Życie kulturalne

Krzysztof Kieślowski. Ślady i pamięć

Sfilmowany dwadzieścia lat temu „Dekalog” – kanon moralnych drogowskazów – wybitnego polskiego reżysera Krzysztofa Kieślowskiego stał się kanonem wielkiego kina. Tematyka „Dekalogu” oraz wystawa „Krzysztof Kieślowski. Ślady pamięci” stały się mottem inaugurującym w Wilnie X Międzynarodowy Festiwal „Akcja Dramatu Współczesnego”. Obecnością swą wydarzenie to zaszczycili scenarzysta, senator Krzysztof Piesiewicz oraz dyrektor Muzeum Kinematografii Mieczysław Kuźmicki.

Inauguracja nastąpiła w miejscu niezwykłym: w byłej drukarni KC KP Litwy, gdzie drukowano także polski „Czerwony Sztandar” – dziś „Kurier Wileński”. Ciekawy projekt obejmuje przebudowę i przystosowanie tej rozległej budowli niedaleko kościołów św. Anny i bernardyńskiego na potrzeby placówki kulturalnej nazwanej „Drukarnia sztuki”. W efekcie po pewnym czasie stolica uzyska, wydaje się, jeden z ważniejszych obiektów, dzięki któremu wileńskie życie kulturalne dźwignie się z zasiedziałości i dziadostwa.

Dowodem tego festiwal, już dziesiąty z kolei, ale po raz pierwszy bez udziału Litwinów, bo się okazało, że Litwa nie ma teatru intelektualnego. A zatem festiwal, nawiązujący do prawd religijnych zapisanych w Księgach Mojżeszowych. Trupa z Belgii pokazała „Dziesięć przykazań Bożych. Część I” na podstawie „Dekalogu” Krzysztofa Kieślowskiego i Krzysztofa Piesiewicza.

Reżyser i scenarzysta, realizując w zawrotnym tempie i przy małych nakładach genialny „Dekalog” deklarowali, że dużo ważniejsze od prawd religijnych zawartych w Księgach Mojżeszowych będą dla nich zagadnienia natury moralnej. Kieślowski mówił, że nakręcił film, ponieważ sam nie potrafił udzielić jednoznacznej i jasnej odpowiedzi na pytanie: po co żyjemy? Kieślowski słuchał, nie moralizował, kochał swoich bohaterów mimo ich wad i ułomności.

Krzysztof Piesiewicz podczas wileńskiego wernisażu wystawy mówił z ogromnym szacunkiem i podziwem o swoim przyjacielu, z którym stworzyli film o czasie i miejscu sprzed dwóch dekad. Jednak tamte historie w sposób zaskakujący stały się aktualne również dziś. Ludzie jak wtedy nie wypełniają przykazań, nie potrafią pięknie żyć w brzydkim świecie.

W gablotach przyszłego przybytku sztuki – zdjęcia z Krzysztofem Kieślowskim w tle. Piękny, mądry człowiek z nich spogląda. Człowiek, który rozsławił polską kinematografię w szerokim świecie, przywiózł do kraju dziesiątki wyróżnień i nagród. Szkoda ogromna, że tak krótko żył.

Malarstwo Mariana Kościałkowskiego

W siedzibie Ambasady RP na Litwie – Wilno, ul. Świętojańska 3, d. Pałac Paców eksponowana jest wystawa malarstwa Mariana Kościałkowskiego (1914-1977). Ekspozycja ze zbiorów Muzeum Uniwersyteckiego w Toruniu. Do Wilna dotarła dzięki Instytutowi Polskiemu i Bibliotece UMK w Toruniu.

Po wielu latach malarstwo Kościałkowskiego dotarło do jego miasta rodzinnego. Tu bowiem ukończył gimnazjum, następnie – studia malarskie w Paryżu, po roku jednak porzucił „stolicę świata” i poszedł do wojska. W 1936 r. zapisał się do Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, gdzie w pracowni Mieczysława Kotarbińskiego i Tadeusza Pruszkowskiego zbierał w czasie studiów doroczne nagrody za malarstwo. Po wybuchu wojny usiłował wrócić do Wilna, lecz wiosną 1940 r. został aresztowany i zesłany w głąb Rosji. Zwolniony w wyniku amnestii w 1941 wstąpił do Armii Polskiej w ZSRR. Schorowany, ewakuowany do Persji w 1942 roku, przebywał kolejno w Iraku, Palestynie, Libii i Egipcie. Potem – Włochy, udział w walkach o Monte Cassino. Jak wielu innych, wylądował w Anglii.

Mirosław Adam Supruniuk, dyrektor Biblioteki Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu podczas wileńskiego wernisażu powiedział: „Odczuwam ogromną satysfakcję, gdy jeżdżąc po świecie znajduję dzieła emigrantów z byłych terenów WXL, rozproszonych na wszystkich kontynentach. Kościałkowski jest tego typowym przykładem. Wyjechał i nie mógł wrócić. Nigdy jednak nie stał się ani malarzem angielskim, ani rzeźbiarzem włoskim. Był bezpaństwowcem, poszukiwał własnej ojczyzny poprzez swoje malarstwo, wypracował własny styl. W swoim czasie pokazaliśmy jego rysunki na Uniwersytecie Wileńskim. Teraz – malarstwo. To, co się znalazło w tej ekspozycji, jest najpiękniejszym, co po sobie pozostawił. Twierdził, że w malarstwie interesujące jest tylko to, co dzieje się w chwili malowania, tylko ten obraz, rysunek czy rzeźba, które są właśnie realizowane... Tematy czerpał z otaczającej rzeczywistości”.

Halina Jotkiałło

Wstecz