Obchody Światowego Dnia Polonii i Polaków za Granicą zgromadziły w Wilnie ponad 10 tysięcy rodaków

Sprawdzian z patriotyzmu – na celująco!

Wyraźnie zgęstniały nam biało-czerwone barwy w prologu ostatniego miesiąca tegorocznej wiosny. A to za sprawą Światowego Dnia Polonii i Polaków za Granicą, Dnia Flagi Rzeczpospolitej Polskiej oraz Dnia Konstytucji 3 Maja – wiązanki dat, o których każdy, mianujący się nad Wilią i Niemnem potomkiem legendarnego Lecha, winien pamiętać.

Wielkie brawa należą się Związkowi Polaków na Litwie za to, że zechciał do tej pamięci skłonić rodaków w jakże imponującej liczbie mnogiej. I na domiar do pamięci nie biernej, polegającej na rozpamiętywaniu, skąd nasz ród albo chlubnych kart historii Orła Białego, a do czynnej, naznaczonej udziałem w obchodach Światowego Dnia Polonii i Polaków za Granicą, jaki w roku 2002 Senat RP ustanowił w dowód pamięci o tych wszystkich, kto z woli własnej bądź pod przymusem historii znalazł się poza Ojczyzną.

Warto przypomnieć, że po raz pierwszy takie obchody z inicjatywy tegoż ZPL-u miały u nas miejsce cztery lata temu. Wtedy ich inauguracyjny akord nastąpił na wileńskiej Rossie, przy płycie kryjącej Serce Józefa Piłsudskiego i prochy Jego Matki. Kwiaty, znicze, okazyjne przemówienia oraz pieśni patriotyczne stanowiły jakże wymowny złożony Marszałkowi raport, że wbrew nie zawsze przychylnym dziejom trwamy na ziemi ojców i dziadów, warując przy mowie, wierze, tradycjach.

A potem celebrowana była uroczysta Msza św. u stóp Tej, co w Ostrej świeci Bramie. Po wspólnej modlitwie natomiast te tłumy z dumnie powiewającymi biało-czerwonymi flagami, szyldami informacyjnymi, kto zacz tudzież transparentami o patriotycznej treści pociągnęły wileńską Starówką w kierunku Placu Katedralnego i dalej – tam, gdzie Pałac Sportu, pod którego sklepieniami przez ładnych kilka godzin trwał maraton koncertowy na jakże sercu swojskiej ojczystej nucie.

Inicjując tegoroczne obchody Związek Polaków na Litwie zachował ich scenariusz sprzed czterech lat. Znów więc była Rossa, znów była modlitwa przed wizerunkiem wileńskiej Madonny, znów był przypominający wezbraną biało-czerwoną rzekę przemarsz ulicami stołecznej Starówki na Plac Katedralny, skąd jednak jego trasa ulicami Wróblewskiego i Arsenalską zboczyła do Ogrodu Bernardyńskiego. Tu właśnie, co było novum, wprost pod otwartym niebem miała się odbyć majówka. I właśnie to novum wprawiało organizatorów w największe zakłopotanie: co innego przecież mieć dach nad głową, a co innego być zdanym na łaskę pogody.

W dniu 2 maja, już na długo przed godziną 11, tym przysłowiowym Rzymem, dokąd wiodły wszystkie drogi, stała się przyległa cmentarzowi na Rossie kwatera grobów żołnierskich z płytą Matki i Serca Syna, a obok Polaków miejscowych jakże licznie stawili się tu też rodacy z Macierzy, sprowadzeni do Wilna długim weekendem z okazji Konstytucji 3 Maja. Soczysta wiosenna zieleń w połączeniu z bielą i czerwienią flag, wieńcami i wiązankami kwiatów w tejże tonacji, umundurowanie harcerzy i żołnierzy weteranów tworzyły jakże imponującą oprawę. Miały zatem z czego radować się oczy, podczas gdy prawdziwą ucztę dla uszu i serc stanowiły na pamięć znane nam tony, dobywane z instrumentów przez ubraną po marynarsku orkiestrę Zespołu Szkół Żeglugi Śródlądowej, jaka pofatygowała się zawitać w nasze strony aż z Kędzierzyna-Koźla.

Rozpoczęte przez delegację Zarządu ZPL na czele z Michałem Mackiewiczem składanie wieńców i kwiatów na płycie Marszałka wydłużyło się na dobre pół godziny. Bo też, by to uczynić, wypadło cierpliwie odstać w kolejce, mając u boku pracowników polskich placówek dyplomatycznych w Wilnie, działaczy AWPL, przedstawicieli administracji publicznej Wilna i Wileńszczyzny, przedstawicieli poszczególnych oddziałów ZPL, naszych innych organizacji społecznych, gości z Polski, a wśród nich m. in. prezesa Fundacji „Pomoc Polakom na Wschodzie” Wiesława Turzańskiego oraz prezes Oddziału Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” w Łomży Hankę Gałązkę. Gdy granitowa płyta dosłownie utonęła w kwiatach, do zgromadzonych zwrócił się prezes Związku Polaków na Litwie Michał Mackiewicz.

Wyraziwszy wielką radość z faktu ustanowienia przez Senat RP Światowego Dnia Polonii i Polaków za Granicą, powiedział on m. in.: „My, Polacy na Litwie, prężnie dzisiaj zorganizowana polska wspólnota narodowa, również nigdyśmy naszej polskości się nie wyrzekli. Nawet w najtrudniejszych chwilach, nawet wtedy, gdy za wierność ojczystej mowie i tradycjom wypadło drogo, gdyż nawet życiem przypłacać. Ze swej polskości jesteśmy takoż dumni w dobie obecnej, wzbogacając życie społeczne, kulturalne i polityczne Litwy barwami biało-czerwonymi”.

Kończąc swe przemówienie mówca wyraził szacunek i skierował do rodaków słowa wdzięczności za wysiłek wkładany w pielęgnowanie kultury i tradycji, za wierność mowie i wierze ojców. Podziękę za to złożył też konsul generalny Rzeczypospolitej Polskiej w Wilnie Stanisław Cygnarowski wraz z życzeniami, by w jak najlepszej formie, z zasługami i osiągnięciami Polacy na Litwie mogli witać kolejne narodowe święta.

Jakże rozległe spojrzenie musiała rzucać Ostrobramska Pani, by ogarnąć polską wspólnotę narodową, swój lud Boży, przybyły tego dnia w południe, by się pojednać z Chrystusem Panem w modlitwie, której w asyście kilku duszpasterzy przewodził biskup Juozas Tunaitis. Wielce treściwą homilię wygłosił natomiast ksiądz Tadeusz Jasiński. Trudno tu się oprzeć, by nie zacytować refleksyjnego jej wątku o istocie, jaką kryje nasza spójnia z tożsamością narodową.

„Jesteśmy tutaj jako wspólnota polska, zamieszkała poza aktualnymi granicami Polski. Zasadnym może być też dziś pytanie, jaki sens ma nasze trwanie przy polskości? Może trzeba uczynić tak, jak niektórzy nam radzą – dążyć do przyśpieszonej asymilacji? Przecież do tego nie trzeba żadnego wysiłku. Może trzeba wybrać tożsamość narodową w modnym dziś stylu konsumpcyjnym?

Chrześcijanin szuka chrześcijańskiej odpowiedzi. Z pomocą przychodzi nam Przykazanie czwarte: Czcij ojca swego i matkę swoją. Cześć dla rodziców włącza w siebie szacunek dla dorobku duchowego i materialnego praojców. Został on zdobyty przez wielowiekową pracę na tej ziemi, daninę krwi na polach bitew, wysiłek intelektualny; dorobek kulturalny: dzieła sztuki i architektury; zaangażowanie w rozwój Kościoła na tych ziemiach. Postacie świętego Kazimierza, Andrzeja Boboli, Faustyny Kowalskiej, Adama Mickiewicza, Juliusza Słowackiego, Czesława Miłosza i wielu innych mówią zarówno o wkładzie naszych rodaków w ogólny poziom ducha i kultury na Litwie, jak też o często przeplatanych losach naszych narodów. Wielowiekowa tradycja tolerancji i przyjaznego współżycia różnych narodów jest pięknym dorobkiem Wielkiego Księstwa Litewskiego. Nacjonalizmy końca XIX i XX wieków świadczą o ogólnym nasileniu się zła, którego skutki w postaci zwłoki zwrotu często już rozgrabionej ziemi podwileńskiej czy zakusów wobec szkolnictwa polskiego boleśnie odczuwamy. Polećmy je dzisiaj również Bogu przez ręce Maryi”.

Gdy pokrzepione modlitwą ponad 10-tysięczne tłumy przegrupowawszy nieco szyki ruszyły całą szerokością jezdni w kierunku Placu Katedralnego, było na co popatrzeć, oj było! ..

Owszem, bynajmniej nie wszystkie ręce przypadkowych gapiów mimowolnie składały się do oklasków. Ktoś tam nosem na znak dezaprobaty pokręcił. Choć – co tam mówić – górę zdecydowanie wzięła ciekawość, co to ci Polacy wyprawiają, dając przykład jakże zgoła inny niż niedawno litewscy skinheadzi.

Przykładem wyzbycia się z uprzedzeń i fobii w sposób jakże wymowny świeciła znajdująca się na szpicy pochodu i poniekąd nadająca mu ton orkiestra „Trimitas”. Jej członkowie bili w bębny i dęli w trąby tak gromko, iż nogi same dosłownie niosły w podążaniu za nimi, co też ochoczo czyniły delegacje poszczególnych kół ZPL i AWPL, przybyłe z Wilna, Wileńszczyzny oraz spoza, że wymienię tu Kiejdany, Kowno, Jeziorosy czy Wisaginie, reprezentanci innych naszych organizacji społecznych. Manifestanci nieśli multum flag, szyldy informujące, skąd przybyli i kogo reprezentują, śpiewali pieśni ludowe, podtańcowywali, przygrywali na różnych instrumentach, w czym prym szczególny wiodły przyodziane w wielobarwne ludowe stroje zespoły. Zdominowany przez biel i czerwień przemarsz rozciągnął się na przestrzeni ponad kilometra: kiedy czołowe kolumny wkraczały na Plac Katedralny, ostatnie dopiero ruszały sprzed Ostrej Bramy.

Radość defilujących udzieliła się też stojącym na chodnikach po obu stronach tłumom, zdecydowanie zdominowanym przez wycieczkowiczów z Polski, jak ta długa i szeroka. Bito brawa, wznoszono patriotyczne okrzyki, pozdrawiano się wzajemnie. Nie brakło też takich, kto mimowolnie wcale nie ukradkiem łzę ze wzruszenia tudzież dumy ocierał, uświadamiając, że Polacy na Litwie, choć nie mają łatwo, byli, są i będą…

Po dotarciu wszystkich do celu, pokaźnych rozmiarów Ogród Bernardyński jął naprawdę pękać w szwach od natłoku ludu. Przed występami artystycznymi do rodaków, dziękując za tak imponującą frekwencję i życząc wesołej zabawy, zwrócili się kolejno prezes ZPL Michał Mackiewicz oraz ambasador Janusz Skolimowski, który zresztą wraz z innymi przedstawicielami korpusu dyplomatycznego Rzeczypospolitej Polskiej w Wilnie o własnych nogach przemierzył od startu do mety trasę pochodu. Nim ponad 50 zespołów i poszczególni wykonawcy zaczęli naraz na trzech scenach prezentować własny kunszt, na tej głównej „Mejszagolanki”, „Zgoda”, „Solczanie”, „Wilenka”, „Plotki” i „Melodia” jakże mocarnym wielogłosem w towarzystwie Orkiestry Kameralnej „Mezzo” wykonały hymn Związku Polaków na Litwie – „Rotę”, po czym kolejno: „Przybyli ułani”, „Płonie ognisko”, „Płynie Wisła”, „Polskie kwiaty” oraz „Jak długo w sercach naszych”.

A dalej luz się zrobił zupełny: kto nadal raczył się strawą duchową, przemieszczając się między trzema estradami, kto gasił pragnienie i sycił głód żołądka, kto ucinał pogawędkę ze spotkanymi znajomymi. Słowem, zgromadzonymi zawładnęła piknikowa atmosfera, którą nie na wiele potrafił zmącić nawet przelotny „deszcz majowy, deszcz o wiośnie”, mający to do siebie, że „kogo zmoczy, ten urośnie”. Trwała ona przez ponad 6 godzin, w czym kropkę nad „i” postawiła koncertująca jako ostatnia Kapela Pieczarków z Żywca, potrafiąc swymi ognistymi góralskim rytmami i piosenkami porwać widownię do stopnia, że nawet… siostry zakonne w pląs się puściły.

Każdemu, kto z potrzeby duszy (a jestem pewien, iż takowych była miażdżąca większość) wziął udział w obchodach u nas tegorocznego Światowego Dnia Polonii i Polaków za Granicą, towarzyszyła zapewne świadomość zasłużonego odpoczynku „po swej pracy w ojczystej zagrodzie”. Cóż, wielka nam zbiorowa chwała, że na apel Związku Polaków na Litwie: „Abyśmy byli jedno…”, podaliśmy tak liczny odzew, w sposób jakże wymowny manifestując swe przywiązanie do tożsamości narodowej i dowodząc, iż polskość tętni nam w żyłach z całą mocą.

Henryk Mażul

Fot. Jerzy Karpowicz i Paweł Stefanowicz

Wstecz