„O Wilno nieznajome, o Wilno moje rodzone...”

(Kazimiera Iłłakowiczówna)

Historia literatury polskiej wyznacza Kazimierze Iłłakowiczównie (1888–1983) dość skromne miejsce, chociaż dorobek poetki wpisuje się w trzy okresy literackie: Młoda Polska, dwudziestolecie międzywojenne i literatura po r. 1939. Ze względu na takie walory twórczości, jak prostota, poetyka codzienności, różnorodność motywów literackich, preferowanie tradycyjnych form i tematów, Iłłakowiczówna, obok M. Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, J. Lieberta, M. Jastruna, W. Broniewskiego i in., najczęściej jest wymieniana w podręcznikach wśród tzw. „satelitów” grupy poetyckiej Skamander.

Ze względu na pokaźny w jej dorobku zrąb wierszy o tematyce biblijnej i chrześcijański światopogląd bywa też omawiana w kontekście polskiej liryki religijnej, co uwydatniło się zwłaszcza w monografii M.Ołdakowskiej-Kuflowej Chrześcijańskie widzenie świata w poezji Kazimiery Iłłakowiczówny.

Nie jest też tajemnicą, że w dorobku autorki Płaczącego Ptaka niemałoważne miejsce zajmują motywy autobiograficzne, może dlatego, że miała bardzo niełatwy, naznaczony sieroctwem, cierpieniem, niezrozumieniem i samotnością życiorys. Zaczął się on w Wilnie, gdzie upływało najwcześniejsze dzieciństwo przyszłej poetki, był zaś kontynuowany w różnych miejscowościach na Łotwie, dokąd Kazimiera trafiła dzięki filantropce Zofii Buynowej, która starała się jej zastąpić wcześnie zmarłą matkę Barbarę. Szerzej o rodowodzie Iłłakowiczówny, notabene wnuczki Tomasza Zana, pisano we wcześniejszych pracach, pomijam więc szczegóły.

Interesuje mię ten aspekt twórczości poetki, który niemałą część jej dorobku pozwala umieścić w kontekście tzw. nurtu regionalnego w literaturze polskiej. Regionalizm zakłada związek literatury z określoną przestrzenią geograficzną, z jej krajobrazem, ludźmi, ich mentalnością, obyczajami, tradycją, kładzie nacisk na wyeksponowanie tzw. kolorytu lokalnego, którym można zazwyczaj nasycić różne warstwy dzieła.

Częsta obecność motywów bałtyckich, litewskich i łotewskich, w dorobku K. Iłłakowiczówny jest umotywowana przez okoliczności biograficzne i pogłębiona przez fakt utraty związku z przestrzenią dzieciństwa i młodości. Od 1918 r. poetka mieszkała i pracowała w Warszawie i wskutek skomplikowanej sytuacji politycznej, zaistnienia na początku lat 20. granicy polsko-litewskiej, nie miała nawet możliwości odwiedzania grobów rodzicielskich, zostawionych na Litwie.

Motywy bałtyckie, litewsko-łotewskie, zagęszczą się w twórczości Iłłakowiczówny właśnie wtedy, kiedy do regionu, z którego się wywodzi, może wracać już tylko wspomnieniami, kiedy nasila się tęsknota do kraju lat dziecinnych, prawidłowość znana z twórczości mnóstwa nietuzinkowych pisarzy polskich, którzy z tej czy innej przyczyny byli zmuszeni opuścić swoje małe ojczyzny, a którym patronuje, jak wiadomo, sam Mickiewicz.

Szczególnie dużo motywów łotewskich zawiera zbiór poetycki Popiół i perły (1930), w którym znajdujemy nawet osobny cykl wierszy Dom nasz, będący swego rodzaju apoteozą łotewskiej ojczyzny. Tematyka łotewska i litewska urozmaica bardzo wyraźnie Ballady bohaterskie (1934). Słowik litewski (1936), jak sugeruje sam tytuł zbiorku, preferuje tematykę litewsko-wileńską. Ponadto motywy bałtyckie pojawiają się sporadycznie w innych, także powojennych, zbiorkach poetki.

Pojawiają się one różnorako. Najbardziej są czytelne w takich, oczywiście, tekstach, w których poetka nazywa realia topograficzne, że przywołamy, dla przykładu: Do Wilna, Wilno –1545, Kamienie wileńskie, Do Litwy i in.

Obraz Wilna, jaki się wyłania z poezji Kazimiery Iłłakowiczówny, odbiega nieco od klasycznego, można by rzec, obrazu tego miasta w twórczości międzywojennych regionalistów (W. Hulewicz, T. Łopalewski, W. Dobaczewska), którzy bardziej są nastawieni na apoteozę Wilna – „świątyni pamiątek”, osobliwości architektonicznych miasta-legendy. Iłłakowiczówna, ze zrozumiałych względów (opuściła Wilno jako kilkuletnie dziecko), najbardziej pamięta miasto, oglądane przez pryzmat skomplikowanej sytuacji rodzinnej:

O miasto, twoje mury dziecku nie były przychylne!

Pamiętam nędzę srogą na jakimś poddaszu w Wilnie

i ciężką matki chorobę, i nudne gderanie niańki,

i cerkwi nad miastem kopuły jak kolorowe bańki,

generalskie srogie wąsiska, kozackie czerwone lampasy...

...Surowe, ubogie dzieciństwo, dalekie, dalekie czasy... (...)

Przypomnijmy, że Iłłakowiczówna była nieślubnym dzieckiem, co w owych czasach niezwykle utrudniało kontakt z otoczeniem.

W wieku dojrzałym nie założyła też własnej rodziny, co jeszcze bardziej wzmagało predyspozycję do snucia wspomnień o mieście:

(...) Ja, która nie mam domu ani stałego osiedla,

widzę cię myślą czasami, śród twoich dębów i jedli.

Jak ktoś osierocony wspomina daleką familię,

tak ja cię – dalekie – wspominam i Górę Trzykrzyską i Wilię (...)

Widać wyraźnie, że osobiste przeżycia rzucają cień na odbiór miasta. Iłłakowiczówna, jak i międzywojenni regionaliści, zwraca także uwagę na Kamienie wileńskie, jednak jakże odmienne tony jest w stanie z nich wykrzesać. Jeżeli, powiedzmy, dla Wandy Dobaczewskiej kamienie opowiadają legendarną przeszłość grodu, przechowują piękno budowli świeckich i sakralnych, to dla Iłłakowiczówny stanowią one przede wszystkim wyboisty bruk wileński, po którym chadzały utrudzone stopy jej matki.

Nawet jeżeli poetka przywołuje karty z historycznej przeszłości miasta, to także czasem przez pryzmat choroby i śmierci, jak w wierszu Wilno –1545, w którym wyeksponowana jest scena pożegnania umierającej Barbary Radziwiłłówny z Zygmuntem Augustem.

Słowik litewski zawiera sporo tekstów, w których pojawia się obraz Litwy i Litwinów. Obraz, znowuż, volens nolens, kreowany ambiwalentnie. Poetka jest, bez wątpienia, zauroczona krajobrazem litewskim, odczuwa jedność z „ludźmi puszczańskimi”, tym bardziej nie może więc nie ubolewać z powodu istnienia granicy. W wierszu Do Litwy mówi, na przykład:

(...) Bo mi się jawisz cała w szumie wód

i warkoczami brzóz powiewasz ku mnie...

Jeśli nie zdążę żywa do twych wrót,

daj mi powrócić na twój cmentarz w trumnie.

Otwórz granice jak ramiona białe,

bom cię kochała! (...)

Wśród najczęściej przywoływanych realiów topograficznych okazały się Dubinki, co, znowuż, związane jest nie tyle z osobliwością miejscowości, ile z osobistymi przeżyciami. To właśnie tutaj kilkuletniej dziewczynce przyszło na zawsze zostawić matkę, o czym bezpośrednio informują takie wiersze, jak Grób w Dubinkach, Grób dubiniecki i in., w których oddaje się, między innymi, głos matce, porzuconej jakoby przez córkę. Podskórnie brzmią tu jakby wyrzuty sumienia poetki, która w niczym przecież nie zawiniła.

We wspomnianym już wierszu Do Litwy jest wzmianka o dubinieckim zamku, zaś wiersz Dubinki – 1535 (z cyklu Żałosne pieśni o Barbarze i Auguście) przywołuje wyobrażone epizody z dzieciństwa Barbary Radziwiłłówny, umieszczone na tle pięknego, wiosennego krajobrazu:

W Dubinkach, nad zamkiem wysokim,

tam żeglują przeczyste obłoki,

w maju kwitnące;

tam słowiki płaczą w bzach rozrosłych,

tam żeglują sowy niby posły

od jeziora do miesiąca. (...)

Oprócz Barbary Radziwiłłówny i Zygmunta Augusta w wierszach Iłłakowiczówny pojawiają się też inne, związane z Litwą, postacie historyczne. W utworze Władysław Warneńczyk rozmawia z ojcem swym, Jagiełłą ostatni przybliża synowi epizody krzewienia wiary chrześcijańskiej na Litwie:

(...) zagasł ogień nad Niewiażą, potracone węże,

synku mój, królewiczu.

Legł Perkunas, z kamienia ciosany, nad Dubissą,

samem rąbał dęby święte, buki, cisy.

Kiedym rzucił miecz i w rękę chwytał topór,

zleciał piorun niedaleczko z niebieskiego stropu,

synku mój, królewiczu...

Galerię dwudziestowiecznych działaczy politycznych reprezentują Waldemaras, Żeligowski, Piłsudski, ludzie, którzy pisali nowsze karty historii Litwy, pisali, jak najczęściej się zdarza, nie bez błędów, a konsekwencje ponoszą zwyczajni, prości ludzie. Przywiązani nierzadko do konkretnej przestrzeni, tradycji, wartości muszą porzucać to, co najdroższe, tułać się wśród obcych.

Łączność z ziemią litewską dyktuje czasem poetce niemal publicystyczne wiersze, nawołujące do zgody między Litwą a Polską, które rozdzieliła granica: Pora się godzić, Polska i Litwa, Wezwanie, Mój litewski wiersz miłosny, Do Litwy i in. Dominują one w zbiorku Słowik litewski.

Poetka, mająca do dyspozycji jedynie pióro, próbuje nawoływać do jedności, akcentując nierozerwalną więź obu narodów, polskiego i litewskiego, w taki oto sposób zwracając się do ostatniego:

(...) Możeś niewielki naród, lecz wybrany:

mową kolebki dosięgasz Iranu,

moc twej stałości i wola wytrwania

serca porusza, do podziwu skłania... (...)

 

(...) Jednego rodu z tobą – bohaterzy,

co po Wawelach naszych, Skałkach leżą. (...)

Mój litewski wiersz miłosny charakteryzuje mentalność litewską, na którą składają się trafnie podpatrzone cechy: dążenie do samodzielności, pracowitość, cierpliwość, milkliwość, prostota obyczaju, surowość, upór, nieufność, wynikające częściowo też z istoty krajobrazu, w którym przeważają lasy. Podmiot nie dystansuje się jednak od wymienionych przymiotów duszy litewskiej, wręcz odwrotnie, utożsamia się w pewnym stopniu z charakteryzowanym przez siebie narodem:

(...) Przez własnej krwi surowość, przez własnego serca dzikość

czuję ich tętno braterskie jak znajomą w powietrzu muzykę... (...)

I już nie wiem, czegom chciała, tylko własny mój upór pamięta,

że to było wysokie – jak Wilno, i czyste, i mocne, i święte... (...)

Jeszcze bardziej ciepłe, szczere, autentyczne, artystyczne są jednak te wiersze, w których poetka przywołuje krajobraz litewski czy w ogóle kresowy, nie konkretyzując jego lokalizacji. Różne realia pejzażowe migają nieraz jak w kalejdoskopie: a to litewska puszcza, a to bór nadniemeński, a to święte drzewa, czy też len, szum wód, węże Giwojtosy i in. Wiele tego typu realiów zawiera już wiersz tytułowy, Słowik litewski:

Tam słowik na gałęzi jak w dzieciństwie,

w puszczy nadniemeńskiej czy dźwińskiej,

a nad nim leszczyna czy bez, czy jaśmin,

tak jak zawsze, tak samo właśnie. (...)

Niezależnie od tego, czy poetka ma na myśli krajobraz litewski czy łotewski, podając jego wyznaczniki, stosuje często zaimki dzierżawcze typu: u nas, nasz, nasze, moje itp. Na przykład:

(...) U nas wyjdziesz na drogę o świcie,

a już mały ptak zbudził się w życie,

już jaskółka pod strzechą szczebiota;

koń, w kosmate spętany postronki,

podniósł głowę i patrzy we wrota;

skrzypnął żuraw, zachlupała woda...

A na niebie pogoda, pogoda,

a pod niebem skowronki, skowronki! (...)

Ta postawa identyfikowania się z pejzażem, z ludźmi weń wpisanymi szczególnie uwydatnia się w cyklu wierszy Dom nasz (tomik Popiół i perły), który to cykl wskrzesza łotewskie doświadczenia poetki. Można odnieść wrażenie, że krajobraz łotewski jest charakteryzowany bardziej konkretnie, szczegółowo. Tutaj przebiegało świadome dzieciństwo i młodość poetki, wiele kreowanych obrazów ma u podstawy jakieś fakty z autopsji. Niejeden z zamieszczonych w cyklu wierszy przywołuje nazwy topograficzne: Stanisławowo, Baltyn, Krasław, Indryca, Iłłukszta, Liwczany i in. Niektórym miejscowościom i związanym z nimi obiektom czy przeżyciom poświęca poetka osobne wiersze: Liksnieńska kniejka, Folwark na Sztarnbergu, Dwór w Dorotpolu, Cmentarz w Jurahowie i in.

W opisie krajobrazu litewskiego czy też łotewskiego nie brakuje motywów akwatycznych, zawdzięczanych nierzadko konkretnej miejscowości, jak jest w wierszu Wabolskie Jezioro czy Moje rzeki:

Indra – wartka śród spadzistych brzegów,

Raudawizka – w łąkach ścieg przy ściegu,

grząskie, wąskie, drobne córki bagien,

skryte zwykle, w czas jesienny nagie

– pamiętam was bełkocące w ciszy letniej,

zagłuszone upalnie i kwietnie...

I pamiętam rozlew nad rozlewy,

zatopione brzegi, łąki, krzewy

i czajki wiosenne, i kry, które płyną

wszystkie do Dźwiny.

Są tu także przestrzenie, naznaczone przez historię, chociaż nieraz bezimienne, jak, na przykład, Puste miejsce, rozlokowane za Murowanką, niedaleko Krasławia (...)/ Tam powstańca Moskale zabili.

I są przestrzenie, ewokujące pamięć o najbliższych, zwłaszcza o przybranej matce, wspominanej, m. in., w wierszu Mogiła:

Na cmentarzu w Liksnie leżysz, pośród pól,

brzęczą wkoło kwietne łąki jak calutki ul;

do lasu sosnowego, któryś ukochała,

jest wiorsta niecała; (...)

Można by stwierdzić, że obraz matki zajmuje centralne miejsce w dość bogatej galerii postaci, przywoływanych przez poetkę w cyklu Dom nasz. Z biegiem lat kierująca się coraz bardziej wartościami ewangelicznymi Kazimiera Iłłakowiczówna z miłością i czułością przywołuje w pamięci też innych domowników, mieszkańców tego czy innego dworu, w którym przyszło jej się zatrzymać. O pozytywnym stosunku emocjonalnym do prezentowanych osób świadczy już sam fakt zwracania się do nich po imieniu: Barbara, Józia, Magdalena, Donat, Wasyl i in. Szczególnymi względami w poezji Iłłakowiczówny cieszą się służące, gosposie, przywoływane także po imieniu: Agatka, Hania, Marysia, Marianna i in.

Tej kategorii domowników poświęciła zresztą poetka osobny cykl wierszy, który tak się właśnie nazywa: Służące. W tytułowym wierszu, ujmującym sprawę syntetycznie, podmiot wręcz z egzaltacją woła:

Jakże ja was opiszę,

o moje najbliższe!

Cierpliwość wasza stała u mojej kolebki,

dreptały przy mnie wasze trzewiki i trepki,

dudniły bose pięty, gdym płakała we śnie.

Nigdy dla was nie było za późno, za wcześnie.

Waszych rąk pracowitość darzyła mnie siłą,

gdyby nie wy – leżałabym już pod mogiłą! (...)

Wyjście z domu czy poza teren przydomowy dawało możliwość obserwowania innych ludzi, z ich takimi czy innymi obyczajami. Na utrwalenie w wierszu zasługują i bliżsi, i dalsi, i zupełnie czasem nieznani, dziwni ludzie, jak w utworze Z psami. Wiersze, w których się oni pojawiają, przypominają gatunek obrazka. Są nieraz przywołaniem jakiejś konkretnej, jednokrotnej czy wielokrotnej sytuacji, zapamiętanej z autopsji. Bo jakże inaczej interpretować takie teksty, jak, powiedzmy, Dwór w Dorotpolu:

Nad jeziorem – aleja lipowa:

tam mieszkała pani Piotrowiczowa.

Dwór miała rozłożysty, sad wielki i stromy,

kiedykolwiek się przyszło, zawsze była w domu;

nastawiała konfitur na białej serwecie

i mówiła: „To dla was, dzieci. Jedzcie... jedzcie!”

Mieszkając na pograniczu Iłłakowiczówna zderzyła się z charakterystycznym dla takich regionów tyglem narodowościowym, językowym, wyznaniowym, kulturowym itp. Nie dziwi zatem fakt, że w wierszach-obrazkach, przywołujących czasem niemal całe scenki, których było się świadkiem, poetka operuje takimi określeniami, jak, na przykład, Starowiery czy Kacapi. Ostatni, bez względu na obraźliwy na pozór tytuł, są scharakteryzowani nie bez pewnej dozy wdzięku, humoru, rubaszności i przychylności:

Kacapi jedzą powoli pod jabłonią

barszcz okazały, kapustę pełną woni:

hoże im służą dziewki, wielkonogie baby.

Czaj piją, jedzą znów, aż człowiekowi słabo,

a potem, rozpostarłszy na ziemi kapoty,

kładą się rozczesując brody jasnozłote,

żegnają ziewające paszcze jeszcze pełne chleba

i jasnymi oczyma w jasne patrzą niebo.

Życzliwie, ciepło, a nawet z wielką dozą powagi, dostojeństwa potraktowani są Żydzi, o czym świadczą takie wiersze, jak Dzierżawca sadu, w którym tytułowa postać najzwyklejszego człowieka pracy urasta do rangi bohatera biblijnego:

W sadzie pod jabłonią oliwną

stoi stary, stary Żyd z brodą niby Noe, (...) albo, o tym samym bohaterze:

 

(...) spojrzał uroczyście jak Abraham, (...)

(...) krokiem arcykapłana ruszył w moją stronę.

W wierszu Dawidek i jaśmin występuje, z kolei, pobożny, młody, poważny Żyd, niezwykle wrażliwy na piękno przyrody.

Niektóre teksty kreują także zbiorowy obraz ludzi tutejszych czy tamtejszych, zależnie od perspektywy, z której były pisane. Informują o tym czasem już same tytuły: Nasze dziewczęta, Tamtejsze dzieci, Tamtejsi.

W pierwszym zostały przedstawione Senne, łagodne łotewskie dziewczęta:/ wszystkie suknie krochmalone, żadna nie wymięta, /chustki jedwabne, białe... Drugi tekst jest jeszcze bardziej konkretny, gdyż przywołuje postacie, o których poetka mówi (...) małe tamtejsze dzieci, / które uczyłam czytać. Umieszczone są one w niemniej konkretnej przestrzeni: (...) odchodziły dzieci do Ruchmana, do Liwczan, do Kokiń. I wreszcie, swego rodzaju podsumowaniem, uogólnieniem obrazu zapamiętanych ludzi regionu jest wiersz Tamtejsi, będący złożeniem prawdziwego hołdu dla poznanych na Litwie i Łotwie ludzi:

Jacyż to nasi tamtejsi?

Bledsi, chudsi, lżejsi, mniejsi. (...)

Tyfus ich dziesiątkuje coraz i cholera,

tacy byli w mym dzieciństwie... Jacyż oni teraz?(...)

W kościele łanem się chylą zbitym przez grad,

ten najszczęśliwszy z nich, co krzyżem padł;

hostia nad nim wzniesiona jaśnieje niezwykle...

O święci, nieznani święci Łotwy i Litwy!

Prawie tak samo ciepło i serdecznie jak ludzie przedstawiana jest zazwyczaj przyroda, traktowana nieraz jako równorzędny partner człowieka, co szczególnie jest uwypuklone w Inwokacji, w której monolog liryczny skierowany jest do drzew, konkretnie do brzóz, uświęconych przez tradycję mickiewiczowską:

Proszę was, brzozy znajome od Dźwińska do Mołodeczna,

jeśli was kiedy odwiedzę, niech mi droga będzie bezpieczna. (...)

Proszę was, brzozy znajome od Mołodeczna do Wilna,

jeśli Bóg da na czas nadążyć – niech mi droga będzie niemylna! (...)

Poetka jest niezwykle wrażliwa na piękno przyrody. W jej twórczości występują zazwyczaj nie jakieś abstrakcyjne drzewa, ale drzewa, przywoływane najczęściej ze wspomnień dzieciństwa i młodości, nazywane w dodatku po imieniu, a więc brzozy, lipy, klony, dęby, topole, sosny, świerki, buki, graby itp.

Ten sam sposób kreowania przestrzeni regionalnej dotyczy wprowadzania nazw kwiatów, ptaków, owadów, o których mówi się nie abstrakcyjnie, ale także nazywając po imieniu, a więc stokrotki, bratki, róże, malwy, bez, jaśmin, bławatki, storczyki i in.

Czy, na przykład, ptaki, ich trele, zapamiętane z regionalnej czasoprzestrzeni dzieciństwa i młodości: słowiki, skowronki, jaskółki, czajki, wróble, sójki, kawki, wrony itp.

Nawet owady przywoływane są nie bezimiennie: pszczoły, świerszcze, koniki polne, muchy, komary.

W cyklu Dom nasz są w dodatku wiersze, w których motywy przyrody, na przykład, kwiaty odgrywają rolę nadrzędną: Storczykowe zbocze, Miodowe kwitnienie, Przylaszczki i in.

Krajobraz, jak i ludzie, także jest kreowany czasem ambiwalentnie. W jednych wypadkach mamy do czynienia wręcz z sakralizacją przestrzeni, w innych rodzimy pejzaż cechują: „zgniła pogoda”, „pyły”, „bajora”, „tuman”, „kałuże”, „miedze ubożuchne”, „kurz” itp. Niezależnie jednak od decorum owego pejzażu, jest on zazwyczaj bliski podmiotowi, nie dałoby się go zamienić na egzotyczne przestrzenie.

Podsumowując należy stwierdzić, że występujące w poezji Iłłakowiczówny motywy bałtyckie, zarówno litewskie, jak łotewskie, zabarwiają tę twórczość regionalnie, wpisując ją w nurt literatury „małych ojczyzn”, literatury pogranicza, literatury kresowej, w zależności od tego, który z tych terminów jest najbardziej do przyjęcia dla badacza.

W poezji autorki Słowika litewskiego uwypukliły się tak charakterystyczne cechy literatury regionalnej, jak: wyeksponowany koloryt lokalny, kreowany za pośrednictwem wprowadzania nazw topograficznych, artystycznego odmalowywania osobliwości krajobrazowych, mentalności, obyczajów, związanych z regionem ludzi, reprezentujących wielonarodowość, wielowyznaniowość, wielokulturowość, wielojęzyczność itp. Wiersze, w których pojawiają się takie czy inne motywy bałtyckie, bez względu na pewną ambiwalentność zawartego w nich nastroju, cechuje zasadniczo pozytywna tonacja emocjonalna, dodatni, czasem wręcz sakralizujący stosunek podmiotu do przedmiotu opisu, gdyż tym obiektem relacji jest kraj lat dziecinnych, którego obraz wzbogacił niejedno dzieło i arcydzieło literatury polskiej.

Poezja Iłłakowiczówny jest o tyle oryginalna, że obok dominujących, bez wątpienia, w literaturze polskiej motywów litewskich, przywołuje, potraktowane z nie mniejszą przychylnością, motywy łotewskie, które wzbogacają wielokulturowość literatury polskiej.

Halina Turkiewicz

Wstecz