„I jam uprawiał nadniemeńską niwę”

                                                    (Władysław Syrokomla)

Liro ty moja śpiewna, z czarodziejskiego drewna!

Ludzie łzami mnie poją!

Tyś dla mnie ulgą Bożą, a gdy mnie w grób położą,

Ty będziesz chlubą moją! (...)

Autor tych słów, „lirnik wioskowy”, jak siebie nazwał Władysław Syrokomla, nie pomylił się przewidując swoją pośmiertną sławę. Dzisiaj, kiedy od dnia jego urodzin mija 185 lat, uświadamiamy sobie, że to, o czym pisał, nadal potrafi wzruszać, rozczulać, skłaniać do refleksji. Od czasów Syrokomli niejeden raz zmieniały się realia historyczne, systemy społeczne, niejeden raz podejmowano próby mniej bądź bardziej przymusowej naprawy świata, ale czyż człowiek stał się nareszcie szczęśliwy? Czy doczekał się sprawiedliwości, uczciwości, życzliwości, pewności, że go ktoś zrozumie, że go nikt nie skrzywdzi? Czy przestały go trapić i frasować na pozór odległe problemy, które są tematem twórczości Syrokomli? Czy nie ma już wśród nas ludzi, przypominających choć w jakimś stopniu bohaterów liryki syrokomlowskiej?

Jak na okolicznościową okazję przystało, przypomnijmy ważniejsze (przynajmniej te, o których coś wiemy) koleje losu pisarza, gdyż te mimowolnie kształtują w wielkim stopniu światopogląd twórcy.

Ludwik Kondratowicz (tak brzmi właściwe nazwisko pisarza) urodził się 29 września 1823 r. w Smolhowie na Białorusi. Ojciec Aleksander, jako zubożały szlachcic, gospodarował w dzierżawionych majątkach. Pomimo skromnych dochodów rodziny w 1833 r. oddano Ludwika na naukę do nieświeskich dominikanów. Edukacja nie trwała jednak długo. Została przerwana w trakcie uczęszczania chłopca do klasy piątej szkoły powszechnej w Nowogródku. Ojciec zaczął sposobić syna do przyszłej funkcji dzierżawcy majątku. Ludwik nie przejawiał jednak skłonności do narzucanych mu obowiązków. W latach 1841-1844 pracował jako kancelista dóbr poradziwiłłowskich w Nieświeżu, gdzie chętnie korzystał z bogatej biblioteki.

W 1844 r. Józef Ignacy Kraszewski ułatwił start początkującemu poecie, który debiutował w Atheneum gawędą Pocztylion. Od tego mniej więcej czasu datuje się ściślejsze zainteresowanie poety literaturą, zawód pisarski staje się niebawem podstawowym źródłem dochodu, które okazało się niewystarczające. Tym bardziej, że w 1844 r. poeta zakłada rodzinę, żeniąc się z Pauliną Mitraszewską, panną z podobnego, niezamożnego środowiska. Osiada w dzierżawionym przez ojca Załuczu, położonym nad górnym Niemnem. Wspomniany debiutancki, słynny później Pocztylion świetnie oddaje usposobienie i nastrój, jaki często towarzyszył wrażliwemu człowiekowi i poecie:

Tu piją i gwarzą, ty jeden w tej wrzawie

Wyglądasz jak jeniec w niewoli;

Weź czarkę, weź lulkę, siądź tutaj na ławie

I powiedz, co ciebie tak boli?.. (...)

Swoje smutki, troski i bóle przelewa coraz obficiej na papier. Powstaje w wyniku tom Gawędy i rymy ulotne (1853). Twórczości oryginalnej towarzyszy też praca nad przekładami łacińskich wierszy Janickiego, Klonowicza, Sarbiewskiego i in. Opracowuje również Dzieje literatury w Polsce, żeby w popularny, dostępny sposób donieść do odbiorcy informację o kształtowaniu się rodzimego piśmiennictwa.

Hojne w natchnienie, w budzenie weny poetyckiej Załucze nie okazało się jednak szczodre, jeżeli chodzi o pomnażanie szczęścia osobistego. To właśnie tutaj w 1852 r. zdarzyło się małżonkom przeżyć straszny dramat, kiedy to w ciągu tygodnia byli zmuszeni pogrzebać trójkę swoich dzieci. Cudem został przy życiu czteroletni wówczas syn Władysław.

W tymże 1852 r. poeta zamieszkał w Wilnie przy ulicy Niemieckiej, zbliżył się do elity intelektualnej miasta. Jedną ze znaczniejszych więzi stanowiła przyjaźń ze Stanisławem Moniuszką. Znany kompozytor napisał muzykę do kilku utworów Syrokomli, m. in. do pięknej Pieśni wieczornej:

...Po nocnej rosie

Płyń dźwięczny głosie.

Niech się twe echo rozszerzy,

Gdzie nasza chatka,

Gdzie stara matka

Krząta się koło wieczerzy...

O głębszej zażyłości między artystami świadczy też fakt, iż poeta w 1854 r. został ojcem chrzestnym syna Moniuszki.

Wśród syrokomlowskich „ogrodów życia” najbardziej znana i płodna, ale także dość dramatyczna, okazała się Borejkowszczyzna, położona 15 km od Wilna. Tutaj, z pewnymi przerwami na wyjazdy, spędzał poeta ostatnie lata życia. Tutaj coraz bardziej dawała się we znaki choroba (cierpiał na rozpowszechnioną wówczas gruźlicę), borykał się nadal z niedostatkiem, ale, nie zważając na to, intensywnie (jak na wspomniane okoliczności) tworzył wiersze, gawędy, poematy, dramaty.

Utrzymywał także kontakt z Wilnem, gdyż współpracował z Komisją Archeologiczną, był współredaktorem jej Pamiętników, zamieszczał publikacje w Kurierze Wileńskim.

W 1857 r. ponownie zamieszkał w mieście. Jako że pisywał dramaty, zacieśnił kontakty z ludźmi teatru. Niektóre z jego sztuk (na przykład, Kasper Karliński) cieszyły się nawet wzięciem, chociaż gatunek dramatu nie był mocną stroną artysty. Uznanie dla jego twórczości poetyckiej natomiast wciąż wzrastało, przekraczało nieraz granice Wileńszczyzny. Ciepło witano poetę w Warszawie, Poznaniu, Krakowie.

Za udział w manifestacji patriotycznej w 1861 r. był przymusowo osadzony w Borejkowszczyźnie. Staraniem przyjaciół, m. in. Adama Honorego Kirkora, udało się uzyskać pozwolenie na pobyt w Wilnie.

Stało się to jednak zaledwie kilka miesięcy przed śmiercią, która nastąpiła 15 września 1862 r. Odchodził do wieczności z wileńskiego mieszkania przy ówczesnej ul. Botanicznej (dziś Barbary Radziwiłłówny 3). Nad wejściem do tego domu zachowała się tablica, upamiętniająca dane wydarzenie. Skonał fizycznie, ale nie duchowo. Dźwięki jego liry rozbrzmiewają nadal. Materializują się one w pozostawionych dziełach, w okolicznościowych spotkaniach pod niebem Borejkowszczyzny, w domu „lirnika wioskowego”, gdzie skromna wiejska biblioteka współegzystuje z muzeum poety.

Do historii literatury polskiej Władysław Syrokomla wszedł głównie jako twórca wierszowanych gawęd. Gatunek gawędy, prozaicznej lub wierszowanej, zakrawa najczęściej na relację naocznego świadka bądź uczestnika omawianych wydarzeń. Opowiadający (narrator) powołuje się też czasem na inne osoby, od których jakoby usłyszał daną opowieść bądź na jakieś źródła pisane.

W literaturze romantycznej rozpowszechniła się tzw. gawęda szlachecka, w której występuje uwarunkowany środowiskowo narrator, jego osobisty punkt widzenia, osobliwości jego języka. Gawędowość jest też podkreślana zwrotami do słuchacza, adresata danej wypowiedzi.

Treściowo i nastrojowo gawędy są różnorodne: od żartobliwych, poprzez wspomnieniowe czy wręcz dramatyczne. Ich celem jest wzruszenie słuchacza (czytelnika), pouczenie moralne, skłonienie do podobnych czy przeciwstawnych (w odniesieniu do opowiadanych) zachowań.

Utwory Syrokomli reprezentują najczęściej odmianę gawędy ludowej, która charakteryzuje się wyeksponowaniem właśnie ludowego bohatera czy obyczaju, co jest sugerowane nieraz już w tytule: Pocztylion, Janko Cmentarnik, Cieśla, Wielki Czwartek, Garść pszenna i in. Narrator posługuje się środkami, właściwymi dla twórczości ludowej i, co jest bardzo istotne, uczuciowo jest związany, solidaryzuje się właśnie z ludem (chłopem ewentualnie niezamożną szlachtą zaściankową), staje w obronie słabych, krzywdzonych, w imię sprawiedliwości, ładu moralnego i społecznego. Współczuje niewinnie cierpiącym, drwi, ironizuje z krzywdzicieli, pyszałków, reprezentujących wyższe warstwy społeczne, opacznie rozumiejące nieraz swoje obowiązki (Żywot poczciwego człowieka, Niewinnej duszeczce, Nagrobek obywatelowi itp.).

Radykalizm społeczny Syrokomli przejawia się w wielu jego obrazkach i gawędach. Przypomnijmy Fragmenty o Filipie z Konopi, gdzie główny bohater obrywa za propozycję równouprawnienia chłopów. Przypomnijmy też znaną ze szkolnego programu gawędę Iluminacja. Wspomnienie z deszczu: zbyt długo rozpalając nakazaną pochodnię (z okazji imienin nieświeskiego księcia Karola) matka nie jest w stanie dopilnować chorego dziecka, które umiera na jej oczach. Prosta, skromna kobieta nie śmie nawet kogokolwiek oskarżać:

(...) Umarł... tak już sądzono – nie zaś z czyjej winy,

Broń Panie Boże!

Ale huczne przed laty były imieniny

W Nieświeskim dworze.

Wywodząc się ze zubożałej szlachty, dobrze znając życie ludzi wiejskich, będąc jednym z nich, poeta doskonale rozumiał, że pod twardą nieraz skorupą ukryte są gorące serca, zdławione myśli, marzenia o ileż nieraz subtelniejsze od wielkopańskich zachcianek. Gawęda Niepiśmienny dopuszcza do głosu takiego właśnie bogatego wewnętrznie bohatera, który ubolewa z powodu swojej niepiśmienności, niemożności zrealizowania marzeń, wypowiedzenia tego, co się czuje:

(...) Spisałbym naprzód piękne sny moje,

Bo czasem cudnie przyśnić się zdarzy:

Kiedy zobaczę śliczną dziewoję,

Albo aniołów o jasnej twarzy.

Spisałbym potem ptasząt słóweczka,

Ranne skowronka Zdrowaś Maryja;

Wydałbym pismem, co mówi rzeczka,

Gdy się w kamykach pianą rozbija.

Co mówi z wiatrem kłosista niwa,

Co ryczą woły, jak beczą stada,

Jak dzwon kościelny ludzi przyzywa,

A potem mrucząc sam z sobą gada.

Jak kowal młotem bije kowadło,

Jak młynarz grzmoce w rozszczep kamienny.

Wszystko by wiernie spisać wypadło –

Pożal się Boże! jam niepiśmienny! (...)

Wstrząsająca jest Lalka. Gawęda dziecinna, napisana w formie monologu małej dziewczynki, skierowanego do lalki. Trafny psychologicznie obrazek, unaoczniający to, jak dziecko nasiąka mentalnością dorosłych, jak próbuje usprawiedliwiać poczynania swoich rodziców z chłopami i jednocześnie pozostaje dzieckiem, marzącym o niepopełnianiu w przyszłości ich błędu, o niemożliwej właściwie też dzisiaj sprawiedliwości społecznej:

(...) Już ja kiedy wyrosnę i będę mieć zboże,

Póki się cała wioska chlebem nie nasyci,

Nigdy się spać nie położę.

Bo proszę, jak to zasnąć, kiedy naród blady

I do drzwi i do okien ciśnie się z pokorą:

Nie nakarmić ich chlebem... to przyśnią się dziady,

Jeszcze do torby zabiorą.

Lub co gorsza – w obrazku Pan Jezus się dowie,

Co dla zgłodniałej rzeszy chleb i rybę łamie:

Lalko! zmówmy pacierze o chleb i o zdrowie

Chłopom i papie i mamie.

W gawędach dają nieraz znać o sobie świadome naleciałości regionalne: nazwy topograficzne, realia, dotyczące ziem WKL, osobliwości językowe. Władysław Syrokomla jest, bez wątpienia, jednym z najbardziej „naszych”, kresowych pisarzy. Przyznają się do niego Polacy, Białorusini, Litwini. Niejednemu jest bliskie to, o czym pisał. Był, jak wiadomo, zagorzałym miłośnikiem swojego regionu, ziemi rodzinnej. Sławił wierszem i prozą Litwę, ściślej Wielkie Księstwo Litewskie, jak też swoją „małą ojczyznę”.

Dzieciństwo i młodość, spędzone na Białorusi, w okolicach Nieświeża i Nowogródka, czy też późniejsze zamieszkanie w Załuczu nad Niemnem zasilało jego poezję także wtedy, kiedy się przeniósł na Wileńszczyznę. Kęs chleba. Gawęda z pól nadniemeńskich, powstała w 1854 r., zawiera też takie oto wynurzenia:

W dni moje młode, w dni moje szczęśliwe

I jam uprawiał nadniemeńską niwę.

Wiem, jak tam żyją w gospodzie i chacie,

Jak się zbierają na żniwa gromadne,

Tameczne łąki znam po aromacie,

Wodę tameczną po smaku odgadnę.

Inszego ptastwa śpiew mię nie omami,

Znam, jak skowronek, jak tam słowik śpiewa,

Poznam po szumie nadniemeńskie drzewa

I wiatr tameczny rozpoznam płucami.

Są to przeżycia bardzo osobiste i zarazem uniwersalne, bliskie niejednemu, wywodzącemu się ze wsi polskiej, litewskiej czy białoruskiej. Poeta wskazuje też na motywację, na to, co wywołuje w pamięci nadniemeńskie obrazy:

Bo tamte strony ukochałem szczerze:

A taka miłość, jak miłość dziewicy,

Słodka urokiem lubej tajemnicy –

Obcym jej uszom nigdy nie powierzę.

Nie mniejsze emocje towarzyszą Syrokomli, kiedy tworzy poetycki obraz Wilna, ujęty w strofy Marcina Studzieńskiego:

Stara stolica Giedyminowa,

Wilno, pieszczota pięknej natury,

Pomiędzy gaje, pomiędzy góry,

To kwiat, co w dzikim zielsku się chowa...

Gdy się na strome wdzierasz urwiska,

Albo brniesz piaskiem, drogą pochyłą,

Nigdybyś nie zgadł, że Wilno blisko,

Gdyby twe serce silniej nie biło.

Krajobraz wileński jest bardzo podatny na sakralizujące opisy. Poezja Syrokomli nie stanowi wyjątku, jeżeli chodzi o dobieranie odpowiedniego słownictwa, które po prostu narzuca się samo, emanuje z oglądanego widoku:

Gdy przed twojemi mignie oczyma

Szczyt pierwszej wieży, pierwszego krzyża,

Czujesz dreszcz święty, ów dreszcz pielgrzyma,

Co się ku miejscu świętemu zbliża. (...)

Nawiasem mówiąc, poeta niejednokrotnie oddawał cześć Najświętszej Maryi Pannie Ostrobramskiej. Jest on, m. in., autorem Hymnu do Najświętszej Panny w Ostrej Bramie, do dzisiaj śpiewanego w kościołach wileńskich.

We wspominanym zaś tutaj Marcinie Studzieńskim przywołuje ponadto postać świętego Kazimierza, patrona Litwy:

Tu Jagiellończyk, lilia dziewic,

Syn uświęcony litewskiej matki,

Patron-przyczyńca, książę, królewic,

Złożył w świątyni ziemskie ostatki (...)

Widzenie poety nie omija także Góry Trzykrzyskiej, która, z jednej strony, była świadkiem osobliwych, nadzwyczajnych, indywidualnych dramatów ludzkich, z drugiej zaś strony, wydarzeń i zachowań, które, niestety, na mniejszą czy większą skalę, rozgrywają się zawsze i wszędzie:

Tu się męczeństwa pamiątka budzi,

Trzy krzyże wieńczą górę pochyłą,

Bo gdzie jest naród, gdzie miasto ludzi,

Co by proroków swych nie zabiło? (...)

Jak los poszczególnego człowieka, tak dzieje miasta mają swoje ciemniejsze i jaśniejsze chwile, co niejednokrotnie potwierdziła przeszłość:

Tak wśród rozlicznych losów przemiany

Wilno przetrwało długie stulecia.

Giedymin pierwsze zasnował ściany,

Olgierd gród ojca kochał, jak dziecię,

Pod Jagiellonem w potęgę wzrasta,

Bo czuwa nad nim łaska książęca,

Pogańskie czoło starego miasta

Już Chrystusowym krzyżem uświęca.

I z wież kościelnych zagrały dzwony,

Kiedy pogaństwa pierzchła pomroka

A Pan Zastępów żegna z wysoka

Litwę i Wilno, i Jagiellony. (...)

Jak zawsze i wszędzie, tak teraz i tutaj, pomaga Jemu i wilnianom Matka Najświętsza, czuwająca w Ostrej Bramie:

(...) Twierdza ta święta, twierdza potężna,

Której piekielna siła nie złamie,

Bo tam króluje Litewska Księżna –

Bogarodzica na Ostrej Bramie!

Tam co dzień ucho łaskawe daje

Na swych poddanych korne pacierze

I Palemona szerokie kraje

Od głodu, moru i wojny strzeże.

Na tematyce litewskiej oparty jest także romantyczny poemat Margier.

„Palemona szerokie kraje” wysławiał Syrokomla nie tylko piórem poety. W ciągu swojego niedługiego żywota odbył mnóstwo wycieczek po ziemi rodzinnej. Swoimi wrażeniami dzielił się także w książkach krajoznawczo-przyrodniczych: Wędrówki po moich niegdyś okolicach (1853), Wycieczki po Litwie 1857-1860, Dziennik podróży po Litwie i Żmudzi (1858), Podróż swojaka po swojszczyźnie i in. Bycie poetą wpływa na styl syrokomlowskiej prozy, która jest często emocjonalna, liryczna, nie pozbawiona patosu.

Skromny żywot, skromna na pozór twórczość, więc w konsekwencji towarzyszyło poecie oczekiwanie skromnego pożegnania ze światem, jeżeli potraktować serio wiersz Orszak pogrzebowy:

(...) Tak na pokładzin moich obrzędzie

Summa summarum sześć osób będzie,

A siódmy pójdzie kapłan życzliwy,

A ósmy dzwonnik, czegóż potrzeba?

Dziewiąty – wietrzyk z rodzinnej niwy,

Dziesiąty – deszczyk z naszego nieba. (...)

Pogrzeb miał jednak bardziej okazały, bogatszy od przewidzianego w obrazie poetyckim. Spoczął na wileńskiej Rossie. Na płycie nagrobnej umieszczono znamienne słowa: Skonał grając na lirze. Skon poety nie oznacza jednak śmierci, gdyż jego żywot kontynuuje lira, której przejmujące dźwięki rozlegają się do dzisiaj.

Halina Turkiewicz

Wstecz