Ewangeliczne impulsy życia

„On wstał, wziął Dziecię i Jego Matkę…” Mt 1, 21

Sekrety Świętej Rodziny

Ewangelia w szczupłym zakresie opowiada o życiu Świętej Rodziny. I bardziej akcentuje historię Jej tułaczki: z Nazaret do Betlejem, z Betlejem do Egiptu czy do Jerozolimy, aniżeli klimat panujący między tymi niezwykłymi osobami. Podziwiamy heroizm posłuszeństwa wiary, jaką wszyscy okazali Ojcu Niebieskiemu. Zdumiewa łagodność, w której znosili trud, będący konsekwencją ich zgody na wolę Ojca. Ale tak nas korci podpatrzeć ich relacje między sobą, ich wzajemne odniesienia...

Co prawda, pojawia się co i raz jakiś śmiałek, który, chcąc nakręcić film o Świętej Rodzinie, daje upust swojej fantazji. Odważmy się zatem też my, mieszcząc się w granicach ortodoksji wiary, wejść w orbitę wzajemnych oddziaływań tych świętych postaci.

Bóg-Dziecię fizjologicznie nie zdradza żadnych ponadludzkich możliwości. Jak każde nowo narodzone staje się oczkiem w głowie obojga rodziców. A że nie mogło być przez nich zaplanowane, rzec można, dotychczasowe ich życie „wywraca do góry nogami”. Ta Dobra Nowina wymaga od nich szybkiej reakcji, by nie tylko ją przyjęli, ale jeszcze obronili przed Światem! I jak to im się udawało?

Maryja nie zabiega po ludzku, by jej wierzono w sprawach, które wykraczają poza naturalną kolej rzeczy; jak na początku tak i potem zdaje się na Opatrzność. Józef, będąc człowiekiem prawym, nie chciał Jej narazić na zniesławienie, nie chciał również ponosić konsekwencji nie swoich czynów aż do czasu nadprzyrodzonej interwencji Boga. Ten, którego nawet jednym słowem nie uwieczniła Biblia, mówi całym życiem Bogu: „Tak! Będę cieniem ojca dla Twojego Syna, będę cieniem męża dla Jego Matki-Dziewicy!”. Bóg poprzez anielskie interwencje pomaga mu sprawować odpowiedzialność za tych dwojga. „Wstań, weź, idź…” (Mt 1, 13.20). O reakcjach Maryi na decyzje Józefa Biblia nawet nie wspomina, przeto należy przypuszczać Jej całkowitą uległość.

Rodzinność tych Trojga wyrażał klimat czułej troski o siebie nawzajem, w każdych, często zaskakujących okolicznościach życia.

Och, Święta Rodzino, kryjesz w sobie tak wiele sekretów, których wyjawienie mogłoby pomóc nam żyć! Przeto:

Przekonajcie nas, Wsłuchani w głos Boga, że szczęścia nie można zaprojektować, ale jest ono wypadkową realizacji Jego woli.

Przekonajcie nas, Rozkochani, że szczęście nie leży w zaspokajaniu pożądliwości, ale w smakowaniu tajemnicy kochanego człowieka.

Przekonajcie nas, Cisi, że szczęście nie leży w ludzkiej opinii, medialnie nagłaśnianej, ale w pokoju serca w ciszy doświadczanym.

Przekonajcie nas, Ubodzy i na tułaczkę zdani, że szczęście nie leży w komforcie życia, lecz we wzajemnym dzieleniu losu, jaki nam przypadł.

Przekonajcie nas, Trudzący się dla Bożego Dziecięcia, że nie każdy trud szczęście przynosi, ale tylko ten, który podjęty jest w służbie miłości.

Przekonajcie nas, Szczęśliwi, że szczęścia nie trzeba szukać w osiągnięciu zamierzonego celu, ale można je smakować w każdej chwili ofiarowania siebie dla zbożnych celów.

Święta Rodzino, pielgrzymująca w klimacie ludzkiej obojętności, skutecznie zaintryguj nas swoimi sekretami, bo czasami tak brniemy po drogach uciekającego czasu, jakbyśmy Was nigdy nie znali!

Kiedy więc wpatrywać się będziemy w poniekąd znaną scenę betlejemskiej szopki, a szczególnie w Dniu Świętej Rodziny, przypadającym w ostatnią niedzielę grudnia, prośmy Boga o mądrość życia na Jej wzór – owocującej pokojem, który upiększa nasze, ciągle starzejące się oblicza.

 

„Jakże jasno świecił stłumiony płomień

i ogień wesoło strzelał smuklej niż hymn,

Gdy jak każdy – narodził się matce syn,

a od gwiazd się paliły niebieskie płomyki na słomie.

 

Upływały komety, upływał czas,

szły zwierzęta z obcych, pękatych wysp

i kładły rogi płasko przed dzieckiem świecącym od gwiazd.

 

Mówiły dziecku stujęzyczny wyraz,

łamały sztywne patyki kolan.

Łagodnie cierpiała w nich ludzkość,

z oczu rosły paprocie rozległych krzywd.

 

Przepływały ptaki chmurami jak łódką

i zielono śpiewał las, wiatr porywał krzyk,

wiatry porywały głos,

a gasnący tłumił nieboskłon.

Płakało tkliwie starym grzechem

i żałością po polach chodziło.

 

Mówił wiatr na ucho echem,

a las głośno powtarzał: „Miłość”.

 

K. K. Baczyński „Poemat o Chrystusie dziecięcym”

S. Anna Mroczek

Wstecz