Notatnik wileński

Największy w działaniu – o Jerzym Grygatowiczu

– Najmniejszy wzrostem, największy w działaniu – powiedział o Jerzym Grygatowiczu Lesław Skinder, prezes Warszawskiego Towarzystwa Przyjaciół Wilna i Grodna.

Alicja Klimaszewska, prezes Społecznego Komitetu Opieki nad Starą Rossą w Wilnie: „Od dziewiętnastu lat kwestujemy na warszawskich Powązkach na rzecz ratowania zabytków wileńskiej nekropolii na Rossie. Niemal tyle samo lat naszymi sprzymierzeńcami w tej wielkiej i jakże potrzebnej akcji są działacze TPWiG. Początkowo ich grono było bardzo liczne, z biegiem czasu przerzedzało się: takie jest życie. Niezmiennie wśród najbardziej aktywnych kwestarzy przy bramie IV na Powązkach był pan Jerzy Grygatowicz. Jakże się cieszył, gdy udało się zgromadzić większą sumę na restaurację kolejnego nagrobka na Rossie. Kochał Wilno miłością wielką. Bardzo mi żal, że odszedł tak niespodziewanie”.

Zbigniew Maciejewski, dyrektor Szkoły Średniej im. św. Rafała Kalinowskiego w Niemieżu, prezes Rady Wileńskiego Towarzystwa Dobroczynności: „Jego osoba kojarzy mi się przede wszystkim z samozaparciem i niesamowitym poświęceniem. W ciągu dziesięciu lat przywiózł do naszego Towarzystwa dziesiątki tysięcy paczek żywnościowych, przygotowanych przez Fundację księdza Stefana Niedzielaka w Warszawie. Taka pomoc, szczególnie w pierwszych latach niepodległości Litwy, była bardzo cenna. Przekazywaliśmy te dary do szkół Wileńszczyzny, powiadomialiśmy osoby, dla których przeznaczone były paczki imienne, załatwialiśmy kwestie odpraw celnych, co w tamtym czasie nie było sprawą łatwą”.

Ksiądz Stefan Niedzielak – wieloletni proboszcz parafii św. Karola Boromeusza na Powązkach, kapelan AK, twórca Sanktuarium Poległych i Pomordowanych na Wschodzie, ojciec Rodziny Katyńskiej został w 1988 roku w bestialski sposób zamordowany za ogromne poświęcenie w głoszeniu prawdy o najbardziej zakłamywanych przez dziesiątki lat faktach z historii Polski. Pozostała po nim wdzięczna pamięć oraz ściana pamięci ofiar poległych na Wschodzie i ofiar komunizmu. Jeśli ktoś będzie na Powązkach, zauważy, że w ścianie kościoła, w którym posługiwał ks. Niedzielak, wmurowany jest wielki granitowy krzyż z napisem: „Poległym na Wschodzie” oraz kilkadziesiąt indywidualnych tablic epitafijnych, upamiętniających ofiary zbrodni katyńskiej. Kapłan działał niezłomnie aż do końca. Pozostał wzorem dla tych, którzy działają w Fundacji jego imienia. W ich gronie był pan Jerzy Grygatowicz.

Przed półtora rokiem żona Pana Jerzego podczas kwesty powązkowskiej ze smutkiem w tajemnicy powiedziała: „Jurek do Wilna już nie pojedzie”. Przeszedł akurat wtedy wielki atak choroby. Jakby na przekór tym słowom Pan Jerzy rzekł przy pożegnaniu: „Wkrótce zobaczymy się w Wilnie”. I tak się rzeczywiście stało. Znowu z darami dla młodzieży z Wileńszczyzny zasiadł przy kierownicy samochodu. Pokonał w ciągu lat dziesiątki tysięcy kilometrów na trasie Warszawa-Wilno, wystał setki godzin na granicy cierpliwie oczekując na odprawę celną, wracał szczęśliwy do domu, że mógł się przyczynić do dobrego uczynku.

Myślę, że Jego życie – to było piękne życie. To, co robił społecznie, to świadomy wybór jak też konieczność, zrozumienie potrzeb ludzi, wierność własnym przekonaniom. Był Kresowiakiem z krwi i kości. Do końca.

„Drapacz” jak harfa

Pniemy się w górę. W tej chwili Śnipiszki, tuż za Zielonym Mostem – gdyby nie kościół św. Rafała – do złudzenia przypominają środmieście, dajmy na to, Berlina. A więc „drapacze chmur” w wileńskim wydaniu – to nic nowego i nic oryginalnego.

Powstaje kolejny, przy al. Konstytucji. Będzie liczył 100 m wysokości, a zatem przypadnie mu miano najwyższego domu mieszkalnego (chyba nie na długo). 29 kondygnacji, koszt – ponad 130 mln litów. Architekci wysilili się na oryginalność i zaprojektowali budowlę w kształcie potężnej harfy. W tym „instrumencie muzycznym” na dwóch pierwszych piętrach rozlokują się biura i placówki usługowe. Zapowiadany jest raj na ziemi: w „drapaczu” będzie własny placyk (nie żadne tam podwórko pod gołym niebem) zabaw dla dzieci, pralnia, sala sportowa i dyżurni, dbający non stop o bezpieczeństwo lokatorów.

Ceny gruntu w okolicach centrum Wilna są nieprawdopodobnie wysokie. Powstają więc na niewielkich działkach budynki pnące się wzwyż. Wokół Starówki zabudowywany jest każdy skrawek ziemi. W tzw. strefie ochronnej Starego Miasta – prawy brzeg Wilii (tuż za dawną elektrownią) oraz początek ulicy Kościuszki – upstrzone zostały galerią potwornych czarno-pstrych pudełek ze szkła i aluminium.

Wiele popsuła socjalistyczna zabudowa. Niestety, dalej to czyni wolny rynek. Tzw. przedsiębiorcy chcą nawet wznosić „drapacze” na Starówce. Aby przyhamować ich zapędy, wyznaczono tereny, na których mogą być budowane wysokościowce. To prawy brzeg Wilii – wzdłuż al. Konstytucji i okolice Domu Prasy na Wirszuliszkach. Tymczasem ojcowie miasta rozważają możliwość wznoszenia „drapaczy chmur” w Miasteczku Północnym oraz przy ul. Wiłkomierskiej.

Halina Jotkiałło

Wstecz