Mamy pierwsze Karty Polaka!

Niczym pieczęcie na patriotyzmie

O Karcie Polaka zaczęło być u nas głośno u schyłku minionego wieku. Wtedy to bowiem prasa polskojęzyczna na Litwie zamieściła jej projekt, prosząc o opinie na ten temat. Nie trzeba mówić, że w naszych rodaków niby nowy duch wstąpił. Radością szczególną promieniowało przede wszystkim pokolenie starsze, urodzone w czasach II Rzeczpospolitej, kiedy Wilno i Wileńszczyzna stanowiły jej część składową. Przecież wielu w zakamarkach rodzinnych archiwów skrzętnie przechowuje dowody osobiste, potwierdzające polskie obywatelstwo. Które automatycznie utracili, kiedy w roku 1939 w wyniku tajnej zmowy Ribbentropa z Mołotowem nasze rodzinne strony szerokim gestem zostały przekazane Litwie.

Wprowadzenie Karty Polaka – w powszechnym odczuciu Kowalskich na Litwie – miało być wyrazem pamięci historycznej Ojczyzny o tych Rodakach z Kresów wschodnich, którzy nie wolą własną tylko przewrotnej historii zostali poza jej granicami. A pozostawszy, choć doświadczyli gorzkiego losu, dochowali wierności mowie, wierze i tradycjom swoich przodków. Teraz, gdy czytali treści Karty Polaka, ogarniało ich przeogromne wzruszenie: że Polsce nie są obcy, że się o nich pamięta.

W miarę, gdy czas płynął, a przyjęcie tego dokumentu wciąż dreptało w miejscu, radość zaczęło zmieniać zatroskanie, czego zbiorowy wyraz po raz pierwszy dali delegaci odbytego w końcu maja 2002 roku IX zjazdu Związku Polaków na Litwie. Jednogłośnie podejmując rezolucję z prośbą do władz polskich o rychłe załatwienie żywotnie ważnej dla nas sprawy. Identyczne rezolucje, ponieważ los Karty Polaka utkwił jakby w martwym punkcie, powielały też odbyte w latach 2004 i 2006 kolejne fora tej największej na Litwie polskiej organizacji społecznej.

Aż stało się! Stojący przed widmem samorozwiązania się Sejm Rzeczpospolitej Polskiej, w obliczu pikiet specjalnie przybyłych w tym celu rodaków z Litwy, Łotwy, Białorusi i Ukrainy, 7 września 2007 roku powiedział wreszcie długo oczekiwane „tak” Karcie Polaka. 22 września dokument ten podpisał prezydent Lech Kaczyński. Zgodnie z ustaleniami miał on wejść w życie 29 marca br.

I wszedł. Co prawda, nie obeszło się bez przykrego zgrzytu. Chodzi o to, że w pierwotnym zamyśle imiona i nazwiska właścicieli Karty Polaka miały być zapisywane tam tak, jak stoją w dokumencie tożsamości ich krajów zamieszkania. Czyli w wersji za panowania tu Sowietów wykoślawionej i wypaczonej przez dodawanie tzw. i kratkoje, litewskich końcówek -as, -us, -is, niehonorowanie tak charakterystycznych polszczyźnie nosówek oraz innych znaków diakrytycznych, nagminne przekabacanie polskich imion na rosyjską albo litewską modłę, kiedy to staropolski Jan stawał się Iwanem, Grzegorz – Grigorijem, a Józef – Iosifem lub Osipem.

Ślepe skalkowanie w Karcie Polaka tych i im podobnych dziwolągów w zapisie, powodujących nieraz, że trudno ustalić, kto naprawdę zacz, wywołało stanowczy sprzeciw przyszłych jej posiadaczy. Pragnących choć w dokumencie, przywiązującym ich duchowo do kraju przodków, mieć zapis własnej godności zgodny z wymogami prawdy dziejowej tudzież ojczystej ortografii. Cieszy, że Warszawa o tym dosłyszała i rychło poczyniła korekty poprzez decyzję o podwójnym zapisie imion i nazwisk: w wersji żywcem wziętej z dokumentu tożsamości osoby, ubiegającej się o Kartę Polaka, oraz tej poprawnej, zgodnej z wymogami ojczystej ortografii. Wprawdzie, powyższe „dostrajanie” potrwało nieco w czasie, powodując pewne zniecierpliwienie wśród tych, kto się ustawił w kolejce, by znaleźć się w posiadaniu dokumentu, co czyni zadość narodowej przynależności do wspólnoty legendarnego Lecha.

Co się odwlekło, jednak nie uciekło. 12 czerwca br. ambasador Rzeczpospolitej Polskiej w Wilnie Janusz Skolimowski oraz konsul generalny Rzeczpospolitej Polskiej w Wilnie Stanisław Cygnarowski udali się do podwileńskiej Mejszagoły, by jako pierwszemu na Litwie wręczyć Kartę Polaka patriarsze duchowieństwa Wileńszczyzny, 102-letniemu księdzu prałatowi Józefowi Obrembskiemu, który akurat świętował 76. rocznicę święceń kapłańskich.

Ciąg dalszy wręczania Karty Polaka nastąpił natomiast 16 czerwca w Pałacu Paców – nowej siedzibie polskich placówek dyplomatycznych Orła Białego w Wilnie przy ul. Świętojańskiej i miał szczególnie uroczystą oprawę. Chodzi o to, że 71 osób otrzymało ten dokument z rąk samego prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego, bawiącego akurat na Litwie. Wśród nich znaleźli się m. in. tak znani w naszym gronie: Michał Mackiewicz, Waldemar Tomaszewski, Maria Rekść, Maria Arońska, Janina Gieczewska. W ich i w imieniu własnym Macierzy za pamięć serdecznie podziękował prezes Związku Polaków na Litwie Michał Mackiewicz.

W wystąpieniu poprzedzającym wręczenie Karty Polaka prezydent Lech Kaczyński powiedział m. in.: „Dzisiaj jest odrębny naród litewski, odrębne państwo, jest państwo, które ma swoje ambicje i sukcesy. Z tym państwem chcemy być w jak najgłębszej przyjaźni. Ale w tym państwie w dalszym ciągu mieszka wielu Polaków. Wielu Polaków, którzy nie przyszli tu wczoraj, nie przyszli tutaj dla zarobienia pieniędzy, tylko są tutaj od wieków. Im należy się szczególny szacunek, szczególna sympatia ze strony dzisiejszej Polski, III Rzeczpospolitej. Dlatego jest dla mnie olbrzymią satysfakcją, że rok temu mogłem podpisać Ustawę o Karcie Polaka, że dzisiaj tu, w Wilnie, mogę tę Kartę Polaka symbolicznie wręczyć”.

Wszyscy „okartowani”, z którymi rozmawiałem, wyrażali wielką radość z patriotycznego gestu, jaki wobec nich poczyniła Ojczyzna przodków. Starsi wiekiem akcentowali jednak, że pełnią szczęścia byłoby przywrócenie im obywatelstwa polskiego. „Przez lat 15, od roku 1924 do 1939, takowe przecież posiadałam...” – zwierzała się Janina Gieczewska, trzymając w ręku przechowywane niczym sentymentalne relikwie paszporty obywateli II Rzeczpospolitej własnych rodziców. Choć spogląda na rzeczy realnie i wie, iż na razie o uzyskaniu paszportu z orzełkiem może jedynie pomarzyć.

Cóż, dumie pierwszej grupie tych, kto, choć nie z własnej woli poza Polską, sercem i umysłem trwa na Litwie przy narodowych korzeniach, stało się zadość. Do kolejki zaciągają się kolejni i kolejni. Też przymierzam się do tego. Co prawda, wolałbym otrzymać ten dokument ze zdecydowanie mniejszą pompą. Bo uroczysta atmosfera zgromadzonym w dniu 16 czerwca w Pałacu Paców wyraźnie „rozeszła się po kościach”, gdyż mimo zapowiedzianej pory na prezydenta RP z powodu jego przedłużającej się w Trokach rozmowy z prezydentem Litwy Valdasem Adamkusem wypadło czekać prawie dwie godziny.

Henryk Mażul

Fot. Jerzy Karpowicz

Wstecz