Wielkanoc... z Leopoldem Staffem

Przemija szarość wielkopostna,

Budzi się ziemia letargiczna.

Połowa marca. Idzie wiosna,

Nie tylko już astronomiczna.

 

Po gorzkich żalach wnet się ocknie

Świat długo chmur okryty kwefem.

Lśnią szyby czyste wielkanocnie

I w słońcu pachnie już Józefem:

 

Józefem, lilią i bocianem,

Który coroczną wróci drogą

I na swem kole odzyskanem

Stanie chorągwią laskonogą.

Powyższy wiersz Leopolda Staffa (1878–1957) jest świetnym wprowadzeniem w atmosferę przeżywanego okresu. W ogóle przygotowując się do Świąt Wielkanocnych z poezją tego artysty słowa można odbyć prawdziwe rekolekcje duchowe.

Zmartwychwstanie Boga, człowieka i przyrody poprzedza zazwyczaj nieco dłuższy okres przygotowania. Za przykładem Mistrza człowiek powinien, jak wiadomo, pójść na pustynię, pokonać czyhające na niego pokusy (co jest przedmiotem refleksji w pierwszą niedzielę Wielkiego Postu).

Żeby znoszone trudy nabrały większego sensu, za przykładem i przyzwoleniem Tegoż, który najmilszych sobie uczniów wyprowadził na Górę Tabor, by ukazać perspektywę Przemienienia (druga niedziela Wielkiego Postu), każdy z nas powinien wkroczyć na własną, chociażby niewielką górę, górkę, prowadzącą ku lepszemu.

Dzięki spotkaniu Chrystusa z Samarytanką (trzecia niedziela Wielkiego Postu) otrzymujemy obietnicę wody żywej. To wydarzenie ubiera Staff w poetycką szatę, pisząc wiersz U studni, przy której odbywa się dialog Jezusa z kobietą, dotyczący „wody żywej”, wody, która jest zadatkiem życia wiecznego:

(...) Odrzekł Pan, w głąb wskazując przez studni krawędzie:

„Każdy, kto pije wodę tę, znów pragnąć będzie;

 

Lecz kto by oną wodę pił, którą w czas spieki

Podam mu, ten już pragnąć nie będzie na wieki”. (...)

Staff zdaje się pamiętać także przesłanie czwartej niedzieli Wielkiego Postu. Niedziela ta przypomina uzdrowienie niewidomego od urodzenia, akcentując fakt, że od ślepoty fizycznej stokroć gorsza jest ślepota duchowa, zamykanie oczu na obecność Boga, na istnienie boskiego pierwiastka w każdym człowieku, nawet w najzatwardzialszym grzeszniku czy też człowieku cierpiącym, okaleczonym fizycznie.

Bóg, nawet będąc poniżany i odtrącany przez człowieka, nie odrzuca nikogo, co w wierszu Zmartwychwstanie poeta ujął następująco:

(...) Byli Ci bliscy i znajomi

Ci, których smaga krzywdy dłoń,

Szukali Ciebie chorzy, chromi,

Głusi i niemi, niewidomi,

Smutni jak Ty, jak Ty bezdomni,

Coś nie miał, gdzie by złożył skroń. (...)

Bóg wreszcie, w odróżnieniu od człowieka, nigdy nie składa pustych deklaracji i obietnic. W osobie Jezusa Chrystusa dokonał (i dokonuje do dzisiaj) mnóstwa cudów. Jest więc niezastąpiony wówczas, kiedy sytuacja, z ludzkiego punktu widzenia, wydaje się całkowicie beznadziejna. Echo jednego z licznych cudów odzywa się w wierszu Leopolda Staffa Nędza przedwiośnia:

Pod niebem martwem i sinem,

Nad pól zimowych całunem,

Wiatr pjany sobą, jak winem,

Leci odwilży zwiastunem.

 

Suche, umarłe badyle,

Obrazy nędzy ostatniej,

Chwieją się w drętwej bezsile,

Chcąc z śmierci wyrwać się matni.

 

Tający śnieg w ziemi rdzawej

Ruń kiełkującą obnaża

I każde blade źdźbło trawy

Jest jak wskrzeszenie Łazarza.

Wskrzeszenie brata zaprzyjaźnionych z Chrystusem sióstr, Marii i Marty, jest przywoływane w Ewangelii piątej niedzieli Wielkiego Postu, dobitnie podkreślającej, że dla Boga nie ma nic niemożliwego, że jest On w stanie nawet życie przywrócić, zarówno to fizyczne, jak i duchowe.

W świecie poetyckim Staffa (zgodnie, zresztą, z tym, jak jest w świecie, zamierzonym przez Boga) porządek natury nakłada się na porządek liturgiczny. Tak było w Nędzy przedwiośnia.

Tak jest również w wierszu Ranek niedzielny, której to porze dnia i tygodnia towarzyszy znacznie weselszy nastrój, gdyż utwór w bardzo subtelny sposób przywołuje wydarzenia szóstej niedzieli Wielkiego Postu, Niedzieli Palmowej, czyli wjazd Chrystusa do Jerozolimy:

W niedzielnym słońcu poranka

Drogi są cichsze i pustsze.

Świat zda się we śnie widziany,

Jakby odbity był w lustrze.

 

Urokiem świętej godziny

Ziemia się w zjawę przemienia

I błękit boski przepaja

Czarowna nicość marzenia.

 

Na łąki, pola, na gaje,

Na chaty z sady niskiemi

Spływa anielska pogoda

I pokój ludziom na ziemi.

 

Czy mi się zdaje, że widzę

Stojąc na wzgórza wierzchołku,

Że z palmą w ręce ktoś w dali

Jedzie na małym osiołku?

Zanim dokona się wielki cud Zmartwychwstania, między Niedzielą Palmową a Niedzielą Wielkanocną, rozgrywa się, jak wiadomo, jeszcze mnóstwo ważnych, wymagających największej ofiary, wydarzeń. Bóg-Człowiek będzie zmuszony swoją Mękę wznieść na najwyższy szczyt, doprowadzić do apogeum. Poezja Staffa dzielnie towarzyszy także tym najtrudniejszym etapom. Zwłaszcza w zbiorku Ucho igielne (1927) znajdujemy mnóstwo wierszy, które można by uznać za utwory pasyjne. Podobne teksty porozrzucane są sporadycznie także po innych zbiorkach poetyckich Staffa.

Nie została ominięta przez poetę pełna napięcia, niepokoju, bojaźni i drżenia atmosfera Góry Oliwnej:

Po wieczerzy, gdy Wino dał i Chleb pożywny

Uczniom, a Piotr zaprzysiągł mu się w serca dani,

Szedł Jezus z nimi, smutny, w Ogrojec Oliwny.

 

Gdy przybyli nad Cedron w miejsce Gethsemani,

Listowie drzew milczało już z ptactwem uśpionem

I ciemność zstępowała z niebieskiej otchłani. (...)

Zostały też przypomniane najistotniejsze z rozegranych tutaj wydarzeń, jak też wynikające z nich przesłania:

(...) Módlcie się i czuwajcie ku własnej obronie,

Abyście snadź nie wpadli w pokusy otchłanie.

Bo mdłe jest ciało, chociaż duch ochoty w łonie.

 

I, odszedłszy po wtóre, modlił się: „O, Panie!

Jeżeli od kielicha nic mnie nie uchowa,

Niechaj się twoja wola, a nie moja stanie”. (...)

Najsłynniejszy zaś bohater negatywny, który w Ogrodzie Oliwnym ujawnił się jako zdrajca, stanie się także podmiotem osobnego staffowskiego wiersza Judasz, napisanego w formie monologu tego niefortunnego bohatera.

Już w Ogrójcu zaczyna się właściwie Męka Pańska, już tutaj jest przedsionek prawdziwego piekła na ziemi, które człowiek zgotował Bogu, już tutaj następuje wejście na Drogę Krzyżową. Jej wymowne momenty utrwala przywoływany już tutaj wiersz Zmartwychwstanie:

(...) Oplwany, bity, katowany,

Pojony żółcią z wroga rąk,

Okryty straszliwymi rany,

Cierniami ukoronowany,

Nie chciałeś w losie swym odmiany

Ni przerwy w paśmie swoich mąk. (...)

Obraz takiego Chrystusa, najbardziej cierpiącego i jednocześnie najbardziej wytrwałego, jest niezwykle bliski poecie. Daje temu wyraz w niejednym ze swoich sonetów, włączonych do zbioru Ucho igielne: Jak Ciebie, Panie mój, gwoździe do krzyża albo:

Uwielbiam, Panie, Twe przebite ręce,

Uwielbiam stopy Twe przedziurawione

I patrzę w ową nieboskłonu stronę,

Gdzie gasło słońce przytomne Twej męce.

 

I co dzień Tobie przynoszę w podzięce

Za me skruszenie łzy gorące, słone,

W modłach pokornych i żarliwych tonę

I dnie pokuty za grzechy Ci święcę.

 

A cóż się jednak dzieje w mojej duszy,

Że kiedy milczę najgłębszym milczeniem,

Co od Twej groźby bardziej mnie przestrasza,

 

Czuję, że brzemię okrutne mnie kruszy,

A na mej dłoni cięży, strasznym mieniem

Zbrodni, trzydzieści srebrników Judasza.

Tak, jak być powinno, uwielbianie Boga, trwanie przy Nim nie jest dla poety postawą tylko odświętną. Golgota dzieje się nadal, nie może ulec zapomnieniu, o czym, znowuż bardzo subtelnie, jakby z daleka, przypomina wiersz Staffa Zmierzch – pora dnia umiłowana przez poetę nie tylko dlatego, że wówczas przychodzą najlepsze pomysły, koncepty poetyckie. Jest to także czas na rozmowę z Bogiem:

W polu, u drogi rozstajnej,

Przy rozwalonym wpół płocie,

Stoi krzyż prosty, zwyczajny,

Taki, jak stał na Golgocie,

 

Z rozpostartymi ramiony

Przemawia niemą rozpaczą.

Czarne obsiadły go wrony,

Strząsają pióra i kraczą.

 

Górą chmur niskich kłąb płynie

Sinym, żałobnym łachmanem.

Co dzień o zmierzchu godzinie

Stoję tam z Marią i z Janem.

Gdzie jest trud, wytrwałość, męka, Golgota, tam bywa też wytchnienie, uczucie ulgi, sensu, Zmartwychwstanie, tak, jak to się zdarza Przed wiosną:

Wiosna, co świeżym wiewem świat rozmarza,

Budząc w drzew żyłach nowej krwi zasoby,

Ma ręce czarne, żylaste grabarza,

Co rozkopuje bruzdy niby groby.

 

Z ruszonej ziemi pól, ogrodu, sadu

Wino zgnilizny uderza do głowy,

Z wyziewem próchna, z zaduchem rozkładu

Gorzkawo-cierpki zapach czeremchowy.

 

Lecz święta potu woń żywego ciała

Bije spod liści zmurszałych obrusa

Najtęższą mocą... Tak wonieć musiała

Mogiła z martwych wstałego Jezusa.

Im bliżej Wielkanocy, im bliżej Zmartwychwstania, tym więcej odpowiednich znaków i zachowań natury, jak w wierszu Sad o przedwiośniu:

Zaledwie zimy minęła pogróżka,

W łagodnym, miękkim i tkliwym powiewie

W sad nagi wchodzi wiosna, nowicjuszka

Skromna, co jeszcze o swych czarach nie wie. (...)

 

Jest coś przyszłego, nienarodzonego,

W przestworzu, które zdaje się jak próżnia.

Kędy serdeczna czczość i mdłość się lęgą,

A zmartwychwstania wielki cud się spóźnia. (...)

Staff, jak wiadomo, jest autorem licznych pięknych wierszy o jesieni, z Deszczem jesiennym na czele. Nie brakuje w jego dorobku także utworów, opiewających uroki innych pór roku, w tym też wiosny. Poeta zdaje się śledzić za metamorfozami natury, stopniuje nastroje, uczucia szczęścia i radości. Wiosna – nowicjuszka z Sadu o przedwiośniu nabiera weselszych barw, kształtów i dźwięków w wierszu Znów wiosna:

Dzień marcowy przepełny uroku!

Wiosna boskie zlewa na mnie czary (...)

 

Już baziami wierzb śmieją się jary,

Już z pokrywy śniegowej ni śladu!

Szumią wiatru ciepłego pogwary!

 

Cały jestem uszami wywiadu,

Kiedy zaczną się świry i swary,

Gdzie któremu jaskółek lec stadu. (...)

Wiosenny dzień napawa radością i weselem, ale noc także ma coś do powiedzenia, jeżeli chodzi o wytwarzanie atmosfery świątecznej:

Księżyc, dwuskrzydły gołąb nocy,

Pośród chmur śpieszy nieba,

Niesie nowinę, dobrą nowinę,

Której tak sercu trzeba:

 

Że to Wielkanoc wreszcie, że prawdą

Niepodobieństwo się stało:

Zmartwychpowstanie! I świat cały

To jedno Boże Ciało!

 

Że miłość idzie nie narażona

Na drwiny i natrząsy

I trzeźwy dzień ją bóstwem uzna...

Ot – nonsens czarujący...

A więc Święto Zmartwychwstania – to przede wszystkim największy triumf Miłości. To triumf miłości Boga do człowieka, który miałby być także triumfem miłości człowieka do Boga, człowieka do człowieka, co, niestety, nie zawsze jest oczywiste.

Tym bardziej więc, kiedy czytamy Staffa, zazdrościmy mu czasem jakiejś niesamowitej, niedoścignionej, nieosiągalnej, zdawałoby się, pogody ducha. Podmiot jego wierszy to bardzo często „wesoły pielgrzym”, który idzie przez życie tak lekko, radośnie, jakby ono było rajem, wiecznym świętem, jakby cud Zmartwychwstania dopełniał się codziennie. Warunkiem do takiego odbierania świata jest, bez wątpienia, szlachetność myśli i czynów. Człowiek nie jest doskonały, daleko mu do ideału, jednak codziennie powinien podejmować próbę osobistego zmartwychwstania, próbę lepszego, owocniejszego przeżywania każdego dnia. Okres Wielkiego Postu, następnie zaś Wielkanocy, harmonizujący z budzeniem się przyrody do życia, jest wart niemałego wysiłku, chociaż o makowe ziarenko uszlachetniającego świat wewnętrzny (a co za tym idzie, także świat zewnętrzny) człowieka. Jak wielu z nas byłoby w stanie tak mówić O czystości serca, jak czyni to podmiot w wierszu Staffa:

Olśniona ciszą złotą, wniebowziętą,

Pogodna dusza moja dziś się stała

Jak jakieś wielkie uroczyste święto,

A każda myśl ma jest wonna i biała...

 

Sad marzy w kwiecia śnieżnego zadymce,

Błękit rozkwita śpiewem skowrończanym...

Słońce – me serce w promiennej pielgrzymce –

Wyśnieża runo owcom nieskalanym...

 

Cieszcie się, kwiaty – o, cieszcie się, drzewa!..

Jam jest nadzieja, zgoda i zaranie,

Jam ziarno, które otucha zasiewa –

I dobrem będzie, co się dzisiaj stanie...

 

Po cóż złu, które zbiera złorzeczenie,

Przebiegać dzisiaj mą pogodną drogą,

Gdy usta moje niosą pozdrowienie,

A dłonie tylko błogosławić mogą?..

Dopiero wtedy, kiedy zdobędziemy się przynajmniej na cząstkę tej pogody wewnętrznej, o której mówi wiersz O czystości serca, naprawdę będą nam smakowały najprzeróżniejsze świąteczne potrawy: i kiełbasy, i sery, i cielęcina, i wieprzowina, i wszelkie mięsne rarytasy, które

(...) Legną na wielkanocnym, poświęconym stole

Różową, zdobną w bukszpan i gwoździki, szynką – jak formułuje poeta, bo o konsumpcyjnej części Świąt Wielkanocnych on także pamięta.

A zatem, jak zawsze, życzmy więc podczas Świąt harmonii: zarówno pogody wewnętrznej, płynącej z przepełnionego miłością serca, jak i pięknego, bogatego stołu wielkanocnego.

Halina Turkiewicz

Wstecz