Czarny Bór, czerwiec 2008

W sprawozdaniu domu w Czarnym Borze za rok 1934/1935 s. Januszkiewicz napisała: „Na ogół Czarny Bór ogromnie się rozrasta, kaplica zakładowa już w żaden sposób nie może pomieścić wiernych (nie mówiąc nawet o siostrach), toteż myśl budowy kościoła stawała się coraz bardziej aktualna. Staraniem kapelana zakładowego, księdza kanonika Mickiewicza, zostały w tym roku zwiezione przez miejscowych gospodarzy – zupełnie darmo – kamienie i żwir. Ksiądz kanonik marzył o postawieniu wiosną fundamentów, niestety śmierć nieubłagana zabrała nam tego nieocenionego kapłana; po krótkiej chorobie zmarł 23 czerwca 1935”.

To z książki „Katoliccy duchowni w golgocie Wschodu”, wydanej w 2002 roku w Polsce. Fakty zestawili i dokumenty usystematyzowali ks. prof. Zdzisław Aleksander Jastrzębiec Peszkowski i dr inż. Stanisław Zygmunt Maria Zdrojewski. Słowem wstępnym opatrzył JE ks. prymas Józef kardynał Glemp. Dodajmy, że pierwszy z nich był duszpasterzem Rodzin Katyńskich, parokrotnie przyjeżdżał do Wilna na uroczystości upamiętniające tych, którzy w czasie ostatniej wojny walczyli o ojczyznę i polegli na Ziemi Wileńskiej.

8 czerwca 2008 roku, Czarny Bór. Wielki dzień przywracania pamięci. Przy kościele – jego budowę, przerwaną wybuchem wojny dokończono niedawno – liczni wierni i goście. Niedzielna Msza św. w intencji sióstr urszulanek ze Zgromadzenia Serca Jezusa Konającego i ich kapelana ks. Ignacego Mickiewicza.

Lipiec 1924 rok. W tej podwileńskiej miejscowości letniskowej swą trudną, lecz jakże potrzebną pracę zaczynają zakonnice pod kierunkiem Urszuli Ledóchowskiej. Po upływie niemal 80 lat od tego wydarzenia została ona wyniesiona na ołtarze przez papieża Jana Pawła II. W paździeniku 1923 roku do Matki Urszuli, działającej wówczas w Wilnie, zwrócił się ks. prałat Karol Lubianiec, niestrudzony opiekun sierot, z prośbą objęcia patronatem ochronki w Czarnym Borze. Był to czas niezwykle ciężki dla Polski. Pierwsze lata odzyskanej niepodległości. Trudności materialne, masa dzieci bezdomnych, sierot.

Minęło zaledwie kilka lat, a siostry potrafiły zmienić miejscowość nie do poznania. Na przepięknym terenie wśród wiekowych sosen powstał zakład opiekuńczo-wychowawczy z prawdziwego zdarzenia. Zbudowano kilka domów na użytek dzieci i młodzieży. Nauka w szkole, zdobywanie zawodu, prostowanie losów i charakterów. Towarzyszyła temu wszystkiemu cierpliwość, pracowitość i oddanie zakonnic. Wychowankowie długo jeszcze pamiętali dobroć, której tu doświadczyli. Główny dom nazwany „Maryjo, strzeż” miał kaplicę, kancelarię, kuchnię. Kaplica stała się ogniskiem życia religijnego dla mieszkańców Czarnego Boru i okolic. W 1927 roku siostry zaczęły prowadzić państwową szkołę powszechną, obecnie jest tu również polska szkoła, nosząca imię św. Urszuli Ledóchowskiej. Lata wojny i okupacji. Siostrom przypadła jeszcze jedna rola – ukrywały uchodźców, osoby zagrożone aresztowaniem i dzieci żydowskie.

Nieodłączną postacią w działalności sióstr urszulanek w Czarnym Borze był ks. prof. Ignacy Mickiewicz. Urodził się w 1864 r. na Litwie, w powiecie rosieńskim. W życiorysie napisał: „Do gimnazjum (niemieckiego) uczęszczałem w Libawie, gdzie skończyłem 7 klas, poczem wstąpiłem do seminarium duchownego w Saratowie w 1884 r.”.

Niesamowity życiorys. Oto jego zarys w telegraficznym skrócie: proboszcz i kapelan wojskowy w Astrachaniu i Odessie, usunięty przez władze carskie za nieprawomyślność. Proboszcz parafii w Piatigorsku na Kaukazie – usunięty za nieprawomyślność, proboszcz w Kamienskoje. Aresztowany w 1919 przez bolszewików, wysłany do więzienia w Jekaterynburgu i skazany na śmierć przez Czeka. Ocalał dzięki chwilowemu zajęciu miasta przez wojska gen. Antona Denikina. Przybył do Polski i pracował w diecezji lubelskiej. W 1927 przeszedł na emeryturę i został kapelanem w klasztorze sióstr urszulanek. Zmarł w 1935 roku. Został pochowany na cmentarzyku w czarnoborskim lesie, gdzie spoczywają zmarłe zakonnice.

...W kościele czarnoborskim chór i wierni na zakończenie nabożeństwa intonują „Boże, coś Polskę”. Następnie wszyscy udają się na leśny cmentarzyk. Smutno wygląda mijany dom, gdzie ongiś mieściła się kaplica, kancelaria i kuchnia. Skrzydła odbudowano, są tam mieszkania, środek sporego budynku – to wielka popożarowa ruina. Leśna dróżka prowadzi na urszulańską nekropolię. Ktoś mówi, że za czasów urszulanek rosły tu róże. Dziś wydeptana ścieżyna. W zeszłym roku palił się las, ale płomienie w tajemniczy sposób zatrzymały się tuż przy ogrodzeniu cmentarzyka. Do niedawna zapomnianego i zaniedbanego. Chociaż niezupełnie. Zawsze był ktoś z czarnoborzan, przedwojennych, albo tuż powojennych, kto zapalał w Dniu Zadusznym i Wszystkich Świętych świeczkę i kładł skromny kwiat. Przetrwało kilka świerków, oznakujących teren miejsca wiecznego spoczynku 11 sióstr i ich kapelana.

W początkach lat 90. ubiegłego stulecia zaczęto głośno mówić, że należy oddać hołd i cześć ludziom, którzy tyle zdziałali w Czarnym Borze. Po nadaniu miejscowej szkole imienia św. Urszuli Ledóchowskiej, założycielki Zgromadzenia Sióstr Serca Jezusa Konającego, idea ta nabierać zaczęła realnych kształtów. Dokończono budowę kościoła, cmentarzyk został pięknie uporządkowany, ogrodzony, na grobie ks. kapelana Ignacego Mickiewicza i sióstr urszulanek stanęły nowe nagrobki.

Moment poświęcenia czarnoborskiej nekropolii. Ogromne wzruszenie i duma, że wspólnym wysiłkiem po tylu latach dokonano dzieła wielkiego – odrodzono pamięć. O tym mówili wszyscy ci, którzy przyczynili się do tego: dyrektor miejscowej szkoły Mieczysław Jasiulewicz, starosta czarnoborski Tadeusz Aszkielaniec, były mieszkaniec Czarnego Boru Józef Żakowicz z Łodzi, który przywiózł do miejscowości swej młodości figurę Matki Boskiej Nieustającej Pomocy. Otrzymała ją od sióstr urszulanek jego matka Wiktoria Żakowicz, ówczesna prezeska Stowarzyszenia Matek Chrześcijańskich. Przewiozła po wojnie do Łodzi i po pół wieku pamiątka ta wróciła do Czarnego Boru, przechowywana była w kościele, teraz przekazana została do muzeum szkolnego.

Ksiądz Józef Narkun z parafii w Wojdatach, sprawujący posługę duszpasterską również w Czarnym Borze, poświęcił nowe nagrobki na starym do niedawna niemal zapomnianym cmentarzyku. Jan Gabriel Mincewicz, wicemer rejonu wileńskiego powiedział: „Siostry zakonne i kapelan tu spoczywający – to wzór tego, jak trzeba przeżyć życie...”. Wzruszające słowa przesłania sióstr urszulanek z Warszawy odczytane przez s. Danutę Nowak, obecność sióstr zgromadzenia z Łodzi, słowa reżysera tamtejszego teatru „Zwierciadło” Krzysztofa Kaczmarka, który przywiózł zespół aktorski ze sztuką poświęconą działalności urszulanek, pokazaną po zakończeniu uroczystości. Kwiaty od nauczycieli, miejscowego koła ZPL, warta honorowa harcerzy...

Piękne słowa byłej nauczycielki czarnoborskiej szkoły Krystyny Subotkiewiczowej. 40 lat w szkole, 50 – w Czarnym Borze. „To Opatrzność Boża kazała mi interesować się tym cmentarzem od początku mego przybycia do Czarnego Boru... Zwracam się do uczniów, do młodzieży: nie zapominajcie tego miejsca, dbajcie o te groby, przynieście kwiaty polne. Pamiętajcie, że Ojczyzna – to ziemia i groby...”. Pani Krystyna wytrwale zbierała wśród czarnoborzan pieniądze na odbudowę cmentarzyka. Nazwiska ofiarodawców zostały wypisane i umieszczone przy wejściu na maleńką, ukrytą wśród drzew nekropolię.

Halina Jotkiałło

Fot. Czesława Paczkowska

Wstecz