Notatnik wileński

Ogród Bernardyński?

Ojcowie i bracia bernardyni z kościoła bernardyńskiego, którzy każdej wiosny sprzątają dno i brzegi Wilenki, a nade wszystko czuwają nad przywróceniem do dawnej świetności swojej świątyni, po ostatniej wojnie zniszczonej do granic możliwości (chodzi o wnętrze), wystąpili teraz z kolejnym pomysłem: chcą, aby obecny park Sereikiškiu nosił nazwę Ogród Bernardyński. Czyli tak, jak było to w ciągu czterech stuleci.

Co prawda, ponad pół wieku powojennego zwał się on Ogrodem Młodzieżowym, którego główne atrakcje stanowiły latem tancbuda i huśtawki, a zimą - ślizgawka. Było ponadto kino letnie w miejscu dawnego polskiego teatru letniego Nuny Młodziejowskiej. Oko cieszyły też sadzawki z rzeźbami i z prawdziwymi łabędziami oraz innymi ptakami wodnymi. Do dziś przetrwał budynek z czerwonej cegły, tuż za kościołem, o którym Juliusz Kłos, znawca i miłośnik Wilna, kiedyś powiedział: „Sromotny gmach wodociągów miejskich”.

Przetrwało też przepiękne, unikalne, naturalne otoczenie tego zakątka. Tak usytuowanego, że może go Wilnu pozazdrościć każde miasto na świecie. Rozległy ogród, obok rzeka, naprzeciwko wąwozy i wzgórza Altarii z górami Bekieszową i Trzech Krzyży.

Stary Ogród Bernardyński jest dziś mocno zaniedbany. Jego alejki – to raj dla miłośników napoi wyskokowych, spożywanych na świeżym powietrzu. Nie jest też tajemnicą, że łatwo tu zdobyć o wiele groźniejsze używki. Bernardyni kołaczą do drzwi ojców miasta, zwracają się też do historyków, aby poparli ich ideę przywrócenia historycznej nazwy. Obiecują, że wraz z nią postarają się, aby w Ogrodzie Bernardyńskim zapanował nowy duch: porządku i dobroci.

A jednak na grobach żydowskich

Batalia o to, czy dzielnica mieszkaniowo-rozrywkowa na prawym brzegu Wilii, której nadano imię pierwszego i jedynego króla litewskiego – Mendoga, powstaje na terenie dawnego cmentarza żydowskiego, osiągnęła apogeum. Sprawą zainteresowały się najwyższe władze państwowe, historycy. Ci ostatni twierdzą, że dom mieszkalny, który aktualnie jest w budowie, stoi na grobach żydowskich dzieci i młodzieńców. Sytuacja jest taka: historycy twierdzą jedno, inwestorzy – drugie, że cmentarz znajdował się dalej. Protektorzy aż z Ameryki domagają się, aby budynek wyburzyć i w ogóle w tym miejscu zaprzestać wszelkich prac. Przypominamy, że ten założony w 1477, a zamknięty w 1831 roku cmentarz (Rosjanie zbudowali tu część swojej twierdzy), zniszczony został w latach 50. ubiegłego wieku.

Kilkaset metrów dalej, idąc w kierunku Zielonego Mostu, znajdował się najstarszy zamiejski wileński cmentarz katolicki św. Rafała na Pióromoncie, założony w XVI wieku, który w latach 60. ubiegłego stulecia został ostatecznie zrównany z ziemią. Do naszych dni przetrwała jedynie kaplica pogrzebowa, w tej chwili ogromnie zdewastowana. Na tym terenie pochowanych jest wielu ludzi zasłużonych dla kultury miasta, w tym - profesorów Akademii Wileńskiej. Obecnie na gwałt modernizowane są „budowle socjalizmu”, stojące na dawnym cmentarzu. Przekształcają się one w supernowoczesne apartamentowce – po 10 tys. i wzwyż litów za metr kwadratowy. Powstają budowle kapitalizmu. Niewykluczone, że pod fundamentem jednej z nich tkwi kamień nagrobny wileńskiego kapitalisty-nieudacznika, który zmarł w 1820 albo w 1821 roku i został pochowany właśnie na Pióromoncie. Facet ten jest bohaterem przysłowia: wyszedł jak Zabłocki na mydle. Nie miał szczęścia: mało tego, że biznes mu się nie udał, to na domiar nie zostawił protektorów za oceanem.

Halina Jotkiałło

Wstecz