Dwie wileńskie opowieści

Na wstępie – światły umysł pana Leszka Jana Malinowskiego i jego zmysł organizacyjny sprawiają, że Biblioteka Wileńskich Rozmaitości – pisma Towarzystwa Miłośników Wilna i Ziemi Wileńskiej w Bydgoszczy – wciąż powiększa się o nowe pozycje. Tym razem w serii B pod nr 65 ukazała się książka pt. „Dwie opowieści z Wilnem i Wileńszczyzną w tle. Dr medycyny Edward Bielski – wileński lekarz. Dom przy ulicy Witoldowej” autorstwa Alicji T. Łubkowskiej. Urodzonej w Wilnie, a potem krakowianki, która przy każdej nadarzającej się okazji wybiera się „do ukochanych miejsc dzieciństwa, rodzinnych korzeni i dobrze znanych krajobrazów. W powiedzeniu „zobaczyć swój dom” kryje się wiele znaczeń: tęsknota za miejscem urodzenia, za dzieciństwem, za smakiem chleba i widokiem widzianym z okna…”.

Książka powstała w oparciu o setki dokumentów, które przechował ojciec autorki. Kruchość świata, smutne, wręcz tragiczne lekcje historii rodem z Wilna i Wileńszczyzny decydowały zapewne, że gromadzono te papiery, czasem z narażeniem zdrowia, a nawet życia, bo one jedynie stanowiły dowód tożsamości. Zostawiali domy, zabierali pamiątki. Najczęściej dla obcych nic nie znaczące, dla nich – bardzo ważne: jakieś listy, obrazki, dokumenty, książki.

Pewien mieszkaniec Zwierzyńca opowiadał o tym, jak opuszczali swoje domy Polacy z ulicy Moniuszki. Najczęściej na pożegnanie kreślili znak krzyża, z niewielkimi walizkami szli na dworzec. Pewien sąsiad wyruszył ze swego starannie urządzonego drewnianego domu z psem i teczką papierów. Nic poza tym.

Podobnie – dr medycyny Edward Bielski – wileński lekarz, który zostawił piękny własny segment przy ul. Holendernia 11 w Wilnie, a zabrał ze sobą dokumenty, zdjęcia, listy i wspomnienia. Tak się szczęśliwie złożyło, że córka Edwarda Bielskiego – Alicja Teresa – z wykształcenia historyk, potrafiła we wspaniały sposób skorzystać z tych materiałów.

Napisała wspomnienia: o sobie, Wilnie, ludziach i przede wszystkim o ojcu. Bez gromkich słów. Opowiadanie ilustruje dokumentami, mówiącymi o przedwojennym życiu wilnian, którzy dążyli z ogromnym samozaparciem do wiedzy, wierząc autentycznie w lepsze jutro, o ich losie podczas kilku kolejnych okupacji i o porzuceniu rodzinnych gniazd. Jakże ważne są te wspomnienia dla miłośników Wilna, dla każdego, kto interesuje się historią. Wartka narracja, okruchy wspomnień, a w sumie – pełny, wzruszający obraz Wilna, z nutami tragizmu i optymizmu. Bo tak jest od wieków w tym mieście. Ileż postaci – wybitnych, a także ludzi zwykłych – jakże jednak wielkich i wspaniałych przez swą skromność i patriotyzm, przypomniała A. T. Łubkowska.

W książce jest też rozdział – „Dom na ulicy Witoldowej”, którego próg autorka przekroczyła po raz pierwszy „w wiosenno-letni dzień w okupacyjnym Wilnie… Miałam wówczas 9-10 lat. To niewiele, ale zapamiętałam, że miasto było zniewolone, zastraszone aresztowaniami, łapankami i okrucieństwami w Ponarach, głodne i smutne…”. Tam zrodziła się przyjaźń z Eweliną – córką państwa Przyborów. Jest to wzruszająca opowieść o losie willi przy ul. Witoldowej, naprzeciwko cerkwi Znamieńskiej na Zwierzyńcu, i losie jej właścicieli – Eugenii z hr. Łopacińskich i Iwona Przyborów.

Zupełnie nieoczekiwanie życie dopisało ciąg dalszy tego rozdziału. Kiedy książka już została oddana do drukarni, autorka otrzymała wiadomość z Litwy od nieznanego jej Mariusa Jonaitisa. Okazało się, że dom Eweliny jest również jego domem rodzinnym. Na prośbę Alicji Łubkowskiej napisał piękne i niezwykle wzruszające wspomnienia z tego samego domu przy Witoldowej, będącego gniazdem rodzinnym jego i Przyborów, od których dziadek pana Mariusa w 1946 roku willę kupił.

Opisuje dokładnie ten magiczny dom. Mówi o jego wyposażeniu i pamiątkach zostawionych przez poprzednich właścicieli. Pisze: „Nieprzypadkowo wspominam o tych szczegółach. Właśnie słownik (francusko-rosyjski) z wpisem „Ives Przybora” oraz te znaki przeszłości, które pozostały w domu mojego dzieciństwa i w mojej pamięci, pewnego wieczora natchnęły mnie do poszukiwań w Internecie. Wpisałem hasło „Przybora” i w ten sposób poznałem spisaną przez Panią Alicję Łubkowską wzruszającą historię o przeżyciach naszych „poprzedników” z ulicy Witoldowej… Raz po raz doznawałem dziwnego uczucia: inna osoba, mieszkająca w Wilnie w innych czasach, czuła to samo, co czułem też ja… Dom na rogu ulicy Witoldowej. Jest on dla mnie jak kościół, w którym po zamknięciu go i wyniesieniu stąd Najświętszego Sakramentu, gaśnie wieczne światło, ale zostaje jeszcze echo przeszłości, którym przesiąkły te ściany. Może dlatego, kiedy mijam to miejsce, zawsze w myślach odmawiam „Anioł Pański” za wszystkich, dla których dom ten był bliski”.

Dom przy Witoldowej i dom na Holenderni – dwie oazy przeszłości i wspomnień. Autorka książki często odwiedzała Wilno, również z rodziną. Dom na Holenderni przyciąga niby magnes. Nigdy jednak nie miała odwagi, aby zapukać i wejść do środka. A jednak… Czyż to nie magia? Wileńska promocja jej książki odbyła się właśnie w jej domu rodzinnym, w którym na niskim parterze mieści się polska księgarnia „Elephas”. Obecny był też Marius Jonaitis – dr nauk prawnych, specjalista z dziedziny prawa rzymskiego. Absolwent Wydziału Prawa Uniwersytetu Wileńskiego. Adiunkt w Katedrze Postępowania Cywilnego na Uniwersytecie im. Michała Romera w Wilnie. Doradca przewodniczącego Sądu Okręgowego w Kownie. Staż naukowy odbył w 2005 r. na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Na stałe mieszka w Kownie.

Dodajmy, że przekładu na polski tekstu litewskiego dra Jonaitisa dokonała dr Irena Fedorowicz – historyk literatury i dr nauk humanistycznych. Adiunkt w Katedrze Filologii Polskiej Uniwersytetu Wileńskiego. Absolwentka Uniwersytetu Wrocławskiego. Autorka monografii o Czesławie Jankowskim wydanej w Krakowie. Urodziła się na Litwie, w Ejszyszkach. Mieszka i pracuje w Wilnie.

Pewna refleksja: jaka szkoda, że do rąk tak wytrawnej translatorki nie trafiła np. książka Tomasa Venclovy „Opisać Wilno”. Tłumaczenie z litewskiego na polski, które dotarło do Wilna, jest momentami, mówiąc delikatnie, fatalne.

Halina Jotkiałło

Wstecz