Pieszo ku Matce Ostrobramskiej

„Przecież ja aż w nieba łonie trwam, gdy ono duszę mą porywa…”

– te strofy Cypriana Kamila Norwida z „Pielgrzyma” najpełniej oddają charakter pieszego pielgrzymowania. Od wieków jest ono zresztą wpisane w religię chrześcijańską. Wierni udają się do sanktuariów w celu przebłagania za grzechy, podziękowania, uproszenia potrzebnych łask. Każdej pielgrzymce towarzyszy ofiara, pewne wyrzeczenia. Czas jest wówczas wypełniony modlitewnym skupieniem, które często pozwala na przemyślenia odnośnie swego życia, postępowania, podjęcie odpowiednich życiowych decyzji. W drodze pielgrzymiej jej uczestnik, mimo różnych niedogodności, jest niejako bliżej nieba niż ziemi. Na uwagę szczególną zasługują pielgrzymki piesze, tak bardzo popularne w Polsce, zaś dzięki duszpasterzom z Macierzy po latach sowieckiego reżimu odrodzone także na Wileńszczyźnie.

W tym roku już po raz 18. Ostrobramską Madonnę odwiedzają piesi pątnicy wędrujący z pielgrzymką warmińską, suwalską, białostocką czy też ejszyską. Przemierzając o własnych nogach 250-300 km, są dla wszystkich mijanych po drodze świadkami Chrystusowej Ewangelii.

W szkole Maryi…

Najliczniejsza, w której co roku wędruje około 1300 pątników, jest Międzynarodowa Piesza Pielgrzymka Suwałki – Wilno. Tegoroczne jej hasło „W szkole Maryi bądźmy uczniami Chrystusa” skłaniało do zastanowienia się, w jaki sposób ja, jako chrześcijanin, jestem wierny nauce Jezusa. Ponad 1260 pątników w siedmiu grupach (niebieskiej, zielonej, żółtej, złotej, czerwonej, białej i pomarańczowej) każdego dnia poznawało naukę Bożą, by w codzienności, do której powrócili po pielgrzymce, świadczyć wiarę w Chrystusa.

Pomysłodawcami i organizatorami suwalskiej wyprawy do wileńskiej Madonny są księża salezjanie, posługujący w suwalskiej parafii pw. Matki Bożej Miłosierdzia. Wraz z nimi grupom przewodzą także księża diecezjalni i pallotyni. Od pierwszej pielgrzymki w 1991 roku, gdy wędrowało 158 pątników, aż po osiemnastą, uczestniczą w niej osoby różnej narodowości, przez co przybrała ona miano międzynarodowej. Tego roku wraz z pielgrzymami z Polski wędrowali obywatele Ukrainy, Rosji, Litwy, Niemiec, Słowacji, USA. Po raz szósty kierownikiem pielgrzymki jest salezjanin ks. Marek Borysiak, któremu z pomocą przychodzi 100-osobowy sztab organizacyjny, troszczący się o bezpieczeństwo na drodze, załatwienie miejsc na noclegi, postoje, wyznaczenie trasy, posiłki, pomoc medyczną.

Brat i siostra

Każdego roku pielgrzymka wędruje w ciągu 10 dni. 15 lipca, po Mszy św., której tym razem przewodniczył biskup pomocniczy diecezji ełckiej ks. Romuald Kamiński, pątnicy wyruszyli pieszo ku „Tej, co w Ostrej świeci Bramie”, by za Jej wstawiennictwem uprosić u Boga łaski sobie i najbliższym. Pierwsze dwa dni – to wędrowanie terenami Rzeczpospolitej Polskiej, podczas trzeciego natomiast następuje przekroczenie granicy polsko-litewskiej. W tym roku było ono wyjątkowo uproszczone, gdyż oba kraje znajdują się w Unii Europejskiej.

Na litewskiej stronie nasunęła się pewna refleksja: gdy organizowano pierwszą pielgrzymkę, na 3 dni przed jej rozpoczęciem nie wiadomo było, czy uda się przekroczyć granicę. Wówczas udało się, zaś pielgrzymka jest świadkiem zanikania nie tylko granic między ludźmi, gdy wszyscy są braćmi i siostrami, ale także granic pomiędzy krajami. W roku 1991 nikt nawet wyobrazić nie mógł, że po latach dojdzie do takich uproszczeń w ruchu granicznym.

W dużej pielgrzymiej rodzinie obowiązuje posłuszeństwo przewodnikom poszczególnych grup, którzy każdego dnia głoszą konferencje, medytacje, służą w sakramencie pojednania bądź też w duchowej rozmowie. Pątnicy względem siebie są braćmi i siostrami; taki też zwrot w stosunku do innych obowiązuje na pielgrzymim szlaku. Tym niemniej „brat” i „siostra” – to nie tylko forma grzecznościowa podczas rozmowy z innymi pielgrzymami. Jest to coś o wiele więcej – zobowiązanie do traktowania innego jak brata i siostrę.

Już codzienność pielgrzyma: kilka godzin snu w namiocie, pośpiech przy pakowaniu się, oddawaniu bagaży, posiłkach, staniu w kolejce, stwarza okazję do cierpliwości, wyrzeczenia się czegokolwiek, podzielenia się z innymi posiłkiem, usłużenia komuś. Pielgrzymka stwarza dobrą okazję do wyrzeczenia się własnego „ja”. Zdobyte zaś podczas wędrowania siły duchowe pozwalają wytrwać w pielgrzymkowych postanowieniach po jej zakończeniu. Tak na dobrą sprawę prawdziwy „egzamin z pielgrzymki” pątnicy zdają w tej zwykłej codzienności, do której powrócili po 26 lipca.

Spotkania na szlaku

O ile wcześniej trasa pielgrzymki ulegała zmianom, od lat kilku jest ona stała. Biegnie z Suwałk przez Krasnopol, Ogrodniki, Sereje (lit. Serijai), Merkinie (lit. Merkine), Orany (lit. Varena), Ejszyszki, Soleczniki, Turgiele, Niemież do Ostrej Bramy w Wilnie. W miejscowościach tych są noclegi; pielgrzymi dziennie przemierzają średnio 30 km.

Pątnicy od Oran nie zdążają prostą drogą do Wilna. Okrężna trasa jest ustalana właśnie z myślą o spotkaniach z Rodakami, którzy przez cały rok oczekują na pielgrzymów. Organizowane w poszczególnych wsiach, zamieszkałych przez miejscowych Polaków, półgodzinne spotkania są istnym świętem dla społeczności lokalnych.

Pierwsi, którzy zawsze serdecznie witają pielgrzymów po polsku – to mieszkańcy wsi Kijucie, parafii koleśnickiej. Zainspirowani przez miejscowe koło ZPL szykują pątnikom iście królewskie przyjęcie. Na ułożenie na drodze kwiatów, ciepłe słowa powitania, poczęstunek zdobywają się ponadto mieszkańcy Koleśnik, Purwian, Ejszyszek, Dojlid, Janczun, Butrymańc, Gierwiszek, Solecznik, Kamionki, Turgiel. Spotkaniom tym częstokroć towarzyszą łzy i słowa wzruszenia. Pielgrzymi natomiast twierdzą, że tutaj uczą się polskości, poszanowania tradycji swego narodu, staropolskiej gościnności.

Spotkania te owocują często przyjaźniami, pomocą. Przez lata pątnicy zostawiali w polskich miejscowościach książki, nawiązywali współpracę ze szkołami. Tegoroczne spotkanie było szczególne dla mieszkańców Kijuć, albowiem towarzyszyło mu nabożeństwo poświęcenia figury Matki Bożej Wspomożycielki Wiernych, szczególnej patronki zgromadzenia księży salezjanów. Kapliczka ku czci Maryi stanęła na rozstaju dróg we wsi. Inicjatorem i pomysłodawcą tego dzieła jest salezjanin, brat Grzegorz Nowak, posługujący na pielgrzymce w charakterze kierowcy.

„Przed rokiem, kiedy wyprzedziłem pielgrzymów samochodem i miałem stanąć na postoju w Kijuciach, zauważyłem, iż droga jest usłana kwiatami, co mnie zaskoczyło i nie wiedziałem, co począć: jechać dalej, czy też zatrzymać się – mówił brat Grzegorz. – Byłem wzruszony serdecznością i otwartością miejscowej ludności, dlatego zaproponowałem, by w ramach wdzięczności pielgrzymi postawili kapliczkę ku czci Matki Bożej Wspomożycielki Wiernych”.

Swym pomysłem brat Grzegorz podzielił się z uczestnikami grupy żółtej, aczkolwiek po pielgrzymce nie spodziewał się, że pomysł ten znajdzie jakikolwiek oddźwięk. Tymczasem po pół roku poszczególni ludzie zaczęli mu przynosić ofiary na to święte dzieło. Podczas ferii zimowych salezjanie przybyli do Kijuć, by omówić szczegóły ustawienia kapliczki. Natomiast podczas tegorocznej pielgrzymki młodzież przez ostatni etap przed wsią niosła figurę Maryi, a po czym ustawiono ją w kapliczce i uroczyście poświęcono.

Zmęczenie – testem prawdy

Odmierzanie kroków ku Ostrej Bramie z każdym dniem staje się coraz trudniejsze. Obolałe stopy, odciski, zmęczenie – to wszystko pozwala pątnikowi na pozbycie się maski, jakże często towarzyszącej nam w codziennym życiu.

Strudzony drogą pielgrzym nie jest już w stanie udawać, zostaje ogołocony z własnego ego. Odkrywa prawdę o sobie samym: czy w sytuacjach skrajnych, gdy samemu jest źle i niewygodnie, może jeszcze wyciągnąć pomocną dłoń bratu. Trud szlaku i zmęczenie pomaga w wyzbyciu się zakamuflowania i opancerzenia względem innych. Z chwilą, gdy jest ciężko, nawiązuje się kontakty nie tylko ze służbą zdrowia, ale także z innymi braćmi i siostrami. Serdeczna rozmowa lub nawet uśmiech często dodają sił w pielgrzymowaniu.

Intencja i modlitwa

Pątnicza codzienność – to dzień wypełniony modlitwą. Różaniec, koronka do Bożego Miłosierdzia, godzinki ku czci Najświętszej Maryi Panny, śpiewy religijne towarzyszą wędrowaniu. W centrum każdego dnia jest Msza św., na której powierza się Bogu różne intencje. Właśnie to intencja nadaje sens pielgrzymowaniu i jest dla wielu motywacją w wytrwaniu. Ból i cierpienie, spowodowane najczęściej zmęczeniem i obolałymi stopami, są kwitowane przez pątników stwierdzeniem: „Widocznie takiej ofiary potrzebuje ode mnie Bóg”.

Podczas modlitwy różańcowej czytane są różne intencje, jakie pielgrzymi spisują na kartkach. Zastępują one często kontemplację nad poszczególnymi tajemnicami, są głosem nadziei, gdy już wszystko, co ludzkie, zawiodło. Konferencje poszczególnych dni, rozważanie fragmentów Biblii – są nauką na codzienność pątnika po pielgrzymce. Jak wytrwa w nauce Stwórcy, zależy od jego współpracy z łaską Bożą, którą otrzymał w drodze.

Przed obliczem Matki Miłosierdzia

Uwieńczeniem całego pielgrzymowania jest uroczysta Msza św. w Ostrej Bramie. Wśród pątników każdego roku połowa – to nowicjusze, zaś druga połowa – to ci, którzy na szlak pielgrzymi wracają po raz kolejny. Spotkanie z Matką – okraszane jest łzami wzruszenia, podziękowaniami i prośbami, doznaniem nadziei, że Ona nie zawiedzie.

W Ostrej Bramie pielgrzymów powitali: biskup pomocniczy diecezji ełckiej ks. Romuald Kamiński, kustosz sanktuarium ks. prałat Jan Kasiukiewicz oraz wikariusz prowincjała salezjanów z Warszawy ks. Krzysztof Jakubowski. Homilia księdza biskupa stanowiła scalenie wszystkich konferencji i modlitw, zachętę do życia duchem pielgrzymki na co dzień, dodanie pątnikom wiary, że nie są sami.

Podczas Mszy św. w Ostrej Bramie szczególną wdzięcznością objęto organizatorów pielgrzymki, ludzi dobrej woli, którzy udostępniali pątnikom noclegi i częstowali, wspierali swoją modlitwą. Szczególną wdzięczność skierowano na ręce księdza Stanisława Szulca. To właśnie on przed 17 laty stworzył grupę czerwoną o duchu pokutnym i przez wszystkie lata jej przewodził. Wyrazy szczerej podzięki za pomoc w organizowaniu pielgrzymek do Wilna złożono także rodzinie Borysiaków.

Na koniec relacji chciałabym przytoczyć kilka zdań zasłyszanych na szlaku pątniczym, w którym dane mi było już cztery razy uczestniczyć. „Ludzkie życie jest pielgrzymowaniem. Trzeba więc tak żyć, by pielgrzymować, i tak pielgrzymować, by żyć. Nie chowając głowy w piasek przed świętością Nieba”. Zdecydowana większość pątników jest świadoma, że po dotarciu do Ostrej Bramy pielgrzymka się nie kończy, bowiem ziarno zasiane podczas drogi kiełkuje i owocuje w ciągu całego roku.

Teresa Worobiej

Wstecz