Złoty Jubileusz Polskiej Sceny

„Gdybym miał określić formułę tego Teatru, nazwałbym ją stylem „Rzetelnego Artyzmu”. Nie szuka on bowiem jakiejkolwiek formuły jakże dzisiaj modnego teatru awangardy. I choć jego twórcy potrafią się posłużyć wszystkimi środkami, jakie tym teatrom służą, wybrali przecież inną drogę.

Sądzę, że wynika to z kilku przesłanek. Po pierwsze: z artystycznej – jakże cennej pokory. Pokory czy szacunku dla tekstu, np. Słowackiego, Szekspira czy Różewicza, z którym nie należy zbytnio eksperymentować, tylko przyjąć go w całym jego przesłaniu. Nie manipulować nim w imię własnych koncepcji. Niech Słowacki zostanie Słowackim, Fredro – Fredrą.

Po drugie: z zaufania dla inteligencji widza, który potrafi sobie znakomicie sam „dopisać” współczesny kontekst przedstawienia. Cóż bowiem znaczy „Odprawa posłów greckich” Jana Kochanowskiego – jakże tradycyjny tekst – grany przez Teatr na początku nowego tysiąclecia w Zamościu czy Warszawie?

Wreszcie jak można się domyślać – konwencja ta wynika z uznania dla wielkiej tradycji teatralnej Lwowa – teatru Pawlikowskiego, Schillera, Horzycy – jest próbą, na miarę możliwości, podtrzymania jej i rozwinięcia.

Każdy więc spektakl na przestrzeni 50 lat działalności to osobny, często znakomity pomysł artystyczny – reżyserski, scenograficzny. To także osobne kreacje aktorskie i często znakomita realizacja mieszcząca się wszelako w szeroko rozumianej formule teatru tradycyjnego, teatru, gdzie słowo odgrywa szczególną rolę, ale ważny jest też dźwięk, światło, gest, mimika...

I jeszcze jedna refleksja. Jest to w zasadzie teatr kameralny. Tworzy go bowiem zespół zaledwie dwudziestu pięciu osób – indywidualności. Teatr mały – jeśli brać pod uwagę liczbę aktorów, wielkość sceny, możliwości finansowe. Teatr Wielki – jeśli brać pod uwagę głębię artystyczną – ideową, tudzież wytężoną, żmudną, wieloletnią pracę, która konstytuuje znakomicie osiągnięcia. Czyż skromny nauczyciel języka polskiego Piotr Hausvater, kiedy jesienią 1957 r. zakładał we Lwowie ten Teatr mógł się spodziewać, że jego dzieło w trudnych i często dramatycznych warunkach przetrwa dziesiątki lat i tak wspaniale się rozwinie?” (Z wypowiedzi Mariusza Olbromskiego, dyrektora Muzeum Narodowego Ziemi Przemyskiej, poety, wieloletniego organizatora pomocy Polakom na Wschodzie).

Piotr Hausvater (1894-1966) był nauczycielem i wychowawcą wielu pokoleń w przed i powojennym Lwowie, człowiekiem ogromnej erudycji: muzyk, pedagog, autor podręczników szkolnych. Nadto – był przed wojną namiętnym kolekcjonerem cennego malarstwa. „Pierwszych w życiu wykładów z historii sztuki wysłuchałem właśnie u niego w domu, w małym pokoiku na piętrze przy ul. Obwodowej. Kolekcja topniała w oczach, zasilając skromniutką nauczycielską emeryturę Profesora, jak Go wszyscy zwykli tytułować.

I ten właśnie malutki pokój, ściany którego były jeszcze wtedy pokryte obrazami, a połowę powierzchni pokoju zajmował ogromny stary wiedeński fortepian, który pełnił wieloraką funkcję akustyczno-dekoracyjną, stał się świadkiem narodzin teatralnego zespołu, zebranego przez Piotra Hausvatera jesienią 1957 roku.

Pierwszą aktorską grupę stanowili absolwenci trzech naonczas szkół polskich we Lwowie. Byli to w większości wychowankowie Piotra Hausvatera, z którymi wcześniej realizował szkolne przedstawienia.

19 kwietnia 1958 w sali szkoły nr 10 odbył się ich pierwszy występ. Na program złożyły się utwory dramatyczne małych form: „Rycerskość wieśniacza” Giovanniego Vergi i farsa Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego „Babcia i wnuczek”.

Od tamtego dnia i roku minęło 50 lat. Od dawna już zespół urósł do rangi Polskiego Teatru we Lwowie, na którego scenie – ileż to razy przeszli: Słowacki, Szekspir ze swymi dramatami, Fredro i Molier, i Czechow z komediami, Mrożek z groteskami, Wyspiański z dramatami. A ponadto: Żeromski, Kasprowicz, Norwid, Mickiewicz, Hemar, Herbert, Jan Paweł II (nie mówiąc już o autorach z repertuaru obcego).

19 kwietnia 2008 obchodzą swój Wielki Jubileusz, a uczczą go... „Babcią i wnuczkiem” Gałczyńskiego. Z sentymentu, z tamtych wspominków – wciąż żywych, rzekłbyś że te pół wieku to było... jakby „wczoraj”.

– Teraz, kiedy po tylu latach odtwarzam tamte wspomnienia, z dziwną ostrością wstają mi przed oczyma tamte niepowtarzalne chwile, radosne napięcia i trema przed odsłonięciem kurtyny. Przepełniona sala gimnastyczna szkoły nr 10 – dawnej Marii Magdaleny jakby wstrzymała oddech na dramatycznej „Rycerskości wieśniaczej” Vergi, a potem salwami śmiechu wspierała komiczne perypetie farsy Gałczyńskiego „Babcia i wnuczek”. Trudno wprost uwierzyć, że tak oto na małej szkolnej scence, z ledwo domykającą się zasłoną, szumnie nazywaną kurtyną, rodził się zespół teatralny, któremu w udziale przypadnie rola powojennego spadkobiercy i kontynuatora sławnej tradycji polskiej sceny we Lwowie – mówi dyrektor artystyczny Polskiego Teatru we Lwowie Zbigniew Chrzanowski.

Zbigniew Chrzanowski kierownictwo artystyczne Teatrem objął w 1966 – po śmierci swego mistrza, Piotra Hausvatera. Na scenie Polskiego Teatru we Lwowie zrealizował ponad 60 przedstawień premierowych i programów poetyckich, takoż wyreżyserował wszystkie koncerty galowe Festiwali Kultury Polskiej na Ukrainie w latach 1998-2005. Ponadto – współpracował z Telewizją Lwowską i Wrocławską, reżyserował w teatrach dramatycznych w Szczecinie, Wałbrzychu i Wrocławiu, w Teatrze im. M. Zańkowieckiej we Lwowie, Teatrze Narodowym im. I. Franki w Kijowie, w Operze Lwowskiej.

50 lat... Podsumowują bilans: ponad 80 premier, 945 przedstawień.

...50 lat, 25 osób... Czas wymienić nazwiska tej wyjątkowej trupy aktorskiej: Bogusław Kleban, Elżbieta Gelich, Irena Słobodiana, Anna Lewak, Kazimierz Kosydor, Wiktoria Słobodiana, Alfred Klimczak, Krystyna Grzegocka, Elżbieta Lewak, Aleksander Dobosz, Krzysztof Szymański, Gabriela Kuc, Anna Gordijewska, Anatol Lewak, Kazimierz Miciński, Andrzej Bowszyk, Natalia Stupko, Irena Asmołowa, Julia Czubak, Jarosław Sosnowski, Jadwiga Pechaty, Lidia Iłku-Chrzanowska, Roksolana Sadowska, Janusz Tysson, Paweł Kuński, Wiktor Lafarowicz, Luba Lewak. Oraz – niezmordowany twórczo przez 50 lat od tamtego pamiętnego dnia – 19 kwietnia AD 1958 – Szef tej Sceny, Zbigniew Chrzanowski.

Cytowany wyżej Mariusz Olbromski napisał na Ich cześć wiersz pt. „Kamień”.

Najdziwniejsza jest dla mnie sztuka

której nikt nigdy nie napisał,

dziwniejsza niż gra świateł, peruki i stroje.

 

Bardziej zdumiewa niż to, że Hrabia

chodzi razem z Goszczyńskim ulicami Lwowa

współcześnie w przyjaźni i zgodzie.

 

To oczywiste, że gdy spada kurtyna wstają

z prochów obrońcy Troi. Hamlet z ojcem idą na piwo.

Balladyna pędzi z koszem jarzyn po Akademickiej,

a Panna Młoda chwyta się w oknie za serce

chociaż tak dawno temu już grała Wesele.

 

To prawda do pojęcia, że Teatr jest Atlantydy

wskrzeszeniem: miast, które są i których nie ma,

ludzi, którzy są, a którzy już byli.

 

Najdziwniejsze jednak jest to,

że w teatrze świata zmieniały się dekoracje,

pękły mury Jerycha, ludzie odchodzili,

a Szukający Piękna jak żyli tak trwają

– w ciągłym sporze o gest, o brzmienie słowa...

I ta ulotność stała się kamieniem,

na którym Gmach Wspaniały wyrósł

i ogromnieje – wciąż – od nowa –

Kochani! Oby ten Wasz Gmach Wspaniały ogromniał (wciąż – od nowa) przez następne 50 lat! Czego w imieniu naszego (i Waszego) wileńskiego widza z serca życzymy!

Awida A. Bajor

Wstecz