Teatr Polski „Studio” – dla dzieci

„Trzy pary pantofelków”

Kolejny, już 48. sezon twórczy Teatr Polski „Studio” w Wilnie zakończył pięknym akcentem: nowym spektaklem dla dzieci z okazji ich dnia, 1 czerwca. Spektakl według sztuki Ireny Prusickiej pt. „Trzy pary pantofelków” jako pierwsi mieli szczęście obejrzeć najmłodsi mieszkańcy Miednik w miejscowym centrum kultury, które w Dniu Dziecka zorganizowało dla nich święto z wieloma miłymi niespodziankami.

Zespół Teatru Polskiego „Studio” w swym warsztacie twórczym nie pomija również najmłodszego widza: w ciągu ostatnich kilku lat zrealizował szereg przedstawień dla dzieci: „Brzydkie kaczątko”, „Król Maciuś”, „Kopciuszek”, „Tajemnica pewnego uczonego”.

Parę dni po prapremierze w Miednikach, „Trzy pary pantofelków” miały swoją uroczystą premierę na scenie wileńskiego Domu Kultury Polskiej, w którego murach święto dzieci nieco się wydłużyło. Ale i tego dnia wypełniona sala świadczyła o tym, że radości i rozrywki nie bywa dla nich za wiele. Uczniowie młodszych klas szkół wileńskich oraz wychowankowie domów opieki ciekawi byli nowej bajeczki z udziałem ich rówieśników i starszych kolegów.

– Ostatnio wzbogaciliśmy się o świeży narybek – przyszła do nas uzdolniona młodzież szkolna. Chciałam, żeby już coś robili sami, spróbowali grać na scenie – nie zaś tylko biernie się przyglądali i słuchali – mówi Lilija Kiejzik, kierownik artystyczny i reżyser teatru. – A ten właśnie spektakl daje możliwość liczniejszej obsady. Spodziewam się, że nie chybiłam z wyborem…

Wybór jest „trafnym strzałem”. Akceptacja sztuki przez młodego widza założona już jest poniekąd w samej jej treści – bohaterami są ulubione postacie z ulubionych utworów: Sierotka Marysia, Miś Puchatek, Ania z Zielonego Wzgórza, Złota Rybka, Koszałek–Opałek, Osioł Kłapouch. Przedstawienie, chociaż trwa ponad godzinę, wcale nie nuży, a pochłania uwagę widza różnorodnością gry scenicznej, włącznie ze śpiewem i tańcem (w opanowaniu kroków tanecznych pomogła młodym artystom Jolanta Nowicka, choreograf zespołu „Wilia”), bawi go, rozśmiesza. Puenta sztuki, zawarta w ostatnich scenach, zwłaszcza „sądu” nad głównym bohaterem – Krzysiem wypływa delikatnie, bez zbytniego „moralizowania” i mówi o odpowiedzialności za własne słowa i czyny, uczy troskliwego stosunku wobec najbliższych.

Miłym akcentem i przyjemną niespodzianką dla widzów było słodkie „co nieco” – całe tace pysznych pączków, którymi, po ostatnich akordach spektaklu, artyści ich częstowali. Te pączki (wypiek wileńskiej cukierni „Tagatis”) z rąk Marysi Sierotki, Księżniczki czy Ani z Zielonego Wzgórza smakowały podwójnie.

– Obok czterech „weteranów”, zaangażowanych w tej bajce (Agatka Gornatkiewicz, Marcin Zoruba, Jola Mickiewicz, Tomek Rudzianiec), miały tu swój twórczy debiut dzieci byłych członków naszej grupy teatralnej – mówi Lilija Kiejzik. – Na przykład Dorotka Tryk z Syrokomlówki – śpiewająca, muzycznie uzdolniona. Najmłodsza artystka, Karolina Rusiecka (Kubuś Puchatek) ma tylko 7 lat – jej mama, nauczycielka Szkoły Podstawowej im. Jana Pawła II kiedyś grała w naszym zespole. Mamy również zdolną dziewczynę z Bujwidz, Agnieszkę Rawdo, pięknie śpiewającą i grającą, która nam akompaniuje. Najstarsi artyści w tej sztuce są już maturzystami. To Marcin Zoruba (na scenie – pyszałkowata Żabka) z Gimnazjum im. Jana Pawła II i Renatka Awłas z Mickiewiczówki (Złota Rybka) – debiutantka.

Ci, którzy przekraczają po raz pierwszy próg „Studia”, w większości są pewni własnych zdolności, myślą, że wszystko potrafią. Okazuje się, że trzeba poważnie pracować nad dykcją, śpiewać, tańczyć, ładnie się poruszać na scenie. Niektórych te wymagania już na początku zniechęcają, innych – dopingują do pracy nad sobą, a scena – magicznie przyciąga, więc zostają. Jak Adam Sienkiewicz. Chociaż to dorosły już chłopak, chętnie przyjął rolę Króliczka w tej bajce i zagrał ją z wdziękiem. Mówi, że sam świetnie się bawi, że znalazł wspólny język, a nawet zaprzyjaźnił się z młodszymi kolegami z obsady.

– Mam wrażenie, że uczęszczając do „Studia”, ta młodzież trochę wydłuża sobie dzieciństwo – mówi Lilija Kiejzik, związana ze sceną już od 42 lat. – Ponad dwadzieścia lat angażuję młody narybek do naszego teatru. Czyli pracuję już z niejednym pokoleniem. To – obecne – jest nieco okradane z dzieciństwa: wiele się uczy, studiuje, a przy tym jeszcze dorabia. Na przykład, ci co mają po 17 lat, nie mogą pozwolić sobie na taki luksus jak udział w warsztatach teatralnych (i mieć jednocześnie załatwione wakacje!), bo muszą pracować, dorobić sobie na studia, korepetycje, które potrzebne są, żeby się dostać na „bardziej atrakcyjne” studia… Kiedyś ja nie zawsze mogłam zadeklamować ze sceny taki wiersz, jaki się chciało, ale studia były bezpłatne, a nauka była moim podstawowym obowiązkiem…

Wracając do przedstawienia: premiera wypadła pomyślnie, można więc przypuszczać, iż wielu jeszcze młodych widzów zechce je obejrzeć. Nie tylko w Wilnie, ale też w rejonowych ośrodkach kultury i polskich szkołach Wileńszczyzny – wszędzie tam, dokąd Teatr Polski „Studio” zostanie zaproszony. Na takie oferty zespół czeka jesienią, wraz z początkiem nowego sezonu teatralnego.

A lato – to okres warsztatów twórczych. Od 10 lipca – w Wilnie, następnie – jak co roku – w Polsce, w Zakopanem. Odpoczynek przeplatany pracą.

Kierowniczka mówi, że wraz z zespołem snuje wiele interesujących planów na przyszłość, szykuje niespodziankę w związku z przypadającą w roku przyszłym 70. rocznicą śmierci Witkacego. Ale na razie woli szczegółów nie ujawniać, żeby nie zapeszyć…

W październiku wezmą udział w festiwalu teatrów polonijnych w Warszawie, do którego chcą solidnie się przygotować. Planują wystawić sztukę Sławomira Mrożka „Emigranci”, która jest w pewnym sensie również dziś aktualna.

W grudniu planowany jest festiwal międzynarodowy z okazji 210 rocznicy urodzin Adama Mickiewicza. Marzą zaprosić do Wilna pisarkę Barbarę Wachowicz, emocjonalnie związaną z byłymi Kresami i Wileńszczyzną – mają nadzieję, że nie odmówi.

– Pracy – moc, byle tylko zdrowie i siły dopisywały – mówi Lilija Kiejzik. A pracować jest z kim, na brak zdolnej młodzieży narzekać nie wypada.

Nie może zespół narzekać również na brak życzliwych, skorych do pomocy ludzi, amatorów teatru. Jeśli chodzi o „Trzy pary pantofelków”, to za pomoc w wystawieniu tej sztuki dla dzieci kierowniczka „Studia” dziękowała ze sceny DKP: Fundacji „Pomoc Polakom na Wschodzie”, dyrekcji Domu Kultury Polskiej, restauracji polskiej w Wilnie „Sakwa”, która została sponsorem pięknych, bajecznie kolorowych strojów, a uszyła je (nie do pierwszego już zresztą spektaklu) pani Grażyna Chołondacz.

Helena Ostrowska

Fot. Jerzy Karpowicz

Wstecz