Pokaziukowa refleksja

Przed kiczem i „chińszczyzną” ocal je, Patronie..!

Jeśli na Kaziuka zima z wiosną zwady szuka, to w roku bieżącym przepowiednia ta, niestety, sprawdziła się co do joty. 29 lutego oraz 1 i 2 marca, czyli przez wszystkie dni dorocznego kiermaszu, pogoda była wyraźnie pod psem: padał deszcz prawie ze śniegiem (brr, jak paskudnie!) oraz dął porywisty wiatr.

Właśnie ta kapryśna aura spowodowała wyraźne przerzedzenie jak kupujących tak też oferujących swe wyroby rzemieślników. Z tych ostatnich dalece nie wszyscy skorzystali zapewne w pełni z 2300 zezwoleń na stoiska, jakie otrzymali, by zaoferować swe wyroby. Zdecydowanie mniej licznie wypadł też pomyślany po raz drugi przez organizatorów kiermaszu – karczmę „Marceliukes kletis” na czele z byłym koszykarzem Vytenisem Urbą i stołeczny samorząd – sięgający rodowodem XVII wieku teatralizowany wspólny przemarsz ulicami Wilna rzemieślników i mieszkańców. No, ale tak jest już z imprezami pod otwartym niebem, gdzie łaska Pana Boga jest szczególnie mile widziana.

Mimo pogodowych kaprysów, tradycji wileńskich Kaziuków po raz enty stało się jednak zadość. A w nowe treści ubogaciła je bez wątpienia tegoroczna maskotka: 14-metrowa Gąsienica Trajkotka na kołach, jeżdżąca po Wilnie i zachęcająca lud kupujący do udziału w tym barwnym święcie. Novum był też kaziukowy plac zabaw dla dzieci oraz zezwolenie na handel na Placu Katedralnym wyłącznie osobom niepełnosprawnym, komu wyrób łyżek bądź palm jest nierzadko jakże skuteczną terapią w zmaganiu się z okrutnym losem.

Owszem, wybierać było z czego, choć… Mimowolnie wypada konstatować, że coraz bardziej do głosu dochodzi tu wszelaka „chińszczyzna”, a zawęża się asortyment wyrobów autentycznego rękodzielnictwa, wyczarowanych przez ludowych mistrzów. Czy aby nie czas najwyższy jakoś to zastopować? Bo ani się obejrzymy, a po roku-drugim niepowtarzalny festyn kaziukowy zacznie mieć… skośnooki wygląd. Obawy te mają ze wszech miar rację bytu, jeśli zważymy, iż nawet obrazy z wizerunkiem Ostrobramskiej Pani zaczynają być na dobre „made in China”. Źle, naprawdę źle by było, by przedstawiciele zza Wielkiego Muru na całego dobrali się też do wicia palm, starając się przejąć mistrzostwo od naszych rodaczek – palmiarek z Wileńszczyzny, na czele z Jadwigą i Olą Kunickimi.

Z tego, co opowiadają starsi, kiedyś na jarmarku w swej masie prezentowano wyroby, które na co dzień trudno było znaleźć w sklepie: samodziały tkane na ręcznych krosnach, ulepione w jedynych i niepowtarzalnych egzemplarzach wyroby z gliny, przeróżne cudeńka z drewna wcale niekonieczne jak „bracia-bliźniacy”. Dziś o takowe coraz trudniej. Wszystko postawiono bowiem na stopę przemysłową, a „zielone światło” zapalono przed seryjną zakładową produkcją, w czym człowieka tak nagminnie wyręczają maszyny. Cóż, takim wyrobom do rękodzieł jest tak daleko jak piernikom do wiatraków.

A skoro o piernikach mowa, to również wielka szkoda, że te są dziś na jedną modłę, niby od tegoż piekarza, że na sercach brak jakże swojskich przedwojennemu Wilnu wypisanych lukrem wyznań typu: „Serca moja skik na twoja, pyta, ci ty bendzisz moja”. Nie uświadczysz dziś również smorgońskich obwarzanków – mimowolnie wydzielających ślinę pod podniebieniem „szlagierów” niegdysiejszych kaziukowych jarmarków. Jest za to cwaniactwo na miarę XXI wieku, gdyż obwarzanki… oszczędzają na cukrze, a w bułce, co miałaby być z czernicowym nadzieniem, tego nadzienia tyle, co kot napłakał.

Owszem, łapię się na myśli, że powyższa pokaziukowa minirefleksja snuje mi się wyraźnie na nucie tęsknej do Kaziuków, co to były-minęły. Czy aby bezpowrotnie? Chciałbym wierzyć, że nie. Że tradycja, która przez tyle lat obrastała w niezwykłość i zdołała nie tak dawno wybronić się od wielkiej sowieckiej niechęci, nie da się zalać kiczem, potęgując u naszych potomnych jeszcze głębsze westchnienie do kiermaszów sprzed lat, którym swego imienia (niech nieco w zwulgaryzowanej postaci) użyczył i nad którymi pieczę roztoczył sam patron Litwy – św. Kazimierz.

Henryk Mażul

Na zdjęciu: jarmark kaziukowy-2008.

Fot. Sławomir Subotowicz

Wstecz