W Wilnie bawiła wspaniała polska aktorka Anna Dymna

„Uważam, że uprawiam najszczęśliwszy zawód”…

Jedna z najpopularniejszych oraz zapewne najpiękniejszych polskich aktorek filmowych i teatralnych Anna Dymna była gościem specjalnym tegorocznego odbytego w ostatnim tygodniu kwietnia w Wilnie VIII Tygodnia Filmu Polskiego, na jaki złożył się szeroki program obrazów fabularnych, dokumentalnych oraz animowanych.

To właśnie Annie Dymnej była poświęcona retrospektywa tegorocznego Festiwalu – wileńscy miłośnicy talentu aktorki mogli obejrzeć filmy „Znachor” (1982), „Epitafium dla Barbary Radziwiłłówny” (1982) oraz „Tylko strach” (1993). W Instytucie Polskim w Wilnie miało miejsce spotkanie z udziałem Anny Dymnej oraz jej męża Krzysztofa Orzechowskiego, dyrektora Teatru im. J. Słowackiego w Krakowie.

Przewodnim tematem rozmowy stała się działalność społeczna aktorki, a zgromadzonych ciekawiła w szczególności zajmująca się problemami osób niepełnosprawnych Fundacja „Mimo wszystko”, jaką Anna Dymna założyła za namową księdza Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego i z dużym powodzeniem prowadzi od kilku lat. W ramach działalności na rzecz osób niepełnosprawnych we współpracy z Fundacją im. Brata Alberta organizuje również coroczny Festiwal Twórczości Teatralno-Muzycznej Osób Niepełnosprawnych Intelektualnie „Albertiana”. Dużym powodzeniem u widza w Polsce cieszy się ponadto cykl comiesięcznych programów na temat integracji osób zdrowych i niepełnosprawnych „Anna Dymna. Spotkajmy się”, jakie artystka ma w TVP.

Podając powód takiego otwarcia się na problemy i nieszczęścia innych, pani Anna powiedziała, że chyba decydującym czynnikiem było tu jej kresowe pochodzenie. „Jestem człowiekiem Wschodu jednak – wyznała. – Moja mama urodziła się w Brodach pod Lwowem, rodzina ojca pochodzi z Kołomyi, prababcia była Ormianką” – opowiadała, dodając że ludzie „stąd” inaczej patrzą na człowieka. „Myślę, że fakt pochodzenia moich rodziców ze Wschodu rzutuje na całe życie, ponieważ formuje stosunek do bliźniego – otwarcie się na drugiego człowieka i świadomość, że ten drugi człowiek jest bardzo ważny” – rozważała Anna Dymna podczas spotkania w Instytucie Polskim.

Obok rodowodu kresowego ważne znaczenie na kształtowanie się osobowości Anny Dymnej miał także znany polski plastyk, poeta, scenarzysta, aktor i satyryk Wiesław Dymny. „Był moim mężem, jego nazwisko w dowód wielkiej miłości noszę do tej pory” – wyznała Anna Dymna, zapytana o znaczenie tego małżeństwa. – Po sześciu latach Wiesław umarł. Był literatem, wszechstronnym artystą i jednym z założycieli krakowskiej Piwnicy „Pod Baranami”. Spotkanie z nim było dla mnie bardzo ważne, bowiem w czasach całkowitego zniewolenia przez komunę znalazłam się nagle w środowisku, które nauczyło mnie wolności. Znajomość ta w sposób zasadniczy wpłynęła na moje życie. Zawsze, gdy w życiu robię coś ważnego, myślę: a co by na to Wiesiek powiedział. Był to mój wielki autorytet. Fajnie, gdy kochasz kogoś, kto jest dla ciebie alfą i omegą. Zawsze żałuję, że Wiesław nie żyje”.

Kolejnym przejawem niezwykle bogatej osobowości Anny Dymnej jest z pewnością Salon Poezji, jaki aktorka od roku 2002 prowadzi w Teatrze im. Juliusza Słowackiego wespół z Józefem Opalskim, Bronisławem Majem oraz dyrektorem teatru, mężem Krzysztofem Orzechowskim. Mający występy w niedzielne przedpołudnie Krakowski Salon Poezji, cieszy się dużą popularnością i ma oddziały w ponad 20 miastach Polski. Aktualnie prowadzone są rozmowy o otwarciu salonu lwowsko-krakowskiego oraz poetyckiego salonu w Budapeszcie.

Podczas spotkania w Wilnie Anna Dymna zaproponowała powołanie do życia polsko-litewskiego poetyckiego salonu w naszym mieście, gdzie raz miesięcznie lub raz na kwartał mogłyby odbywać się dwujęzyczne poetyckie spotkania z udziałem polskich i litewskich aktorów.

Absolwentka Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Krakowie, od roku 1990 także wykładowczyni tej uczelni, wcieliła się w ponad 200 ról filmowych. Od 1973 roku gra na scenie krakowskiego Teatru Starego. Wyznaje jednak, że obecnie priorytetem dla niej jest przede wszystkim działalność społeczna, zaś praca w świetle rampy stanowi realizację potrzeb duchowych. „Największą aktywność zawodową mam już poza sobą” – wyznała pani Anna podczas spotkania w Instytucie Polskim. – Nie dorównam Sophii Loren. Ile jest ról dla kobiet w moim wieku? Niewiele. Ale i tak cały czas coś robię. Dziś 80-90 procent propozycji dla aktorów – to seriale. Nie biorę w nich udziału ze względu na zbyt forsowne robienie ujęć. Najszczęśliwsza jestem w teatrze, będącego dla mnie swoistym azylem. Uważam, że uprawiam najszczęśliwszy zawód” – podsumowała.

Witalis Masenas

Fot. autor

Wstecz