Wskrzeszono pamięć o hrabim Konstantym Tyszkiewiczu i jego wodnej wyprawie sprzed 150 lat

A Wilia wciąż znika w ukochanym Niemnie…

„(…) w imię nauki, w imieniu dobra publicznego, przez miłość do własnego kraju, czuję się w prawie do wyzwania tutaj wszystkich młodszych ode mnie wiekiem, zdolnych i dostatnich ludzi, ażeby swój czas, swoją umiejętność i dostatek poświęcili przedmiotowi opracowania dziejów własnego kraju...” – tak pisał w maju 1853 roku hrabia Konstanty Tyszkiewicz.

A miał do powyższego apelu tym większe prawo moralne, gdyż dał się poznać jako wybitny historyk, archeolog, etymolog, etnograf i przyrodnik. W Łohojsku Borysowskim, swym rodowym gnieździe, gdzie zresztą 5 lutego 1806 roku na świat przyszedł, zgromadził przecież unikalne zbiory numizmatyczne, okazały księgozbiór biblioteczny, zbiory autografów, sztychów, rysunków, blach rytowniczych, okazy białej broni, zbroje, buławy, laski marszałkowskie, obrazy, rzeźby, rzadkie rękopisy. Innymi słowy, miał widać w genach ciągoty do składania hołdu swym przodkom i wnikliwego zgłębiania ich pokoleniowego dorobku.

Wielce chwalebne jest ponadto, że hrabia Konstanty nie szczędził własnych środków, sił i czasu na rzecz dobra publicznego i opieki społecznej. Jak zauważył Józef Ignacy Kraszewski, był on jednym z tych ludzi dobrej woli i charakteru, „… do których nawykli udawać się wszyscy w tych właśnie sprawach, jakich tylko dłoń miłością chrześcijańską namaszczona dotknąć może”. Nie dawały mu więc spoczynku opieka nad sierotami, nad wdowami, godzenie stron zwaśnionych i sądy polubowne. W powinnościach czynnego zawodu obywatelskiego był wpisany również jego udział jako członka Komitetu do Spraw Uwłaszczenia Włościan w 1861 roku.

W roku 1857 hrabia Konstanty Tyszkiewicz na zew pasji historyczno-przyrodniczo-etnograficznych zdecydował odbyć sfinansowaną z własnych funduszy wyprawę Wilią: od jej źródła w okolicach Borysowa na Białorusi do ujścia w Kownie do Niemna. A, warto dodać, iż nie był to ot taki sobie spływ wypoczynkowo-turystyczny, tylko gruntownie przemyślana wyprawa naukowa, mająca na celu wnikliwe przebadanie najdłuższej rzeki Wileńszczyzny od strony hydrograficzno-przyrodniczej, spenetrowanie jej brzegów poprzez odwołanie się do historii terenów, przez które toczy swe wody, do penetracji archeologicznych, do zaczerpnięcia z przebogatej skarbnicy folkloru, jaką od zamierzchłych czasów współtworzyli mieszkający tu bok o bok Polacy, Litwini i Białorusini.

Plonem tej wyprawy stało się fundamentalne dzieło hrabiego Konstantego Tyszkiewicza „Wilija i jej brzegi”. Sam autor nie dostąpił szczęścia trzymania go w rękach, gdyż 13 lipca 1868 odszedł w zaświaty. Natomiast dopiero w roku 1871 przyjaciel i wielki czciciel jego tak szerokich zainteresowań Józef Ignacy Kraszewski, omijając carską cenzurę, wydał w Dreźnie tę okazałą pracę. Jak można było przypuszczać, spotkała się ona z dużym zainteresowaniem naukowców polskich i zagranicznych, zyskując wysokie oceny.

Łatwo policzyć, że w roku ubiegłym minęła 150. rocznica około 510-kilometrowej wyprawy hrabiego Tyszkiewicza nurtem Wilii. Dla jej uczczenia naukowcy litewscy po skrzyknięciu się z krajoznawcami białoruskimi zdecydowali powtórzyć historyczne dokonanie poprzednika. Obrawszy wprawdzie zamiast stateczku kajaki i gumowe łódki, 5 czerwca 2007 roku wyruszyli oni od źródła „naszej strumieni rodzicy”, ze wsi Kamień w rejonie wilejskim na terenie obecnej Białorusi. Wodna eskapada, na której czele stanęli wykładowca Uniwersytetu Wileńskiego Vytis Vidunas oraz wykładowca Uniwersytetu Kłajpedzkiego Vikintas Vaitkevičius, dopięła swego, finiszując 2 lipca tam, gdzie „Wilija zniknęła w ukochanym Niemnie”.

Na inny jakże piękny pomysł uczczenia półtorawiekowego jubileuszu wyprawy wpadli natomiast wykładowca Wileńskiej Szkoły Technologii, Biznesu i Rolnictwa, zawołany historyk i krajoznawca Michał Treszczyński oraz starsza specjalistka wydziału kultury, sportu i turystyki samorządu rejonu wileńskiego Grażyna Gołubowska. A mianowicie posiali oni myśl wydania reprintu „Wilii i jej brzegów”, która to książka w bibliotekach Litwy jest naprawdę „białym krukiem”. Ponieważ „ziarno” trafiło na podatny „grunt” finansowy Senatu RP, za pośrednictwem Fundacji „Pomoc Polakom na Wschodzie” również ta idea znalazła wcielenie. Kilka tygodni temu kopiujący co do joty oryginał reprint, poprzedzony słowem do czytelnika rzeczonej fundacji, ujrzał drukiem światło dzienne w nakładzie 2000 tysięcy egzemplarzy w wileńskim wydawnictwie „Atkula”.

W dniu 23 lutego br. w sali stołecznego Domu Kultury Polskiej miało miejsce uroczyste podsumowanie ubiegłorocznej wyprawy, połączone z prezentacją tegoż reprintu. Rozmach imprezy naprawdę mógł imponować. Złożyło się na nią bowiem otwarcie wystawy zdjęć wykonanych podczas spływu przez jego członków, obecnych zresztą w kilkunastoosobowym składzie w foyer DKP. Tu również nastąpiła wstępna prezentacja reprintu, co uczynili przybyli z Warszawy zastępca prezesa fundacji powołanej do wspierania rodaków na Wschodzie Rafał Dzięciołowski oraz członkini jej zarządu Eliza Dzwonkiewicz.

Po czym na zaproszenie prowadzącej całość Anny Adamowicz licznie zgromadzona publiczność udała się do sali. By wysłuchać na początku ubogaconej przeźroczami skrótowej relacji Grażyny Gołubowskiej o przebiegu ubiegłorocznej wyprawy. Z kolei wykładowca Wileńskiego Uniwersytetu Pedagogicznego dr Józef Szostakowski oraz dr Reda Griškaite przybliżyli świetlaną postać Konstantego Tyszkiewicza oraz jego dokonania na polu naukowym. Nie obeszło się też bez muzycznego przerywnika, którym były wykonane w oryginalnym brzmieniu przez kierowniczkę zespołu „Połuknianie” Renatę Jokniene piosenki polskie, białoruskie i litewskie, jakie zresztą hrabia uratował od zapomnienia podczas ekspedycji Wilią przed 150 laty, przenosząc je na końcowe strony swego dzieła „Wilija i jej brzegi”.

Wielce symbolicznie z prezentacją wydania reprintowego sprzęgło się zabranie głosu przed zgromadzonymi na sali przez młodego historyka Mirosława Gajewskiego – autora „poczętych” ostatnio przez Wydawnictwo Polskie w Wilnie „Historii z okolic Wilna” – książki, współbrzmiącej zresztą po części w treści z dziełem hrabiego Tyszkiewicza, gdyż również penetrującej dzieje tak nam drogiej Wileńszczyzny-Ojczyzny.

Obie pozycje są obecnie do nabycia, z czym warto jednak pośpieszyć, zważywszy na nie za duże ich nakłady. Gdy natomiast znajdą się w naszych domowych bibliotekach, niech zyskają gorliwych czytelników: jak w osobach starszych tak też młodzieży, czyli wśród wszystkich, komu nie jest obca przeszłość ziemi, której od wieków na dobre i złe jesteśmy przypisani.

Henryk Mażul

Wstecz