Mikołajki ze świętym… Mikulašem

Dzieci to nawet w adwencie mają święto - dzień św. Mikołaja - nazywane mikołajkami. Do niedawna jeszcze u nas zapomniane, a od pewnego czasu – popularne. Szczególnie w mieście (ale również na wsi) 6 grudnia obdarowuje się dzieci drobnymi prezentami, przeważnie słodyczami „od Świętego”. Już przedszkolak wie (i jeszcze wierzy), że ten dobry staruszek nosi w tym dniu ciężki wór pełen najprzeróżniejszych darów. W Polsce, jak wynika z tradycji, św. Mikołaj uznawany bywał (nie wszędzie) za patrona pasterzy, dziewic, ale również… drapieżnych zwierząt. Dawniej 6 grudnia we wsiach mazowieckich i położonych bardziej na południe składano na ołtarzach w kościołach dary temu świętemu, a w Karpatach… zapraszano go na wieczerzę wigilijną.

Pochodził podobno z Miry w Azji Mniejszej, gdzie był biskupem i zmarł ok. 350 roku. Słynął ze swej dobroci i szczodrości. Wyobrażamy go w szkarłatnym płaszczu i w biskupiej czapie z krzyżem. A Ludwik Jerzy Kern tak oto pisał o nim w swym wierszu:

Nie jestem pewny,

Ale tak mi się zdaje,

Że bardzo przyjemnie

Jest być Mikołajem.

W dzieciach to imię budzi

Specjalne sentymenty,

Z Mikołajem bowiem

Kojarzą się prezenty.(…)

A że „przyjemnie jest być Mikołajem”, zechcieli sami przekonać się o tym pracownicy Ambasady Republiki Czeskiej na Litwie. W wigilię mikołajków (bo szóstego grudnia wypadało tego roku w sobotę, w dniu wolnym od pracy), do jednego z wileńskich polskich przedszkoli – „Kluczyka” przybył późnym popołudniem mikrobus z 6-osobową ekipą i słodyczami dla dzieci. A te już dobrych parę godzin czekały na Mikołaja, wyglądając go przez wszystkie okna przedszkola, z przylepionymi do szyb noskami. Czekały z wielkim przejęciem na takiego gościa. A jakże! Przecież zawczasu szykowano się do tej wizyty: upiększano ściany i okna pokojów w bielutkie śnieżynki i bałwanki wycięte z papieru, inne symbole zimowe, zawieszano napisy: „Witamy Cię, Święty Mikołaju!”.

Nie zawiódł – przyszedł, ale nie sam, a tak jak mikołajkowa tradycja w Czechach każe: z Aniołem i Diabełkiem. I tu dostojnie swe role odegrali poważni państwo dygnitarze: Jan Semerak, pierwszy sekretarz ambasady (św. Mikołaj), Martina Heranova, zastępca ambasadora (Anioł) oraz Libor Straka, attache wojskowy (Diabełek). Ten ostatni, podobno (bo sama nie widziałam), miał w swym worku własne „prezenty” w postaci surowych kartofli – dla niegrzecznych dzieci. A Anioł szeptem mówił o tym, że te najbardziej czupurne mogą się nawet znaleźć w przepastnym worze Diabełka. Ale że w „Kluczyku” takich nie ma, więc worek stał w kącie bezużyteczny, a jego właściciela dzieciaki trochę się bały tylko na początku wizyty. Wkrótce Diabełek został tak przez nie poskromiony, że jak kot leżał grzecznie na dywanie i słuchając dziecięcego szczebiotu z zadowolenia aż mruczał.

A dzieci popisywały się swoimi talentami artystycznymi: śpiewały, deklamowały – oczywiście, wszystko o świętym Mikołaju, zimie, prezentach i zbliżających się Świętach Bożonarodzeniowych. Jedna z wychowanek – Emilka to nawet mile gości zaskoczyła, deklamując wierszyk o Mikołaju po czesku. A potem były wspólne wesołe zabawy z gośćmi, w czasie których można było Mikołaja czy Anioła dotknąć. Diabełkowi zaś dzieci wolały tylko się przyglądać… Co tu mówić – wychowankowie „Kluczyka” spisali się na medal, a wiele starań do tego dołożyły wychowawczynie, szczególnie Maria Ragucka z grupy „Maczki”, legitymująca się w tej placówce przedszkolnej 30-letnim stażem pracy.

Wreszcie nastała chwila najważniejsza: dzielenie prezentów z Mikołajowego wora. I nie wiadomo, kto w tej chwili był bardziej zadowolony: obdarowywani czy darczyńcy. Chyba jednak ci drudzy… Przedszkolacy zaś dali gościom na pamiątkę własnoręcznie wykonane laurki.

…Cudowny i wielki to Święty – ten Mikołaj: tyle wieków minęło, a on wciąż daje świadectwo tego, że dawać sprawia większą przyjemność niż brać. Szczególną zaś radość sprawia obdarowywanie dzieci, które przyjmują podarunki z taką ufnością i wiarą w istnienie świętego darczyńcy, przypominającego w adwencie również nam, dorosłym, o potrzebie czynienia dobrych uczynków bliźnim.

Helena Ostrowska

Wstecz