętnych studiowania medycyny, młodzież miała większe szanse dostania się na studia. Opiekunka tego kierunku, pani doktor Bronisława Siwicka potrafiła wespół z kolegami nawiązać owocne kontakty z Białostocką Akademią Medyczną i stał się „cud nad Wilią”: około 30-osobowa grupa absolwentów z Litwy dostała się na studia medyczne w Polsce – w Białymstoku i Gdańsku.

Stało się to możliwie dzięki temu, że decydenci w Polsce uznali katastroficzny wręcz brak kadry lekarskiej na Wileńszczyźnie, mogącej porozumiewać się z pacjentem w jego ojczystym języku i przyjść mu na pomoc w miejscu zamieszkania. Profesorowie z Białegostoku zgodzili się przyjechać do Wilna i tu przeprowadzić egzaminy wstępne na pulę miejsc wydzielonych przez polskie uczelnie medyczne. Mieli też w tym swoje cele. Pomogliśmy więc sobie nawzajem. Z ogromną korzyścią dla nas. To dzięki tamtemu gestowi Polski dziś w naszych przychodniach i nowoczesnych gabinetach dentystycznych możemy spotkać młodych, ambitnych lekarzy doskonale mówiących po polsku.

Przekonywanie samych siebie

Wszystko to i wiele jeszcze innych radosnych i mniej spraw (których nie sposób objąć w telegraficznym skrócie, a bezspornie wymagałyby rzetelnego naświetlenia) działo się z nami na przestrzeni tych 16 lat od chwili poczynienia pierwszych kroków w kierunku realizacji idei powstania polskiej uczelni w Wilnie. Otóż, o ile w ciągu tylu lat idea ta nie umarła śmiercią naturalną pod brzemieniem trudności, więc ewidentną jest jej praktyczna potrzeba.

Przede wszystkim stanowi ona, jak już pisałam na wstępie, logiczne zakończenie systemu oświaty w języku polskim; daje szansę młodzieży, która chce też po skończeniu szkoły średniej pozostawać w swoim środowisku kulturowym. Nie w getcie, jak lubią nazywać polskie organizacje i placówki nie tylko Litwini, ale też poszczególni Rodacy, tylko w zasięgu swojej kultury. Co wcale nie jest tak dziwne, kiedy ma się możliwość z bliska przyjrzeć życiu młodzieży litewskiej, która z miast i miasteczek etnicznej Litwy przyjeżdża na studia do stolicy i używa wolności we wszystkich dziedzinach życia…

Co do tego, komu będą potrzebni specjaliści po polskiej uczelni, to wydaje się, że tylko ludzie bardzo ograniczeni w myśleniu i nie wysuwający nosa poza własne podwórko, mogą w XXI wieku mówić o decydującym znaczeniu języka, w jakim się zdobyło wykształcenie. Zresztą, język ojczysty pomoże młodzieży skupić się na nauce dyscyplin, a nie na zakuwaniu terminów, które funkcjonują, przyznajmy szczerze, na obszarze jednego z grona najmniejszych krajów UE.

„Kuźnią” słabeuszy uczelnia może stać się tylko wówczas, gdy obniży poprzeczkę wymagań, a na to, miejmy nadzieję, Białystok nie pozwoli. Jeżeli więc nawet młodzież ze średnimi wynikami na maturze znajdzie siebie na tych kierunkach, jakie oferuje filia, to przy starannej nauce i pod kierunkiem wysokiej kwalifikacji wykładowców (przyznajmy, polska szkoła informatyków cieszy się renomą), ma szansę zostać dobrymi specjalistami. A tylko tacy się liczą na rynku pracy, nie tylko zresztą litewskim. Pamiętajmy również o tym, że obok szkoły, przedszkola czy samorządu będzie jeszcze jedna placówka na Litwie, gdzie Polak poczuje się u siebie. A rodzice posyłający swe dziecko do polskiej szkoły, zyskają pewność, że język polski nie kończy się za murami szkoły.

Ta filia - to w przyszłości setki akademickiej młodzieży, środowisko wykładowców. Tędy droga do podnoszenia naszego statusu na ojczystej ziemi. Jestem przekonana, że o ile uczelnia będzie się pomyślnie rozwijała, przyjdą tu nie tylko Polacy, ale też Rosjanie, Litwini, przedstawiciele innych narodowości, co jest symboliczne dla Wileńszczyzny. Zdobywając zawód będą się obracali w kręgu polskiej kultury, bliżej ją poznawali, a każde poznanie nie zostawia miejsca na fobie.

Przeciwnicy kształcenia swych dzieci w szkołach polskich mieli dotychczas „żelazny” argument: rzekomo po polskiej szkole tylko na polonistykę iść można. No, więc od teraz nie tylko na polonistykę, ale też na ekonomikę i informatykę dostanie się absolwent polskiej szkoły, o ile będzie chciał kształcić się dalej w języku ojczystym. A doskonale wiemy, że co roku praktycznie dwie trzecie maturzystów szkół polskich dostaje się na uczelnie litewskie oraz zagraniczne i doskonale sobie radzi. Od tego roku jednak każdy będzie mógł wybierać język studiów i nie opuszczać swego kraju.

Ze strony adwersarzy dały się słyszeć również zarzuty, że studia na filii będą trwały tylko trzy a nie cztery lata, jak to jest na uczelniach litewskich, kształcących bakałarzy. Otóż, wszystko zależy od programów studiów i nie liczba lat nauki decyduje o jakości. Uniwersytet w Bremie (Niemcy), który dziś należy do liderów w Europie (między innymi, studia tam podejmie tej jesieni absolwent Kowieńskiego Gimnazjum Technologicznego, zdobywca I miejsca na światowej olimpiadzie matematycznej) też ma trzyletnie studia licencjalne. Smutne, acz prawdziwe jest natomiast to, że ów triumfator na spotkaniu z prezydentem Valdasem Adamkusem powiedział, iż najprawdopodobniej nie wróci na Litwę przez kilka dobrych lat, aż do zrobienia doktoratu. A po jego obronie miejsce pracy młodego naukowca na Litwie możliwe będzie tylko wtedy, jeżeli znajdzie tu godne zastosowanie dla swego talentu…

Białostocki przyczółek nad Wilią

Batalia o niego trwała cztery lata. Idea założenia filii polskiej uczelni w Wilnie zrodziła się w gronie naukowców wiosną 2003 roku. W ustawodawstwie litewskim przed wstąpieniem do UE poczyniono bowiem istotne poprawki, zakładające możliwość tworzenia filii uczelni zagranicznych. Naukowcy-Polacy z Litwy, od dobrych kilku lat pracujący na Uniwersytecie Białostockim, zapalili do idei utworzenia filii właśnie tej uczelni w Wilnie swoich białostockich kolegów. Wprawdzie ideę tę należało wypromować i przekonać co do jej celowości decydentów zarówno w Polsce, jak i na Litwie.

Uniwersytet Białostocki przyjął uchwałę o powołaniu takiej filii i skierował ją do Państwowej Komisji Akredytacyjnej. Ta, po zbadaniu sytuacji (m. in. w sprawie lokalizacji filii), wyraziła swą zgodę na taką inicjatywę uczelni. Odpowiednie werdykty musiało też wydać Ministerstwo Edukacji Narodowej i Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP. Po załatwieniu formalności w Polsce i przygotowaniu odpowiednich dokumentów (obejmujących ponad tysiąc stron zawierających m. in. plany nauczania, charakterystyki wykładowców i wiele, wiele innych istotnych i mniej formalności) 17 lipca 2006 roku zwrócono się do władz litewskich o udzielenie pozwolenia na działalność uczelni.

Zarówno dla Polski, jak i dla Litwy był to precedens. Paradoksem jest, ale Litwa nie „wpuściła” na swój teren w ciągu 17 lat niepodległości żadnej filii uczelni zagranicznej. „Napłodziła” za to 15 rodzimych uniwersytetów, co jest stanowczo za dużo na naszą bursztynową krainę. W międzyczasie skutecznie i mniej zwalczano nad Niemnem próby działania filii rosyjskich uczelni, które nauczały „nielegalnie”, co nie przeszkadzało zdobywać w nich wyższe wykształcenie całej plejadzie pracowników systemu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych republiki.

Sprawą rejestracji uczelni na terenie Litwy zajęły się: urząd jakości studiów - na którego wnioski czekano nie przepisowe pół roku, lecz od lipca 2006 r. do kwietnia 2007, a który odmowną decyzję motywował brakiem odpowiednio wyposażonych pomieszczeń; Ministerstwo Oświaty i Nauki oraz rząd. Strona polska nie dała za wygraną i zwróciła się do Ministerstwa Oświaty i Nauki z prośbą o ponowne rozpatrzenie sprawy i życzliwe ustosunkowanie się do inicjatywy.

Minister Roma žakaitiene przedstawiła wniosek o rejestracji filii na posiedzenie rządu. 19 czerwca 2007 roku została przyjęta jego uchwała nr 633, wyrażająca zgodę na wprowadzenie filii Uniwersytetu Białostockiego na teren Litwy. Interpretacja uchwały na stronach internetowych rządu zakładała praktyczne istnienie uczelni. Jednak dopiero gdy 3 lipca uchwała ukazała się w druku, został dostrzeżony jej punkt 2, ponownie uzależniający rejestrację od stanu pomieszczeń, które ma ocenić kolejna komisja, powołana dopiero 17 lipca.

Na Litwie w tym czasie już dobiegał końca scentralizowany proces rekrutacji na studia. Dopiero 30 lipca wnioski komisji o możliwości rejestracji zostały zaaprobowane i filia uzyskała pozwolenie na rejestrację. I tu nastąpił prawdziwy wyścig z czasem, bowiem mitrężenie groziło straceniem roku akademickiego. 31 lipca rejestrację potwierdził notariusz, zaś 1 sierpnia papiery trafiły do Krajowego Rejestru Podmiotów Prawnych, który wykazał się największą operatywnością i w ciągu doby dokonał wpisu do rejestru, chociaż miał prawo mitrężyć sprawę przynajmniej dni kilka. 3 sierpnia dokumenty raz jeszcze powędrowały do Ministerstwa Oświaty i Nauki, by uczelnia mogła uzyskać licencję na prowadzenie studiów. Otrzymała ją w przepisowe 5 dni i od 9 sierpnia trwa rekrutacja na studia.

To, że po czterech latach akurat teraz projekt doczekał się sfinalizowania, można motywować, przynajmniej z litewskiej strony, koniecznością rozwijania gospodarczych projektów w partnerstwie z Polską. Jednak fala sprzeciwu po litewskiej stronie była nad wyraz potężna. W najgorętszych chwilach badania projektu przez urząd odpowiedzialny za jakość studiów, państwowy kanał telewizyjny poświęcił gros czasu wieczornego dziennika „Panorama” prezentowaniu negatywnych ocen tej inicjatywy. I kiedy wydawało się, że nic nie potrafi zmienić negatywnej oceny ze stanem pomieszczeń oraz ich wyposażeniem, wydanej przez wyżej wspomnieny urząd, z woli dominującej w koalicyjnym rządzie politycznej partii sprawę rejestracji uwieńczył sukces. Uznano argumenty strony polskiej, że remont i wyposażenie pomieszczeń zostaną wykonane nie wcześniej niż zaistnieje pewność pozytywnej odpowiedzi. Tak też się stało. Co do potrzeby powstania uczelni, prowadzącej wykłady w języku polskim, jak rzadko kiedy byliśmy zgodni. Partia polityczna AWPL wpisała tę inicjatywę do swego programu, Stowarzyszenie Nauczycieli Szkół Polskich na Litwie „Macierz Szkolna” wspierało ją propagandowo, ZPL – czynnymi działaniami w obijaniu progów i akcentowaniu konieczności powstania uczelni we wszystkich swoich dokumentach.

Dziś filia Uniwersytetu Białostockiego ma już swe kierownictwo w osobach dziekana wydziału prof. dra hab. Jarosława Wołkonowskiego oraz prodziekana dr Aliny Gryni. Na pierwszym etapie będą działały tu dwie katedry: ekonomiki i informatyki. Pierwszą obejmuje profesor Czesław Noniewicz, a drugą - profesor Edward Szpilewski. Została też uformowana 15-osobowa Rada Wydziału. Siedziba filii będzie się mieściła w Domu Kultury Polskiej oraz centrum szkoleniowym przy ulicy Kalwaryjskiej 143.

Ubiegająca się o studia na uczelni młodzież może pretendować do 180 miejsc na obu kierunkach: informatyki i ekonomiki, na których planuje się utworzyć po trzy grupy. Uczelnia rozpocznie pracę, o ile uda się skompletować nawet minimalną liczbę chętnych studiowania – 30 osób, czyli po jednej grupie. Chętni podjęcia nauki powinni przedstawić świadectwo dojrzałości przetłumaczone na język polski i zatwierdzone przez notariusza, 4 fotografie oraz kopię paszportu a także złożyć podanie. Nauka rozpocznie się 1 października. Nabór kandydatów na studia będzie się odbywał według wyników, jakie uzyskali na egzaminach państwowych bądź szkolnych, lub według ocen rocznych, jeżeli kandydat nie składał z jakiejś dyscypliny egzaminu.

Na informatyce do konkursu przedstawiane będą wyniki z matematyki, fizyki i informatyki. Absolwent ma prawo zgłosić wyniki z przedmiotu, z jakiego ma najwyższą ocenę. Jeżeli będzie to egzamin państwowy np. z matematyki, to do uzyskanej liczby punktów doda się jeszcze 13; jeżeli z egzaminu szkolnego - nie doda się nic; z kolei roczna ocen ze świadectwa dojrzałości będzie podzielona przez dwa i z takim dorobkiem punktowym kandydat przystąpi do konkursu. Na katedrze ekonomiki w grę wchodzą oceny z matematyki, języka obcego oraz historii lub geografii. Policzone jak wyżej, zostaną następnie zsumowane i podzielone przez 3. Taki system obowiązuje na uczelni białostockiej, a stąd też i w jej wileńskiej filii.

Przyszły student musi dodatkowo wylegitymować się wpisem w świadectwie dojrzałości o złożeniu egzaminu z języka polskiego. O ile takowego nie posiada, obowiązywać go będzie pogadanka lub test, z których komisja rekrutacyjna zorientuje się, czy kandydat w dostatecznym stopniu zna język polski, w którym będą prowadzone wykłady. Na informatyce i ekonomice będą obowiązywały lektoraty z języka litewskiego, zakładające zapoznanie się ze specjalistyczną terminologią. Planowane są też wykłady w językach obcych, m. in. – w angielskim, w którym dziś powstaje 90 proc. literatury fachowej z tych dyscyplin.

Kandydaci na studia zostali przez rektora Uniwersytetu Białostockiego prof. Jerzego Nikitorowicza zwolnieni od opłaty administracyjnej za złożenie dokumentów. Opłata za rok studiów wyniesie 500 litów, a pieniądze te będą kierowane na utrzymanie bazy materialnej uczelni. Wszelkie inne koszta ponosi strona polska. Opłata ta jest inicjatywą miejscową, mającą na celu poniesienie, niech w bardzo niedużym stopniu, kosztów kształcenia. Studenci będą mogli ubiegać się też o stypendium Fundacji „Semper Polonia”. Wszelka informacja jest udzielana i dokumenty są przyjmowane w pokoju nr 300 Domu Kultury Polskiej. Chciałoby się wierzyć, że pomimo starań wielu litewskich decydentów, by wyeliminować, przynajmniej w tym roku, filię Uniwersytetu Białostockiego z rekrutacji, ta jednak się odbędzie, a idea istnienia w Wilnie polskiej uczelni zostanie zmaterializowana. Ku radości tych, kto przez lata tak usilnie o to zabiegał i komu się należy nasza wdzięczność.

Janina Lisiewicz

Wstecz